O jednej z najgorszych chorób
Jest taka straszna choroba, która w mniejszym lub większym stopniu dotyka nas wszystkich. Dobra i zła wiadomość brzmi: to my jesteśmy jej jedyną przyczyną.
Zanim podam jej nazwę, dwie rzeczy:
1) Uwielbiam czytać książki o ludziach, którzy wiele osiągnęli, analizując ich sposób myślenia i działania. Szczerze wierzę w to, że sukces pozostawia po sobie ślady. Podobieństwa między tymi ludźmi są nieraz zadziwiające – niezależnie od tego co w życiu robili.
2) Głos zabierze teraz Simon Cowell – którego być może znasz z amerykańskiej czy brytyjskiej wersji „Idola” czy „X-Factor” (właśnie kończę czytać jego biografię):
„Jeśli coś się już wydarzyło, przestaje mieć dla mnie znaczenie. Interesuje mnie jedynie przyszłość i to co zamierzam osiągnąć. Osiąganie tego jest dużo bardziej zabawne, niż sam moment zdobycia. Kocham tę podróż (…)
Moment, w którym zakładasz, że publiczność będzie zadowolona oglądając znów dokładnie to samo, jest momentem Twojej klęski (…)
Zaczynamy obrastać tłuszczem, robimy się aroganccy i leniwi. A to dzwonek wzywający do zmian.”
Ok – jak nazywa się ta choroba?
Samozadowolenie.
Samozadowolenie jest początkiem Twojego końca. Samozadowolenie oznacza brak głodu, brak ambicji, brak ciągu do dalszego rozwoju i dalszych osiągnięć. Samozadowolenie oznacza stagnację a stagnacja oznacza cofanie się w rozwoju.
Prosty przykład – odchudzenie. 95% ludzi nie osiągnie założonej, idealnej wagi. Zdecydowana większość z tych 5%, która ją osiągnie, znowu przytyje. Są z siebie tak zadowoleni, że opuszczają gardę. A kiedy upuszczasz gardę podczas walki, możesz dostać kopa prosto w łeb.
Kolejny przykład – biznes. Samozadowolenie z siebie z biznesie oznacza pogorszenie jakości obsługi klientów oraz zmniejszenie ilości pozyskiwania nowych.
Samozadowolenie oznacza lenistwo i arogancję. Utratę chęci walki oraz celu. Atrofię.
Jedną z rzeczy, która łączy ludzi o ogromnych osiągnięciach jest to, że nie dość, że myślą na wielką skalę, to skala ta coraz bardziej się powiększa. Chcą osiągnąć jeszcze więcej, a potem jeszcze, jeszcze więcej. To nie chciwość. To chęć wygrywania i ambicja.
Albo stawiają sobie coraz wyższe cele, albo redefiniują siebie, wchodząc na nowe, nieznane obszary. Walka zaczyna się od początku.
Pressfield wspomina, że kiedy po długich wewnętrznych bojach dokończył wreszcie swoją pierwszą powieść (wcześniejszych nigdy nie udało mu się dokończyć) i dumny przyszedł z nią do swojego mentora, ten powiedział mu: „Gratulacje, świetnie! Cieszę się chwilą, bo rano zaczynasz pisać kolejną”.
Dodaj komentarz