ACT AS IF (zachowuj się jakbyś już…) – obok słowa percepcja – to najważniejsze słowa dla każdego, kto chce wprowadzić zmianę. Jak najszybciej i jak najbardziej automatycznie.
Ale najpierw przeczytaj ten post o automatycznej zmianie osobistej.
Mamy zatem percepcję, która jest rzeczywistością (a raczej percepcję, która staje się rzeczywistością). Na całe szczęście – jeśli przestaniesz być psem Pawłowa, a może raczej kiedy zaczniesz być własnym psem Pawłowa (bo nie ma ucieczki od warunkowania) możesz tworzyć własną percepcję.
Sytuacja wygląda zatem tak:
Nie jesteś w stanie robić rzeczy, których sobie nie wyobrazisz. W taki czy inny sposób musisz stworzyć sobie obraz tego co ma się stać. Z tego wynika prosty wniosek, że w wielkim stopniu Twoje życie jest bezpośrednim wynikiem obrazu jaki masz na swój temat. W sumie nic odkrywczego – opiera się na tym chociażby psychocybernetyka (Maxwell Maltz pisał o tym już ponad 50 lat temu).
Inaczej mówiąc – Twoja percepcja kontroluje Twoje życie. Pytanie brzmi – czy Ty kontrolujesz percepcję.
Percepcja przekłada się na to w co wierzysz i na to co robisz. Automatycznie. Tak więc meta-poziomem, a więc poziomem na którym wszystko się zaczyna, jest obraz siebie samego.
Jedną z moich ulubionych postaci jest Arnold Schwarzenegger – facet, który mimo skromnych korzeni osiągnął wszystko we wszystkim czego się dotknął. Jest taki moment, w którym Arnold, w jednym z wywiadów mówi, że najważniejsze jest wiedzieć KIM chcesz być – nie co chcesz robić, tylko KIM chcesz być. Na początku do mnie nie dotarło, zrozumiałem dopiero później.
Arnold mówi najzwyczajniej na świecie o własnej percepcji, o obrazie siebie samego. Wyobrażasz sobie jakiś ideał (siebie w przyszłości) a następnie w ten ideał „wchodzisz”. Najważniejszy elementy tej „wizji” to:
Jak się zachowuje ten ktoś, kim chcesz być? Co czuje? Jak myśli? Jak wygląda? Jak się prowadzi? Niektórzy nazywają to „prawem przyciągania” – nie cierpię tej nazwy od czasu tego całego durnego „The Secret” i tym podobnego ciotowatego gówna. Ale mechanizm jest prawdziwy – stań się taki jak ci, którzy już to mają a zwiększysz szansę, że to do Ciebie trafi.
Spytano kiedyś, wspomnianego już na tym blogu, Williama James’a o sekret zmiany osobistej. Jak zwykle streścił go w lakoniczny sposób:
Aby zmienić swoje życie:
- Zacznij natychmiast
- Bądź w tym nonszalancki
- Żadnych wyjątków
Jeśli chcesz posiadać jakąś cechę – zacznij zachowywać się tak, jakbyś już ją posiadał. Nie śmiejesz się dlatego, że jesteś szczęśliwy. Jesteś szczęśliwy, dlatego, że się śmiejesz.
Ponieważ mózg nie odróżnia rzeczywistości od percepcji i nie zna pojęcia przeszłość i przyszłość, kiedy wyobrażasz sobie przyszłość w TERAZ i kiedy zachowujesz się jakby już JEST prawdą (wiem, że niepoprawnie językowo, ale podkreśla ważność TERAZ), mózg nie ma wyjścia i musi się dopasować – w ten sam sposób, w jaki podświadomość dopasowuje ruchy Twojej ręki by wahadełko poruszało się tak jak to sobie wyobrazisz (jeśli jeszcze nie zrobiłeś testu wahadełka, pokryj się wstydem i dożywotnim poczuciem winy!).
Tak więc, w wielkim skrócie, formuła wygląda tak:
Przekonania (percepcja) tworzą fakty.
A na koniec mała perełka dla tych, których interesuje to co w NLP nazywa się modelowaniem – oto model Arnolda (elementy w [ ] to moje komentarze):
Kiedy widzę wielkich ludzi mówi do siebie: „Też tak mogę! [patrz – wiara w siebie, nie stawianie innych na piedestale, afirmacja życia zamiast durnego pochylania głowy w poczuciu uniżenia]. Siła polega na tym, by się nie poddawać. Wszyscy posiadamy wielką wewnętrzną moc [JUŻ masz to co potrzebne, masz to pobudzić – nie zdobyć z zewnątrz!]. Tą mocą jest WIARA W SIEBIE [pamiętaj, że wiara nie wymaga dowodów, więc nie ma znaczenia co się działo kiedyś]. Nim wygrasz, musisz zobaczyć siebie wygrywającym. I musisz czuć głód [głód jest podstawą osiągnięć, ambicją albo chciwością – jak kto woli]. Musisz pragnąć podbojów [zwróć uwagę na język]. Każde marzenie niesie ze sobą jakieś ryzyko, szczególnie ryzyko niepowodzenia. Ale mnie ryzyko nie zatrzymuje [patrz – obraz siebie]. Nie można wiecznie przegrywać.
Potrafię w pełni „zafiksować” się na wizji tego, gdzie chcę być w przyszłości. Widzieć to przed sobą niemal tak wyraźnie, jak rzeczywistość [tworzenie percepcji]. A potem zaczynam mieć to uspokajając uczucie, że nie muszę już się więcej spinać, bo czuję, że już tam jestem [percepcja pobudza stan emocjonalny a on pobudza zrelaksowane zachowanie. Jedna mała uwaga – stanów emocjonalnych nie da się wymusić. Można jest tylko pobudzić, albo wywołać (poprzez odwołanie do przeszłości albo użycie wyobraźni)]. To tylko kwestia czasu. Działanie jest tylko fizyczną konsekwencją [jest TYLKO następstwem, jest automatyczne], przypomnieniem wizji, na której się koncentrujesz.
A więc model Arnolda wygląda tak:
ACT AS IF działa, bo „wymusza” (a raczej pobudza) podświadomie stan emocjonalny oraz zachowanie. Bitwa jest wygrana zanim się zacznie.
PANUJ & POSIADAJ to 121 minut nagrania + PDF z pełną transkrypcją
30 stycznia, 2014 o 22:43
zostało jeszcze trochę zen w jaskiniowcu? 😉
31 stycznia, 2014 o 05:55
mam nadzieję, że coraz mniej 😉
31 stycznia, 2014 o 06:32
Masz taki plan, żeby zen wyrugować całkowicie? W niczym nie jest Ci przydatne?
31 stycznia, 2014 o 09:03
To nie jest plan. To co dzieje się na tym blogu jest bezpośrednim odzwierciedleniem tego co dzieje ze ze mną / we mnie.
Mnie interesuje tylko jedna rzecz – skuteczność.
I – przynajmniej na tę chwilę – im więcej jaskiniowca tym lepsze moje rezultaty. Zbyt często widywałem, że to „zen” staje się dla ludzi racjonalizacją poddania się i ucieczki – żeby mnie to nie zastanawiało. Jest różnica między filozoficznym podejściem a wymówkami by wypisać się z życia.
31 stycznia, 2014 o 09:19
A od zen/medytacji dużo bardziej interesuje mnie hipnoza i warunkowanie.
3 lutego, 2014 o 08:09
Gdy zen staje się ucieczką, trudno nie mówić o wypaczeniu założeń, zważywszy że w tym podejściu, jak w rzadko którym, kładzie się szczególny nacisk na teraźniejszość. Inna sprawa, że jest tam także podkreślenie wagi non-striving. Widywałeś ludzi, dla których zen stawało się ucieczką, czyli nie próbowałeś na sobie? A może można z tego coś pozytywnego wyciągnąć?
**
O hipnozie coś pisałeś na blogu?
3 lutego, 2014 o 13:24
Kiedy mówię o „zen” mówię umownie. Chodzi mi w dużym stopniu o ludzi, których nazywam „przytulaczami drzew” – tych którzy kochają wszystko i wszystkich, nie mają potrzeb (raczej – twierdzą że nie mają potrzeb), nie radzą sobie w życiu, więc łapią się „technologii” które pozwalają radzić sobie ze stresem, frustracją i lękami.
Dla mnie „zen” tutaj – na tym blogu – oznacza zrozumienie pewnych mechanizmów.
Nie znam nikogo kto uprawia Zen i nie próbowałem na sobie. Zacząłem nawet medytować – parę tygodni chyba – ale wolę ćwiczyć fizycznie. Co oczywiście nie oznacza, że to nie ma sensu – nie miało wtedy, dla mnie.
Mnie interesuje to co mogę zastosować, żeby osiągnąć założony cel. Nie interesują mnie ideologie, religie, systemy, nie-religie i tak dalej.
Jak w MMA – biorę to co mi się podoba i odrzucam to co mi nie pasuje. Traktuje świat i to co na nim jest jako narzędzie, które może mi pomóc w życiu.
Tyle.
Jeśli ktoś szuka tu zen w sensie zazen – zapewne nigdy nie znajdzie. Szybciej stoicyzm – czyli europejską odmianę zen. Dużo bardziej mi bliski i bardziej rozumiany.
A czy pisałem o hipnozie? Nie wiem, nie pamiętam.
Z drugiej strony – wszystko jest hipnozą, więc piszę o niej w każdym poście :). Jeśli wyobrażasz sobie coś czego nie ma (wizualizacja) albo nie widzisz czegoś co jest (kluczyków od samochodu) to jest to np. hipnoza w czystej postaci.
I tak jak z „zen” – nie jestem hipnotyzerem, ale stosuje elementy na sobie i na innych.
Rafał
Dodaj komentarz