O tym, że aby dostać to co chcesz musisz zostać tym kim jesteś

Dawno dawno temu, kiedy jeszcze ze sobą rozmawiali, współtwórcy NLP, Bandler i Grinder wychodzili na scenę i jeden mówił: „Wszystko jest hipnozą” na co drugi odpowiadał: „Nie ma czegoś takiego jak hipnoza.” Najlepsze jest to, że obaj mieli rację.

Życie pełne jest paradoksów. Największym z nich jest to, że nie ma czegoś takiego jak paradoks.

Być może faktycznie jest tak, że najwyższą formą bycia człowiekiem jest medytowanie. W sumie to ma sens. Dziś niemal wszyscy medytują. Przypomina to nieco nordic walking – pajac bierze patyki i udaje przed sobą i innymi, że coś robi. Podobnie z medytacją – traktowana jest albo jako forma ucieczki (bardziej „zielona” niż alkohol czy dragi) albo jako pobudzanie własnej próżności poprzez (mniej lub bardziej) elitarną przynależność i zaspokojenie instynktu stadnego.

Żeby było jasne – ja sam medytuję. Tylko mam dziwne wrażenie, że w zupełnie innym celu niż większość. Bo widzisz – ja nie medytuję po to, żeby zostać Buddą i doznać oświecenia. Ja medytuję po to, żeby na zawołanie „przestać być człowiekiem” i „zostać zwierzęciem.” Już wyjaśniam o co mi chodzi.

Tak się dziwnie składa, że bycie człowiekiem jest funkcją dodaną. To oznacza, że wszystkie poprzednie etapy ewolucji JUŻ są w Tobie. Jak zapewne wiesz, ale nie pamiętasz, świat nie jest czarno-biały a to oznacza, że nic nie jest tylko dobre albo tylko złe.

Na najbardziej prymitywnym poziomie, który jest ZAWSZE włączony wszyscy jesteśmy jak ameba czy inny pantofelek – w tym sensie, że nasz układ nerwowy ucieka od bólu w stronę przyjemności. Żadna wielka filozofia. Uciekać od tego co nieprzyjemne i/lub biec w stronę tego co przyjemne.

Poziom środkowy, moim zdaniem kluczowy, stanowi właśnie część zwierzęca. W poprzednim poście nazwałem to Ciemną Stroną albo Wewnętrznym Drapieżnikiem. Nie chodzi tylko o odruchy biologiczne. Chodzi o coś innego – chodzi o chęć dominacji, rywalizacji, podporządkowywania i kontrolowania. Taki mały wewnętrzny Król Dżungli. Jest tam i objawia się impulsami oraz pragnieniami.

Najwyższy – i niekoniecznie najlepszy – poziom to człowiek. Najlepsze w byciu człowiekiem jest to, że bycie człowiekiem oznacza wybór. Dla większości osób, oczywiście, to czysta teoria, ale jednak  jest wybór. To nas różni od zwierząt. Tym co pozwala nam na wybór jest świadomość – a dokładniej bycie świadomym.

Najwyższą formą świadomości, najwyższą formą ludzkiego osiągnięcia jest świadome skupianie naszej uwagi na czymś co wybierzemy. Żebym zabrzmiał na jeszcze bardziej inteligentnego: najwyższym świadectwem człowieczeństwa jest świadome jednopunktowe skupianie uwagi.

Dlatego medytowanie jest tak kurewsko trudne. I dlatego większość medytujących jedynie pajacuje.

Jednym z wielu problemów bycia człowiekiem jest wierzenie w coś co zwie się „osobowością”. Mówiąc inaczej – w programowanie, które w 99% narzucone jest nam przez innych. Jak nauczał Andrew Salter: społeczeństwo jest największym wrogiem zdrowia psychicznego a nasi najwięksi oprawcy mają zawsze przyjazne twarze. Pisałem o tym często – rodzina, bliscy, szkoła, kościół, media – wstaw sobie resztę.

Osobowość, czyli „ja” to nabyty mechanizm obronny. Wilhelm Reich nazywał go „zbroją”. Daje iluzję bezpieczeństwa, ale zabiera wolność. Tak zwana „dojrzała osobowość” jest najwyższą formą oszustwa.

Dlatego święcie wierzę w to, że każdy z nas w mniejszym lub większym stopniu jest rozpieprzony. I to rozpieprzenie jest zazwyczaj na poziomie osobowości. Tego, kim rzekomo jesteś. Tego, kim pamiętasz, że jesteś. Dobra wiadomość brzmi, nie tylko NIM jesteś.

Bo poza „ja” – osobowością, Tobą społecznym, ułożonym, ugładzonym, przyciętym i dopasowanym do harmonijnego życia we wspólnocie ludzkiej, jest jeszcze JA – ta część, która ułożyć się nie dała, która pozostała dzika i nieokiełznana. Mało poprawna politycznie – bo lubi walkę, dominację i jest kurewsko ambitna. Oraz niczego nikomu nie zapomina i nie wybacza. Nigdy.

ciemna strona
Pozdro od Ciemnej Strony                                                                                [Spartan Warrior by Serghad]

Swoją drogą – aż jakoś tak to dziwnie brzmi, prawda? Walka? Dominacja? Nie wybaczanie? Barbarzyńca jeden, przecież żyjemy w czasach wrażliwości, delikatności, zrozumienia, współczucia i empatii. Podobno. OK. To zrób mały eksperyment – weź dowolną biografię dowolnej osoby, która cokolwiek w życiu osiągnęła a zobaczysz że:

  • był(a) „złożoną / skomplikowaną” osobowością
  • miał(a) pierdolca na puncie kontroli i rywalizacji
  • był(a) w taki czy inny sposób zamieszana w jakiś skandal lub łamanie zasad
  • nigdy nie wybaczał(a) swoim wrogom (najlepszą zemstą jest sukces)
  • czerpał(a) energię ze swoich traum, kompleksów, obsesji i popędów

Grover powiedział:

Żeby dostać to co chcesz, musisz zostać tym kim jesteś

Lubię tę „rzeźbiarską” koncepcję – żeby dostać to co chcesz musisz usunąć zbędne warstwy – czyli sporą część narzuconych Ci ograniczeń w ramach wdrażania Cię do projektu „człowiek, istota społeczna”.

To o czym w cytacie mówił Grover to: żeby dostać to co chcesz, musisz wrócić do  Ciemnej Strony. Tam jest siła, tam jest zwierzęca energia, która może przenieść Cię na nowy poziom.

O, taki właśnie paradoks: musisz wykorzystać możliwości „wyższego rzędu” (świadomy wybór i świadome koncentrowanie uwagi) by uruchomić możliwości „niższego rzędu” (zwierzęcą siłę i chęć dominacji oraz kontroli). Mówiąc prościej – wykorzystując możliwości człowieka musisz pobudzić w sobie potencjał zwierzęcia.

Bo widzisz – zwierzęta nie mają problemów z motywacją. Ale mają problemy z świadomym wyborem. My możemy korzystać z obu tych światów. I właśnie do tego możesz wykorzystać medytację, która jest treningiem świadomego jednopunktowego skupiania uwagi. Czyli usuwania szumu po to żeby dostroić się do sygnału. Usuwania tego co zbędne. A nie ucieczki przed samym sobą i prób zostania Buddą. Buddą i tak nie zostaniesz a przed sobą nie da się uciec – wszelkie zmiany na poziomie osobowości, bez dostrajania się do tej bardziej mrocznej energii są jak malowanie świni szminką. Jałowe.

Żeby dostać to co chcesz musisz pamiętać o tym kim NAPRAWDĘ jesteś. Drapieżnikiem. Jesteś drapieżnikiem w dużo większym stopniu niż jesteś Buddą. I to nie jest ani złe ani dobre – bo drapieżnik może zapewnić Ci skuteczność a „Budda” może Ci zapewnić to, że się nie zagalopujesz – w końcu żyjemy w społeczeństwie, które karze za łamanie zasad.

I właśnie do tego służy – mi – medytacja. Do wyrobienia w sobie umiejętności i nawyku skupiania uwagi na:

  1. tym co wybiorę
  2. tym co w środku

Służy mi do tego, żeby mieć lepszy kontakt z Królem Dżungli. A to pozwala mi na usunięcie emocjonalności. Bo, jak już wiesz, emocje osłabiają. A nam chodzi o skuteczność, czyż nie?

Oczywiście dowcip polega na tym, żeby Czyngis Chan nie uciął łba Buddzie. Inaczej zaczynamy mówić o historii pod tytułem „Doktor Jekyll i pan Hyde”. Na tym właśnie polega ten myk z kontrolą. Nie możesz kontrolować tylko części. To bardzo zero-jedynkowe. Albo kontrolujesz wszystko, albo nie kontrolujesz niczego.

George Mumford czyli mindfulness dla killerów –  fot. Jamie Manser

Kim jest ten uroczy misio? Ten uroczy misio to George Mumford, były koszykarz i były narkoman, który został nauczycielem medytacji i oszlifował takich morderców koszykarskich boisk jak Michael Jordan Scottie Pippin czy Kobe Bryant.

Swoją drogą, część ludzi mówiła mi, że byłoby fajnie gdybym polecał jakieś książki. Proszę bardzo: weź do ręki książkę Rolanda Lazenby: „Michael Jordan: Życie” i zobacz jak Jordan przerabiał swoją Ciemną Stronę, swój gniew, swoją frustrację na energię zwaną dziką ambicją, pędem rywalizacji, dominacji, podbijania i udowadniania swojej wyższości.

Uwierz mi – nie ma tam motywacji w stylu: gram dla dobra ludzkości. Ale i nie ma: gram tylko dla kasy.

Jest zwierzęca ambicja, chęć podcinania gardła każdemu na drodze oraz bycia najlepszym za wszelką cenę. A to wszystko pobudzane zwykłą próżnością i chęcią odreagowania.

A wiesz dlaczego? Bo to działa. Mówimy o jednym z najlepszych i najbardziej dominujących w swojej dyscyplinie sportowców w historii.

Serio, weź książkę i poczytaj. Zobacz ile razy powtórzone jest to, że Michael niczego nie zapomina i niczego nie wybacza. Nawet po 30 latach. Zobacz jak reaguje na porażki. Zobacz jak po wygraniu mistrzostwa zawsze pokazuje o jeden palec więcej niż ma mistrzowskich pierścieni. Dlaczego? Bo interesuje go jedynie WIĘCEJ – te tytuły już ma, więc interesuje go jedynie następny. Mimo, że ten ma dopiero od paru minut. Ciągła presja na siebie. Presja wewnętrzna dużo większa niż zewnętrzna.

Nie lubisz książek? Obejrzyj dokument „Koby Bryant’s Muse” – gdzie około 58 minuty Kobe (uważany przez wielu za następcę Jordana) mówi o tym jak stworzył swoje alter-ego „Black Mamba” po to by odciąć się od kłopotów i wątpliwości w życiu prywatnym i ZNISZCZYĆ przeciwników na boisku.

Kobe opowiada o swoim alter ego "Black Mamba" - foto Businessinsider
Kobe opowiada o swoim alter ego „Black Mamba” – foto Businessinsider

Oto co mówił:

Pieprzyć wszystkich. Zniszczę każdego kto postawi stopę na parkiecie. Miałem w sobie tą uwięzioną frustrację, którą musiałem wypuścić. Człowieku, to było jak lawina. I nic nie było w stanie stanąć mi na drodze. Nic nie było w stanie mnie powstrzymać

Że nie jesteś fanem koszyków i że to skrajne przykłady? Ja też nie jestem fanem koszykówki (być może jednak zostanę) i wiem, że skrajne. Ale na kontraście najlepiej widać. Zobaczmy co mówił trener innego sportowca, kolejnego mordercy, który totalnie zdominował ten sport (swego czasu) – zobaczmy co wspominał trener golfisty Tigera Woodsa:

Powiedział mi, że często denerwuje się specjalnie bo to pozwala mu pozbyć się frustracji, pobudzić motywację i zwiększa koncentrację. Idealna kombinacja dla Tigera: cicha irytacja + cel – Hank Haney

Co ciekawe, Jordan, Kobe czy Tiger medytowali. Nie po to, żeby doznać oświecenia, nie po to, żeby mieć wgląd – tylko po to, żeby połączyć się ze swoją drapieżną stroną, nakierować ją i kontrolować. I to ja rozumiem. To ma dla mnie sens. Po to koszykarzom był potrzebny Mumford. Pomagał im wchodzić we Flow.

Tiger to osobna bajka – jego matka jest buddystką i to ona uczyła go medytować. Wiesz czego uczyła go również jego buddyjska matka? Że ma zniszczyć każdego wroga i cytat: „Wyrwać im serca.” Nie wiem co na to Dalaj Lama, ale wiem co na to konto bankowe Tigera oraz jego sportowe osiągnięcia.

I tak to jeśli chodzi o siłę do skutecznego działania. Bierzesz to co najlepsze z dwóch światów – możliwości kontroli i jednopunktowego skupiania się oraz otwierasz kocioł pod tytułem Ciemna Strona żeby w zetknięciu z tlenem doszło do odpowiedniej reakcji. Potężnej, ale nie za mocniej. Wszystko w życiu sprowadza się do tego: Czy to ja panuję nad tym czy też to panuje nade mną.

Pamiętaj też, że wszelkie zmiany na poziomie osobowości są drapaniem lakieru. Żeby się naprawdę zmienić potrzebujesz odkryć starego-nowego siebie. Połączyć Jaskiniowca z Zen. Dopiero wtedy – i tylko wtedy – możesz pozbyć się ograniczeń, lęków i nieskuteczności.

Swoją drogą, to tylko część materiałów które mam na temat skutecznego (ale niepoprawnego politycznie) działania. Takich cytatów jest dużo, dużo więcej. Jeśli interesowałoby Cię tego typu seminarium, daj mi znać w komentarzu, na FB lub na @ (rafal@zenjaskiniowca.pl). Do niczego to nie zobowiązuje a pozwoli mi poznać czy jest „rynek” na tego typu idące pod prąd szkolenia.

Na koniec kolejny trener (również psychiczny) Jordana i Kobe’ego:

Wszystko o czym marzysz, wszystko co widzisz, słyszysz i czujesz w snach, to NIE fantazja, to Twój najgłębszy instynkt podpowiadający Ci, że to może stać się Twoją rzeczywistością. Podążaj za tymi marzeniami, snami i pragnieniami i ufaj temu co już wiesz. Tylko Ty możesz zamienić swoje marzenia w rzeczywistość. Największe bitwy stoczysz ze sobą samym i musisz być swoim najtwardszym przeciwnikiem. Zawsze wymagaj od siebie więcej niż wymagają od Ciebie inni. Bądź ze sobą szczery a będziesz w stanie sprostać wszystkim wyzwaniom zachowując pewność i głębokie przekonanie, iż jesteś gotowy na wszystko. Życie bywa skomplikowane; prawda jest prosta – Tim S. Grover

TO CO UKRYTE, W KOŃCU STAŁO SIĘ JAWNE…
Poznaj metody, które dają siłę najlepszym

Ten program da Ci:

  • POCZUCIE MOCY
  • POCZUCIE KONTROLI
  • POCZUCIE SKUTECZNOŚCI

W CAŁOŚCI oparty o sprawdzone w praktyce metody
najlepszych mentalnych trenerów na świecie!

Dowiesz się jak:

  • Określić swoją życiową FILOZOFIĘ
  • Przełożyć tę filozofię na Twoją MISJĘ
  • Rozbić tę misję na działające PROCESY
  • Przełożyć te procesy na Twoje ZWYCIĘSTWA

Najważniejsze korzyści wynikające z PANUJ & POSIADAJ:

  • WIĘCEJ PEWNOŚCI
  • mniej zagubienia
  • WIĘCEJ ZAUFANIA
  • mniej stresowania
  • WIĘCEJ WYGRYWANIA
  • mniej sabotowania

UWAGA – NIE KUPUJ jeśli nie masz zamiaru pracować nad sobą!

PANUJ & POSIADAJ to 121 minut nagrania + PDF z pełną transkrypcją

TO MÓJ NAJWAŻNIEJSZY I NAJSKUTECZNIEJSZY PROGRAM

  • Konrad

    19 sierpnia, 2015 o 19:44 Odpowiedz

    Hej Rafał!

    Dziękuję za wpis – właśnie tego ostatnio szukałem!

    Zwłaszcza charakterystyka dowolnej osoby, która cokolwiek w życiu osiągnęła mnie porwała. To pokazuje, że zamiast batożyć się za to kim się jest, dopierdzielać sobie za swoje słabości, niedociągnięcia czy „skazy” , można tego użyć do osiągania rezultatów.
    Punkt o tym, że każdy z nich „czerpał(a) energię ze swoich traum, kompleksów, obsesji i popędów” – chętnie przeczytałbym o tym coś więcej, bo brzmi potężnie. Pytanie tylko, jak oni to robili? Jest coś o tym więcej?

    (Tak na marginesie. Dzięki za polecenie książki o Jordanie. Od grudnia stoi na półce, początek mnie jakoś nie porwał i zostawiłem, ale skoro jest takie mięso dalej, to trzeba się zapoznać 😉

    Ciekawy jest fragment o medytacji. Nigdy nie myslałem o tym w ten sposób – jako o ćwiczeniu z dopasowywania swojej reakcji do sygnału….. Ostatnio wróciłem do „medytacji” (15 min x 2 dziennie, słuchanie podcastu i wyprostowany kręgosłup – dla mnie to jest bardziej teraz ćwiczenia na dobrą postawę. Efekty są natychmiastowe. Zaczerpnięte z podcastu Tima Ferrissa , odc. z Tarą Bach 😉 i dam temu kilka dni.

    Co do większej ilości materiałów/treści tego typu – jestem jak najbardziej na tak. Oprócz Twojego bloga praktycznie nie sposób natrafić na tego typu treści. Swoją drogą – dzięki, że o tym piszesz, bo to własnie dzięki Tobie sporo zajebistych rzeczy odkryłem.

    Szczerze, to gdyby było coś w temacie tego wpisu (medytacja, charakterystyka dowolnej osoby, która cokolwiek w życiu osiągnęła rozwinięta, zwłaszcza ostatni punkt), jakiś produkt czy coś, byłbym poważnie zainteresowany.

    Pozdrawiam
    Konrad

  • Piotr

    20 sierpnia, 2015 o 00:26 Odpowiedz

    Mam ustawionego Twojego bloga jako stronę startową, więc jak się pojawia wpis to podskakuję na krześle krzycząc JEST! – w sensie nowy wpis. Świetnie, że piszesz o takich rzeczach, zacząłem sobie analizować i przypominać moje starty w turniejach i moje stany. Faktycznie najlepsze co można czuć wchodząc na parkiet to było, upraszczając, coś o rozpie*doleniu wszystkich 🙂 i tego wielokrotnie doświadczyłem z dobrymi skutkami.

    Co do Twojego pytania w tekście – rynek jest 🙂 rób szkolenie.

    Zacząłem czytać książke o Jordanie, dzięki za polecenie.

  • Rafał Mazur

    20 sierpnia, 2015 o 11:43 Odpowiedz

    Dziękuję chopacy za komentarze.

    @Konrad:

    1) Podoba mi się słowo „batożyć” – do zapamiętania i wykorzystania 🙂

    2) Czerpanie energii z Ciemnej Strony: w tekście jest mała podpowiedź. Alter Ego. Patrz Kobe Bryant > Black Mamba; Peter Parker > Spiderman; Bruce Wayne > Batman; Tony Stark > Iron Man czy Robert Bruce Banner > Hulk.
    Czy to nie zabawne, że każdy z nich jest inny społecznie niż na ringu?

    Steve Chandler wspominał kiedyś, jak powiedział do swojego coacha: „Ale ja tak nie potrafię” a Steve Hardison odpowiedział mu: „To przestań być sobą a zacznij kimś innym.” LOL. ACT AS IF.

    Kluczem jest pozwolić sobie przerobić „bagaż” na energię. Oczywiście, samo przerobienie to za mało. Ta energia musi być użyta – czyli musisz mieć CEL (intencję) oraz wykonać PROCES. Jordan mógł sobie wszystko kumulować – nie zmienia faktu, że NIKT nie pracował tak ciężko jak on.

    Energia energią ale umiejętności umiejętnościami. Dodatkowo, przygotowujesz się po to, żeby WYŁĄCZYĆ myślenie. Jordan trenował 3 x dziennie po to żeby podczas gry WYŁĄCZYĆ myślenie. Nie da się być we Flow / Strefie / Zonie i myśleć. On budował odruchy – nie umiejętności analizy.

    Kolejny element – skrajnie ważny; PRESJA WEWNĘTRZNA. Tymi ludźmi – wydaje mi się, że bez wyjątku – kieruje strach przed porażką – ale nie chodzi o porażkę w rozumieniu publicznym, że zawiedli oczekiwania innych. W dupie mają oczekiwania innych.

    Chodzi o oczekiwania własne. O chęć uchwycenia tego co nieuchwytne i kontrolowania tego co niekontrolowalne. W tym sensie są „perfekcjonistami” – nie w sposób neurotyczny, na zewnątrz, pod kogoś. Tylko dlatego, że chcą WIĘCEJ, chcą zdominować to co robią – a im są lepsi, tym to wszystko się bardziej przesuwa. Więc nie ma końca. Dobrym przykładem jest tutaj „Jiro śni o sushi” – nikt nie jest w stanie się nawet do niego zbliżyć, a mimo wszystko Jiro jest wciąż niezadowolony – muszę to poprawić, nad tym muszę jest popracować, tego trzeba się jeszcze nauczyć.

    3) Co do samej książki – ja nie czytam ich od deski do deski. Skanuję szukając tego, co może mi się przydać. Czyli np. historię dziadka Jordana olewam. Mnie interesuje to co ja mogę użyć – to jak on myśli, jakie ma mechanizmy, co robi – a to, że np. jego babcia umarła na coś tam nie ma dla mnie znaczenia.

    4) Co do medytacji – jeśli koncentrujesz się na czymś „kinestetycznym” typu oddech pomaga jeden patent rodem z NLP. Oni mają coś co nazywa się Eye Accessing Cures. W wielkim skrócie, zwróć np uwagę, że kiedy mentalnie próbujesz wejść w siebie, zamykasz oczy a potem kierujesz gałki nieco w dół. Bardziej w lewo czy prawo, to już indywidualne, ale kierunek gałek ocznych jest w dół. Czytaj > żeby bardziej skupić się na odczuciach, skieruj gałki oczne w dół. Pomaga. Zwróć też uwagę, że kiedy zaczynasz się rozpraszać (dialog wewn czy jakieś obrazy) Twoje oczy też są już w innym położeniu.

    Ja nie pilnuję postawy podczas medytacji – łeb mi opada, jestem przygarbiony. Nie wiem dlaczego, ale najlepiej mi jak mam głowę pochylona w dól i lekko na bok. W żadnym wypadku nie jestem purystą. Ale to ja – u Ciebie efekty może dawać coś innego.

    @Piotr

    Rozpieprzanie wszystkich – zgadza się. Nie na zasadzie dialogu wewnętrznego i szczekania do siebie, tylko intencji. To jest bardziej odczucie. Pada w książce o Jordanie takie zdanie – parafrazuję, że uznawał, że WSZYSTKO NALEŻY DO NIEGO – sala należy do niego, piłka należy do niego, mecz należy do niego. Podobnie jest w autobiografii Arnolda: „Podium jest moje, wypieprzać mi z drogi, mam misję do wykonania.”

    Ważne jest to, że ci ludzie NIE szukają akceptacji czy sympatii tylko RESPEKTU. Chcą być podziwiani, ale nie podziwiani na zasadzie – ale fajny koleś, tylko podziwiani na zasadzie: O kurwa, ale killer! Oni chcą wzbudzać STRACH.

    STRACH, RESPEKT, WYNIKI – w to celują.

    Nie wszędzie i zawsze – tylko w kontekście tego, czym się zajmują. Donald Trump (podobno) prywatnie jest bardzo sympatyczną osobą, ale w kontekście biznesu (i obecnie polityki) wyrwie Ci łeb, flaki i jaja. Bo tym się zajmuje.

  • Przemysław

    14 grudnia, 2015 o 14:18 Odpowiedz

    „Życie” – w/g mnie najlepsza biografia jaką czytałem a pre ich już przerobiłem , Ali, Arnold x3 , Stallone, Kamiński…. za każdym razem jak do niej sięgam odchodzę nabuzowany masakrycznie, podoba mi się to podejście, ten styl, daje mi to energię

    • Rafał Mazur

      14 grudnia, 2015 o 14:58 Odpowiedz

      Chodzi Ci o bio Jordana Przemek?

  • Przemysław

    14 grudnia, 2015 o 15:57 Odpowiedz

    tak, dokładnie, najczęściej czytam ją będąc w podróży, tak było wczoraj; 50 pare stron mocy; jednak czytając te biografie człowiek ma wrażenie że u Nich tak wszystko w szybkim tempie trwa, od punktu A do punktu B – C -D -E itd …aż samemu się tak chcę swoje życie prowadzić; od czasu kiedy zaglądam na Twojego bloga wprowadziłem w swoje życie pare zmian; zaczynam odczuwać co na mnie działa a co nie, zgłębiam relację sam ze sobą, można by rzec że obracam się o 180 stopni do tego kim byłem jeszcze pare tygodni temu, jednak cały czas mam wrażenie że brakuje mi czegoś co wprawi mnie w ten stan Flow że nie będę robił niczego na siłę a z własnych chęci, mojej własnej presji wewnętrznej i stopniowo dojdę do momentu który sobie wyobraziłem; póki co jak w pewnych kwestiach mi to wychodzi bez przeszkód, tak inne dość opornie, ale cóż trzeba się coraz częściej oszukiwać aby iść w stronę naszej zmiany 😉

    • Rafał Mazur

      14 grudnia, 2015 o 16:00 Odpowiedz

      Jest dobrze. Bez tarcia nie ma postępu.

Dodaj komentarz

Regulamin | Polityka Prywatności


Copyrights 2024 © Rafał Mazur; Powered by Azantic