Elon MUSK 2: X-Tremalny Hardcore
Podcast: Play in new window | Download
Subscribe: RSS
„Już od dziecka MUSK żywił przekonanie, że jego przeznaczeniem był ogromny wpływ na dzieje świata. O ile początkowo chciał tworzyć gry wideo, finalnie postanowił zostać przedsiębiorcą, ponieważ tworzenie gier nie było zadaniem odpowiednio wielkim. 'Bardzo lubiłem gry komputerowe, ale jaki wpływ na świat miałoby ich robienie? Niezbyt wielki… – powiedział Elon pewnego razu – zatem nie mógłbym się do tego typu kariery przymusić.”
i dalej
„Zaczął mieć to przeświadczenie, że gdyby nie istniał, świat by zginał” – mówi Kara SWISHER. „Powiedział mi, w skrócie, że jeśli jego firmy nie przetrwają, ludzkość ma przejebane.” – z książki „Extremely Hardcore”, Zoe Schiffer.
TWOJA DROGA
Zanim przejdziemy do mięska, chcę ci powiedzieć to co następuje: kolejny Elon MUSK nie będzie Eltonem MUSKIEM. Kolejny Donald TRUMP nie będzie Donaldem TRUMPEM. Ci ludzie – i wielu, wielu innych – są wyjątkowi, bo są wyjątkowi. Nie stajesz się wyjątkowym przez kopiowanie innych. Mam nadzieję, że chociaż to jest jasne. Zatem, ten czy moje wcześniejsze wpisy czy podcasty nie są po to, żebyś bezmyślnie kopiował innych, tylko po to, żeby dać ci menu, z którego wybierasz to, co akurat na tym etapie drogi sprawdza się akurat w twoim wypadku.
Większość ludzi, jak wiemy zgodnie z zasadą 5/15/80, pozostaje w dupie czy nie odnosi sukcesu z bardzo prostego powodu – tworzenie siebie i tworzenie swojego sukcesu – czymkolwiek dla ciebie jest – wymaga czegoś obrzydliwego: czyli ŚWIADOMEGO WYSIŁKU. Dwa strasznie brzmiące i odrażające słowa – nie dość, że trzeba się WYSILIĆ to jeszcze trzeba przy tym wysilać się ŚWIADOMIE.
ŚWIADOMY WYSIŁEK zwiększy ilość władzy w twoim życiu, a problem z władzą, jak już zdaje się wielokrotnie mówiłem, polega na tym, że nie można jej komuś dać. Władzę się zdobywa. Po władzę się sięga. I robi się to w świadomy sposób. Twoim zdaniem jest odnalezienie twojej drogi. Twoim zadaniem jest iść w sposób świadomy, potykać się w sposób świadomy, błądzić w sposób świadomy i wracać na kurs w sposób świadomy.
„Oto moja nauka: kto chce się kiedyś nauczyć latać, musi najpierw nauczyć się stać, chodzić, biegać, skakać, wspinać i tańczyć; latając nie nauczy się w lot latać!
(…) Różnymi sposobami i drogami dochodziłem do mojej prawdy; nie po jednej drabinie wspinałem się na szczyt, stąd oko moje wybiegało w dal.
I niechętnie pytałem o drogę; zawsze było mi to nie w smak! Wolałem pytać same drogi i je wypróbowywać.
(…) 'Taka oto jest moja droga; gdzie jest wasza?’ – tak odpowiadałem tym, którzy pytali mnie 'o drogę’. Jednej drogi bowiem – nie ma!
To rzekł Zaratustra.”
(„To rzekł Zaratustra”, PIW, w tłumaczeniu Sławy Lisieckiej i Zdzisława Jaskuła)
HARDCORE
Walter ISAACSON, który napisał biografie tak Elona jak i Steve’a JOBSA, powiedział:
„ELON lubi działać poprzez wrzucenie do pomieszczenia granatu (…) co oczywiście powoduje spore straty, rownież po stronie osobistej. Ale jeśli chcesz rewolucji, przełomu i innowacji, być może to jest cena, którą trzeba zapłacić. (…) Dobrze jest, że istnieją różnego rodzaju kultury organizacyjne, i dobrze jest, że istnieją różnego rodzaju liderzy: Jak Steve JOBS, jak Bill GATES we wczesnych stadiach rozwoju Microsoftu, jak Jeff BAZOS, we wczesnych stadiach Amazon’u czy jak MUSK. Oni, mówić wprost – byli po prostu DUPKAMI.
Ja, na przykład, nie potrafię i nie chcę być DUPKIEM. JOBS powiedział mi, że to ogranicza moje możliwości, bo zawsze staram się sprawiać, żeby ludzie czuli się wygodnie i zawsze mam na sobie aksamitne rękawiczki. A on, jak twierdził, nie miał takiego luksusu i nie stać było go na tolerowanie graczy klasy B.
(…) Zarówno JOBS jak i MUSK powiedzieli mi, że ta potrzeba bycia lubianym może być zgubna. Że stanowi słabość. Bowiem jeśli szukasz akceptacji, to nie doprowadzisz do przewrotu. Co więcej, MUSK powiedział mi wprost, że empatia i koleżeńskość są wrogiem sukcesu. JOBS z kolei zarzucił mi, że to co ja lubię uważać za empatię – to dbanie o to co myślą i czują inni ludzie – jest tak naprawdę formą próżności. W ten sposób nie tworzy się czegoś bezprecedensowego.
(…) Pamiętam jak Elon wściekł się i wrzeszczał na swoich księgowych, bo próbowali zakolegować się z inżynierami. Nie chciał, żeby obie strony za bardzo się poznały czy zaprzyjaźniły, bo obie strony miały stanowić dla siebie przeciwwagę. 'Jeśli cię lubią, nie wykonujesz poprawnie swojej pracy’ – mawiał.
Kiedy Elon przejął TWITTERA postanowił ruszyć zgodnie z zasadą ALL-IN i od razu zwolnić 80-85% ludzi. Jego kuzyn wpadł jednak na bardziej przewrotny pomysł – niech ludzie sami zadeklarują się, czy X-TREMALNY HARDCORE to coś co im pasuje, czy wolą odejść. Masz czas do północy, opowiedz się po której stronie jesteś.
Podejście Elona było całkowitym zaprzeczeniem tego z czego słynął TWITTER, ze swoją dbałością o komfort (mission impossible, czyli nikt nie ma prawa czuć się w żaden sposób niekomfortowo), studiami jogi, dniami wolnymi dla mentalnego relaksu czy usuwaniem wszystkiego co może uchodzić za psychologicznie obciążające.
Walter ISAACSON uważa, że plan MUSKA na X jest prosty – ma być HARDCORE. Właściciel – HARDCORE. Pracownicy – HARDCORE. Oraz algorytm, który umacnia twórców HARDCORE. Dlatego nazwa i logo zostało zmienione – grubawy niebieski mało inspirujący ptaszek został zamieniony na literę X – symbol z jednej strony prostoty a z drugiej zwielokrotnienia
TEORIA DUPKÓW
Teoria, stworzona przez Aarona Jamesa, doktora filozofii na Harvardzie, jest prosta: są wśród nas ludzie, którzy cieszą się specjalnymi względami, odłączając się tym samym od kodu kierującego stadem. Nie cieszą się nimi bo względy te nadał im ktoś (chociaż mogło tak być po częsci, na przykład w wypadku dobrze i/lub bogato urodzonych). Względy te nadali oni sobie.
A oto 4 elementy – które mówią nam, że masz do czynienia z dupkiem – również, kiedy nim sam(a) jesteś:
- Osoba ta uznała, że cieszy się specjalnymi przywilejami i przywileje te nie są wyjątkiem a zasadą (przywileje z trybu domyślnego)
- Które to przywileje wynikają z głęboko zakorzenionej (bardzo głęboko!) roszczeniowości (ekspansywnych “nieuzasadnionych” i “nadmiernych” żądaniach – oczywiście w oczach samego dupka, żądania te nie są ani nadmierne, ani nieuzasadnione, tylko należy się jak psu micha – o czym za chwilę
- I które to poczucie uprzywilejowania i roszczeniowości stanowi szczelną barierę uodparniającą na wszelką krytykę
- A całość tego prezentowana jest otwarcie, bez krycia się i bez udawania
W skrócie, jeśli dla kogoś pracujesz, jest to najprawdopodobniej twój szef. Należy mu się więcej i może więcej, bo jest ponad innych i ma wyjebane na to co sobie o tym myślisz.
Co, dodajmy – daje mu potężną przewagę.
Cechami typowymi dla dupków, poza tym o czym już byłem uprzejmy wspomnieć jest głębokie przeświadczenie, że normalne zasady go / jej nie dotyczą, bycie ślepym i głuchym w zakresie norm społecznych i typowych oczekiwań i nie tylko nie krycie się z tym, ale wręcz dumne obnoszenie.
Nie będzie zapewne, po zapoznaniu się z powyższą charakterystyką, szczególnym szokiem to, że w świecie ludzi sukcesu, dupki mają nadreprezentację.
Jeszcze parę lat temu, szczególnie po tym jak naczytałem się książek o wysokofunkcjonujących psychopatach, sądziłem, że pracując z ludźmi z wierchuszki biznesu czy sportu, będę miał z nimi do czynienia bez przerwy. Spotkałem może dwójkę, czy trójkę. Niech będzie że 2 i pół…
Co jest w sumie logiczne, bo psychopata nie będzie – raczej – potrzebował tego typu pomocy. Pomocy potrzebują ci, którzy mają do czynienia z psychopatą. Nawet dziś, po tych wszystkich latach, jestem zaskoczony jak nie-psychopatyczni są ludzie których często znamy i podziwiamy. Ile mają lęków, jak kiepsko reagują na stres, jaką cenę – mentalną i emocjonalną płacą za swój sukces.
I dlatego, bardzo rozjaśniającym było rozróżnienie jakiego dokonał wujek Aaron między psychopatami a dupkami – i miało to dla mnie od razu 1000% sensu – bo pomimo, że z psychopatami – jak już wspomniałem – za często się nie spotykam – z dupkami mam do czynienia na co dzień.
Przypomnę również, jako, że mimo moich usilnych starań by tak się nie działo, moje zasięgi rosną, a co za tym idzie spada jakość “wyznawców”, zatem przypomnę, że nie namawiam tutaj do stawania się dupkiem pełnokrwistym – nie zmienia to jednak faktu, że troszkę domieszki dupkowatości może w znaczny sposób przełożyć się na jakość twojego życia oraz poziom sukcesu, nie tylko w świecie materialnym.
Wspomniałem, że Aaron James mówi o różnicy pomiędzy psychopatią a dupkopatią. Nie trzymając cię zatem dalej w nadmiernym napięciu – oto owe różnice:
Psychopata – czy socjopata, jak wolisz – powszechnie rozumiany jest jako osoba, która czy całkowicie wyrzekła się, czy nigdy nie posiadła kręgosłupa moralnego. Nie posiada moralnego drogowskazu, zatem nie może się nim posługiwać. Tym samym przypomina trochę drapieżne zwierzę.
Z kolej dupek – i to jest bardzo ważny i kluczowy moment – dupek to osoba, które używa moralności jako swojego usprawiedliwienia. Mówiąc inaczej – to jest osoba, która nieco na bakier, ale jednak, interpretuje i używa powszechnie obowiązującego kodeksu moralnego. Tak naprawdę, postępowanie dupka wynika z głębokiego wewnętrznego przekonania o swojej moralnej czystości i prawości, które to czynią go człowiekiem lepszym i wyższym, a tym samym cały system nakręca się sam.
Weźmy na przykład dupka, przekonanego, że jego celem jest zbawienie świata. Albo chociażby zbawienie firmy, którą zarządza (brzmi znajomo?) Jego postępowanie – np. masowe zwolnienia, cięcie kosztów poprzez wstrzymanie wypłat czy niepłacenie dostawcom, nie wynika z braku etyki, tylko w przeświadczenia, że jego misja jest tak ważna, tak święta i tak etyczna, że cel usprawiedliwia środki.
To nie przez psychopatię, a właśnie przez dupkopatię, mamy te słynne słowa modlitwy – Boże, wybaw nas od wszystkich wybawicieli – bowiem bycie wybawicielem daje ci pełne “moralne prawo” w imię wyższej sprawy – do jechania po bandzie bez (lub z minimalnymi) wyrzutami sumienia.
Świat, nagle, staje się bardzo plastyczny, kiedy ujebiesz sobie w głowie, że to ty jesteś wybrańcem i to twoim moralnym obowiązkiem jest doprowadzenie do uświęconego celu. Oczywiście, z boku, i “jestem wybrańcem” i “jest nikim i niczym” to taki sam poziom urojenia, jednak jedno z nich doda ci skrzydeł a drugie je podetnie, zatem od ciebie w dużej mierze zależy, czy będziesz latać czy nie.
O ile o psychopatii mówi się, że w znacznym stopniu jest wrodzona, dupkopatia wydaje się być nabyta, zwłaszcza kiedy przebywasz w sprzyjających jej warunkach – czyli na przykład w warunkach gdzie konkurencyjność jest bardzo wysoka i bardzo wysokie są również profity z wygrywania.
I to kolejna różnica, zdaniem JAMES’a, między psychopatami a dupkami. Psychopaci nie są aż tak bardzo kształtowani środowiskiem i jego oczekiwaniami – oni po prostu są jacy są. Natomiast tworzące się dupki są na kulturę organizacyjną wyczulone (patrz chociażby film – Wilk z Wall Street).
Tak więc, żeby zyskać super-moce dupka, warto podłączyć się pod wyższą sprawę, pod jakiś rodzaj wyższego dobra – to może być uczynienie Ameryki ponownie wspaniałą, albo zatrzymanie tego, który chce to zrobić. To może być uratowanie cywilizacji poprzez wysłanie jej przedstawicieli na Marsa. To może być walka z układem – albo walka z układem stworzonym przez tych, którzy jeszcze niedawno walczyli w układem.
Wszystkie powyższe przykłady są oczywiście całkowicie fikcyjne…
Kluczowy element, warty zrozumienia, jest taki, że dupek, w przeciwieństwie do psychopaty, działa w oparciu o motywację moralną. To jest dla niego moralny imperatyw. To moralność nakazuje mu (czy jej) takie a nie inne postępowanie.
Co prowadzi nas do kolejnego etapu tej podróży, czyli do moralności właśnie.
MORALNOŚĆ(i)
„To od moralności zależy decyzja o tym, co ci się należy a co nie” – Aaron JAMES
Na sekund zostańmy przy tym cytacie. Uważam bowiem, że to co często odbierane jest jako problem w poczuciem własnej wartości czy samooceną, jest bezpośrednim wynikiem wyznawanego systemu wartości i jej pośrednich i bezpośrednich konsekwencji, o czym później. Jest bardzo trudno przecenić jak system moralności i/lub jego interpretacja wpływa na nasze postrzeganie siebie, innych, świata i naszej roli na świecie. O czym mówiła nam Teoria Dupków.
Jednocześnie, ostrzec muszę, żeby nie szarżować z jej zmianami czy nadintepretacją, bo to również ma swoje konsekwencje – również prawne. Nie każdy może zgodzić się z twoim „oświeceniem” – a raczej: mało kto się z tym zgodzi. Więzienia i cmentarze są pełne ludzi, którzy mają / mają swój własny kod postępowania. Nawet bycie dupkiem NIE oznacza bycia przestępcą czy wykolejeńcem. Plus, weź uprzejmie pod uwagę, że w świecie dupków, NIE bycie kolejnym jest formą wyróżnienia i zyskania przewagi – patrz Hollywood i pozycję Keanu REEVES’a, czy chociażby Jacka NICHOLSONA, w przypadku którego (mimo, że w filmach gra dupków regularnie) autor jego biografii wspominał, że miał problem z zebraniem na Jacka czegokolwiek negatywnego, bo „wszyscy, którzy go znają kochają Jacka NICHOLSONA”.
Moralność – zbiór zasad (norm), które określają, co jest dobre, a co złe – Wikipedia
W islamie szyickim, był sobie zakon zwany Asasynami. Znani do dziś z tego, że uchodzili za najbardziej skutecznych płatnych – a może raczej ideowych, czyli – hehe – pod pewnym względem usprawiedliwionych moralnie, zabójców. Czy byli nimi naprawdę czy nie – nie ma większego znaczenia, znaczenie za to ma dla nas ich motto: “Nic nie jest prawdziwe, wszystko jest dozwolone.”
I tu na ratunek przychodzi nam Friedrich Nietzsche abyśmy mogli Elona jednak nieco lepiej zrozumieć – a może raczej – żebyśmy mogli nieco lepiej zrozumieć skąd bierze się jego siła przebicia i jego energią, czyli jego dupkowatość, warto zrozumieć to co Nietzsche pisał o dwóch rodzajach moralności – moralności rasy Panów i moralności niewolników (której to spadkobiercami dzisiaj jesteśmy).
MORALNOŚĆ PANÓW obowiązywała powszechnie i była moralnością jednostek silnych, dostojnych i – w rozumieniu moralności panów – szlachetnych. Czyli była to moralność arystokracji – czyli wyżej urodzonych.
A zresztą, oddajmy głos samemu Nietzsche:
“ (…) aż wreszcie ukazały mi się dwa podstawowe typy i odsłoniła się podstawowa dzieląca je różnica. Istnieje moralność panów i moralność niewolników; (…) napotkać można również próby łączenia obydwu form, jeszcze częściej ich pomieszanie (…) — nawet w tym samym człowieku, wewnątrz jednej duszy. Kryteria wartości moralnych powstawały bądź wśród warstw panujących, które miały błogą świadomość różnicy dzielącej je od poddanych, bądź wśród poddanych, niewolników i podwładnych wszelkich stopni. W pierwszym wypadku, biedy tymi, którzy urabiają pojęcie „dobry”, są panujący, podniosłe i pełne dumy stany duszy są odczuwane jako czynnik charakteryzujący i określający porządek wartości. Człowiek szlachetny oddziela od siebie istoty, u których dochodzi do głosu przeciwieństwo tego rodzaju podniosłych, dumnych stanów: gardzi nimi.
(…) w tym rodzaju moralności przeciwieństwo „dobry” i „mierny” znaczy tyle co „wytworny” i „niegodny uwagi” (…)
(…) Pogardę budzi tchórz, człowiek bojaźliwy, małostkowy, myślący o wąsko pojętej użyteczności; podobnie też człowiek nieufny, pozbawiony otwartego spojrzenia, upokarzający się, z psią uległością pozwalający się znieważać, żebrzący pochlebca, a przede wszystkim kłamca: wszyscy arystokraci żywią przekonanie, że pospólstwo kłamie. „My prawdomówni” — tą nazwą określała siebie arystokracja starożytnej Grecji.
(…) Człowiek szlachetnego pokroju odczuwa siebie jako miarę wartości, nie uważa za konieczne szukać aprobaty, sądzi według zasady „co przynosi mi szkodę, jest samo w sobie szkodliwe”, ma świadomość tego, że to on jest tym, co w ogóle nadaje godność rzeczom, że jest wartościotwórczy. Wszystko, co w sobie rozpoznaje, traktuje z szacunkiem: tego rodzaju moralność jest samogloryfikacją. Na plan pierwszy wychodzi uczucie pełni, mocy szukającej ujścia, szczęście wielkiej energii, świadomość bogactwa, które mogłoby obdarowywać i rozdawać: — bywa, że człowiek szlachetny pomaga nieszczęśliwemu, ale nigdy lub prawie nigdy z litości; raczej pod naporem, zrodzonym przez nadmiar mocy. Człowiek szlachetny szanuje w sobie władcę, a także tego, co panuje nad samym sobą, co potrafi i mówić, i milczeć, co z ochotą spełnia stawiane sobie surowe i twarde wymagania i chyli czoła przed wszystkim, co surowe i twarde.
(…) Człowiek tego pokroju dumny jest akurat z tego, że nie został stworzony do litości.
(…) Szlachetni i dzielni, co tak myślą, są jak najbardziej dalecy od owej etyki, która widzi znamię moralne właśnie w litości bądź działaniu dla dobra innych (…) wiara w siebie, duma z siebie, zdecydowana wrogość i ironia wobec „bezinteresowności” jest równie wyraźnie składnikiem moralności szlachetnych (…)
(…) Tylko możni umieją szanować, jest to ich sztuka, sfera ich inwencji.
(…) Najczęściej wszakże etyka panujących obca jest współczesnemu smakowi i przykra w surowości swej zasady, że obowiązki ma się wyłącznie wobec równych sobie; że wobec istot niższego rzędu, wobec wszystkiego, co obce, można postępować wedle własnego uznania lub tego „co serce podpowie”, a w każdym razie „poza dobrem i złem” —: tu jest miejsce również na litość i tym podobne wzruszenia. Zdolność i obowiązek żywienia przez długi czas wdzięczności oraz pragnienia zemsty — jedno i drugie wyłącznie wobec równych sobie — delikatność w rewanżu, subtelne zrozumienie w przyjaźni, konieczność niejako posiadania nieprzyjaciół (niby rowów odprowadzających dla afektów, zawiści, zapalczywości, zuchwalstwa — w istocie po to, by móc być dobrym przyjacielem): — oto typowe cechy dostojnej moralności, która, jak nadmieniono, nie jest moralnością „nowoczesnych idei” i dlatego trudno dzisiaj wczuć się w nią, jak również trudno ją odgrzebać i odsłonić.
— Inaczej ma się rzecz z drugim typem moralności, moralnością niewolników. Załóżmy, że moralizują podbici, uciskani, cierpiący, znużeni, pozbawieni wolności i samoświadomości: cóż będzie stanowić wspólny mianownik ich wartościowania moralnego? Prawdopodobnie dojdzie do głosu pesymistyczna podejrzliwość w stosunku do całej sytuacji człowieka, być może potępienie człowieka wraz z jego sytuacją. Spojrzenie niewolnika jest nieprzychylne dla cnót możnego i żywi on sceptycyzm i nieufność (…)
(…) Wydobywa natomiast i oświetla właściwości, które czynią znośniejszą egzystencję cierpiących: tu ceni się wysoko współczucie, uczynną pomocną dłoń, gorące serce, cierpliwość, pilność, pokorę, serdeczność —, są to bowiem niezwykle pożyteczne cechy i niemal jedyne środki pozwalające sprostać naporowi życia.
(…) Tu jest punkt wyjścia zrodzenia się owego sławnego przeciwieństwa „dobrego” i „złego”. W tym odczuciu w zakres „zła” wchodzi władza i niebezpieczny charakter, niejako zdolność budzenia grozy, wytworność i siła (…)
(…) A zatem według moralności niewolników „zło” budzi bojaźń; według moralności panów natomiast tym, co wzbudza bojaźń i ku temu dąży, jest właśnie „dobro”, zaś „człowiek mierny” wydaje się godny wzgardy.
(…) w niewolniczym stylu myślenia człowiek dobry nie może być w żadnym razie niebezpieczny: jest dobroduszny, łatwowierny, jakby nieco głupi, [baranek]. Wszędzie tam, gdzie moralność niewolników zyskuje przewagę, język zdradza skłonność zbliżenia do siebie wyrazów „dobry” i „głupi” (…).” – „Poza Dobrem i Złem” w tłumaczeniu Krystyny Krzemieniowej, 1976.
PRZYZWOITY CZYLI FRAJER?
Na podział moralny niewolników pod tytułem DOBRY kontra ZŁY możemy również spojrzeć z innego punktu widzenia.
To współczesne “moralne” znaczenie dobrego człowieka, oznacza człowieka przepełnionego strachem tudzież lękiem, poczuciem winy i wstydu, wątpliwościami oraz współczuciem – szczególnie dla siebie samego. Nie jest to idealne połaczenie jeśli chodzi o osobistą skuteczność, zatem człowiek DOBRY, vel PRZYZWOITY cechuje się tym, że:
- Przestrzega “umowy społecznej” czyli “zna swoje miejsce” i trzyma się go
- Nie chce i nie lubi się wyróżniać (szarak)
- Unika tego, co może uczynić go “niekomfortowym” w oczach innych ludzi
- Czyli żyje według zasady Polskich Kolej Państwowych – “nie wychylaj się”
- A co za tym idzie jest NIESKUTECZNY, nudny, wtórny
Mówiąc prościej – bycie przyzwoitym człowiekiem jest niezwykle, z punktu widzenia własnej skuteczności, kastrujące, dlatego że, podobnie jak w przypadku “dobrego pieska”, życie to polega na zaspokajaniu potrzeb i oczekiwań ludzi wkoło. Ludzie ci są kontrolowani i ograniczeni przez swoją potrzebę bycia akceptowanymi, lubianymi czy kochanymi.
Konformizm, czyli zmiana swojego postępowania pod wpływem innych ludzi wynika z rozpaczliwej potrzeby miłości (akceptacji czy bycie lubianym) oraz, oczywiście, ze strachu, że tak się nie stanie.
Bycie DOBRYM / PRZYZWOITYM tak naprawdę sprowadza się do tego: rób to, czego od ciebie oczekujemy albo stracisz nas i nasze poparcie.
Przyzwoity – 1) czyniący zadość wymaganiom towarzyskim, moralnym
2) taki jak należy
3) postępujący zgodnie z normami moralnymi i obyczajami
Przy okazji – kiedy ktoś ci powiedział: jesteś taki jak należy – mamy problem żeby cię zdefiniować, mamy problem żeby cię kontrolować; nie umiemy sobie z tobą poradzić bo wybiegasz poza schemat – tak trzymaj! No kiedy?
Co w takim razie robią ludzie „ŹLI”?
Odwrotność – czyli robią to na co mają ochotę. Lub przynajmniej z grubsza. Ludzi ci, mają gdzieś co sobie inni o nich pomyślą, nie interesuje ich zatem, czy inni czują się komfortowo z powodu ich zachowania czy też sukcesu. Robią co chcą – lub co uważają za słuszne – nie podporządkowują się (większości) norm czy (większości innych ludzi, są odporni na krzywe spojrzenia czy otwartą krytykę.
Nieprzyzwoity – łamiący swoim zachowaniem normy obyczajowe
Normy obyczajowe – nawyki zachowywania się (…) które kształtowały się w wyniku wielokrotnego powtarzania
I tak jak mówił Nietzsche o moralności Panów – oni tworzą swoje standardy, oni żyją ze środka na zewnątrz, czyli są swoim głównym punktem odniesienia. Mówiąc inaczej – często są DUPKAMI.
Zanim jednak wrócimy do dupków, pozostańmy w temacie moralności, bo to ona determinuje co uznajesz za dobre / szlachetne a co za nie-dobre czy złe.
RESENTYMENT
Moralność panów jest zwodniczo prosta – to KIM jestem jest dobre, zatem dobre jest również to KIM są mi równi. To co poniżej mnie nie jest “złe” – jest po prostu nie-dobre, na jakiej zasadzie jak nie-smaczny posiłek. Niesmaczny posiłek nie jest “zły” w sensie moralnym. On po prostu nie jest wart myślenia o nim czy zajmowania się nim. Zatem, ci którzy nie są mi równi nie mają dla mnie znaczenia. Po prostu są.
Co zatem, w czasach starożytnych było DOBRYM? Fizyczna siła i fizyczne piękno, osiągnięcia, zwycięstwa, władza i bogactwo. Oraz to, co dziś odbierane jest jako “wady” – ambicja, miłość własna, przebiegłość, chodzenie własnymi ścieżkami, duma, zadowolenie z siebie, afirmacja i zadowolenie z życia, ekspansywność.
Słowem kluczowym w moralności niewolników jest słowo RESENTYMENT, które oznacza:
- Urazę
- Niechęć
- Frustrację
- Rozżalenie
Po części, dziś ten resentyment nazywamy HEJTEM. Nietzsche mówi nam, że słabi, ponieważ siła silnych była dla nich przerażająca i zagrażająca, zrobili prosty i genialny myk i odwrócili wszystko do góry nogami. Tym cudownym sposobem DOBRY człowiek stał się człowiekiem “przyzwoitym”, uległym, podległym, posłusznym i niezagrażającym.
A silny stał się „złym”.
O ile silni tworzyli wartości dla siebie, zatem wartości oparte na ich sile, o tyle słabi stworzyli system wartości oparty o resentyment (hejt) w stosunku do silnych, podkreślając tym samym wartość słabości.
Słabi i ich moralność to domena życia w świecie wyobraźni i idealizmu. To ta kompulsja analizowania samych siebie, doszukiwania się dziury w całym i własnych braków, win, traum czy niedoskonałości. I wyrzucania na zewnątrz (najchętniej publicznie) swoich wad, psychoanaliza, psychoterapia, wszelkie koncepcje równości i solidarności.
Głos zabierze reżyser Werner HERZOG, zdobywca Złotej Palmy w Cannes w 1982 roku:
„Szybciej umrę niż pójdę do [psycho]analityka, bo w moim przekonaniu, koncepcja ta jest fundamentalnie błędna. Bowiem jeśli jaskrawym, agresywnym światłem oświetlił dosłownie każdy róg swojego domu, dom ten przestanie nadawać się do zamieszkania. I to samo dzieje się w naszą duszą – jeśli oświetlisz każdy jej zakamarek, łącznie z cieniami i mrocznymi miejscami, ludzie przestaną 'nadawać się do zamieszkania’. Jest moim najgłębszym przekonaniem, że psychoanaliza – razem z paroma dodatkowymi błędami – uczyniła XX wiek tak katastrofalnym (…)”
Oraz:
„Tak psychologia jak i auto-refleksja są jednymi z najwiekszych katastrof XX wieku. Potężnym, przeogromnym błędem (…) Jest w tym coś fundamentalnie błędnego – błędnego podobnie jak z hiszpańską inkwizycją. Jedynym celem hiszpańskiej inkwizycji była całkowita eradykacja muzułmańskiej wiary z terenów owszecznsej Hiszpanii, stąd wymóg potwierdzania przed komisją swojego najgłębszego oddania wierze. Na tej samej zasadzie [podczas psychoanalizy czy terapii] musisz naświetlać i szczegółowo badań każdy zakamarek ludzkiej duszy, każdy fragment, każde zakrzywienie, każdą otchłań, każdy ciemny róg. A to dla ludzi nie jest dobre. Bo musimy posiadać i ciemne zakamarki i to co nieujawnione. Bo staniemy się niezdolni do przebywania we własnym ciele i własnej duszy [może jest jakiś powód, dla którego dusza jest schowana i jej nie widać? – RM]. )…) Ani w małżeństwie ani w głebokiej przyjaźni nie możesz wykładać wszystkiego ostentacyjnie na stół. Jest w tym coś porażająco niewłaściwego. To absolutnie błędne podejście do tego co ludzkie.”
Przy okazji Herzoga – polecam jego dokument z 2010 roku: „Szczęśliwi ludzie: rok w tajdze” po to żeby zobaczyć inne rozumienia słów „szczęśliwe życie”.
Wracamy do Nietzsche.
Ponieważ słabi nie byli w stanie zagrozić silnym fizycznie, postanowili dojebać im psychologicznie i emocjonalnie. Poczucie wstydu, poczucie winy i ogólnie klimaty nihilizmu, gdzie nic nie ma sensu a życie jest jedynie niepotrzebnym bólem – oto ich pomsta.
Rewolucja się udała, ale, jak to rewolucja, pożarła własne dzieci. Okazało się bowiem – co pięknie widać, słychać i czuć teraz – że przez odwrócenie porządku, do zamętu który powoduje fakt, że silni są na górze a słabi na dole, doszedł jeszcze dodatkowy burdel bycia obciążonym z tego powodu psychicznie i emocjonalnie.
Mówiąc jeszcze prościej – słabi nie postawili się silnym, tylko postawili się naturalnemu, wiecznemu porządkowi rzeczy, zatem ich moralność odwróciła się głównie przeciwko nim samym – bo jeśli sprzeciwiasz się prawom natury, to Ty zapłacisz cenę, a nie natura.
Co oczywiście buduje jeszcze więcej RESENTYMENTU, czyli urazy i hejtu i model nakręca się jeszcze mocniej.
Zatem, mentalność niewolników to:
- Resentyment
- Poczucie winy
- Autoagresja zamiast agresji (neuroza, lęki, obawy, poczucie winy i wstydu)
- Kruchość
- Słabość
- Brzydota
- (nad)wrażliwość
- Niezaradność
- Życiowa impotencja
- Bunt przeciwko naturalnemu porządkowi rzeczy
- Analizowanie i dzielenie włosa w nieskończoność
TEORIA DUPKÓW (ciąg dalszy)
Tak więc, DUPEK zyskuje przewagę poprzez łamanie umowy społecznej nie dlatego, że autentycznie jest wyjątkowy (chociaż czasami jest) a przez to, że uważa się za wyjątkowego, co w świecie ludzie przepełnionych wątpliwościami, kompleksami, poczuciem winy i wstydu jest formą supermocy.
To trochę tak, jakby dupek codziennie miał urodziny. Każdy dzień jest doskonałym powodem i pretekstem, by wykazywać się swoim uprzywilejowaniem. Wszak dupek każdego dnia robi to co robi, bo uważa, że ma do tego pełne moralne prawo.
Newt GINGRICH, prominently republikański polityk, były spiker Izby Reprezentantów, powiedział o sobie: „Myśle, że możesz napisać mój profil psychologiczny opisujący jak to znalazłem sposób by zatopić moje kompleksy w sprawie tak ogromnej i ważnej, że usprawiedliwia absolutnie wszystko co zechcę zrobić.”
To jest cudowny cytat, bo pokazuje dwie sprawy: to pierwsze to, że właśnie ogromna i ważna sprawa – czyli misja – daje sporą elastyczność działania i interpretacji tego działa, plus, kwestia druga, kulturowo dajemy większe przyzwolenie ludziom władzy czy sukcesu. Tak więc, jeśli chcesz mieć maksimum swobody musisz być człowiekiem władzy, sukcesu i WIELKIEJ MISJI w imię wyższego DOBRA. Czyli, takim jak Elon, TRUMP czy inni.
„Mówią, że władza deprawuje. Dodajmy do tego, że pobudza również wewnętrznego dupka.” – Aaron JAMES.
Zatem, żeby być prawdziwym, rasowym dupkiem, potrzebujesz jakiejś „legitymacji” – czyli powodu, dla którego to właśnie ty jesteś ponad wszystko i ponad wszystkich i dla którego to powodu to tobie należy się królestwo. Oczywiście powód nie musi być logiczny, więc nie musisz się nad nim jakoś szczególnie pochylać – i tak bowiem nie ma znaczenia co sobie inni o tym pomyślą – liczy się tylko, żeby brzmiał on wiarygodnie w twojej głowie i twym sercu. Jeśli jeszcze do tej „legitymacji” dodasz poczucie bezkarności – cóż, w tym momencie wkraczać już na Olimp dupków. Bo nie tylko tobie się należy, ale inni mogą ci jeszcze dodatkowo naskoczyć.
Na wypadek gdybyś zastanawiał(a) się, jaka legitymacja jest najlepsza – odpowiedź brzmi – legitymacja pod tytułem Przeznaczenie, a jeszcze lepiej Kosmiczne Przeznaczenie. Czyli coś w stylu: Potrzebujesz uratować świadomość poprzez wysłanie ludzi na Marsa.
Jeśli będziesz w stanie uwierzyć w to – wszystko co potem staje się dużo łatwiejsze.
Biografia Elona, Walter ISAACSON, wspomina:
„Późną nocą, powiedzmy koło północy, kiedy Elon zatrzymywał się przy biurkach wciąż pracujących osób, mówił do nich: „Widzę, jak ciężko pracujecie, ale to jest najbardziej ekscytująca praca na świecie. Numer dwa na liście jest daleko, daleko z tyłu. Bo wysłanie ludzi na Marsa jest najważniejszym i najbardziej ekscytującym zadaniem. Wiec nie bylibyście w stanie robić niczego lepszego!”
„Jestem absolutnie przeświadczony – mówi dalej Isaacson – że Elon absolutnie wierzy w swoje 3 misje: wydanie ludzi na Marsa, odnawialne źródła energii i uczynienie robotów bezpiecznymi. Na początku myślałem, że to PR-owe popisówy, ale potem słyszałem go mamroczącego pod nosem: „Jeśli czegoś nie zmienimy, to nigdy nie dotrzemy na Marsa, jeśli czegoś nie zmienimy, to nigdy nie dotrzemy na Marsa.”
Jeden z historycznych arcy-dupków, Albert J. BEVERIDGE stwierdził nawet, że powstrzymanie się przed spełnianiem swojego Przeznaczenia, wahanie się przed czynieniem swojej powinności byłoby „gniciem we własnym egoizmie.” Mówiąc prościej – musisz robić to co musisz robić – dla dobra swojego i reszty Ziemian.
Steve JOBS, poza posiadaniem superlicencji rasowego dupka, słynął również z tego, że nie wspierał działań filantropijnych, uważał bowiem, że APPLE dostarcza już ludzkości takiej wartości, że nie ma więcej obowiązków względem społeczeństwa.
Swoją drogą, ten „obowiązek względem społeczeństwa” brzmi dość ciekawie, bowiem, myślę sobie – skoro ja mam (podobno) jakiś obowiązek względem społeczeństwa, to jaki społeczeństwo ma obowiązek względem mnie? To trochę jak z tym tekstem, że twoim obywatelskim obowiązkiem jest głosować w wyborach. Szkoda tylko, że ich obywatelskim obowiązkiem nie jest realizowanie wyborczych obietnic. Ciut niesymetryczny model, jak mi się wydaje…
Jakkolwiek zabawnie nie brzmiałyby dla mnie niektóre „Przeznaczenia” ludzi biznesu, polityki czy religii – uczciwie dodać trzeba, że model to znacznie zdrowszy psychologicznie niż nihilizm pod tytułem – nic nie ma sensu, życie nie ma sensu, ja nie mam sensu. Nihilizm to absolutnie najgorsza ze wszystkich możliwości. Zdecydowanie lepiej, i ciekawiej, i bogaciej – jest być po stronie TEGO WYBRANEGO / TEJ WYBRANEJ niż wybrać bycie wyznawcą nicości.
To zdaje się NIETZSCHE powiedział, że ludzie wolą wierzyć w nicość niż w nic nie wierzyć. Co by nie było – w coś wierzyć będziesz, więc czemu nie uwierzyć w iluzję pozytywną, zamiast chwytać się iluzji negatywnej.
STARCYZM
Dziś oczywiście, bycie dupkiem to za mało. Potrzebujesz być dupkiem z zasięgami. Zresztą, bycie dupkiem w budowaniu zasięgów pomaga. Zrodził się więc 'STARCISSISM” – czyli „STARCYZM”, czyli odmiana narcyzmu będąca mieszanką pop-kultury; samouwielbienia, autopromocji, zapatrzenia w siebie i przewrażliwienia na własnym punkcie.
Weźmy pierwszy przykład z brzegu – Kanye WEST:
„Bóg mnie wybrał. Wytycza mi ścieżkę… Jestem narzędziem w rękach Boga.” Co sugerowałoby, że jego największym zmartwieniem będzie to, żeby Boga nie rozczarować, prawda? Nie, nie prawda! „Największy ból sprawia mi myśl, że mógłbym już nigdy nie móc oglądać samego siebie na scenie” – wyznaje nam Kanye.
Jeśli tego typu autoabsorpcja wydaje ci się rażąca – zastanów się dobrze nad sobą i swoją przyszłością, szczególnie jeśli marzy ci się bycie gwiazdą.
STARCYZM jest dla mnie kluczowym powodem, dla którego Elon kupił TWITTERA. O czym za chwilę.
Jak wszystko na tym świecie, bycie dupkiem ma swoje dobre i złe strony. Złą stroną jest to, że nadmiar dupków koroduje system od środka – czy firmę, czy system polityczny czy ogólnie gospodarkę wolnorynkową. Ale, w myśl zasady myślenia nie-negatywnie, zostawiamy te drobiazgi i skupimy się na tym, dlaczego bycie dupkiem bywa tak opłacalne. Oraz dlaczego ludzie dupków tolerują a nawet wspierają i podziwiają (oczywiście nie wszyscy i nie zawsze).
A powody są trzy:
Po pierwsze, powiedzmy sobie szczerze – dupki nie są nudne a oglądanie ich, szczególnie z dystansu, gdy to nie ciebie rozpychają łokciami i kolanami, bywa bardzo frapujące. Mają w sobie jakiś rodzaj wyjebania, który dla wielu jest odświeżający. Plus, bycie dupkiem jest formą szczerości a na nadmiar szczerości dziś w polityce czy w biznesie narzekać raczej nie możemy.
Po drugie, często jest tak, że dupek (niezależnie od płci) ma jakaś bardzo atrakcyjną cechę: urodę, majątek zdobyty czy odziedziczony, urok, poczucie humoru, czasami nawet niesamowite umiejętności. A czasami wiele z tych elementów jednocześnie.
Po trzecie, ludzie myślą sobie tak: ponieważ światem rządzą dupki, logicznym jest, że potrzebujemy super-dupka, żeby zrobił z tamtymi dupkami porządek i żeby, na przykład, uczynił Amerykę ponownie wielką i wspaniałą.
No i po czwarte, wszystkie trzy powyższe elementy sprawiają, że dość łatwo dupkom przebaczamy ich nadużycia, skandale czy naruszenia. Z dupkami bowiem jest jak z artystami – mogą więcej. Dupek korzysta zatem pełnymi garściami z głęboko zakorzenionego w moralności nacisku na wybaczenie.
“Mógłbym stanąć na środku 5 alei i kogoś zastrzelić i nie straciłbym żadnych głosów, OK?” – Donald TRUMP, podczas kampanii wyborczej w 2016 roku.
Jeśli chodzi o DWA główne biznesy MUSKA: SpaceX, czyli loty kosmiczne i, finalnie, kolonizacja Marsa, to coś co w najmniejszym stopniu nie pobudza ani mojej fantazji, ani moich emocji. Mówiąc inaczej – nie moja bajka – ale, jak już wiemy, to bajka Elona – i o to w tym właśnie chodzi, żeby każde z nas miało swoją bajkę, która sprawia, że z rana zrywasz się z łóżka a w nocy nie chcesz się do niego kłaść.
Jeśli chodzi o TESLĘ, to cóż – patrz wyżej. Samochody mnie nie kręcą a elektryczne samochody nie kręcą mnie wcale. Super, że doszło do postępu, super, że jesteśmy świadkami czegoś innowacyjnego – ale jest mi to obojętne. Znowu – nie moja bajka.
Z Twitterem / X sprawa wygląda nieco inaczej, z tego powodu, że tu mam jakieś punkty odniesień, jako że korzystam z mediów społecznościowych. Nie z T / X konkretnie, ale to co w historii przejęcia Twittera zafascynowało mnie najbardziej, to to, że mamy tu poniekąd odwrócenie historii – czyli firmę która była ucieleśnieniem mentalności „niewolników” przejęła mała grupka ludzi reprezentująca mentalność „panów”.
To był dla mnie psychologicznie fascynujący moment, z paru powodów i na paru poziomach.
JACK
Do rzeczy. Na początku nie bez kozery wspomniałem, że nie ma jednej drogi i musisz znaleźć własną. Przy okazji Twittera pokazuje to nam człowiek, który był jego współzałożycielem i pod wieloma względami, całkowitym przeciwieństwem Elona MUSKA, cudownie ilustrując nam fakt, że do ogromnego sukcesu prowadzi wiele różnych dróg.
O ile Elon jest pod względem fizycznym zapuszczony: nie ćwiczy, nie ma żadnej porannej rutyny, plus naśmiewa się ze swoich przyjaciół, którzy robią co się da by optymalizować swoje zdrowie czy długowieczność, Jack DORSEY jest przykładem z marzeń każdego introwertyka i biohakera.
Zaczniemy od tego co najważniejsze, a w przypadku Jacka, jest nim tatuaż, który jest bardzo wymowny: „0Daemon”. I nie chodzi tu o satanizm (chociaż wiele osób uważa że chodzi, dlatego Jack chodzi głównie w długim rękawku) tylko o rodzaj programu komputerowego, który działa w tle wykonując różne zadania bez potrzeby bezpośredniej interakcji z użytkownikiem. W ten właśnie sposób DORSEY wyobrażał sobie swoją rolę w Twitterze i Square Inc. a dziś w Block Inc. I pozycję taką osiągnął. Zresztą nie była to rola jedynie w biznesie – Jack postrzegał siebie w ten sposób również w życiu: jako człowieka, który działa w tle, w sposób niewidoczny. Odświeżające przeciwstawienie w porównaniu kompulsją bycia w centrum uwagi w wykonaniu MUSKA czy TRUMPA.
I skuteczne – bo nie zapominajmy, że majątek Jacka wyceniany jest na ponad 3 miliardy dolarów.
Nawet będąc szefem Twittera i Square, dużą ilość czasu i energii przeznaczał na swoje zainteresowania, włączając w to lekcje krawiectwa (chciał zrobić sobie własnoręcznie jeansy). Chciał, żeby Twitter był bardziej usługą niż biznesem i zarabianie pieniędzy nigdy nie było jego priorytetem. Tym bardziej warte uwagi jest to, że stworzył dwa biznesy, z których jeden sprzedany został za 44 miliardy dolarów (teraz, pod rządami Elona, warto jest mniej niż 1/4) a drugi, Square / Block wyceniany jest na około 60 miliardów dolarów. Pomimo tego (a może dlatego że) niechętnie zarządza ludźmi, bardzo niechętnie dotyka się podejmowania strategicznych decyzji – jak już wiemy lubi być w tle. Podczas spotkań praktycznie wyłącznie słucha, od czasu do czasu rzucając pytanie typu: „PO CO?” czy „DLACZEGO?”. Jack wychodzi za założenia, że jego najważniejszym – by nie powiedzieć właściwie jedynym zadaniem – jako szefa i głównego udziałowca – jest zadawanie pytań. „Jeśli to ja musiałbym podejmować decyzje, oznacza to dla mnie, że z firmą jest coś bardzo nie tak” – powiedział w 2019 roku. „Bo jeśli to ja muszę podejmować decyzje, wskazuje to na fakt, że naszym ludziom, naszym zespołom, brakuje sprawczości.”
Przeciwnicy tego modelu zarządzania z tylnego siedzenia zarzucali mu, że unika odpowiedzialności i spycha ją na innych. On z kolej twierdzi, że po prostu ufa ekspertom, których zatrudnia. Jak na osobę lubiącą być w tle, woli komunikować się ze swoimi pracownikami pisemnie niż ustnie.
Jack zazwyczaj wstaje koło 5 nad ranem wypija wodę z odrobiną różowej himalajskiej soli oraz dodatkiem soku z cytryny. Następnie 30 minutowa medytacja (Vipassana). Następnie robi swój trening, w domu, z użyciem krzesła i ściany: 7 serii po 7 minut każda. Potem czas na kawusie i naświetlanie siatkówek na swoim tarasie wychodzącym na Golden Gate Bridge. Potem, Jack zakłada sandały, łapie telefon i, niezależnie od pogody (ale nie histeryzujmy, to przecież San Franciso) idzie 8 kilometrów do biura (biura Block są po drugiej stronie Twittera / X, gdzie Jack chodzić już nie musi). Po drodze słucha albo muzyki albo podcastów. Poranna rutyna jest dla niego święta, bo jako introwertykowi pomaga ona przejść energicznie przez cały dzień.
Za czasów rządów w Twitterze, ranki spędzał w jednej a popołudnia w drugiej firmie. No chyba, że nie był w żadnej, bo, na przykład, był na 10-dniowym wyjeździe medytacyjnym.
DORSEY je jeden posiłek dziennie (tzw OMAD – One Meal A Day), zazwyczaj wieczorem. Wtajemniczeni twierdzą również, że poranne i wieczorne sesje medytacji zaczęły się rozrastać i dochodzą czasami do dwóch godzin (godzina rano i godzina wieczorem). Do tego, absolutne klasyki biohackingu, czyli lodowate prysznice, lodowe kąpiele na przemian z sauną. The New York Times nazwał Jacka „Gwyneth Paltrow Doliny Krzemowej.”
I to właśnie DORSEY odpowiada w największym stopniu za dawną kulturę w Twitterze: STAY WOKE, dywersyfikacja, równouprawnienie i tak dalej i tak dalej. Wielogodzinne dyskusje, pełna dyplomacja, dbanie o to by nikogo nie urazić były ważniejsze niż robienie wyników i zarabianie pieniędzy. Miało być komfortowo, miało być stabilnie i miało być asekuracyjnie. I było.
Aż do INWAZJI BARBARZYŃCÓW barbarzyńców…
INWAZJA BARBARZYŃCÓW
Dlaczego Elon kupił Twittera? Nie jestem pewien czy on to sam do końca rozumie. Wersja oficjalna brzmi, że po to, żeby bronić wolności słowa, która jest kluczowa dla zachowania cywilizacji oraz żeby uratować jego ukochaną platformę. To, zdaje się, nie do końca wyszło, bo jeśli wierzyć doniesieniom medialnym, liczba użytkowników drastycznie spada (podobno), liczba dezinformacji drastycznie rośnie (podobno), blokowani są nieprzychylni Elonowi użytkownicy (podobno) i X (niegdyś Twitter) traci pieniądze w zatrważającym tempie. W listopadzie 2022 roku sam Elon napisał, ze firma traci 4 miliony dolarów dziennie. Znaczna część największych reklamodawców odeszła, lub ograniczyła budżety.
W październiku 2024 CNN doniósł, że firma warta jest 9,4 miliarda dolarów (Elon kupił ją za 44 miliardy, plus około 3,5 miliarda kosztów operacyjnych).
Druga wersja mówi, że celem Elona jest zbudowanie z X „everything app” – czyli aplikacji do wszystkiego, w której można nie tylko zamieszczać posty, ale i przez którą można kupować i płacić. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Inna wersja twierdzi, że Elon kupił Twittera, bo się nudził. A może raczej – lubi zwiększać ilość problemów w swoim życiu, więc dodał sobie największy. „Kiedy wszystko w życiu toczyło się gładko, MUSK zazwyczaj podejmował nowe wyzwanie, lub jeszcze chętniej, tworzył sobie nowy kryzys” – napisał w książce „Battle for the Bird” Kurt WAGNER.
Kryzys zdaje się pogłębiać fakt, że Elon, podobnie jak Jack, nie przepada za zarządzaniem ludźmi – uwielbia jednak rozwiązywać problemy techniczne. Postrzeganie Twittera jako biznesu technologicznego było poprawne. Ale tylko po części. Tok rozumowania, jak się wydaje, był taki: stworzyłem rewolucję na rynku samochodów elektrycznych i wysyłam rakiety w kosmos – co trudnego może być w platformie do mikro-blogowania. A otóż to, że Twitter czy X okazał się być właśnie głównie biznesem zarządzania ludźmi: tymi, którzy tam pracują, tymi, którzy go używają (lub przestali używać), i tymi którzy kupują reklamy (lub przestali je kupować). Zatem, nie technologia oparta na przewidywalnej fizyce a technologia oparta na nieprzewidywalnej psychice sprawia Elonowi najwięcej problemów.
Inwazja barbarzyńców bowiem, nie podobała się ludziom, którzy mają całkowicie odmienny system wartości.
Elementem, który miał – nie prawdopodobnie a napewno – ogromny wpływ na poglądy społeczne i polityczne Elona oraz na zakup TWITTERA był fakt 'tranzycji” jego syna w córkę. Syn nazywał się Xavier MUSK. Obecna córka nazywa się Vivian Jenna WILSON (nazwisko po matce, jako, że nie utrzymuje żadnego kontaktu z ojcem). W rozmowie z biografem Walterem Isaacsonem MUSK uznał, że prywatna szkoła Crossroads School for Arts & Sciences w Santa Monica zaraziła Xaviera „wirusem przebudzonego umysłu” (woke mind virus).
O tym jak wyglądała codzienność w Twitterze za DORSEYA wspomniałem przed chwilą. Odkąd rządzi tam MUSK obowiązuje nowy sposób prowadzenia biznesu, czyli X-TREMALNY HARDCORE. Który możemy podsumować w paru punktach:
- maniakalny pośpiech (szybkość, szybkość, szybkość)
- skrajnie agresywne deadline’y
- liczą się tylko ci dla których liczy się wielkość i wygrywanie
- paranoja (my kontra reszta świata)
- każdy dzień może być twoim ostatnim (patrz punkt 3)
- żadnej ochrony dla słabych (patrz punkt 3)
- testy lojalności (patrz punkt 3 i paranoja)
- impulsywny model zarządzania „z flaków”
- szybkość ponad bezpieczeństwo (w przypadku Twittera / X)
- każda firma, niezależnie od fazy rozwoju, musi funkcjonować jak start-up (inverse startup w przypadku T)
Jeśli chcesz pokazać Elonowi, że liczy się dla ciebie wielkość i wygrywanie, wykaż się następującymi cechami:
- ambicją
- bezwzględną lojalnością
- umiejętnościami technicznymi (najlepiej bądź inżynierem)
- drygiem do cięcia kosztów
Kogo MUSK nie cierpi? Czym się charakteryzują? Są:
- słabi
- leniwi
- niezmotywowani
To gwarantowane ścięcie głowy. Nieodwołanie.
Gdy Elon kupił Twittera, pracowało w nim 8 000 osób. Teraz jest to około 1 500. Większość została zwolniona, ale duża część odeszła sama. Dla przykładu: z działu PR, w którym pracowało 100 osób, zwolniono 98. Dwie które zostały odeszły same. Nie wiem jak dziś, ale przez długi czas zatrudnienie w dziale PR wynosiło 0, a dziennikarze piszący emaila na adres press@twitter.com a ramach odpowiedzi z autorespondera dostawali emotikon kupy.
Jest według mnie poważnym błędem rozpatrywanie Twittera / X (i jego spadającej wartości) w izolacji od kontekstu. To jest jeden z biznesów, a raczej jedno z narzędzi w rękach Elona. Jak zatem przeliczyć na pieniądze to, jak bardzo MUSK pomógł TRUMPOWI wygrać wybory, mając pełną kontrolę nad kanałem, który jeszcze niedawno TRUMPA zbanował? Jak przełożyć nad pieniądze możliwość bezpośredniego mówienia do ponad 200 milionów ludzi, kształtując i kontrolując narrację bez obaw, że zostanie się z platformy usuniętym? Jak przełoży się na X, i inne biznesy MUSKA fakt (jak donoszą w grudniu 2024 roku media), że Elon „zainwestował” w kampanię wyborczą TRUMPA 260 milionów dolarów i ma stanąć na czele „departamentu wydajności państwa”, którego zadaniem jest ograniczenie biurokracji i cięcie wydatków USA.
Kontrola narracji jest wszystkim – tak jeśli chodzi o zarządzanie własnym umysłem jak i umysłami innych ludzi. Więc posiadanie własnej platformy jest tu absolutnie kluczowe. Poza tym Elon słynie z tego, że uwielbia kontrolę, czyli INTEGRACJĘ PIONOWĄ. Dlaczego zatem Elon Twittera kupił a nie stworzył własnej alternatywy? Zastanawia się nad tym wiele osób i wraz z nimi Matt LEVINE, z Bloomberga:
„Pytanie zatem brzmi, za co on tak naprawdę zapłacił? MUSK nie chciał Twittera dla jego pracowników (których zwolnił) albo kodu strony (który bez przerwy krytykuje), ani samego brandu (który porzucił) ani najbardziej oddanych użytkowników (których skutecznie zniechęcił); on po prostu chciał całkowicie odmienioną usługę przypominającą Twittera. Jednak, bez wątpienia dało się to zbudować za mniej niż 44 miliardy dolarów. Co udowodnił Mark ZUCKERBERG.”
Myślę, że po części na to odpowiedziałem: po pierwsze Elon uwielbiał tweetować, po drugie, według mnie mogło chodzić o SZYBKOŚĆ, która, jak już wiemy, jest jedną z jego najważniejszych wartości. Budowanie platformy społecznościowej od podstaw może i jest tańsze, ale szanse na sukces są jednak dość małe – TRUMPOWI nieszczególnie, po wylocie z Twittera, udało się z jego platformą TRUTH SOCIAL.
Co do starcia na linii MUSK – ZUCKERBERG i żenującego pomysłu walki MMA między obu panami (których dzieli pewnie z 50 kilogramów): okazuje się, że zła krew jest między obu dżentelmenami już wielu, wielu lat. Jak podaje Zoe SCHIFFER w swojej książce EXTREMELY HARDCORE:
„MUSK, który budując Teslę i SpaceX właściwie nie miał wolnej gotówki (cash-poor) kwękał z jaką łatwością Zuckerberg zarobił pieniądze na swoim oprogramowaniu, podczas gdy Zuckerberg pragnął być otoczony taką biznesową estymą, jaką Musk cieszył się w Dolinie Krzemowej (…).”
Z kolej Kurt WAGNER pisze:
„Obaj nie zgadzali się w temacie bezpieczeńtwa AI (…) Elon uważał też, że IG jest dla smutnych i depresyjnych ludzi i ogólnie pogardzał aplikacjami Zucka. Zuck z kolej zazdrościł Elonowi jego pozycji biznesowego geniusza i technologicznego rewolucjonisty.”
W skrócie – jeden zazdrościł drugiemu tego, jak łatwo mu poszło a drugi zazdrościł pierwszemu respektu, który wzbudza. Co pokazuje nam, że nawet na najwyższym poziomie, każdemu zawsze czegoś brakuje, każdy ma jakieś kompleksy, każdy komuś czegoś zazdrości.
„Każdy biedny chce być bogaty a każdy bogaty chce zostać królem” – mawiał Jerry WEINTRAUB.
Co zatem charakteryzowało Elona od początku jego bogatej w wydarzenia i sukcesy kariery biznesowej:
- pracował znacznie dłużej, ciężej i szybciej niż inni
- miał ogromny apetyt / tolerancję ryzyka
- zawsze gotowy był na skrajne ryzyko finansowe
(co nietypowe, inwestował zazwyczaj własne środki – często wszystkie) - zawsze uchodził za trudnego szefa
- bardzo często, i gwałtowanie, zmieniał kierunek
- mówiąc wprost – był gotów posunąć się dalej niż inni
Przypominam, że Elon ma przeświadczenie o tym, że urodził się by uratować tę cywilizację i z tego powodu jego system moralny podlega innej interpretacji – to może być jeden z powodów, dla których – jak w cytacie o którym za chwilę wspomnę – jest bardziej brawurowy i mniej ostrożny, mniej wrażliwy na ryzyko.
A teraz zobacz jak wpisują się w tę misję następujące cytaty Elona lub o Elonie:
„Moja biologiczna sieć neuronalna doszła do wniosku [zwróć uwagę na tę formę – tak jakby jego biologiczny komputer dał mu odpowiedź i on teraz zgodnie z tymi wytycznymi działa] że ważnym było kupienia Twittera, bo jeśli nie zostałby kupiony i pokierowany we właściwą stronę, przyszłość naszej cywilizacji byłaby zagrożona.” – Elon
„Parag [ówczesny CEO Twittera] działa za wolno i stara się uszczęśliwiać pracowników, którzy i tak będą niezadowoleni, niezależnie od tego co zrobi.” – Elon
„Ludzie, którzy martwią się wypowiedzianymi słowami nigdy nie dostali pięścią w twarz.” – Elon
„Każdy, kto wnosi nadzwyczajną wartość [do firmy] nie ma się czego obawiać.” – Elon
„Czyli teraz nasze zatrudnienie zależy od tego, czy uchodzić będziemy za 'wyjątkowych'”? – jeden z pracowników Twittera na firmowym Slacku po inwazji barbarzyńców
„Chciałem, żeby moje okoliczności były jeszcze gorsze i trudniejsze niż kogokolwiek innego w firmie. Celowo. Czyli, niezależnie od tego jak ich bolało, mnie musiało boleć bardziej.” – Elon o tym, dlaczego podczas problemów Tesli w 2018 roku spał na podłodze i nie brał pryszniców.
„Woli chaotyczne, ale waleczne (scrappy) środowisko pracy, gdzie fanatyczni wojownicy czują psychologiczne zagrożenie a nie komfort.” – Kurt WAGNER
– Nie chcesz iść na wojnę z reklamodawcami – Wheeler
– Oczywiście, że pójdę z nimi na wojnę. I ja wygrywam wojny! – Elon
„MUSK wierzy, że Twitter jest dobry dla społeczeństwa, więc każdy kto stoi na drodze do sukcesu Twittera popełnia rodzaj moralnej nikczemności.” – Kurt WAGNER, cytat, który wyjaśnia między innymi dlaczego MUSK poszedł na wojnę z reklamodawcami.
„Próbujcie dziwacznych pomysłów. Kto nie ryzykuje, nie pije szampana. Jak mamy osiągnąć rewolucyjne udoskonalenia, jeśli będziemy zbyt ostrożni? Nie ma czegoś takiego jak asekurancka rewolucja!” – Elon, de facto mówiący jak postrzega swoją rolę w świecie – jako rewolucjonisty w imię dobra wyższego (co twierdził każdy rewolucjonista, swoją drogą…)
„Twitter zmienia się tak szybko, że można uznać go za odwrócony start-up.” – Elon
„W dużej części powodem dla którego Tesla przetrwała [największe kryzysy] była nasza paranoja. Jak w znanym cytacie Andy GROSSA: 'Przetrwają tylko paranoicy’. Zatem, będziemy paranoikami i przetrwamy!” – Elon
„Pracując bezpośrednio z Eltonem nauczyłam się ogromnie dużo: i tego co dobre, i tego co złe i tego co brzydkie. Jego odwaga, pasja i umiejętność porywania ludzi są inspirujące, jednak brak procesów i empatii jest równi bolesny.” – Esther CRAWFORD, Twitter
„Tajemnicą poliszynela jest to, że Elon zachowuje się jak jebany idiota.” – brat Elona, Kimbal, jego wierny sojusznik o działaniach MUSKA wewnątrz Twittera / X
„Jeśli jest jakiś wspólny mianownik w filozofii Elona, jest nim wściekłość na 'wirusa przebudzonego umysłu’. Wszystko co anty-merytokratyczne i wszystko co skutkowało zniesieniem wolności słowa było złem wcielonym. Dla MUSKA, stawką była przyszłość demokracji. Lewacka moderacja kontentu, latte popijane w godzinach pracy, 20-tygodniowe macierzyńskie, shadowban dla konserwatystów, urlopy (…) wszystkie te artefakty 'przebudzonej kultury’ musiały być z Twittera wyeradykowane.” – Zoe Schiffer
„Misją Tesli była czysta energia. Misją SpaceX – przeżycie ludzkiej rasy, również na wypadek, gdyby Tesli się nie powiodło. Teraz, misją Twittera było, jak wierzył, ratowanie demokracji i przywrócenie wolności słowa (…). Oczywiście to, że MUSK postrzegał Twittera jako akcelerator do stworzenia X, everything app, platformy społecznej płatności, czyli tego czym PayPal mógł kiedyś być, sprawie nie przeszkadzał.” – Zoe Schiffer
„MUSK lubi powtarzać swoim pracownikom, że w każdej sytuacji są przegrani i zwycięzcy, a on nie zamierza być przegranym.” – Zoe Schiffer
„Jeśli chcecie wygrywać, trzymajcie się mnie blisko.” – Elon
„Po pierwsze, nie umie czytać ludzkich emocji a po drugie, ma niezwykle stanowcze poglądy, co czyni go świetnym w tweetowaniu ale kiepskim w rządzeniu Twitterem.” – autor biografii Elona, Walter Isaacson
„Pomimo niskiego morale, fatalnych warunków pracowniczych i fali zwolnień, MUSK nie mógł pojąć, dlaczego pracownicy nie są mu jeszcze bardziej lojalni.” – Joe SCHIFFER
„Zaryzykuję stwierdzenie czegoś oczywistego, ale każdy menedżer który fałszywie stwierdzi, że ktoś mu podległy wykonuje wyjątkowo dobrą pracę lub jest absolutnie niezbędny (…) zostanie natychmiast zwolniony ze stanowiska pracy.” – Elon w wewnętrznej notatce do kadry kierowniczej Twittera
Tak więc, sytuacja, w wielkim skrócie wygląda(ła) tak
Twitter 1.0
- powolny
- biurokratyczny
- ale otwarty na głośną krytykę
- anarchia oświecona
- każdy musi czuć się komfortowo
Twitter 2.0 / X
- dynamiczny
- zarządzany jednosobowo
- krytyka równa się zwolnienie
- system autorytarny
- zostają tylko lojalni, wyjątkowi i niezbędni
(to jeszcze nie) KONIEC
Zaczęliśmy od cytatu Kary SWISHER o Elonie i jej przemyśleniami skończymy. A to dlatego, że jako prawdopodobnie najbardziej znana dziennikarka technologiczna w USA, nie tylko zna MUSKA osobiście, ale zna również wszystkich innych tytanów branży: ZUCKERBERGA, BEZOSA, PAGE’a, BRINA czy Sama ALTMANA z OpenAI.
Kara, jeszcze parę lat temu była zafascynowana MUSKIEM i uważała go za wysoce inspirującego i jedynego, drugiego JOBSA, który zajmował się z rozmachem ważnymi problemami. Miała z nim kontakt, wymieniali się wiadomościami czy rozmawiali osobiście i przez telefon. Jednak, koło 2018 roku, zaczęła zauważać w nim zmiany, które zaczęły ją niepokoić.
„Podczas COVID’u coś zaczęło się z nim dziać. Pierwsze nazwanie tego nurka z Tajlandii pedofilem [Elon Musk nazwał brytyjskiego nurka Vernona Unswortha pedofilem, gdy ten zasugerował, że projekt miniłodzi podwodnej, którą Musk chciał wysłać na ratunek chłopcom uwięzionym w jaskini w Tajlandii, jest jedynie zabiegiem wizerunkowym – TVN24], to było dziwaczne, bo nikt tego typu zarzutów nie stawia z taką lekkością. (…) Potem podczas samego COVIDU, wściekły na to, że chciano zamknąć mu fabrykę, zaczął wymądrzać się na temat pandemii. Pamiętam jak jeszcze przed COVIDEM robiłam z nim wywiad kiedyś Tesla była na skraju bankructwa (…) i ciągle powtarzał mi, że musi spać na podłodze w fabryce. Co było trochę dziwne, bo dosłownie po drugiej stronie był motel, w którym również mógł nocować. Już wtedy zaczął wydawać mi się mocno dramatyzować sprawy. Plus te stwierdzenia, że jeśli Tesla umrze, ludzkość zginie. Mocno to było egocentryczne, ale wtedy jeszcze nie zwracałam większej uwagi na ten jego rosnący kompleks boga.
(…) Podczas COVIDU robiłam z nim wywiad podczas którego sprawy zaczęły wyglądać dziwacznie, typu: na COVID nikt nie umrze, sprawa jest rozdmuchana, (…) rząd próbuje mnie dopaść, potężni ludzie próbują mnie dopaść (…) No i potem zaczęła się ta sprawa z Twitterem [zakupem i zmianami]. Zradykalizował się jeszcze bardziej i nie bez znaczenia może być tu wpływ narkotyków, o których to, bardzo dokładnie napisał The Wall Street Journal (…).”
„Z opublikowanego w styczniu [2024] dochodzenia „Wall Street Journal” wynika, że Musk zażywał narkotyki, w tym LSD, kokainę, ecstasy i grzyby psychodeliczne, co niepokoiło kadrę kierowniczą i członków zarządów jego firm.” – Forsal.pl
„Podobno 'zwiększone’ stosowanie narkotyku, ketaminy, przez Elona Muska może wyjaśniać jego skłonność do nieracjonalnego podejmowania decyzji w X i jego innych firmach – czytamy w magazynie New Yorker.” – MyCompanyPolska.pl
i dalej, z tego samego źrodła:
„Znajomi sugerowali, że stosowanie ketaminy przez Muska nasiliło się w ostatnich latach, a narkotyk, obok jego izolacji i coraz bardziej napiętej relacji z mediami, może przyczynić się do jego skłonności do podejmowania chaotycznych i impulsywnych wypowiedzi i decyzji. (…) New Yorker przytacza komentarz czołowego badacza ketaminy, Amita Ananda, który potwierdził, że stosowanie narkotyku może zwiększyć niestabilne zachowanie. (…) ketamina może sprawić, że użytkownik „czuje się wielki i ma wrażenie, że ma specjalne moce lub specjalne talenty.
– Ludzie robią impulsywne rzeczy, mogą podejmować nierozsądne decyzje w pracy. Wpływ zależy od rodzaju pracy – kontynuował. – Dla bibliotekarza ryzyko jest mniejsze. Jeśli jesteś pilotem, może to powodować duże problemy.
Raport cytował także „bliskiego kolegę” miliardera, który powiedział, że „jego życie (Muska – red.) po prostu jest okropne.”
– To takie stresujące. Jest po prostu tak oddany tym firmom – powiedział kolega Muska. – Zasypia i budzi się, odpowiadając na maile. Dziewięćdziesiąt dziewięć procent ludzi nigdy nie pozna kogoś tak opętanego i z tak dużą zdolnością do poświęcenia.” – MyCompanyPolska.pl
„Zażywam ketaminę, aby poprawić swoje zdrowie psychiczne – ujawnił miliarder w wywiadzie wideo transmitowanym w mediach społecznościowych. Są chwile, kiedy mam coś w rodzaju… negatywnego stanu chemicznego w mózgu, jak sądzę, depresji – przyznał w rozmowie z Donem Lemonem zaznaczając, że bierze ten lek „w niewielkiej ilości raz na dwa tygodnie.” RMF24.pl
Mam nadzieję, że nikt z was nie wpadnie na pomysł by naśladować Elona w ten właśnie sposób… Bycie jebanym ćpunem to bycie jebanym ćpunem, niezależnie od tego ile masz pieniędzy i jaki jest twój status.
Wracamy do Kary, która twierdzi, co następuje:
Podejrzewa, że dojdzie do próby połączenia X z Truth Social i wprowadzenia tej spółki na giełdę. Jej zdaniem Twitter został kupiony jako tuba propagandowa, z myślą o promowaniu TRUMPA w wyścigu prezydenckim. Elon, zgodnie z obowiązującymi przepisami, nie może kandydować – nie urodził się w USA – zatem posiadanie „swojego” prezydenta i bycie częścią administracji jest tym co, jej zdaniem, obstawia. W tym kontekście Kara wierzy, że Twitter nie został kupiony dla pieniędzy, a jako dalekosiężna strategia odpowiedniego obstawienia Białego Domu.
Drugim celem Elona jest zostanie pierwszym na świecie biliarderem oraz głębokie zanurzenie się w kontraktach z władzami federalnymi.
Kolejny temat to – wątpliwa jest zdaniem (i tu się w pełni zgadzam) szansa na pokojową koegzystencję pomiędzy TRUMPEM i MUSKIEM. Obaj są zbyt wielkimi megalomanami i narcyzami, by pozwolić temu drugiemu ściągać na siebie uwagę.
„Elon jest bardzo drażliwy na swoim punkcie i dokładnie taki sam jest Trump. Nie sądzę, żeby Trupowi spodobało się to, ile uwagi Elon będzie ściągał na siebie. Bo nie jesteście w stanie uwierzyć ile uwagi potrzebuje sam TRUMP, a znam go i przeprowadzałam z nim wywiady od 30 lat. Pod względem uwagi jest po prostu nienasycony. Więc w którymś momencie dojdzie do zderzenia, tak samo jak doszło do zderzenia Elona z administracją Bidena. Jedyne co może Elona w relacji z Trupem uratować, to fakt, że jest najbogatszym człowiekiem na ziemi, a to Trupowi bardzo imponuje.”
„Elon chce władzy, Elon chce rządowych kontraktów. Elon chce mieć wpływ. I jest przekonany, że wie wszystko. (…) Kiedyś powiedział mi, że jeśli Tesla upadnie, ludzkość się skończy i chyba naprawdę w to wierzył. On postrzega to jako grę wideo, gdzie to on jest graczem numer 1. Nie Trump. Elon. Więc z jego perspektywy, to jego rola, jego gra jest z punktu widzenia tej gry najważniejsza.”
„Nazywam Elona moim największym rozczarowaniem. Bo był wizjonerem. A teraz zachowuje się jak źle wychowany kapryśny 11-latek, który dostał kluczyki do Porsche i z nieograniczoną ilością słodyczy. Może robić co chce a to nigdy nie kończy się dobrze.”
I już zupełnie na sam koniec komentarz ode mnie: bardzo długo zwlekałem z napisaniem o Elonie – i jeśli chodzi o część pierwszą i część drugą. Dlatego, że według mnie, Elon MUSK jest jednym z najgorszych wzorców do naśladowania. Mówiąc inaczej – jeśli chcesz się w biznesie na kimś wzorować, jeśli chcesz kogoś naśladować, niech nie będzie to Elon. On jest tak specyficzną, unikalną miksturą geniuszu, dziwactwa, szaleństwa, dziecinady i błazenady, że trudno mi znaleźć jakieś punkty odniesień. Już sam fakt tego, że – do pewnego momentu – pakował w każde przedsięwzięcie wszystkie swoje pieniądze jest dla naśladowców czerwoną flagą z tego prostego powodu, że większość z nich wyłoży się już na poziomie pierwszego projektu.
A jeśli słowa Kary są prawdziwe, sam Elon ma problem naśladowaniem Elona.
Podcast: Play in new window | Download
Subscribe: RSS
KALENDARIUM
- 1971 – w Pretorii, w Republice Południowej Afryki na świat przychodzi Elon Reeve MUSK
- 1984 – Elon, mając lat 13, wypuszcza w świat swoją pierwsza grę komputerową, BLASTAR, którą kupuje od niego za 500 dolarów magazyn komputerowy
- 1988 – Elon przynosi się do Kanady i otrzymuje kanadyjskie obywatelstwo
- 1992 – Elon przenosi się do USA, gdzie na uniwersytecie Wharton rozpoczyna studia na kierunku ekonomia oraz fizyka
- 1995 – Elon przenosi się do Kalifornii by robić doktorat z fizyki na Stanfordzie, jednak rezygnuje bo rusza ze swoją pierwszą firmą, Zip2
- 1999 – Elon sprzedaje Zip2 firmie Compaq za 307 milionów dolarów, w tym 22 miliony są dla niego. Ma 28 lat. Całość pieniędzy inwestuje w nowy start up: X.com (minus 1 mln $ na zakup McLarena…)
- 2000 – X.com łączy się z Confinity. Elon zostaje CEO. Jednak pod koniec roku zostaje z tej funkcji zwolniony
- 2001 – X.com zostaje przemianowany na PayPal.
- 2002 – Elon otrzymuje obywatelstwo USA. PayPal debiutuje na giełdzie, chwilę później za 1,5 mld $ kupuje go eBay. Elon, największy udziałowiec, dostaje 180 milionów dolarów. Ma 31 lat. Na nagłą śmierć łóżeczkowa umiera pierwszy syn Elona, Nevada. Za część pieniędzy z PayPal Elon startuje z nową spółką, SpaceX.
- 2004 – Elon inwestuje 6,5 miliona dolarów w firmę Tesla i zostaje przewodniczącym jej rady nadzorczej, oraz aktywnym uczestnikiem prac projektowych
- 2008 – Tesla Roadster trafia w końcu do pierwszych klientów i właściwie nie działa… Tesla wpada w głębokie finansowe kłopoty ale ogłasza nowy Model S; rakieta Falcon 1, po 3 nieudanych próbach w końcu osiąga orbitę; Elon się rozwodzi; oraz zostaje CEO Tesli; oraz rzutem na taśmę, w ostatniej chwili ratuję od upadłości i Teslę i SpaceX
- 2010 – Tesla trafią na giełdę zyskując w ten sposób 226,1 mln $. W ciągu pierwszego dnia jej akcje rosną o 40,5%. Elon żeni się ponownie.
- 2012 – Rynki szacują wartość Tesli na 1,3 mld $; pod koniec roku wycena jest dwukrotnie wyższa (2,4 mld); Elon się rozwodzi; Model S zostaje wybrany samochodem roku
- 2013 – Elon bierze ponownie ślub (z b. żoną z która rok wcześniej się rozwiódł); SpaceX wykonuje niemal 50 startów a Tesla produkuje ponad 20 tyś samochodów rocznie; Elon zostaje Przedsiębiorcą Roku magazynu Fortune
- 2014 – Tesla ogłasza, że otwiera wszystkie swoje patenty i każdy może z nich korzystać; w grudniu Elon wnosi ponownie o rozwód ale potem się rozmyśla
- 2015 – Tesla wypuszcza pierwsze sztuki Modelu X; Elon ogłasza rozpoczęcie projektu OpenAI; rakieta Falcon 9 wynosi na orbitę 11 satelit po czym wraca i bezpiecznie ląduje, udowadniając, że wielokrotne użycie jednej rakiety jest możliwe; w ramach SpaceX powstaje projekt Starlink
- 2016 – Tesla ogłasza wypuszczenie „masowego” Modelu 3 i w ciągu tygodnia otrzymuje 300 tyś zamówień i przedpłat; do sądu trafia finalny wniosek o rozwód; rakieta Falcon 9 ponownie skutecznie ląduje, tym razem na wodzie; Tesla otwiera Gigafactory, największą fabrykę akumulatorów na świecie; oraz kupuje za 2,6 mld inną spółkę Elona, SolarCity; wybucha rakieta Falcon 9
- 2017 – Tesla wypuszcza Model 3 i kolejne pół miliona osób składa zamówienie, wymuszając potrzebę znacznie szybszej produkcji samochodów
- 2018 – Elon wystrzeliwuje w kosmos czerwony Roadster Tesli; poważne problemy z płynnością produkcji Modelu 3; Elon rozkręca się na Twitterze ale notowania jego i Tesli zaczynają gwałtowanie spadać; krytyka Elona zaczyna przybierać na sile; Elon ogłosza, że uczyni Teslę prywatną, co rozpętuje burzę i kosztuje go 20 mln kary; Elon przyznaje, że był to najtrudniejszych i najbardziej bolesny rok w karierze
- 2019 – Tesla zwalnia 7% pracowników, ogłaszając jednocześnie pracę nad Cybertruck i Model Y, oraz, w raptem 168 dni otwiera nową fabrykę w Chinach
- 2020 – Mimo lockdownu, Elon nie zamyka fabryki Tesli; FORBES ogłasza Elona 5-tym najbogatszym człowiekiem na świecie; Elon ogłasza powstanie Neuralink – czipów wszczepianych do mózgu; pod koniec roku, z majątkiem wycenianym na 128 miliardów dolarów zostaje drugim najbogatszym człowiekiem na świecie, spychając Billa GATES’a
- 2021 – Elon zostaje ogłoszony najbogatszym człowiekiem na świecie; Tesla zwiększa produkcję o 80%; SpaceX wysyła w kosmos więcej rakiet niż cała reszta amerykańskiej konkurencji; Tesla po raz pierwszy przynosi dochody
- 2022 – Elon zaczyna skupować akcje Twittera; w kwietniu posiada 9,2% spółki; składa propozycję kupna całości za 54,2 $ za akcję, czyli za 46,5 mld $; Potem grozi wycofaniem się, Twitter go pozywa; finalnie, w październiku, Twitter zostaje kupiony przez niego za 44 mld $; dochodzi do masowych zwolnień, ostatecznie w nowym Twitterze zostaje ok. 25% pracowników; Elon wysyła Ukrainie Starlinki
- 2023 – Elon wyzywa na pojedynek MMA Marka Zuckerberga; Twitter staje się teraz X; konta Trumpa, Kanye West i Alexa Jonesa zostają przywrócone; rynkowa wycena X/Twittera spada o połowę; Elon każe firmie Disney i innym, którzy szantażują go wycofaniem z X reklam „WYPIERDALAĆ”; Tesla wypuszcza Cybertruck; Rafał MAZUR tworzy post i podcast o Elonie
WSTĘP
Jak zapewne już wiesz, życie nie jest fair, a objawia się to między innymi tym, że Pani Bóg, w całej swojej nieskończonej mądrości i łaskawości, dała niektórym znacznie wyższe IQ a znacznie wyższe IQ jest najważniejszym prognostykiem wieszczącym sukces w życiu.
Sukces a nie bycie szczęśliwym – bo tu zapewne głupsi mają przewagę – tylko sukces w życiu, tak prywatnym jak i zawodowym. Inne czynniki, np. środowiskowe, mają już mniejsze znaczenie.
Ludzie z IQ 145 lub powyżej uchodzą za geniuszy.
Elon MUSK, bo o nim sobie dziś porozmawiamy, zdaniem psychologów, ma IQ na poziomie 160. A dokładniej, między 154 a 166. Czyli porównywalne do Einsteina. Nie są to dane oficjalne, tylko szacunkowe, ale podaje je, bo tylko takie mamy. Bardzo podobnie wygląda IQ u Billa GATES’a.
Podobno Enrico FERMI miał IQ 220 a Max PLANK – 225.
Jordan PETERSON twierdzi, że IQ nie można podnieść. Masz jakie masz, chyba, że je uszczuplisz. Ale Jordan PETERSON twierdzi wiele różnych rzeczy (a potem zaczyna płakać).
IQ można podnieść. Jak? Tak jak wszystko pozostałe: za pomocą nauki i treningu.
„W rozwinięciu IQ, czyli intelektu, najważniejsza jest osobowość, czyli podejście. Musisz mieć INTENCJĘ bycia najlepszym. Typowa osoba uczy się czy studiuje coś, żeby dostać dobry stopień, dobrą pracę i dobrą pensję. Ale tego typu nastawienie prowadzi jedynie do przeciętności. Twoje musi być inne: chcę być najlepszym, chcę być w tej dziedzinie gwiazdą, chcę dokonywać w tym zakresie nowych rewolucyjnych odkryć. Bo tego typu nastawienie naenergetyzuje twój mózg co pomoże doskonalić się w danym przedmiocie. Musisz się w przedmiocie swoich studiów rozkochać. Musisz również ZAUFAĆ swojemu intelektowi i nie bać się iść pod prąd. I nie możesz bać się wykorzystywać swojego kompleksu niższości jako trampoliny do najwyższych osiągnięć.” – doradza dr Peter ROGERS.
Ale nie o tym tu będzie mowa. Mowa będzie o Elonie i o tym, co możemy sobie od niego pożyczyć. Bowiem, jak mawia sam MUSK:
„WIELKIE RZECZY NIE WYDARZĄ SIĘ AUTOMATYCZNIE.”
Ale żeby osiągać WIELKIE RZECZY, potrzebujesz, podobnie jak w przypadku podniesienia swojego IQ, odpowiedniego nastawienia. Nastawienie to, słowami samego Elona MUSKA nazywa się ULTRA HARDCORE. Zobaczmy zatem czym jest i skąd się u niego wzięło.
ULTRA HARDCORE – GENEZA
Elon urodził się 28 czerwca 1971 roku w Pretorii, czyli w RPA, czyli w Republice Południowej Afryki. To bardzo ważne, że akurat tam, a nie np. w Kanadzie czy Kalifornii, bo RPA w tamtych czasach oznaczała apartheid – czyli ideologię i „porządek” prawny, który oznaczał segregację rasową:

„(…) Ideologowie apartheidu uważali, że RPA powinna być krajem jedynie dla białych, czarni i kolorowi mieli mieszkać i pracować w rezerwatach w najbardziej nieprzyjaznych częściach kraju lub mieli pełnić rolę taniej siły roboczej dojeżdżającej do pracy w miastach z rezerwatów.”
Mówiąc inaczej, to było twarde, hardcore’owe miejsce, które wymagało bycia twardym tak fizycznie jak i mentalnie, zarówno po stronie białej jak i stronie czarnej i kolorowej. Mimo, że to Afryka Południowa a nie Południowa Ameryka, wszem i wobec panował „maczyzm” – czyli to co kiedyś określane było mianem „kultu silnego, władczego i agresywnego mężczyzny” (PWN) a teraz określa się jako „toksyczna męskość”.
Dobra, zatem w takich warunkach, rodzi się Elon. Jako, że jest biały, on akurat jest w tej grupie uprzywilejowanej. W dodatku jego ojcem jest kot nie mniej ciekawy niż on sam – Errol MUSK. Errol jest trochę jak połączenie Dana PENA ze skrajnie uzdolnionym inżynierem. Ci, którzy go znają mówią: „Bardzo wysoki poziom IQ, bardzo niski poziom EQ.” I o ile – o czym później – rodzeństwo Elona i on sam, emocjonalnie dzieciństwo wspominają jako koszmar, intelektualnie to Errol stworzył warunki pod rozwój Elona, zaczepiając w nim ciekawość tego jak rzeczy działają i dając wolną rękę do eksperymentowania.
Ale wracając do bardziej mrocznej strony Errola, oto krótka historyjka z 1998 roku. Errol przebywał w domu ze swoją 6-letnią córką, kiedy zauważył, że ktoś się włamał. Okazało się, że nie ktoś a 7 zamaskowanych i uzbrojonych napastników. Rzucił się więc w stronę sypialni, gdzie przechowywał swoją broń ale przestępcy otworzyli ogień. Strzelili do niego ponad 50 razy, zawsze niecelnie (co by wyjaśniało, dlaczego apartheid utrzymywał się tam tak bardzo długo…).
Errol strzelił dwa razy zabijając trzech napastników. Potworze jeszcze raz – zabił trzech ludzi dwoma kulami. Jedna kula (pocisk ze spłaszczonym wierzchołkiem) trafiła jednego w głowę a następnie drugiego w klatkę piersiową. Trzeciego, już uciekającego z cała resztą, trafił w jądra. Facet wykrwawił się na podłodze.
Zszokowanemu tym zdarzeniem (i skutecznością Errola) dziennikarzowi, tata Elona z uśmiechem wyjaśnił, że było to możliwe, bo strzelał z pistoletu Magnum .357 i że lata wcześniej wygrał strzeleckie zawody Południowoafrykańskiej Obrony Narodowej.
W skrócie, Errol zapobiegł kradzieży, zabił 3 osoby 2 strzałami a następnie został uniewinniony. Kiedy sędzia zastanawiał się, czy Errol aby nie przesadził z użyciem środków obrony konieczniej, jak na inżyniera przystało, Errol zwrócił uwagę, że w jego stronę oddano ponad 50 strzałów na co on odpowiedział jedynie dwoma.

W skrócie, nikt się tam wtedy w tańcu nie pierdolił. Już w pierwszym rozdziale wspaniałej (co nie znaczy, że bez wad) biografii Elona MUSKA autorstwa Waltera ISAACSONA (wydanej w Polsce pod koniec listopada 2023), dowiadujemy się, czym w RPA były kolonie dla dzieci. Nazywały się VELDSKOOL i były rodzajem obozu przetrwania w głuszy. Dzieciaki dostawały za małe racje jedzenia i za małe racje wody i zachęcane były przez wychowawców do odbierania ich innym. Silniejsi wygrywali a słabsi wracali do domu stłamszeni, odwodnieni i wychudzeni. Z pierwszego obozu Elon wrócił chudszy o prawie 5kg.
Nie tak źle, zważywszy na to, że niektórzy nie wracali. Co parę lat jakiś dzieciak ginął. Dziś stanowiłoby to powód do zlikwidowania obozu i wsadzenia organizatorów i opiekunów do więzienia. Wtedy, dzieciak który zginał bo był za słaby, był nie-żywym przykładem na to, jakim w życiu nie być: „Nie bądźcie głupi jak ten tępy chujek, który umarł w zeszłym roku – mówili instruktorzy nowym dzieciakom – Nie bądźcie słabymi tępymi chujkami.”
Co będzie pierwszą lekcją Elona MUSKA:
NIE BĄDŹ SŁABYM TĘPYM CHUJKIEM
Zresztą tego samego uczył go również ojciec – wymagał od niego twardości tak fizycznej jak i emocjonalnej. „Po tym, czego doświadczyli ze mną, VELDSKOOL nie był taki straszny” – mówił. Szczycił się tym, że dom prowadzi twardą, autorytarną ręką – zupełnie tak jak potem Elon swoje firmy. I tak jak prowadzi samego siebie. Zresztą ani Elon ani jego rodzeństwo nie utrzymuje teraz kontaktu z Errolem, twierdząc, że znęcał się nad nimi psychicznie – np poniżał nazywając idiotami, głupkami i żałosnymi nieudacznikami. Co zresztą też – podobno – Elon stosuje w swoich firmach.
W skrócie, podobnie jak w przypadku publicznej wersji Dana PENA (bo prywatnej przecież nie znamy) nic nie było w stanie zadowolić Errola. W wywiadzie radiowym w połowie 2022 roku, tata Elona, na pytanie czy jest dumny z osiągnięć swojego syna, rzekł: „Nie. Jesteśmy rodziną, która od pokoleń wiele osiąga, więc to nie jest tak, że nagle teraz coś zaczęło się dziać.” Dodał również, że wie, że sam Elon jest sfrustrowany z powodu tego, że postępy, które robi są zbyt wolne i jest 'w plecy’ względem tego, gdzie uważa, że w tym wieku być powinien…
A skoro jesteśmy już przy genezie postawy ULTRA HARDCORE, warto wspomnieć zacytowane przez ISAACSONA słowa Baracka Obamy: „Ktoś kiedyś powiedział, że każdy mężczyzna stara się sprostać oczekiwaniom swojego ojca albo naprawić jego błędy i podejrzewam, że w tym właśnie może leżeć przyczyna moich bolączek.”
Pierwsza żona Elona i matka jego piątki dzieci, Justine, powiedziała o nim: „Przez dzieciństwo jakie miał w RPA, wydaje mi się, że musiał zamknąć się emocjonalnie (…) Jeśli twój ojciec bez przerwy nazywa się idiotą i debilem, to nie dziwne, że odpowiedzią jest wyłączenie w środku wszystkiego tego, co może prowadzić do emocjonalnej otwartości.” A następnie dodała: „Nauczył się również wyłączać strach, a gdy nauczysz się go wyłączać, może przy okazji wyłączyć musisz inne rzeczy, takie jak radość czy empatię.”
Ciekawa koncepcja, z tym, że nie do końca zgadzam się z tym, że nauczył się wyłączać strach – o czym pogadamy sobie jeszcze nieco później. Natomiast bez żadnych wątpliwości, nauczył się działać pomimo ogromnego strachu. Strach go bowiem NIE paraliżuje i nie powstrzymuje.

Kolejna matka jego trójki dzieci, Grimes, mówi: „PTSD z dzieciństwa [do którego Elon się zresztą głośno przyznaje – RM] prawdopodobnie spowodowało u niego niechęć do odczuwania wszelkich form zadowolenia. […] Myśle, że od dzieciństwa skojarzył życie z bólem.”
Z czym zresztą wydaje się zgadzać sam Elon [piszę „wydaje się zgadzać” bo wiemy, że Elon uwielbia trollować opinię publiczną i kpić z dziennikarzy, więc tak naprawdę nie wiadomo co mówi serio a co nie – RM]: „Ukształtowały mnie przeciwności losu. Mój prób tolerancji bólu jest bardo wysoki.”
„Był koszmarnym człowiekiem – mówi Elon o swoim ojcu, płacząc – Mój ojciec miał starannie obmyślony plan czynienia zła. Dosłownie planował czynienie zła. Popełnił właściwie każde przestępstwo jakie można sobie wyobrazić. Uczynił każdy rodzaj zła o jakim jesteś w stanie pomyśleć.”
Elon nigdy nie podaj szczegółów czynionego zła, ale niektórzy ludzie zajmujący się Elonem podejrzewają to, co nigdy nie zostało otwarcie powiedziane czy napisane – molestowanie seksualne w dzieciństwie.
Jeszcze inni twierdzą, że ten ból, który jako dziecko odczuwał tu, na ziemi, był tak wielki, że w połączeniu z zaczytywaniem się w literaturze sci-fi postanowił opuścić tę planetę i rozpocząć nową cywilizację na Marsie. Bo taka jest MISJA & WIZJA Elona – kolonizacja Marsa.
Autor pierwszej poważnej biografii MUSKA, Ashlee VANCE twierdzi, że być może to właśnie te traumy były przyczyną nastawienia Elona na PRZYSZŁOŚĆ – czyli budowania lepszej przyszłości dla siebie i rodzaju ludzkiego nawet za cenę życia osobistego czy emocjonalnego. Z kolej specjaliści od traum zwracają uwagę, że w wielu przypadkach ich ofiary celowo prowokują stresujące sytuację. Tłumaczą to tym, że tak umysł jak i ciało mogą uzależnić się od endorfin wydzielanych podczas sytuacji stresowych, a tym samym, niektórzy ludzie z historią traumy uzależniają się od jej pogłębiania. Dla ludzi tych okresy spokoju i równowagi powodują objawy odstawienne, więc po to by poczuć się lepiej szukają sytuacji stresowych, by paradoksalnie pozbyć się nie tylko poczucia znudzenia ale i niepokoju.
Jeszcze inna teoria mówi o tym, że MUSK zdecydował się „opuścić planetę” i stworzyć podwaliny pod kolonizację Marsa po złapaniu malarii i otarciu się o śmierć (za czasów budowania firmy PayPal). To doświadczenie możliwego nagłego końca odmieniło go.

Przy okazji nagłego końca – awanturnicy w rodzinie Elona nie zaczynają i nie kończą się na Errolu „Dwa Strzały Trzy Trupy” MUSKU. Po stronie matki był jeszcze dziadek, prawdziwy śmiałek i ryzykant, Joshua HANDLEMAN, miłośnik międzykontynentalnych podróży małą awionetką.
Dewizą, mottem jego rodziny, było:
ŻYJ NIEBEZPIECZNIE – OSTROŻNIE
Co stanowi naszą drugą lekcję Elona MUSKA. Życie niebezpiecznie oznaczało podejmowanie ryzyka, a podejmowanie ryzyka dodaje życiu smaku i podnosi jego wartość energetyczną. Z kolej ryzykowanie, ale ostrożne oznacza, słowami dziadka Elona: „Wiem, że mogę ryzykować o ile jestem właściwie przygotowany.”
O tym, że nie da się być zawsze przygotowanym na wszystko, Joshua HANDLEMAN dowiedział się w 1974, kiedy zginał w wypadku awionetki (w jednej wersji pilotował ją osobiście, w drugiej, pilotował jego uczeń). Jakby nie było, wiemy na pewno, że ani Elon ani jego rodzeństwo nie byli wychowywani w sposób szczególnie czuły czy nadopiekuńczy. Rodzice byli zapracowani, więc dzieci miały być od początku odpowiedzialne za siebie i samodzielne. Kiedy pojawiały się w życiu jakieś problemy, dowiadywały się że muszą same znaleźć jakieś rozwiązanie.
Przy okazji problemów, pojawia nam się trzecia lekcja Elona MUSKA.
ŻYCIE NIE MOŻE SPROWADZAĆ SIĘ DO ROZWIĄZYWANIA PROBLEMÓW.
MUSISZ RÓWNIEŻ PODĄŻAĆ ZA MARZENIAMI.
Lekcja ta pochodzi z tego cytatu: „Musimy mieć w świecie rzeczy inspirujące. To one sprawiają, że mamy rano po co zrywać się z łóżka. (…) USA dosłownie są wynikiem ludzkiego ducha odkrywczości. To kraj miłośników przygody.”
A następnie Elon mówi:
„Życie musi być czymś więcej niż jedynie rozwiązywaniem jednego problemu po drugim. Musi być jakiś powód do wstawania co rano szczęśliwym i ożywionym. Powód, który sprawia, że przyszłość jawi się ekscytująca. Więc co daje ci nadzieję? Jeśli nie jesteś pewny, zapytaj swoich dzieci. Pomysł bycia cywilizacją multiplanetarną i bycie gdzieś tam, pomiędzy gwiazdami jest niezwykle inspirujący, ekscytujący i jest czymś, czego wypatruję.”
A skoro o tym mowa, warto przyjrzeć się temu jaka jest WIZJA i jaka jest MISJA Elona – powód, dla którego rano chętnie zrywa się z łóżka i powód dla którego bardzo niechętnie do niego się kładzie. Ale zanim omówimy WIZJĘ & MISJĘ, zobaczmy co jeszcze siedzi w:
MÓZG ELONA
Są tacy ludzie, którymi im bardziej się interesujesz, tym mniej rozumiesz. Elon jest takim gościem. TRUMP jest. Tom CRUISE jest. Mick JAGGER jest bardziej niż wszyscy poprzedni razem wzięci. Zdaje się, że żyje po to, żeby zacierać za sobą ślady i być nierozumianym czy nieodgadnionym.
„U Elona wszystko jest sprzecznością. Z jednej strony mamy tego nadzwyczajnego innowatora a z drugiej strony osobę, która potrafi podejmować naprawdę głupawe biznesowe decyzje.” – powiedział Nick BILTON.
Zobaczmy jeszcze więcej sprzeczności.
Elon: „Moja rada, dla wszystkich, którzy startują ze swoją firmą brzmi: weźcie pod uwagę, że najbardziej prawdopodobnym wynikiem będzie niepowodzenie. Dlatego zakładajcie firmy tylko wtedy, gdy to czym będziecie się zajmować jest dla was naprawdę ważne.”
„Jeden z elementów, w których Elon jest bardzo, bardzo dobry to NIE myślenie o niepowodzeniu. Nie jest w stanie wyobrazić sobie, że może ponieść porażkę. Po prostu nie jest w stanie.” – Jim CANTRELL, współzałożyciel SpaceX. Czyli od wielu lat wspólnik Elona.
Teoretycznie jest tu sprzeczność. Elon mówi o tym, że musisz zakładać, że wszystko skończy się fiaskiem, jego wspólnik mówi, że MUSK nie jest w stanie wyobrazić sobie niepowodzenia. Tak naprawdę, zapewne, obaj mówią prawdę, jeśli przypomnimy sobie, że jest coś takiego jak DWÓJMYŚLENIE, które, i tu cytat twórcy tego pojęcia, Georga ORWELLA: „Dwójmyślenie oznacza przede wszystkim wyznawanie dwóch sprzecznych poglądów i wierzenie w oba naraz.”
Oczywiście to że wiesz / uważasz, że najbardziej prawdopodobnym wynikiem tego typu przedsięwzięcia jest niepowodzenie, nie oznacza, że uważasz, że przydaży się ono akurat tobie. Co pokazuje ten cytat:
„MUSK powiedział kiedyś, że szanse na wysłanie rakiety SpaceX na orbitę wynoszą poniżej 10%, podobnie zresztą ocenił szansę na sukces Tesli. Jednak dodał, że „Niech Bóg będzie moim świadkiem, żeby się srało i paliło, sprawię, że się uda.”
Wspomniany wcześniej Ashlee VANCE podkreśla nie tylko nadzwyczajną tolerancję ryzyka u MUSKA, ale również umiejętność znoszenia ogromnego stresu bez „gubienia” WIZJI i MISJI oraz bez spuszczania z oczu ważnych elementów technicznych. Mówiąc inaczej – pomimo ogromnego stresu potrafi jednocześnie zwracać uwagę na kluczowe detale oraz na metą-poziom, czyli cele długoterminowe.

A teraz pochylimy się nad strategią, której nie opisał żaden z biografów Elona, ani żaden z piszących o nim dziennikarzy. Pod koniec 2023 roku MUSK jest szefem i właścicielem: SpaceX, Tesla, Boring Company, X Comp. (czyli kiedyś Twitter), xAI, Neuralink oraz Musk Fundation. Ja wiem, że formalnie nie jest np. CEO X (Twittera), ale nikt nie ma złudzeń kto tam jednoosobowo rządzi.
Zatem, jakim cudem potrafi prowadzić – skutecznie – tak wiele firm? Jak to możliwe, skoro wszyscy wiemy, że multitasking to droga do nikąd?
Otóż jest w stanie robić to NIE dzięki multitaskingowi – wtedy autentycznie by przepadł – tylko dzięki temu co po polsku zwie się KOMPARTMENTACJĄ (inaczej nazywaną SEGMENTACJĄ).
KOMPARTMENTACJA / SEGMENTACJA
Idąc za definicją z Wikipedii, pojęcie to oznacza
„Zjawisko ścisłego lokalizowania wielu białek w określonych strukturach lub organellach komórkowych, tzw. kompartmentach, czyli otoczonych błonami przedziałach w komórce. Zjawisko to dotyczy biochemicznego, przestrzennego i fizjologicznego zróżnicowania w komórce. Zjawisko kompartmentacji pozwala na zachodzenie w komórce przeciwstawnych procesów w tym samym czasie.”
My oczywiście nie będziemy zajmowali się zjawiskami podziałów w komórce, ale opis ten będzie nam potrzeby by zrozumieć w jaki sposób MUSK mentalnie i emocjonalnie kompartmentuje swoje zadania.
Pomyśl sobie o łodzi podwodnej. Takiej, która składa się z oddzielnych komórek – które chyba nazywają się śluzami – skonstruowanymi w ten sposób, że zalanie jednej śluzy nie powoduje zalania kolejnych. Czyli są to właściwie niezależnie funkcjonujące komórki.
I teraz. Każda z firm Elona ma oddzielną siedzibę. Czyli – dosłownie fizycznie – oddzielona jest od pozostałych firm, często setkami czy tysiącami kilometrów. W tym sensie to dosłownie niezależna śluza. Kiedy MUSK jest w X to NIE jest w całej reszcie firm. Dosłownie, niczym mokry sen wszystkich adeptów uważności – Elon jest tam, gdzie są jego stopy.
To pierwsza rzecz. Dosłowne fizyczne oddzielenie firm, które ułatwia oddzielenie ich w sercu i głowie. Żadnych wspólnych biur. Wspólni mogą być pracownicy, ale nie biura.
Kiedy stopy Elona znajdują się np w siedzibie SpaceX to tam znajduje się również jego głowa. Będąc w firmie SpaceX Elon NIE zajmuje się niczym innym niż sprawami tej firmy. Będąc w X nie zajmuje się Teslą i tak dalej. Całość skupienia idzie na śluzę w której właśnie się znajduje. Dlatego kompartmentacja nie równa się multitasking. Multitasking polega na robieniu wielu wątków naraz. Kompartmentacja polega na głębokim skupieniu się na jednym zadaniu, aż do momentu całkowitego przełączenia się na inne zadanie. Zadań może być wiele, ale skupiasz się tylko na jednym naraz. Kiedy skończysz pierwsze, możesz przełączyć się na kolejne.
Tak więc – kiedy Elon zajmuje się np X, to nie zajmuje się Teslą, SpaceX, sprawami rodzinnymi czy towarzyskimi. Dodatkowo, bardzo często, dany kontekst oznacza w jego głowie „aktywowanie” specjalnego trybu, których Elon ma wiele. O czym pogadamy nieco poźniej.
Mówiąc inaczej – Elon skupia się wyłącznie na jednym temacie i staje się tym, kogo ten temat wymaga. Wejście do firmy-śluzy oznacza wejście do odpowiedniej śluzy również w głowie. Przy tej ilości firm musi skupiać się – głęboko – na tym co naprawdę kluczowe. Jego sposób myślenia poznamy nieco później.
Nie mamy również żadnych śladów, że Elon pracuje z domu. Owszem – robi to na wakacjach – ale 99% pracy (strzelam) wykonywana jest w siedzibie firmy. Nie jest zresztą przypadkiem, że kilka lat temu sprzedał wszystkie czy niemal wszystkie posiadłości. Jednym z powodów jest to, że pracuje tak dużo, że nie ma kiedy w nich bywać. I nie cierpi pomysłu pracy zdalnej. O czym mieli okazję przekonać się bardzo boleśnie rozleniwieni i roszczeniowi pracownicy Twittera tuż po jego przejęciu. Pomimo tego, że niektórzy rozrzuceni byli po całych Stanach Zjednoczonych, dostali wezwanie do stawienia się w najbliższym biurze Twittera następnego dnia. Lub wylatują.
W książce Waltera ISAACSONA jest ciekawy moment, który wiele osób może przegapić, kiedy po kupieniu Twittera (a batalia trwała wiele miesięcy) Elon przyjechał do SpaceX i ku zdziwieniu jednych a pełnym zrozumieniu innych, nie wspomniał o tym ani słowem. Bo Twitter to Twitter a SpaceX to SpaceX. Szczelność śluzy gwarantuje większe bezpieczeństwo obu przedsięwzięciom oraz ich właścicielowi.

Pamiętam jak lata temu czytałem wywiad z facetem, który odpowiadał wtedy za GP Kanady w F1. Prywatnie był bliskim znajomym szefa F1, Berneigo ECCLESTONE, który miał negocjować jak najlepsze warunki dla F1. Obaj panowie, przy kawie i herbacie spotkali się godzinę wcześniej, bo dażyli się wzajemnym szacunkiem i sympatią. O godzinie 9, Bernie spojrzał na swojego znajomego z Kanady i powiedział: „OK. 9. Od teraz będzie bolało” po czym przystąpił do twardych negocjacji najlepszych warunków. To również przykład KOMPARTMENTACJI – tu akurat mentalnej. Tak jak w komórce jeden przedział zostaje otoczony błoną po to, by mogły swobodnie zachodzić kolejne niezbędne procesy.
O KOMPARTMENTACJI mówił zresztą, przy okazji najlepszych przedsiębiorców z jakimi pracował, Dan S. KENNEDY. On nazywał to zerowaniem kalkulatora. W kalkulatorze, czy takim dawnym czy takim w twoim telefonie, jest przycisk C. C od CLEAR – czyli wyczyszczenia pamięci i ekranu kalkulatora.
By osiągnąć maksymalną produktywność, musisz swoją „pamięć” i swój „ekran” wyczyścić z poprzednich operacji. Nie możesz bowiem otrzymać poprawnego wyniku, jeśli swoje obliczenia zaczynasz na nie wyzerowanym kalkulatorze. Wynik zostanie przekłamany o poprzednie obliczenia.
Oczywiście cała koncepcja KOMPARTMENTACJI nie ma sensu, jeśli nie masz INTENCJI, czyli nie wiesz co chcesz osiągnąć. KOMPARTMENTACJA w trybie reaktywnym jest po prostu niemożliwa, bo jej podstawą jest SKUPIANIE SIĘ na KONKRETNYM ZADANIU lub KONKRETNYM CELU. I – po części – to właśnie skupianie się na tym NOWYM zadaniu jest formą „rozproszenia się” czy może raczej „zresetowania” kalkulatora. Im bardziej jasna będzie twoja intencja, tym mniejsze znaczenia będzie miał bagaż mentalny czy emocjonalny.
Musisz zrozumieć i pamiętać, że masz ograniczoną ilość energii fizycznej, mentalnej i emocjonalnej, którą podzielić musisz pomiędzy kilka projektów. Zazwyczaj wygląda to w ten sposób, że przedsiębiorca myśli i pracuje nad wszystkim jednocześnie, osiągając finalnie marny efekt. Dlatego podstawą KOMPARTMENTACJI jest słowo „NIE” mówione często innym a bardzo często sobie. Pracujesz w danej „komórce” tylko nad daną „komórką” a ściślej rzecz ujmując – nad tym co jest najważniejsze i co daje dźwignię. Bo wiesz, że twoja energia jest ograniczona.
Tak więc, gdybym miał to przedstawić w nieco nadmiernym skrócie, model wyglądałby tak:
- Izolacja – wchodzisz do śluzy i zajmujesz się tylko nią
- Koncentracja – skupiasz się tylko na tym co najważniejsze, reszcie mówiąc 'NIE’
- Zamknięcie – zamykasz śluzę (otaczasz komórkę błoną) i idziesz do następnej
Wejdź. Zrób. Wyjdź.
Wejdź. Zrób. Wyjdź.
Wejdź. Zrób. Wyjdź.
Jest jeszcze jeden element, który pomoże ci zamykać jedną śluzę by otwierzyć drugą. Pamiętasz ten eksperyment, który Cialdini opisuje w swojej książce? Badacz, w zatłoczonym punkcie ksero zadawał 3 rodzaje pytań:
- Sama prośba: „Przepraszam, czy możesz mnie przepuścić, bo mam tylko 5 stron.”
- Prośba z prawdziwym powodem: „Przepraszam, czy możesz mnie przepuścić, bo mam tylko 5 stron a bardzo się spieszę.”
- Prośba z bezsensownym powodem: „Przepraszam, czy możesz mnie przepuścić, bo mam tylko 5 stron a chciałem zrobić xero.”
Wynik był taki, że w pierwszym wypadku ustąpiło 60% ludzi, w drugim 94% a w trzecim 93%. Czyli podanie powodu – jakiegokolwiek powodu spowodowało, że niemal 100% ludzi zgadzało się spełnić prośbę. Nie miało znaczenia, czy powód jest sensowny czy nie.

„Ponieważ”, „dlatego że”, „bo” to łączniki, które potrafią nadać iluzję logiki. W czasie jednego z największych biznesowych hardcore’ów w 2008 roku, MUSK zajmował się jednocześnie rozwodem i ratowaniem SpaceX i Tesli od bankructwa. Udało mu się uratować obie firmy dzięki KOMPERTMENTACJI, czyli nie złapaniu się w błędny ciąg przyczynowo-skutkowy, taki jak np.: „Nie mogę zająć się firmami, bo przechodzę przez rozwód”, albo „Nie mogę osiągnąć sukcesu, bo mam traumy z dzieciństwa”.
Rozwój to jedna śluza. Firma to druga śluza. Traumy to trzecia śluza. Śluzy się nie mieszają. Nie przenikają się. To są oddzielne byty. Nie łączy je „dlatego”, „bo” czy „ponieważ”. Nic ich nie łączy. To jest podstawa postawy ULTRA HARDCORE (o której więcej później) – to co trener Cus D’Amato powtarzał młodemu Tysonowi przed każdą walką: „Ty się nie liczysz i nic się nie liczy. Liczy się tylko wykonanie zadania.” Zadania, jakim było WYGRYWANiE.
Pamiętaj, że bez przerwy i automatycznie używamy powodów / wymówek, by usprawiedliwiać swoje zachowania i wybory. To, że masz kiepski nastrój albo że twoje dzieciństwo nie było idealne nie ma nic wspólnego z tym co teraz jest do zrobienia. Dlatego nie używaj łączników, które zahipnotyzują cię do uwierzenia we własne wymówki.
Tu zresztą pojawia się kolejna lekcja Elona MUSKA i mój ulubiony z jego cytatów. Po kolejnym nieudanym starcie rakiety SpaceX, kiedy wydawało się, że jest pozamiatane, można gasić światło i iść do domu, Elon powiedział do swoich współpracowników:
OPTYMIZM, PESYMIZM, JEBAĆ TO! I TAK TEGO DOKONAMY!
(Optimism, pessimism, fuck that; we’re going to make it happen.)
To jest właśnie esencja KOMPARTMENTACJI – nie tylko zamknięcia śluzy w świecie zewnętrznym (kiedy przechodzisz przed drzwi firmy, zamykasz za sobą resztę świata) ale również otoczenia błoną wszystkiego tego co masz w głowie czy sercu, po to, by nie przeszkadzało w robieniu tego co masz do zrobienia.
Dobra, SEGMENTACJĘ mamy z grubsza liźnięta, teraz idziemy do kolejnych wątków związanych z MÓZGIEM ELONA.
W dzieciństwie mózg Elona eksplodował od nawału pomysłów. Pomysłów i pytań. Do poziomu, który go przerażał bo mało kto w tym wieku, chce czuć i widzieć, że jest „inny”: „Byłem przekonany, że oszalałem, bo jasnym było, że umysły innych nie eksplodują od nadmiaru pomysłów – wspomina MUSK – Więc doszedłem do wniosku, że jestem szurnięty. Bo tylko mnie w tym wieku interesowały pytania taki jak skąd się tu wzięliśmy, czy jaki jest sens naszego życia. Odkąd pamiętam miał odczuwałem bardzo intensywne pragnienie rozumienia i uczenia się rzeczy.”
Zresztą, ta nawałnicy pomysłów i pytań została mu oczywiście do dziś, o czym wspomina jego brat, KIMBAL:
„Elon jest gościem o nieskończonej ambicji. Jego umysł potrzebuje bowiem ciągłego bodźcowania. Dlatego problemy, którymi się zajmuje muszą być coraz bardziej złożone.” Z kolej jego ojciec, Errol, wyraził niepokój o to, co stanie się, gdy Elon zacznie się nudzić.
Dlaczego?
Errol: „Elon ma Aspergera. Nie nazwałbym go przewlekłym, tylko ostrym. Kiedy się na coś umysłowo zafiksujemy [Errol sugeruje tym samym, że Elon ma Aspergera po nim – RM] to nie jesteśmy w stanie przestać. Nie to, że nie możemy przez to spać, tylko kładziemy się z tą jedną myślą i z nią wstajemy. Skupiasz się na tym całkowicie i absolutnie, do tego stopnia, że możesz zapominać o jedzeniu. To taki rodzaj opętania pasją, która zmusza do ciągłego podejmowania kolejnych prób.”
I faktycznie, w jednej z wypowiedzi Elon narzekał na potrzebę jedzenia, jako czegoś co jest niezbędne a niestety odrywa od pracy: „Gdyby był jakiś sposób na to, żebym nie musiał jeść by nie odrywać się od pracy, to bym nie jadł.”
ISAACSON pisze: „Uwielbiał pracować. Często resztę życia traktował jako nieprzyjemny rozpraszacz uwagi.”
Przy okazji jedzenia i głupich decyzji: kiedyś próbował odchudzać się za pomocą Ozempicu i OMADU – czyli jednego posiłku na dzień. Posiłkiem tym zazwyczaj były pączki.

Wracamy do tematu fiksowania się na jakiś temacie:
„Odkąd byłem dzieckiem, gdy tylko zaczynałem o czymś intensywnie myśleć, wszystkie moje zmysły wyłączały się. Niczego nie widziałem i niczego nie słyszałem. Używałem mózgu jedynie do przetwarzania danych a nie do zbierania nadchodzących informacji.”
Jeśli dodamy do tego, że często zdarzało mu się tak „zamyśleć”, kłopoty w szkole były na wyciągnięcie ręki. „Nauczyciele podchodzili do mnie i darli się ale autentycznie ani ich nie widziałem ani nie słyszałem.” Zatem, rodzice Elona dowiedzieli się, że ich syn jest niedorozwinięty umysłowo. „Mamy powody by sądzić, że Elon jest opóźniony w rozwoju” – zawyrokowali. „Cały czas gapi się przez okno a kiedy napominam go, żeby zaczął zwracać uwagę na mnie, mówi, że liście już brązowieją.” „No bo to prawda, liście już brązowieją” – zauważył trzeźwo ojciec Errol. „Najlepiej po prostu mu nie przeszkadzać kiedy widzicie ten jego nieobecny wzrok” – podsumowała matka, Maye MUSK.
O ile dostrzeganie brązowiejących liści szło Elonowi dobrze, nieco gorzej było z czytaniem komunikacji niewerbalnej innych ludzi. Zresztą, nie tylko niewerbalnej: wszystko co ludzie mówili przyjmował dosłownie, nie rozumiejąc na przykład wyolbrzymień, metafor, porównań czy analogii. Dlatego zwrócił się ku książkom i rozkochał w przedmiotach ścisłych: fizyce, inżynierii czy kodowaniu.
Z jednej strony nie umiał (czy nie chciał) okazywać empatii i życzliwości a z drugiej odczuwał paniczny niemal lęk przed samotnością. Zostało mu to zresztą to dziś. W wywiadzie dla Rolling Stone z 2017 roku powiedział: „Kiedy byłem dzieckiem, pamiętam, że powtarzałem 'Nigdy nie chcę być sam’. I to samo powiedziałbym teraz: nigdy nie chcę być sam.”
A skoro jesteśmy przy lęku i strachu, czas na kolejną lekcję Elona MUSKA
NIGDY NIE PODEJMUJ DECYZJI KIERUJĄC SIĘ STRACHEM
Jako dziecko „(…) Elon wyrobił sobie reputację nieustraszonego. Kiedy szliśmy do kina, to on uciszał gadając osoby, nawet jeśli były dużo większe. To TEMAT PRZEWODNI JEGO ŻYCIA – nigdy nie podejmować decyzji kierując się strachem. Widać to już było za młodu” – powiedział przyjaciel z dzieciństwa.
Jako, że temat pokonywania strachu jest wiecznie zielony, na chwilę zostawimy Elona MUSKA i poznamy osobnika, który z pokonywania strachu uczynił swoją życiową misję, sztukę i naukę.
Poznaj…
G. GORDON LIDDY
31 marca 2021 roku, gazety na całym świecie doniosły:
„W wieku 90 lat zmarł we wtorek były agent FBI, prawnik, showman, aktor a przede wszystkim jedna z czołowych postaci w aferze Watergate z 1972 r., która w konsekwencji doprowadziła do ustąpienia prezydenta Richarda Nixona. O śmierci Liddy’ego poinformował dziennik 'Washington Post’.”

Faceta kojarzyć możesz z głupkowato przedstawionej, ale wybitnie zagranej przez Justyna THEROUX, postaci G. Gordona LIDDY z zajebistego mini-serialu HBO „Hydraulicy z Białego Domu.” O ile w serialu tym, jak już wspomniałem, LIDDY przedstawiony jest komicznie, lecz głupkowato, jako postać autentyczna okazuje się być znacznie głębszy i ciekawszy niż na ekranie.
W 1980 roku LIDDY napisał swoją autobiografię pod tytułem WILL – czyli WOLA. Słowo FEAR (strach / lęk) pojawia się w niej na 56 stronach. Bo to książka o tym, jak pokonywać STRACH za pomocą WOLI.
Potem robi się jeszcze bardziej grubo, bo LIDDY wspomina swoje odczucia podczas słuchania przemówień Hitlera: „Był dla mnie antytezą strachu – ucieleśnieniem czystej zwierzęcej pewności i siły woli.” [przy okazji – powodem dla którego wspomina, swoje pozytywne odczucia związane ze słuchaniem Hitlera jest to, że pozbawił się strachu również przed tym, jak ludzie na to zareagują – RM]. Imponowało mu nie tylko to JAK mówił, ale, że podniósł cały naród z kolan, tchnął w niego siłę i wykorzenił strach. Mówiąc inaczej – dla małego Gordona przemówienia Hitlera (jakkolwiek by to nie brzmiało) były tym, czym dziś są motywacyjne klipy na Insta czy TikToku.
„Po raz pierwszy w życiu poczułem nadzieję. Więc życie nie musi być ciągłą potajemną agonią w strachu i wstydzie. Skoro da się odmienić cały naród, przemienić jego słabość w nadzwyczajną siłę, bez wątpienia da się to zrobić z jednym człowiekiem.”
A następnie wspomina:
„Podczas niedzielnych mszy nauczano mnie, że ludzie są stworzeni na obraz i podobieństwo Boga. A Bóg przecież nie był przeżarty strachem; był wszechmocny i mógł osiągnąć wszystko o czym pomyślał. (…) A ponieważ wiemy, że Bóg nie popełnia błędów, nie mógł błędnie zaprojektować mnie. Błąd strachu leżał po mojej stronie. Wina leżała po mojej stronie. Więc tylko ja mogłem ten błąd naprawić.”
I dalej:
„Dokładnie wiedziałem co muszę zrobić i przerażało mnie to. By przemienić się z żałosnego, tchórzliwego chłopca w nieustraszonego mężczyznę musiałem stanąć twarzą w twarz z każdym lękiem a następnie pokonać go. Z niedzielnych mszy wiedziałem, że wymaga to siły woli. Zgadzał się z tym nawet Adolf HITLER. On i jego naród triumfowali dzięki potężniejszej sile woli. Ale wiedziałem również, że cena będzie straszna. (…) CIERPIENIE. Cierpienie jest kluczem. Niezależnie od tego jakie będą konsekwencje moich poczynań – muszę zaakceptować je i przetrwać. Trwać dłużej niż moje cierpienie by osiągnąć cel! (…) Świat zaczął się przede mną otwierać. Mogę stać się tym, kim chcę!”
„Jednak zmierzenie się z każdym z moich lęków i pokonanie ich wymagać będzie lat psychicznego i fizycznego bólu. Jednak muszę tego dokonać. Widziałem bowiem, jakie owoce rodzi bycie nieustraszonym i potężna siła woli. Dłużej bez nich żyć nie mogę. Był rok 1936. A ja miałem prawie 6 lat.”
Najwyraźniej w 1936 roku 6-letnie dzieci były bardziej dojrzałe i rozsądne niż dzisiejsi kurwa dorośli…
W ramach usuwania lęku przed wysokością, zaczął biegać po dachach. W ramach usuwania lęku przed szczurami, zaczął osaczać je w narożnikach a potem jednego upiekł i zjadł („od tej chwili szczury mogły bać się mnie, nie odwrotnie, bo podobnie jak koty, również je zjadałem”). Lęku przed prądem elektrycznym pozbył się wspinając się na linię wysokiego napięcia.
By pozbyć się lęku przez burzą z piorunami, przywiązał się paskiem do drzewa w najwyższym punkcie wzgórza i przez cały czas trwania nawałnicy nie zamykał oczu. Lęku przed bólem pozbawił się utrzymując swoją rękę tuż na ogniem płonącej świeczki, doprowadzając do ciężkich poparzeń (to był jego numer popisowy, co nieraz widać w serialu).
Ostatnim lękiem do pokonania był lęk przed Bogiem. „Mój ostatni lęk, lęk przed Bogiem umarł razem z moją wiarą [religijną – RM]. Od teraz byłem na świecie sam, skazany tylko na moje wewnętrzne zasoby. I kiedy zdałem sobie z tego sprawę, opanowało mnie takie samo poczucie pewności siebie i uniesienia, jak wtedy, kiedy pozbyłem się lęku przed piorunami. Byłem, w końcu, wolny.”
LIDDY kończy takimi słowami: „Pokonaj strach przed śmiercią a uśmiercisz strach.”
W wyniku afery Watergate otrzymał 20-letni wyrok – za spisek, włamanie, podłożenie nielegalnego podsłuchu i odmowę zeznań przed Senacką Komisją. Nigdy nie zeznawał, nigdy nie współpracował, nigdy nie przeprosił i nie wyraził skruchy. Wyszedł po 5 latach uniewinniony przez prezydenta Jimmy CARTERA. Zapytany czy żałuje swojego czynu, odpowiedział, że nie, jest z niego dumny i chętnie by go powtórzył, ale tym razem z nieco bardziej ogarnięta ekipą…

Był jedyną osobą – poza dziennikarzami którzy aferę ujawnili – która zrobiła większą karierę po Watergate niż przed. Jego kariera tak naprawdę dopiero wtedy się zaczęła.
Tym co robił LIDDY była oczywiście ekspozycja. Zwycięskie zmierzenie się z tym czego się boisz nie za pomocą terapii czy programowania podświadomości a za pomocą SIŁY WOLI.
Tyle w temacie pokonywania strachu, wracamy do Elona. Pieniądze zaoszczędzone na latach terapii możesz wysłać mi na konto. Po fragmencie o G. Gordonie LIDDY czekam również na argumenty zjebów twierdzących, że ludzie nie mają wolnej woli. Nie, żartuję, nie czekam – zostawcie je dla siebie.
Ta dygresja była długości przerwy reklamowej na POLSACIE, więc na wypadek gdyby umknęło – ostatnią lekcją było to, żeby nie podejmować decyzji pod wpływem strachu.
I tak jak wspominał na początku tego postu dr Peter ROGERS przy okazji podnoszenia swojego IQ, czytanie odpowiednich wartościowych pozycji było ucieczką dla młodego Elona. Czytał nawet do 9 godzin dziennie. W tym wszystkie tomy encyklopedii. Wielokrotnie, będąc w gościach, uciekał do pokoju z książkami i wybierał sobie lektury. Fascynowały go również komiksy, a najbardziej ratujący świat SUPERBOHATEROWIE.
„Oni zawsze starali się uratować świat, w tych swoich spodenkach nałożonych na wierzch obcisłych lycrów, co w sumie jest nieco dziwaczne, w każdym bądź razie, najważniejsze jest to, że próbowali ocalić świat.”
Książka, która miała na niego ogromny, a być może największy wpływ, było „Autostopem przez galaktykę” Douglasa ADAMSA. „Pomogła mi ona wyrwać się z egzystencjalnej depresji [miał wtedy 12 lat – RM].” W pewnym momencie w książce, mieszkańcy galaktyki skonstruowali superkomputer [patrz dzisiejszy rozwój AI – RM] żeby znaleźć odpowiedz na ostateczne pytanie o życie, wszechświat i całą resztę. Komputer, po 7 milionach lat udziela im finalnej odpowiedzi: „42”. Co powoduje oczywiście u mieszkańców galaktyki wkurw i zniesmaczenie, na co superkomputer mówi im: „Odpowiedź na pewno brzmi 42. Jeśli mogę być szczery, to problem moim zdaniem polega na tym, że nie wiedzieliście jak brzmi właściwe pytanie.”
I to jest kolejna lekcja Elona MUSKA:
NIE TYLE CHODZI O ODPOWIEDZI, CO O STAWIANIE TRAFNIEJSZYCH PYTAŃ
„Ta książka nauczyła mnie, że powinniśmy poszerzać zakres naszej świadomości, bo dzięki temu będziemy mogli zadawać trafniejsze pytania, na które odpowiedzią jest wszechświat.”
To również dzięki tej książce, w głowie Elona zaświtała myśl, że być może jesteśmy częścią jednej wielkiej symulacji, prowadzonej przez istoty wyższe. Lata poźniej MUSK stanie się jednym z głównych orędowników tej idei (choć nie wiemy, czy mówi do końca poważnie, jako, że jest znany z trollowania wszystkiego i wszystkich).
Zatem, przyjrzyjmy się teraz temu – a mianowicie:
TEORIA SYMULACJI
Mój jeden z największych problemów z biografią (świetną jak już wspominałem) Waltera ISAACSONA jest to, że nie poruszył – poza jednym zdaniem – TEORII SYMULACJI. Nie wiem dlaczego, wydaje mi się dość ważna. Na twoje jednak szczęście, byłem bardziej wnikliwy niż Walter i znalazłem książkę o Elonie, która o tym mówi – jak również wiele jego cytatów dotyczących życia w symulacji (Elon nie wierzy w Boga).
Książką, w której jest o tym znacznie więcej, jest najnowsza książka o MUSKu – wydana pod koniec 2023 – „Breaking TWITTER” autorstwa Bena MEZRICHA. Na podstawie jego wcześniejszej książki nakręcono film „SOCIAL NETWORK” a sam Ben przyłożył się również do paru odcinków serialu HBO „Billions”.

A oto co Ben ma do powiedzenia, przy okazji Elona, o TEORII SYMULACJI:
„Elon wierzy, że wszyscy jesteśmy w symulacji oraz w to, że to on jest jej głównych bohaterem. A większość z nas – o ile nie my wszyscy to NPC, czyli non-playing characters [postaci nie-grające]. I to właśnie dlatego jest tak bardzo dyktatorski i nie słucha głosów innych, bo kiedy podchodzi do ciebie NPC [postać nie-grająca] to nie przyjmujesz od niej porad. On nawet nie wierzy, że my naprawdę istniejemy.”
Widzę, że w Polsce, NPC tłumaczy się jako 'bohater niezależny’ – ale nie pasuje mi tu ani pierwszy ani drugi człon tego tłumaczenia. W byciu NPC nie ma niczego bohaterskiego [tak, tak, wiem, nie każdy „bohater” musi być bohaterski] z kolej „niezależny” całkowicie nie pasuje do kogoś, kto w pełni zależy od widzimisię mistrza danej symulacji. Więc pozostanę przy moim tłumaczeniu: gdzie PC to postać grająca a NPC to postać nie-grająca.
MEZERICH kontynuuje:
„Wydaje mi się również, że ludzie tacy jak Elon, czyli z ogromnymi sukcesami na koncie, często mają poczucie bycia w symulacji, bo świat wydaje się teraz irracjonalny jak gra wideo i ta absurdalność zaczyna coraz bardziej przybierać na sile.”
Te cytaty pochodzą akurat nie z samej książki, tylko z wywiadów, których po jej napisaniu udzielił autor. Z kolej w wywiadach których udzielił Elon, mówi o czymś co stanie się naszą kolejną lekcją. Skoro, jak twierdzi MUSK, żyjemy w symulacji, to ktoś to z góry czy z boku obserwuje. A to oznacza, że my jesteśmy obserwowani. Wniosek dla Elona – a zatem i dla nas brzmi:
SKORO TO SYMULACJA – NIE BĄDŹ NUDNYM
Po co bowiem mistrz gry miałby na swojej planszy utrzymywać nudziarzy? Jest dość logicznym, że bardziej dopinguje jednak tym zuchwałym. Co w zabawny sposób łączy się z radą Machiavelli (Fortuna sprzyja zuchwałym) jak i nawiązuje do lekcji – ŻYJ NIEBEZPIECZNIE – OSTROŻNIE oraz do lekcji NIE BĄDŹ SŁABYM TĘPYM CHUJKIEM, zmieniając ją na
NIE BĄDŹ SŁABYM, TĘPYM, NUDNYM CHUJKIEM
W „BREAKING TWITTER” MEZRICH pisze:
„Od bardzo długiego czasu Elon flirtował z koncepcją – światopoglądem właściwie – znanym jako TEORIA SYMULACJI, czyli, że nasza rzeczywistość jest konstrukcją symulowaną, czy wręcz stworzoną, przez jakąś zaawansowaną cywilizację. Więc to co uważamy za „realny świat” może być jedynie rzeczywistością wygenerowaną komputerowo, opartą o jakiś szalenie skomplikowany kod do złudzenia oddający rzeczywistość.”
Zgodnie z tą teorią, wszystko tu jest fejkowe – nawet prawa fizyki, to tylko napisane linijki programu. Zalążek tego światopoglądu pojawił się w 2003 roku, czyli równo 20 lat temu, dzięki naukowcowi i filozofowi, Nickowi BOLSTROM’owi. BOLSTROM dowodził, że jakaś zaawansowana cywilizacja będzie na tyle zaawansowana technologicznie, że bez problemu będzie mogła stworzyć technologię idealnie odwzorowującą prawdziwe życie. Po stworzeniu takiej technologii niemal pewnym jest, że takich symulacji powstanie więcej niż jedna – zapewne miliony czy miliardy, a jeśli dodamy do tego symulacje wewnątrz tych symulacji, szansa, że w tych tysiącach, milionach czy miliardach światów to akurat ten w którym my jesteśmy jest realny a nie fajkowy, wynosi niemal zero.
Z tym logicznym wywodem zgadza się MUSK. Lub przynajmniej publicznie twierdzi, że się zgadza.
Dalsza logika jest taka, że każda symulacja budowana jest wokół jakichś bohaterów (PC – postaci grających) ale musi zawierać również niemal nieskończoną ilość NPC – czyli postaci nie-grających (statystów, tak to nazwijmy). Więc, żeby zrobiło się jeszcze bardziej optymistycznie – nie tylko szansa na to, że żyjesz w realnym realu jest niemal zerowa, ale i to, że jesteś PC a nie NPC jest bardzo wątpliwe.
Ja co prawda nie do końca rozumiem, dlaczego wszystkie postaci w symulacji nie mogą być sprawcze, szczególnie jeśli chcesz zobaczyć co się stanie, czyli obserwować burdel połączony z cyrkiem na kółkach. Ale, nawet idąc torem tego, że mamy mniejszość PC (graczy) i przeważającą większość NPC (nie-graczy) pytanie brzmi, czy możesz z nie-gracza stać się graczem. Być może sama świadomość i decyzja zmiany – użycie swojej SIŁY WOLI i UMYSŁU – tak jak zrobił to G. Gordon LIDDY, jest „przełącznikiem” z NPC do PC. Kolejnym pytaniem jest to, co stanie się [zakładamy, że cała ta teoria symulacji nie jest jedną wielką bujdą], gdy NPC zacznie zachowywać się jak PC – czyli jak główny bohater symulacji.
MEZRICH uważa, że po zachowaniu Elona na Twitterze (teraz to X) widać TEORIĘ SYMULACJI w pełnej krasie: „Elon miał ten rodzaj relacji do uwagi z zewnętrznego świata, którego można było oczekiwać po kimś, kto postrzegał go jak komputerowy wytwór, awatar czy symulację. Emocje i uwaga świata zewnętrznego musiała być analizowana i przetrawiona, a kiedy trzeba, wzięta pod uwagę.”
A potem znaleźć możemy kolejną ciekawostkę: „Podobnie jak Elon, SBF [czyli Sam BANKMAN-FRIED, obecnie oczekujący na wyrok założyciel krypto-giełdy FTX, którego majątek w 2022 roku oceniany był na 26 mld dolarów, mimo, że sam nie skończył nawet 30-stki – RM] był innym znamienitym wyznawcą teorii symulacji.”

Za każdym razem kiedy gra układa się po twojej myśli – wszak jesteś głównym bohaterem, czyli głównym PC – symulacja działa w porządku i wszystko jest tak jak powinno. A co jeśli NPC zaczynają napierać i z wentylatora zaczyna bryzgać gównem? Ducha nie gaś superbohaterze, w takich chwilach czas na kolejną lekcję Elona MUSKA:
NIE ZMIENIAJ CELU – PODWAJAJ WYSIŁKI
Tę zasadę zresztą Elon zinternalizował naprawdę głęboko – jak zobaczysz bowiem w książce, którą mam nadzieję kupisz, bo warto – w ten sposób zbudował i odratował SpaceX, w ten sposób zbudował i odratował Teslę i zobaczymy czy do trzech razy sztuka z X czyli z Twitterem.
Ta lekcja, ta zasada jest zresztą dość logiczna, jeśli uważasz, że jesteś w grze / symulacji, że jesteś tu najważniejszy, więc zapewne jesteś ulubieńcem „bogów” więc to ty masz odnosić zwycięstwa a nie ktoś inny. Po co zatem miałbyś rezygnować, po co się poddawać, po co zaniżać loty, skoro można się wkurwić i zwiększyć wysiłki? Nie będzie ci przecież jakiś NPC tego co twoje spod nosa podpierdalał. Plus, nie można przecież być SŁABYM, TĘPYM I NUDNYM CHUJKIEM. Musi się dziać, bo tylko gdy się dzieje, włodarze symulacji są naprawdę happy.
Być może, jedyną różnicą między PC a NPC jest ŚWIADOMOŚĆ, WOLA, WIZJA i INTENCJA?
Wracamy do MÓZGU ELONA.
Gdy miał 7 lat, zobaczył pierwszy raz komputer. Potem odkładał pieniędze by finalnie kupić COMMODORE VIC-20, z grami takimi jak GALAXIAN i ALPHA BLASTER, w których mógł bronić Ziemi przed nalotem kosmitów. Do komputera dołączony był kurs programowania w BASIC – 60 godzin lekcji. Elon przerobił je w 3 dni… W wieku 13 lat napisał swoją pierwszą grę video BLASTAR.
Mówi o sobie: „Z natury jestem obsesyjno-kompulsywny. Liczy się dla mnie tylko WYGRYWANIE i to nie na małą skalę. Bóg jeden raczy wiedzieć dlaczego… (…) Jeśli ktoś próbuje usilnie przekonać mnie, że prawdopodobieństwo porażki jest ogromne, prawie napewno namówi mnie do spróbowania.
Na temat obsesyjności i kompulsji ma coś do powiedzenia jego przyjaciel i mentor, inny miliarder, Larry ELLISON, który zasiada w radzie nadzorczej tak Tesli jak i Apple: „To OCD bardzo się [niektórym przedsiębiorcą – RM] przyczynia do sukcesów, bo mają obsesję rozwiązywania problemów która ustępuje dopiero gdy problem jest rozwiązany.” A następnie porównuje Elona do Steve’a JOBSA, którego przyjacielem i mentorem był również, mówiąc, że MUSK w przeciwieństwie do JOBSA swoją obsesję nakierowuje nie tylko na stworzenie perfekcyjnego produktu – ale i na naukę stojącą za tym produktem, na jego inżynierię oraz wytwarzanie. „Steve’a interesowała tylko koncepcja i odpowiedni software, natomiast produkcja była zlecana na zewnątrz. Za to Elon trzyma w garści również produkcję, dobór materiałów a nawet budowanie mega-fabryk.”

Jednym z wielu przykładów takiej mega-fabryki była utworzona w 2013 roku fabryka akumulatorów tak ogromna, że jej produkcja miała przewyższać wszystkie pozostałe fabryki na świecie razem wzięte. Jeden z problemów polega jednak na tym, że ani Elon ani jego ludzie nie mieli pojęcia jak buduje się nawet mała fabrykę akumulatorów.
Co zapewnia nam kolejną lekcję Elona MUSKA –
NIE POZWALAJ BY TO CZEGO NIE WIESZ ZATRZYMYWAŁO CIĘ PRZED OSIĄGNIĘCIEM TEGO, CZEGO PRAGNIESZ
Jednym z mentalnych trików jego produktywności i skuteczności jest to, że ZAWSZE skupia się na jednym, najważniejszym MIERNIKU – np jaki jest koszt wyniesienia 1 funta wagi w orbitę. Oczywiście, jako, że mowa o kolonizacji MARSA, czyli lotach masowych, koszt ten musi być jak najniższy.
Nigdy wcześniej nie projektował ani rakiet ani samochodów, więc aby stworzyć najlepszy samochód elektryczny w historii studiował każdy z najlepszych samochodów w historii. Jakie elementy sprawiły, że stał się taki kultowy? Najbardziej interesowały go detale.
Zresztą jego mózg tak działa. Jest fantastyczny w analizowaniu – nieco gorzej z odczuwaniem tego co czują inni. Narzekała na to jego była żona, po tym jak próbowała nauczyć go empatii. „Nie masz analizować czy 'czytać’ drugiej osoby tylko wczuwać się a nią” – mówiła. Na niewiele to się zdało. „Jego żelazna wola i emocjonalny dystans czynią z niego trudny materiał na męża” – podsumowała. Ale fantastyczny na przedsiębiorcę o dyktatorskich skłonnościach wymuszającego zmiany i innowację szybciej niż wydaje się to możliwe.
W jego przypadku – podsumowała była żona: „INTENSYWNOŚĆ zajmuje miejsce intymności.”
Zresztą wątek obsesyjności poruszony przez ELLISONA, potwierdził sam MUSK, opisując, podczas wystąpienia na uniwersytecie STANFORDA, cechy charakterystyczne, dla każdego przedsiębiorcy, który odniósł sukces: „Obsesyjność w odniesieniu do jakości produktu. A tym samym bycie obsesyjno-kompulsywnym w tym kontekście jest rzeczą pożyteczną.”
Inni, którzy z MUSK’iem współpracowali mówią, że charakterystyczne dla niego jest to, że potrafi – jeśli sytuacja tego wymaga – przyznać się do błędu i zrobić nagły zwrot, oraz to, że nie spotkali w życiu nikogo drugiego potrafiącego podejmować tak ogromne ryzyko. Oraz to, że w razie niepowodzenia, odpowiedzialność bierze zawsze na siebie.
Innym mentalnym trikiem, który Elon stosuje, a przynajmniej który stosował na wczesnym etapie swojej kariery, było to, że mając do wyboru kilka dobrych, porównywalnych i korzystnych opcji, nie tracił czasu na mentalną masturbację dzielenia włosa na czworo, tylko wybierał jedną i czynił ją tą najlepszą. Co wypisz wymaluj przypomina ten cytat innego przedsiębiorcy i miliardera, Ratana TATA:
„Nie wierzę w coś takiego jak ‚właściwe decyzje’. Po prostu podejmuję decyzje i czynię je właściwymi.”
To, że Elon, przynajmniej zdaniem wielu, nie odczuwa empatii nie oznacza, że nie ma odczuć i emocji, o czym również wspomina matka jego dzieci:
„Kiedy jest zły, to jest zły, kiedy się cieszy, to się cieszy i przypomina to radość dziecka. Owszem, potrafi być bardzo chłodny, ale odczuwa w bardzo czysty sposób, z głębokością która oba jest większości ludzi.”

Bardzo ciekawy wątek dotyczący „inności” sposobu myślenia Elona ujawnił w jednym z wywiadów jego były wspólnik, wciąż bliski znajomy i miliarder, Peter THIEL, wspominając ich wczesne rozmowy o stworzeniu innowacyjnego samochodu o napędzie elektrycznym:
„Zapytałem go kiedy stworzono w USA ostatnią firmę produkującą samochody, która odniosła sukces. Odpowiedział, że w 1941 roku i był to JEEP. Moim wnioskiem było to, że skoro przez 67 lat nie udało się to nikomu, to musi to być trudne lub niemożliwe a zatem nie powinno się za to zabierać. Jednak wniosek MUSKA był całkowicie odmienny: ‚Skoro od 67 lat nikomu się to nie udało, najwyższy czas by w końcu powstało coś innowacyjnego.”
Kolejna uwaga THIELA, który sam jest jednym z głębszych myślicieli współczesnego amerykańskiego biznesu, jest nie mniej wnikliwa:
„Jedną z najbardziej uderzających rzeczy, które zauważyłem we współczesnej Dolinie Krzemowej, jest to ilu wspaniałych przedsiębiorców cierpi z powodu łagodnej wersji ASPERGERA. Dla mnie tak naprawdę stanowi to zarzut przeciwko współczesnemu społeczeństwu. No bo co to tak naprawdę mówi o współczesnym społeczeństwie, gdzie wszyscy ci, którzy nie mają ASPERGERA znajdują się de facto w mniej korzystnej sytuacji, bo narzucana nam presja społeczna jest tak ekstremalna, że pozbawia nas tego co unikalne, interesujące, kreatywne, odmienne nim zdoła się w pełni ukształtować.”
Mówiąc inaczej: we współczesnym świecie trzeba uchodzić za „zaburzonego” żeby móc zachować swobodę tworzenia, wymagania i obsesyjnego skupiania się na wyniku a nie na samopoczuciu wszystkich otaczających, dla których każdy przejaw indywidualizmu, siły woli i nieskrępowanej ambicji wywołuje od razu poczucie zagrożenia.
Autor innej biografii Elona, wydanej w 2022 roku roku książki „ELON MUSK: Risking It All” Michael VLISMAS tak podsumowuje słowa THIELA:
„Jest wielkim społecznym paradoksem, że tylko gdy uznają cię za odmieńca – czy jako artystę, czy twórcę czy myśliciela – pozostawiają cię w spokoju na własnej ścieżce. Cała reszta musi podążać posłusznie za większością. Elon MUSK musiał zmierzyć się z tym w szkole, gdzie byli innym stanowiło zagrożenie, jednak teraz daje mu to ogromną przewagę […]. Jako CEO uchodzi za tak odmiennego, że przyznano mu swobodę, której nie mają inni szefowie firm. Może zachowywać się w sposób, który nie byłby tolerowany w przypadku bardziej klasycznych szefów firm.Może to robić, to jest Elonem MUSKIEM, lub, jak sam lubi mówić: ‚Ja po prostu jestem sobą.’”

Zresztą MUSK otwarcie przyznaje, że nie myśli o sobie jako o przedsiębiorcy, bo jego spółki są tak naprawdę narzędziami do testowania rozwiązań inżynieryjnych, które są jego największą pasją. A ponieważ nie chciał, żeby jakieś „garnitury” narzucały mu co można a czego nie, by zapewnić sobie maksimum swobody, założył swoje firmy.
Potwierdza to zresztą jego była żona: „Kiedy podróżowaliśmy i trzeba było wypełnić te różne celne deklaracje, Elon nigdy nie wpisywał, jak nieraz robili to jego koledzy po fachu, rzeczy typu ‚CEO’, czy 'Król świata’ czy ‚Playboy o międzynarodowej reputacji’. Nie. On wpisywał – inżynier. A do pracy zakładał jeansy i t-shirt. I za każdym razem kiedy, już poźniej, mając swojego stylistę, Martina, szliśmy na zakupy, powtarzał: „Nie, nie, nie rozumiecie! Nie mogę wyglądać cool czy hipstersko. Muszę wyglądać jak inżynier.”
Co pokazuje nam również, że być może ASPERGER Elona nie jest aż tak głęboki, że potrafi jednak czytać odczucia innych ludzi – skoro dba o to w jaki sposób jest postrzegany i jak prezentuje się jako brand (zresztą w pewnym momencie musiał zrobić sobie co najmniej jeden przeszczep włosów – których teraz ma znacznie więcej niż łysiejąc w wieku 20-paru lat) i że być może, zgodnie z tym o czym mówił THIEL – ASPERGER jest po części jego ALIBI, które daje mu szersze pole manewru.
Inne jest też podejście MUSKA do marketingu i reklamy.
Jednym z jego ulubionych biznesowych pytań jest pytanie: „Jesteśmy firmą sprzedażową czy produktową?”. Sens tego pytania jest taki (odpowiedź brzmi, produktową), że sprzedaż i marketing rozumiane w sposób „korporacyjny” go nie interesują. Wychodzi – ze słusznego zresztą w dużym stopniu założenia – że jeśli produkt jest nadzwyczajny, będzie sprzedawał się sam. Plus Elon jest chodzącą reklamą wszystkich swoich biznesów, dlatego żadna z firm Elona nie kupowała nigdy reklam. Reklama włączona jest w unikalność produktu i postać MUSKA.
W pewnym momencie MUSK został zapytany na TWITTERZE o to czy jest dwubiegunowy [czyli czy ma chorobę afektywną dwubiegunową – inaczej zwana psychozą maniakalno-depresyjną]. Odpowiedział: „YEAH”. Chociaż – podobnie jak w przypadku Aspergera – nie został nigdy zdiagnozowany oficjalnie. Innym razem spytał go o to jego bliski pracownik. Jemu też Elon potwierdził dwubiegunowość.
Za chwilę zajmiemy się częścią maniakalną, ale na razie skupimy się na kwestii depresji. „Zawodowo i emocjonalnie, od lata 2017 do jesieni 2018 roku przeżywałem najbardziej piekielny okres w moim życiu, gorszy nawet niż kryzys 2008 roku. To był najbardziej skoncentrowany ból jaki kiedykolwiek czułem. Osiemnaście miesięcy nieustającego obłędu. Bólu, którego nie da się objąć umysłem.” – wspominał.
Był w tak fatalnym stanie, że część spotkań w jego firmach odbywała się na podłodze – bliscy współpracownicy kładli się na ziemi obok Elona, żeby mu coś powiedzieć lub o coś go zapytać. A wszystko przy wyłączonym świetle i zasłoniętych żaluzjach. A mimo tego Elon nadal był w pracy i na ile mógł, pracował.
Nie za bardzo miał inne wyjście, bowiem jego sposobem na radzenie sobie z problemami – z każdym problemem a szczególnie emocjonalnym – jest uciekanie w pracę i gaszenie kolejnych pożarów – nawet jeśli trzeba je najpierw samemu wywołać.
„Jego sposobem na radzenie sobie z mentalnymi problemami – mówi jeden z bliskich współpracowników – jest znoszenie bólu poprzez upewnienie się, że w pełni zatraca się w pracy.”
Ale, oczywiście, przychodzi zapłacić za to cenę, o czym sam MUSK mówi w tym fragmencie: „Od 2007 do mniej więcej zeszłego roku, żyłem nieprzerwanie w bólu. Miałem pistolet przystawiony do głowy, bo trzeba było Teslę utrzymać przy życiu, więc wyciągałem z kapelusza jednego królika za drugim. (…) Bo jeśli następny królik się nie pojawi, to mogiła. A to zbiera swoje żniwo. Nie możesz non stop walczyć o przeżycie, ciągle nabuzowany adrenaliną i nie zapłacić za to ceny. Ale ta WALKA O PRZETRWANIE nakręci cię na dość długo. Ale kiedy w końcu przestaniesz być w trybie przetrwaj-lub-giń niełatwo jest o motywację każdego dnia.”
To jest bardzo ważny cytaty, pokazujący jak bardzo serio Elon – i jemu podobni – traktują to co robią. Tak na logikę – czy może być głębsza i potężniejsza motywacja niż zachowywanie się i wierzenie jakby autentycznie walczyło się właśnie na śmierć i życie? To oczywiście wymaga sporej dozy nie do końca zdrowej paranoi – w przypadku MUSKA paranoi, że cywilizacja i świadomość będą zagrożone wyginięciem, jeśli ON nie zrobi – jak najszybciej – tego co musi zrobić.
W genialnym serialu SUKCESJA, w 3 odcinku ostatniego sezonu, jest jedna z moich ulubionych scen, gdzie główny bohater, miliarder i potentat medialny Logan ROY (grany wybitnie przez natchnionego Briana COXA) mówi do swoich nieudaczno-głupawych dzieci, czyhających na schedę po tacie – „KOCHAM WAS, ALE NIE JESTEŚCIE POWAŻNYMI LUDŹMI.”
Elon traktuje swoją WIZJĘ i swoją MISJĘ kurewsko poważnie i kurewsko osobiście. Jestem przekonany, że jest to dla niego PRZEZNACZENIE. I kiedy 99% ludzi, osiągnąwszy to co on, patrzyłaby na siebie z samozadowoleniem, on nie patrzy na to co już zostało dokonane, tylko na to, jak szybko upływa czas, jak ogromne jest przed nami zagrożenie i ile jeszcze trzeba zmienić, żeby – być może – kiedyś odetchnąć w ulgą. Ale do tego potrzeba PRESJI, do tego potrzeba NAPIĘCIA, do tego potrzeba PARANOI, do tego potrzeba OBSESJI. To jest całkowite przeciwieństwo psychicznego zdrowia i szczęśliwości. O czym przekonali się pracownicy TWITTERA po tym jak przejął do MUSK. Kiedy filozofia „PSYCHOLOGICZNEGO BEZPIECZEŃSTWA” zderzyła się z „ULTRA HARDCORE” Elona.
Wracamy jeszcze raz do stanu psychicznego MUSKA, a dokładniej do części zwanej „manią” – będacej moim zdaniem:
HIPOMANIA
Mi Elon wygląda jednak znacznie bardziej na kogoś z HIPOMANIĄ niż na kogoś z MANIĄ. HIPOMANIA to taka delikatniejsza forma manii. To chyba jedyne zaburzenie, które bardzo chciałbym mieć. O hipomanii jest fantastyczna książka: „The HYPOMANIC EDGE” autorstwa Johna D. GARTNERA, amerykańskiego psychologa i wykładowcy na Uniwersytecie Medycznym Johnsa HOPKINSA. John tak oto opisuje to, czym jest wg. niego hipomania:
„Hipomania to łagodna forma manii, często występująca u ludzi, w rodzinie których pojawiły się objawy manii i depresji. Hipomaniaków przepełnia zaraźliwa energia, nieracjonalna pewność siebie i pomysły potężnych rozmiarów. Szybko myślą, mówią, ruszają się i szybko podejmują decyzje. Każdy kto próbuje ich zwolnić 'po prostu niczego nie rozumie’. Ludzie hipomaniakalni nie są szaleńcami, jednak trudno określić ich słowem 'normalni’. Lubią żyć na krawędzi, pomiędzy tym co normalne a tym co nie.”

Autor mówi również, że niektórzy z nich pozostają w tym stanie przez całe życie – czyli nigdy nie „spadają” do depresji czy „hipodepresji” [właśnie to wymyśliłem, ale skoro jest mania i hipomanią to dlaczego nie może być i hipodepresja?].
A oto pogłębiona charakterystyka hipomanii:
- mnóstwo energii i euforii
- irracjonalna wręcz pewność siebie i wiara w swoje możliwości
- ogromna ilość pomysłów
- bycie zmotywowanym, napędzonym, nakręconym i hiperaktywnym
- energia nakierowywana jest na spełnienie wygórowanych ambicji
- człowiek taki pracuje bardzo dużo i nie potrzebuje wiele snu
- poczucie bycia wyjątkowym, wybranym, genialnym, pomazańcem bożym predestynowanym i predysponowanym do zmiany świata na lepsze
- skłonność i zamiłowanie do podejmowania ryzyka
- częste działanie pod wpływem impulsu, bez przemyślenia, często w sposób który niesie nieprzyjemne konsekwencje
- pewność siebie przechodząca w charyzmę
- ogromne umiejętności wywierania wpływu na innych
- łatwość w robieniu sobie wrogów
- traktowanie tych którzy nie zgadzają się lub stają na drodze jak prześladowców
- czarno-białe postrzeganie świata (pomaga szybciej podejmować decyzje)
W skrócie: podniesiony nastrój, upajające poczucie sprawczości, produktywności i bycia pożądanym.
Następnie autor zwraca uwagę na ciekawy elementy: „Każde hipomaniakalne dziecko, czy młodzieniec, identyfikuje się z jakaś historyczną postacią, która to staje się surowym budulcem pod ukrytą ogromnych rozmiarów osobowością.” I faktycznie – jedną z takich postaci dla Elona jest Benjamin FRANKLIN, który nie tylko był innowatorem ale i naukowcem oraz jednym z najbogatszych Amerykanów swoich czasów. Z kolej ZUCK z Facebooka i Instagramu fascynuje się OKTAWIANEM AUGUSTEM.
„(…) jego podziw dla cesarza graniczy z obsesją. Twórca Facebooka m.in. wzoruje swoją fryzurę na Auguście. A jego żona żartowała kiedyś, że w ich podróż poślubną do Rzymu przed laty udały się trzy osoby: Mark, Oktawian August i ona sama.” [źródło-https://wydarzenia.interia.pl/raport-media-zagraniczne/news-the-guardian-miliarderzy-z-kompleksami-chca-nam-urzadzic-swi,nId,7179114#]
Ja do listy wielkich postaci historycznych, jako, że mamy XXI wiek, dodałbym jeszcze superbohaterów:
„Musk jest na tyle zafascynowany takimi postaciami jak Iron Man, że oprowadził po fabryce SpaceX odtwórcę tej roli w filmie Marvel Studios, Roberta Downeya Jr, oraz reżysera filmu, Jona Favreau, jakby wierząc, że naprawdę nabył umiejętności komiksowych bohaterów.” [źródło-https://wydarzenia.interia.pl/raport-media-zagraniczne/news-the-guardian-miliarderzy-z-kompleksami-chca-nam-urzadzic-swi,nId,7179114#]
Następnie, przy okazji omawiania kwestii ryzyka, GARTNER mówi, że hipomaniacy nie tyle są odważni, co nieustraszeni a samo ryzyko nie jest przez nich rejestrowane emocjonalnie. Charakteryzuje ich również to, że wszystko co robią musi być IMPONUJĄCE i obowiązkowo przyciągać UWAGĘ. Myśl o dokonywaniu BOHATERSKICH czynów i okrywaniu się SŁAWĄ jest w nich obsesyjna. JAk mawiał inny hipomania, Juliusz CEZAR: „Życie to tylko moneta, za którą nabywa się CHWAŁĘ.”
A teraz zobacz jaki fragment pojawia się przy okazji opisywania w „Hypomanic Egde” Alexandra HAMILTONA: „Ludzie zazwyczaj myślą, że mania i depresja to dwa całkowicie odmienne, naprzemienne stany, ale one mogą współistnieć – stan „zmieszany” łączący afekt depresyjny z maniakalną czy hipomaniakalną impulsywnością. HAMILTON odczuwał nieznośny ból i dlatego poczuł potrzebę zrobienia czegoś. DZIAŁANIE sprawiało, że czuł się lepiej – nawet jeśli przybierało ono formę autodestrukcyjnego odreagowywania.”
Brzmi jak Elon?
A oto Elon: „Zazwyczaj w obliczu sukcesu, który go stresuje, tworzy jakaś dramę. Rozkręca jakaś aferę, podnosi w powietrze swój odrzutowiec albo ogłasza kolejny nierealny i absolutnie zbędny deadline. Albo odwiedza swoje firmy i znajduje coś co można podciągnąć pod nowy kryzys.” – mówi brak, KIMBAL. A gdy nie dało się niczego podciągnąć? Kupił TWITTERA.

Najbogatszy człowiek na świecie – w swoim czasie – Andrew CARNEGIE w swoim mesjanistycznym uniesieniu miał 3 cele: osobiście szerzyć demokrację na całej kuli ziemskiej; osobiście przyspieszyć proces ewolucji oraz osobiście zaprowadzić pokój na całym świecie.
Cel, jak pokazuje historia, bardziej ambitny od kolonizacji Marsa. Oczywiście, pomimo przeświadczenia, że zwycięży, cel nie został osiągnięty. Jednak: „W wewnętrznej narracji CARNEGIE uważał, że urodził się po to by wygrywać i przez całe swoje życie zachowywał się jak bohater, za którego siebie uważał.”
„Ambitny człowiek podczas drogi w górę musi zrobić coś WYJĄTKOWEGO, coś co wykracza poza zakres obowiązków. MUSI PRZYCIĄGAĆ UWAGĘ” – zalecał młodym i ambitnym ten nigdyś najbogatszy człowiek na świecie.
Z CARNEGIEM MUSKA łączy jeszcze to, że obaj zarobili fortuny – a dokładniej stali się najbogatszymi ludźmi na świecie poprzez obsesyjne obniżanie kosztów produkcji przy zwiększaniu jej efektywności. Dla Andrew to była produkcja stali, dla Elona rakiety, elektryczne samochody i inne. I w przypadku jednego i drugiego były to wyżyny technologii i innowacji.
Kilka ulubionych powiedzonek CARNEGIE to: „Pokaż mi arkusz z kosztami” czy „Uważaj na koszty a zyski zajmą się sobą same”. I tak jak MUSK, Andrew miał jeden miernik: cięcie kosztów. Nie dlatego że był skąpy – nie był, wydawał fortunę na zwiększenie technologicznej przewagi – ale, tak jak MUSK, nie chciał mieć produktu niszowego a masowy – jak najwyższej jakości, jak najszybciej produkowany i jak najmniej kosztujący.
Z kolej mantrą innego geniusza przemysłu motoryzacyjnego, Henry FORDA było – niezwykle bliskie sercu CARNEGIE i MUSKA: „Wszystko zawsze może być zrobione szybciej.” Mówiąc inaczej, dla żadnego z nich cierpliwość nie była cnotą. Ona nie była nawet opcją – byli do niej całkowicie niezdolni.
Ludzie ci, jak pisze GARTNER, albo nie zakładają możliwości porażki albo, co częstsze, myśl o porażce ich panicznie przeraża ale jednocześnie potężnie podnieca ich wizja wygrywania i zmiany świata. Tak więc napędzani są podwójnie – OD i DO – zrobią wszystko by nie przegrać (motywacja OD, czyli ucieczki OD bólu) a z drugiej strony zrobią też wszystko żeby wygrać wszystko co się da jak najszybciej (motywacja DO – w stronę przyjemności).
„Mayer [ten od wytrawni MGM Metro Goldwyn Mayer – RM] prawie nie sypiał (…) Był często zbyt zaniepokojony by zasnąć (…) Myśl o porażce go przerażała – kiedyś powiedział, że szybciej popełni samobójstwo niż zbankrutuje we wstydzie – ale jednocześnie nakręcały go fantazje o triumfach.”
Podobny zapis mamy o Elonie – jego była partnerka wspomina to tak: „Pewnej nocy zostawił włączone światło i porostu patrzył się w milczeniu w przestrzeń. Budziłam się co kilka godzin a on siedział tam dokładnie tak samo, w pozie myślącego człowieka, w całkowitej ciszy, na krawędzi łóżka.” A kiedy obudziła się rano, powiedział do niej: „Znalazłem rozwiązanie.”
W jednej ze swoich pierwszych spółek, MUSK powiedział inwestorowi:
„Moją mentalnością jest mentalność samuraja. Szybciej popełnię seppuku niż przegram.”
Zatem w jaki sposób osiągać jak najwięcej jak najszybciej? Przez USUWANIE. USUWANIE wszystkiego tego co zbędne, czyli nie robienie wszystkiego tego co nie musi być robione.
Oto 5-stopniowa matryca decyzyjna w oparciu o którą MUSK prowadzi wszystkie swoje firmy:
- KWESTIONUJ wszystkie wymogi, bo możesz bezpiecznie założyć, że niemal każdy wymóg jest głupi i błędny. Najbardziej kwestionuj wymogi pochodzące od najmądrzejszych osób – bo mało kto jest podważa. Należy również podważać wymogi samego Elona.
- USUWAJ procesy lub ich części. Zawsze możesz do nich wrócić. Jeśli nie wracasz do min. 10% tego co usunąłeś, znaczy to, że usuwasz za mało.
- UPRASZCZAJ & OPTYMALIZUJ, ale dopiero po tym jak pousuwasz. Ludzie zbyt często popełniają błąd optymalizacji czy upraszczania tego, co w ogóle zbędne i niepotrzebne.
- PRZYSPIESZAJ CYKLE bowiem „każdy proces można przyspieszyć” – ale dopiero po tym jak przejdziesz kroki 1-3.
- AUTOMATYZUJ ale dopiero na końcu. Najpierw kroki 1-4
Czyli, w skrócie, skuteczniej i szybciej w 5 słowach wygląda tak:
- KWESTIONUJ
- USUWAJ
- UPRASZCZAJ
- PRZYSPIESZAJ
- AUTOMATYZUJ
Jak widać Elon uprościł nawet dekalog i jego ma jedynie 5 punktów. Są jeszcze dodatkowe uwagi pomagające pracownikom Elona zwiększać swoją produktywność, w tym:
- bratanie się jest niebezpieczne – utrudnia kwestionowanie na wzajem pracy, którą wykonujecie
- mylić się jest OK, ale nie jest OK być pewnym i się mylić [to jeden z moich ulubionych punktów, bezpośrednio uderzających w efekt Dunninga-Krugera, który jest wszędzie i który przeraża Elona. Mówiąc inaczej – najgorszy debil to debil przekonany o swojej nieomylności, debil, który „wie” że wie]
- nigdy nie proś innych o zrobienie tego, czego sam nie jesteś w stanie zrobić
- zatrudniaj w oparciu o nastawienie – umiejętności można pozyskać, a zmiana nastawienia wymaga przeszczepu mózgu
oraz dwie prawdziwe perełki na koniec:
- naszą najważniejszą zasadą działania jest MANIAKALNE POCZUCIE POŚPIECHU
- jedynymi niepodważalnymi zasadami są te wynikające z PRAW FIZYKI – cała reszta jest jedynie zaleceniem
Co stanowi 3 kolejne lekcje Elona MUSKA:
NAJWAŻNIEJSZĄ ZASADĄ DZIAŁANIA JEST MANIAKALNE POCZUCIE POŚPIECHU
JEDYNYMI NIEPODWAŻALNYMI ZASADAMI SĄ PRAWA FIZYKI
(RESZTA TO REKOMENDACJE)
KWESTIONUJ; USUWAJ; UPRASZCZAJ; PRZYSPIESZAJ; AUTOMATYZUJ
(ZAWSZE W TEJ KOLEJNOŚCI)
Pamiętasz jak przed chwilą omawiałem tajną „superbohaterski” osobowość najbogatszych ludzi na świecie? Poza tym, kolejną cechą charakterystyczną dla MUSKA i jemu podobnych jest wielorakość osobowości prezentowanych światu. Ma on wiele nastrojów i wiele osobowości, między którymi przełącza się również zgodnie z filozofią maniakalnego poczucia pośpiechu. Ludzi bliscy Elonowi podkreślają, że te zmiany osobowości oznaczają np zmiany w gustach muzycznych czy wystroju wnętrza.
Najbardziej znanym trybem Elona jest „DEMON MODE”, czyli Tryb Demona, kiedy wchodzi w swoją Ciemną Stronę i zanurza się w mroczny sztorm w swoim mózgu.

„Mój umysł jest sztormem. Nie sądzę, żeby większość ludzi chciała być mną. Mogą myśleć, że chcą, ale nie chcieliby, bo nie mają pojęcia, nie są w stanie nawet tego pojąć.” – to jeden z najbardziej znanych cytatów, dość mocno niepokojący inwestorów spółek MUSKA.
W innym wywiadzie, na pytanie, co doradziłby ludziom, którzy chcą być kolejnym Elonem MUSKIEM, odpowiedział: „Uważajcie czego pragniecie [bo możecie to dostać – RM]. Mam wątpliwości czy tak naprawdę wiele osób chciałoby być mną. Ilość tortur, które zadaje sobie jest, szczerze mówiąc, kosmiczna.”
Jego była dziewczyna tak podsumowała DEMON MODE: „Tryb Demona powoduje wiele chaosu, ale sprawia również, że robota jest zrobiona.”
Co ciekawe, Elon, bardzo często, przechodząc z jednego trybu w inny nie pamięta co działo się w tym poprzednim. Może dla przykładu opieprzyć kogoś od góry do dołu, albo zwolnić z pracy by parę minut później pokazywać mu wesołe memy zupełnie tak, jakby nic się nie stało. To nie znaczy oczywiście, że MUSK koniec końców nikogo nie zwalnia – o czym przekonało się, uwaga – 75% pracowników TWITTERA.
Niezależnie od tego, jak bardzo MUSK potrafi się w dzień czy w nocy zamyśleć i jak fantastyczny jest w analizowaniu i wizualizowaniu, wiele decyzji podejmuje na czuja, instynktownie, z flaków. Ufając intuicji nie tylko swojej, ale i swoich najbliższych pracowników.
MUSK nie pali, pije mało (symbolicznie, np whisky) i stroni od narkotyków. Tak, wiem, że palił trawę w podcaście ROGANA, ale nie pali jej na codzień. Uważa, że rozleniwia i nie pozwala na tryb DEMONA i ULTRA HARDCORE. Mamy również piękny zapis dotyczący Ayahuasci. Na ceremonię namawiał go jego brat, KIMBAL, uważając, że pomoże mu poradzić sobie z demonami. Elon odmówił. Dobrze wie, że bez DEMONA jest jak drapieżnik bez kłów i pazurów.
Kolejna lekcja Elona:
TRYB DEMONA JEST ŚWIĘTY 😇😈
Elon piją kawę (koniecznie mega-gorącą, inaczej wypija ją od razu), Red Bulle oraz colę bez kofeiny. Cola jest bez kofeiny, bo kawa i Red Bulle zapewniają mu jej wystarczająco dużo – lub za dużo. Nie chce być przedstymulowany. Nie stosuje żadnych innych mózgojebów, typu MODAFINIL czy ADDERALL / MEDIKINET. Wiemy że od czasu do czasu nadużywa leków na sen. Nie stosuje żadnych leków antydepresyjnych.
Kiedy presja staje się ogromna a stres zaczyna być nie do zniesienia, MUSK ucieka myślami w przyszłość – rozkoszując się wizją lepszej przyszłości i doskonałości opracowywanych właśnie produktów. Czasami przybiera to wymiar komicznO-absurdalny. Dla przykładu: trwa odliczanie przed startem rakiety a Elon zaczyna przekonywać inżynierów o tym, jak dobrze byłoby przenieść całą bazę na Florydę.
Poza tym, że pozbył się większości nieruchomości i innych oznak bogactwa (nie znajdziesz go np noszącego drogi zegarek), pozbył się również osobistego asystenta – bo chce mieć pełną kontrolę nad swoim kalendarzem. Przekonał się o tym Bill GATES, który przed spotkaniem zaproponował, że ich asystenci się zdzwonią. „Nie mam asystenta. Niech twój dzwoni bezpośrednio na mój numer.”
Wspominaliśmy już coś o usuwaniu zbędnych ogniw, tak czy nie?
Wracamy do tematu ogniw, a właściwie ogniwa, a dokładniej rzecz ujmując – meta-ogniwa, ogniwa będącego postawą wszystkich innych. Całe te pieniądze, cały ten sukces i osiągnięcia wynikają z tego co powiem za chwilę. Ale zanim to ujawnię, wracamy na chwilę do SZTORMU w głowie Elona.
W jednym w ostatnich wywiadów został zapytany:
- Czym ten sztorm w głowie jest szczęśliwy?MUSK (po chwili namysłu): „Nie. Po części to jest wrodzone, po części to kwestia trudnego dzieciństwa. Nawet wtedy w szczęśliwych chwilach czułem ten potężny pęd. Pęd w stronę technologii i budowania rzeczy.(…) Te demony umysłu, w większości wypadków, znajdują swoje ujście w produktywności. Ale od czasu do czasu… zbaczają. Ale pomimo wszystkich tych demonów nie uznałbym ich za główną siłę motywującą. Bo jest nią to co nazywam FILOZOFIĄ CIEKAWOŚCI. Kiedy miałem 12 lat przeżywałem egzystencjalny kryzys – jaki jest sens życia, czy to wszystko ma sens, czy nie lepiej popełnić samobójstwo. Czytałem księgi religijne i filozoficzne. Ale potem przeczytałem “Autostopem przez galaktykę”, która jest tak naprawdę książką filozoficzną, ale z humorem. A jej głównym przesłaniem jest to, że tak naprawdę nie wiemy jakie zadawać pytania. (…) Najtrudniejszym jest zadanie odpowiedniego pytania. Im lepiej sformułujesz pytanie, tym łatwiejsze będzie znalezienie odpowiedzi.”
A następnie dodaje:
„Gdybym nie miał w sobie patologicznego optymizmu, nie zajmowałbym się tym, czym się zajmuję, tym bardziej, że w większości wypadków głoszono, że przegram i w jakiejś części się z tym założeniem zgadzałem [ale pamiętaj, że masz podważać wszystkie założenia, które nie wynikają z praw fizyki, w tym również swoje własne – RM]. Uważałem, że tak SpaceX jak i Tesla mają poniżej 10% szansy na sukces.”
Tak więc kolejną meta-lekcją Elona MUSKA jest:
FILOZOFIA CIEKAWOŚCI
Na Twitterze w listopadzie 2022 napisał: „Potrzebujemy nowej filozofii przyszłości. Wierzę, że jest nią ciekawość wobec wszechświata – międzyplanetarna a następnie międzygalaktyczna ekspansja ludzkości, by zobaczyć co tam jest.”
MEZRICH w „Breaking TWITTER” pisze: MUSK „(…) zafascynował się koncepcją PRAWD PODSTAWOWYCH, która to doprowadziła go do zgłębiania fizyki i informatyki. Zrozumienie wszechświata stało się trzonem jego filozofii – jednak dokonać tego można, jak wierzy, jedynie dzięki zadawaniu odpowiednich pytań i poszerzaniu granic ludzkiej świadomości. Stąd jego obsesja na punkcie wolności słowa: jeśli nie możesz swobodnie zadawać pytań, jeśli jesteś uciszany, nie będziesz w stanie dogrzebać się do PRAWD PODSTAWOWYCH. A bez PRAWD PODSTAWOWYCH nie będzie w stanie zrozumieć natury wszechświata.”
To dociekanie PRAWD PODSTAWOWYCH nadaje czasami Elonowi rys psychopatyczny. MEZRICH w swojej książce opisuje scenkę, już po przejęciu przez MUSKA Twittera, pokazującą fatalne, kompromitujące wręcz efekty jego decyzji o likwidacji niebieskiego znaczka autentyczności kont. Zweryfikowane konta zostały znaczka pozbawione, natomiast za drobną opłatą, mógł go dostać każdy, co spowodowało falę „fejkowych” zweryfikowanych kont i totalny zamęt na Twitterze. Kiedy wszyscy pracownicy wpadli w totalną panikę „(…) Elonowi nie schodził z twarzy uśmiech. Dla niego to była zabawna katastrofa (…)”. Właśnie dowiedział się, że usunął o 10% za dużo, czyli, de facto, że dobrze wykonał swoją pracę, bo przypominam, jeśli nie musisz przywracać minimum 10% tego co usunąłeś, nie wykonujesz swojego obowiązku usuwania wystarczająco sumiennie.
Tę FILOZOFIĘ CIEKAWOŚCI ja nazywam ŻYCIEM W ZNAKU ZAPYTANIA. Jest to przeciwieństwo bycia idiotą, który „wie, że wie.” Bycie ciekawym oznacza, że zadajesz pytania – słowem lub czynem. Oznacza, że możesz KWESTIONOWAĆ, USUWAĆ, UPRASZCZAĆ, PRZYSPIESZAĆ i finalnie AUTOMATYZOWAĆ. Natomiast wszystkiego tego nie możesz robić, gdy sądzisz, że już wszystko wiesz i że niczego więcej nie możesz się nauczyć.
Przypominam – Elon panicznie boi się ludzi, których poziom kompetencji jest znacznie niższy niż poziom pewności siebie. Dlaczego? Dlatego między innymi, że oni „wiedzą” więc nie będą kwestionować a to, że nie będę kwestionować oznacza, że nigdy nie dotkną PRAWDY. Tak więc FILOZOFIA CIEKAWOŚCI prowadzi do kolejnej lekcji Elon MUSKA
POSZUKIWANIE PRAWDY JEST ZASADĄ PRZEWODNIĄ
Mnie nauczyło tego sprzedawanie. Sprzedaż nie polega na pitchowaniu, wykręcaniu rąk i wymuszaniu. Sprzedaż, dobra, skuteczna sprzedaż polega na zadawaniu pytań. Twoją największą sprzedażową przewagą jest SZYBKOŚĆ z jaką potrafisz DOJŚĆ DO SEDNA PRAWDY. Nie ma prawdy, nie ma sprzedaży. Dlatego, w sprzedaży zaufania nie powinno budować się po to, żeby potem coś komuś „opchnąć” tylko po to, by poznać prawdę i podsunąć ewentualne rozwiązanie – o ile je posiadasz.
Powtarzam jeszcze raz – nie tyle chodzi o odpowiedzi co o pytania i nie tyle o pytania, co o coraz lepsze pytania. Kiedy ktoś wisi w próżni i zadasz mu pytanie: CZEGO JESZCZE UDAJESZ, ŻE NIE WIESZ? to pytanie to ma taką siłę, że człowiek ten nie musi sobie na nie nawet odpowiadać. Poczuje właściwą odpowiedź.
No dobrze, ale w jakiś sposób MUSK musi się przecież relaksować, prawda? Owszem. I znamy jego sposób.
„Granie w gry wideo uspokaja mój umysł. Zabijanie demonów w grze zabija moje własne demony. Pozwala mi również wejść w stan FLOW, który jest bardzo przyjemny. Jednak warunkiem jest to, żeby gra nie była ani za łatwa ani za trudna i żeby czuć, że robi się postęp. (…) Granie w gry to moja główna relaksacyjna aktywność.”
ISAACSON potwierdza, że strategiczne gry wideo stały się kluczowe w życiu Elona. Dzięki nim relaksuje się, odstresowuje i nabiera nowych strategicznych umiejętności.
Grą, która współcześnie pochłonęła go kompletnie, do poziomu, którzy niektórzy określają jako uzależnienie, jest THE BATTLE of POLYTOPIA. Lekcje, które wyciągnął z tej gry są jednym z najfajniejszych elementów biografii ISAACSONA. Pamiętaj, żeby zasady te rozpatrywać z perspektywy GRY czy też SYMULACJI. Niezależnie od tego, czy traktujemy życie jako GRE / SYMULACJĘ czy po prostu mówimy o graniu w gry wideo.

Oto zasady Elona dotyczące WYGRYWANIA w GRZE:
- EMPATIA NIE JEST ZALETĄ – obawiam się, że nie wymaga to z mojej strony szczególnego wyjaśniania, dlatego przypomnę jedynie, że nadwrażliwość to nieskuteczność…
- TRAKTUJ ŻYCIE JAKO GRĘ – jeden z wieloletnich przyjaciół Elona z czasów dzieciństwa, zażartował, że młody Elon nie zauważył, że mama odłączyła mu komputer więc myśli, że wciąż gra…
- NIE BÓJ SIĘ PRZEGRYWAĆ – na podstawie tego co pisałem wcześniej, wiemy, że Elon boi się przegrywać, ale oczywiście nie na tyle, żeby nie wejść do gry czy stosować tylko strategię obronną. Zresztą na początku mówiłem, że Elon jest żywą sprzecznością, co potwierdza ten oto cytat MUSKA: „Będziesz przegrywać. Pierwsze 50 porażek będzie bolało. Ale dzięki temu oswoisz się i do kolejnych nie będziesz podchodzić już tak emocjonalnie. A dzięki temu będziesz grać odważniej i zaczniesz podejmować większe ryzyko.”
- BĄDŹ PROAKTYWNY – pamiętaj o tym, że INICJATYWA jest jednym z najważniejszych atrybutów władzy oraz o tym, że ATAKUJĄCY MA ZAWSZE PRZEWAGĘ. MUSK powtarza swoim przyjaciołom, próbującym ograć go w POLYTOPIĘ (mission impossible), że nigdy nie osiągną sukcesu, jeśli nie narzucą innym swojej strategii.
- OPTYMALIZUJ KAŻDĄ TURĘ – w POLYTOPII gracze mają do dyspozycji tylko 30 tur. „Podobnie jak w Polytopii, w życiu też mamy ograniczoną ilość tur. Jeśli kilka z nich odpuścimy, nigdy nie dotrzemy na Marsa” – mówi Elon. Mówiąc inaczej – każdy dzień się liczy i nie wiesz ile tych dni ci jeszcze zostało. Optymalizuj – ale najpierw podważaj i usuwaj!
- PODWAJAJ WYSIŁKI I PODWAJAJ RYZYKO – po angielsku punkt ten brzmi DOUBLE DOWN, co można przetłumaczyć jako „podwajaj, zwiększaj wysiłki” ale również „podwajaj czy zwiększaj stawkę / ryzyko”. Chodzi to o to, żeby Elon przez całe swoje życie wszystko co miał inwestował w swoje imperium. I jest to całkowita odwrotność tego, co robi większość przedsiębiorców czy inwestorów, chroniących swój kapitał i lubiących posługiwać się OPM – pieniędzmi innych ludzi (czasami nazywanymi też pieniędzmi innych frajerów). W przypadku tej strategii ja zalecam stosowanie ograniczonego zaufania. Nie jesteś Elonem. Gdybyś był, już byśmy o tym wiedzieli. Alternatywnym rozumieniem tej zasady jest: GRAJ ŻEBY WYGRAĆ (czyli „żadnego bycia pizdą”). Pamiętaj również naszą zasadę NIE BĄDŹ SŁABYM, TĘPYM, NUDNYM CHUJKIEM! oraz zasadę NIE ZMIENIAJ CELU, PODWAJAJ WYSIŁKI.
- DOBIERAJ BITWY – to element, z którym problem ma sam MUSK. Chodzi o to, żeby nie otwierać zbyt wielu linii frontu naraz i nie angażować się w konflikty, w których 1) jesteś bez szans 2) nie możesz niczego zyskać. Czyli, żeby konflikty dobierała ci głowa a nie ego. Znajoma MUSKA nazywa to „minimalizacją frontu”.
- CZASAMI SIĘ ODŁĄCZ – również problematyczny dla Elona element. Chodzi po prostu o to, żeby za bardzo się nie wkręcić i żeby gra, w która grasz – czy to POLYTOPIA czy inna, życiowa, nie zaczęła objawiać się nowotworami w innych aspektach życia. De Talleyrand nazywał to „Nigdy nie pozwól podniecać się swoją pracą”. Mówiąc inaczej – skoro traktujesz to jako grę, pamiętaj że to „tylko” gra i niech granie nie stanie się całość twojego życia.
Tak więc, zgodnie z punktem 8, my teraz na jakiś czas odłączamy się od Elona, bo na tym kończymy pierwszą część postu o Elonie, co zabawne, bo nie doszedłem nawet do tytułowego ULTRA HARDCORE’u, jednak zrozumienie genezy i mózgu MUSKA jest tak ważne, że całość nie byłaby bez tego ani kompletna ani zrozumiała. A my przecież mamy już ludzi którzy lubią pisać dużo rozumiejąc mało. Nazywają się dziennikarzami.
PS: mówiliśmy sobie dużo między innymi o dochodzeniu do prawdy, o kwestionowaniu – czy to wymagań czy powszechnie obowiązującej narracji i o usuwaniu i upraszczaniu, jako nawyku myślenia, które prowadzi do szybkich i skutecznych efektów. Dlatego teraz, już zupełnie na koniec, zobaczmy sobie taki oto sposób myślenia w temacie o którym każdy co nieco wie i każdy co nieco słyszał.
Bo oto Elon MUSK, w grudniu 2023 mówiący o ekologii i zmianach klimatycznych:
„Nie martwcie się o krowy, ich hodowle nie doprowadzą do zagłady środowiska. Nie sądzę żeby rolnictwo czy hodowla bydła miała znaczący wpływ na środowisko. (…) Bo z punktu widzenia ochrony środowiska liczy się tylko jedno: miliardy czy biliardy ton węgla, które z wnętrza ziemi dzięki działalności człowieka trafiają do atmosfery i oceanów. Tylko to się tak naprawdę liczy – i z czasem doprowadza do zmian klimatycznych. Uważam też, że bicie na alarm z powodu zmian klimatycznych jest rozdmuchane w krótkiej skali, ale uzasadnione w dłuższej perspektywie. Jednak na tę chwilę jest przesadzone i nadmierne.
Mnie tak naprawdę interesuje to czo jest PRAKTYCZNE i co jest SENSOWNE, co naprawdę się liczy a co się nie liczy. A naprawdę liczy się to, żeby w perspektywie najbliższych dekad zmniejszyć transport węgla ukrytego w ziemi do atmosfery, mórz i oceanów, bo teraz faktycznie wygląda to na jeden wielki eksperyment, który może okazać się niebezpieczny. Jednak na tę chwilę ja nie nazwałbym tego kluczowym cywilizacyjnym zagrożeniem. Nie zniszczy to ani ludzkości ani życia na ziemi, ale może wprowadzić problemy, jeśli za dziesięciolecia dojdzie do zmian klimatycznych.
Mój przekaz jest – moim zdaniem – pragmatyczny, sensowny i poprawny: nie powinniśmy demonizować ani ropy ani benzyny [mówi człowiek, który produkuje elektryczne samochody! – RM] (…) bo przez najbliższe dekady są absolutnie niezbędne, jednak już teraz zacznijmy rozglądać się za odnawialnymi źródłami energii, które będziemy mogli stopniowo wprowadzać. Dodatkowo sądzę, że ekolodzy bijący na alarm powodują, że ludzie zaczynają tracić nadzieję na przyszłość. A przecież musimy w przyszłość patrzeć z nadzieją i musimy być nią podekscytowani i powinniśmy budować przyszłość taką, jakiej pragniemy.”
Tak więc wraca nam temat kontrolowania narracji tak, żeby nie wpaść w nihilistyczne, pesymistyczne tony, posiadania wizji i misji, która sprawi, że będziemy mieli ochotę rano wyskoczyć z łóżka a w nocy ociągać się, by do niego trafić. A cały cytat Elon dotyczący jego spojrzenia na zagrożenia środowiskowe podaje również dlatego, że nie mogę zakończyć pierwszej części o nim, bez podania jednak z najważniejszych lekcji. Lekcję tę omówimy sobie dokładniej w kolejnym wpisie / podcaście ale narazie podaję ją jako zapowiedź drugiej części.
Jedną z najważniejszych lekcji, łatwą do zapamiętania i co najważniejsze – autentycznie odmieniającą życie na lepsze jest ta oto lekcja, widoczna na roadsterze TESLA wystrzelonym w kosmos:

DON’T PANIC – czyli NIE PANIKUJ
Podcast: Play in new window | Download
Subscribe: RSS
Co robisz gdy:
- Masz dysleksję, czyli problemy z czytaniem i uczeniem się i w wieku 8 lat lądujesz w klasie specjalnej
- Nie masz absolutnie żadnych umiejętności technicznych i nie jesteś w stanie obsługiwać żadnego urządzenia
- Masz ADHD więc nie jesteś w stanie usiedzieć na miejscu
- Kończysz szkołę z 8 wynikiem na 1200 osób – 8 od końca…
Bardzo proste – zakładasz swój biznes ksero a po 27 latach sprzedajesz swoje imperium za 1,5 miliarda dolarów. Bo tak zrobił to Paul ORFALEA.

W wieku 23 lat założył swój pierwszy punkt ksero – Kinko’s. Dziesięć lat później punktów było już 80. Kiedy sprzedawał swój biznes w 1997 roku Kinko’s zatrudniało 23 tysięcy ludzi i miało 1200 punktów w 10 krajach.
Imponujące, ale nie zainteresowałoby mnie gdyby sam ORFALEA nie miał czegoś ciekawego do powiedzenia. A ma bardzo dużo, jak się okazuje. I było to jedna z najbardziej odświeżających perspektyw na prowadzenie biznesu z jaką się spotkałem. Z jednej strony bardzo konserwatywna. Z drugiej strony bardzo agresywna.
Dlatego będzie mowa o wartościach wyniesionych z domu, a problemie z dzisiejszą młodzieżą i pokoleniem 20-sto latków, o niepokoju, paranoi, zamartwianiu się, biedzie, ambicji, pracowaniu nad biznesem a nie w biznesie, o traktowaniu pracowników oraz zarządzaniu nimi i firmą, o poczuciu winy, inwestowaniu, oszczędzaniu, wychowywaniu dzieci, łamaniu zasad oraz o tym, czy dobrym pomysłem jest kochanie swojego biznesu.
Zanim przejdziemy do konkretów – małe przypomnienie. Ja tym blogu – i w tych podcastach – omawiam przeróżne sposoby na osiągnięcie sukcesu. To, że dla przykładu to co mówi ORFALEA jest inne lub sprzeczna z tym co mówi np. PENA nie oznacza, że któryś z nich się myli. Ich wyniki mówią za siebie. Moim zadaniem jest przedstawienie różnych perspektyw – jako, że jest znacznie więcej dróg prowadzących do sukcesu niż tych które gwarantują porażkę.
Życie nie jest jednoznaczne – o czym zresztą będzie ten post – zatem prawdziwe jest stwierdzenie F. Scotta Fitzgeralda, że:
Oznaką inteligencji najwyższej klasy jest zdolność do uznawania dwóch przeciwstawnych idei jednocześnie.
ROZWIJANIE BIZNESU
Ludzie ciągle pytają mnie jak rozwinąłem swój biznes. A w jaki sposób ty urosłeś między 4 a 20 rokiem życia? To się po prostu działo. Tak samo jest z biznesem. Po prostu każdego dnia przychodziłem do firmy i starałem się uczynić ją odrobinę lepszą.
Bardzo szybko zauważyłem, że biznes doskonale funkcjonuje bez mojego udziału, jednak kiedy spędzałem swój czas na myśleniu o nim, funkcjonował jeszcze lepiej. Zatem jednym z moich najważniejszych zadań było, od samego początku, stworzenie systemu, który będzie niezależny od mojej obecności.
Musisz, już na początku swojej biznesowej drogi, zajrzeć do swojej duszy i odpowiedzieć na proste pytanie – czy chcesz wszystko robić samemu? Czy chcesz na co dzień użerać się z kaprysami ludzi?
Jako dyslektyk zawsze miałem jedną przewagę – dobrze czułem się z wieloznacznościami. Bo życie nie jest jednoznaczne. W biznesie każda decyzja jest niejednoznaczna: jeśli zapłacisz ludziom za dużo to masz problem; jeśli nie zapłacisz im wystarczająco, też masz problem. Czy lepiej płacić im więcej czy kupić ubezpieczenie zdrowotne?
Mikroekonomia – jeden z niewielu przedmiotów, które mnie fascynowały, uczy, że zawsze podejmujemy decyzję rozważając przewagi. To powinien robić każdy menedżer i każdy właściciel biznesu – podejmować decyzję w oparciu o rachunek zysków i strat i zazwyczaj te zyski tylko nieznacznie przeważają potencjalne straty. To są tak zwane decyzje marginalne.
Analiza marginalna: Analiza marginalna polega na ustaleniu zysku lub straty uzyskanej przez firmę lub osobę fizyczną poprzez poniesienie dodatkowego kosztu. – https://pl.economy-pedia.com/11039699-marginal-analysis
To samo w życiu codziennym – jeśli jedziesz autostradą z szybkością 100 km/h, szansa na otrzymanie mandatu wynosi zero. Ale jeśli jedziesz 180 na godzinę, szansa na mandat rośnie.
Dobra wiadomość brzmi w ten sposób, że każdy z nas codziennie, intuicyjnie, podejmuje wiele marginalnych decyzji, tylko nawet tego nie zauważamy.
Kolejnym elementem, którym pomógł mi rozwijać Kinko’s było to, że nie miałem inwentarzu. Bo robiliśmy kserokopie, wydruki albo odbitki. Wielu właścicieli biznesu nie może go rozwinąć, bo walczy ze sprzedażą tego co zalega w magazynach. Ja tego problemu nie miałem, więc mogłem myśleć o tym, jak przenieść się na wyższy poziom. Nie cierpię biznesów z zapasami magazynowymi.
ADHD sprawiało, że jeździłem bez przerwy od punktu do punktu – po całym kraju czy świecie, szukając pracowników, którzy mieli dobry pomysł. To była dla mnie znacznie lepsza opcja niż kombinowanie nad ścinaniem kosztów. Bo dobry pomysł, wprowadzony w życie, wart jest mnóstwo pieniędzy.
Ile godzin dziennie jesteś w stanie pracować? 5? 10? 15? 20? Twoje pieniądze i twoje pomysły mogą pracować – dla ciebie i na ciebie – 24 godziny na dobę, 365 dni w roku. Dlatego od samej pracy ważniejsze były pomysły i oszczędzone pieniądze.
Podejście Libańczyków do edukacji jest proste – idziesz do szkoły, żeby się czegoś realnie nauczyć a nie po to, żeby brylować dobrymi stopniami. Uczyłeś się tylko po to, żeby stosować to potem w swoim życiu. Cała reszta była stratą czasu. Wiedziałem co będę w życiu robił – będę miał swój biznes – więc przyswajałem tylko to, co będzie mi do tego potrzebne.
Dlatego w collegu najważniejsze, dla mnie, przedmioty to mikroekonomia, księgowość i marketing.
Cztery najważniejsze słowa w każdej libańskiej rodzinie to Mama, Taka i Podlegający potrąceniu (od podatku).
W biznesie właściciel powinien być zawsze w przyszłości, kierownicy w teraźniejszości a księgowość w przeszłości. Dlatego zawsze martwiłem się problemami jutra.
Biznes sprowadza się do liczenia pieniędzy. Księgowość jest skrajnie ważna.
JAK SIĘ WYRÓŻNIĆ?
Każdego dnia robiłem wszystko by być sprytniejszym od moich konkurentów. To co kosztowało mnie 17 centów sprzedawałem za dolara, więc miałem parę centów na eksperymenty.
To odróżniało mnie od innych wielkich biznesów, które stają się asekuranckie gdy się rozrosną. Ta zmiana prowadzi do tego, że wszelkie innowacje są niemile widziane czy wręcz karane. Dlatego zawsze w kulturze organizacyjnej zasiewałem zachętę do podejmowania ryzyka. Co jest niemożliwe, jeśli właściciel-szycha, zarządza firmą zza swojego biurka.

W ostatnim roku w mojej firmie nasze obroty przekroczyły 3 miliardy dolarów.
CZYM JEST DOBRY BIZNES?
Najbardziej lubię biznesy, w których można bez przerwy podnosić ceny. Dla przykłady McDonalds nie jest w stanie cenowo przeskoczyć modnej restauracji. Od np firmy DELL wolę gumy Wrigleys. Bo komputery ciągle tanieją a guma do żucia ciągle drożeje. Dlatego gumy do żucia są dla mnie lepszym biznesem niż komputery. Komputery ciągle trzeba projektować od nowa a guma do żucia zawsze jest taka sama.
Przychodzę na jakieś przyjęcie i wszyscy ci wyrafinowani ludzie opowiadają w jakie nowe technologie zainwestowali. A ja zainwestowałem w akcje firm produkujących cukierki i gumy do żucia.
W skrócie, najbardziej lubię biznesy gdzie bez zmian w produkcie można podnosić ceny i klientom to nie przeszkadza.
POCZUCIE WINY
Większość pieniędzy rozdałem, bo zawsze miałem poczucie winy z powodu tego, że ja mam tak wiele a inni mają tyle potrzeb. Plus nigdy nie miałem fioła na punkcie posiadania.

Ponieważ miałem dysleksję i w szkole nie radziłem sobie dobrze, od początku rozumiałem, że muszę oszczędzać pieniądze. Odkładałam pieniądze i zastanawiałam się, co mogę potem z nimi zrobić.
INWESTOWANIE
Zawsze inwestowałem w akcje, obligacje i nieruchomości.
Moja filozofia była taka: jeśli część pieniędzy zainwestowaną masz w swój biznes, co nie jest inwestycją płynną, to drugą część pieniędzy chcesz mieć w bardziej płynnych narzędziach finansowych – jako, że najlepszym sposobem by położyć swój biznes jest utracenie płynności finansowej.
Lekcja – płynność może uratować ci dupę, więc inwestuj, poza biznesem, rozsądnie w instrumenty płynne.
Kiedy byłem starszy z grubsza ⅓ pieniędzy inwestowałem w swój biznes, ⅓ w instrumenty płynne, typu akcje czy obligacje i ⅓ w nieruchomości. W nieruchomości dlatego, że do czasu gdy sprzedam biznes, lub z niego odejdę, nieruchomości będa spłacone.
Mało rzeczy ułatwi ci życie tak bardzo jak płynność finansowa.
SWOJEGO BIZNESU NIE MOŻNA KOCHAĆ
Od pierwszego dnia biznesu wiedziałem, że jestem w nim dla pieniędzy i biznes zawsze był na sprzedaż. Sprzedałem go dopiero w 1997, ale zawsze był do kupienia. Bowiem twój biznes jest instrumentem, który ma zapewnić TOBIE szczęście. To ty masz mieć biznes a nie biznes ma mieć ciebie.
Niezliczona ilość przedsiębiorców powtarza jak to bardzo kocha swój biznes. Gówno prawda. Biznes ma sprawiać ci przyjemność, ale kiedy go pokochasz, tracisz niezbędny dystans, a tym samym obiektywność. I nigdy nie możesz dopuścić do sytuacji, w której to ty należysz do biznesu, a nie odwrotnie.
Nie musisz kochać swojego biznesu i nie musisz kochać tego, czym się zajmujesz. Myślisz, że szefowie firm oczyszczających miasto kochają śmieci? Możesz iść do biznesu by robić pieniądze.

Libańczycy nie prowadzą biznesów w imię prowadzenia biznesów tylko po to, żeby móc cieszyć się swoją rodziną. Dlatego prowadzą je po swojemu a nie pod z góry narzucone przez innych normy. Zawsze wyraźny był podział między biznesem a byciem. Nie jesteś swoim biznesem. To twój biznes istnieje dla ciebie, nie odwrotnie.
U mnie zawsze Kinko’s to był jeden zbiór, a ja, Paul, to był zbiór drugi. I to były całkowicie oddzielne zbiory. Nie zachodziły na siebie. I nigdy nie dałem się uwieść zbiorowi Kinko’s – co nie zawsze było łatwe. Ale obawiałęm się, że jeśli wpadnę w tę pułapkę, nie będę w stanie podejmować dobrych, czyli obiektywnych, biznesowych decyzji. I gdybym go kochał, nigdy bym go nie sprzedał.
Nie wolno ci zapominać po co to wszystko robisz, zapominać o tym co tak naprawdę w życiu jest najważniejsze.
PROWADZENIE FIRMY
Zacznijmy od tego, że nigdy nie dawałem sobie za dużo do roboty. Bo byłem właścicielem wędrownym – jeździłem od jednego lokalu do drugiego, żeby zobaczyć co ludzie robią dobrze.
Na przykład w naszym lokalu w San Diego, ktoś wpadł na pomysł robienia kalendarzy. Przynosiłeś 12 zdjęć, na przykład swojej rodziny, a my robiliśmy z tego kalendarz. To co kosztowało nas ze 2 dolary sprzedawaliśmy jako finalny produkt za 30. I to w grudniu, najgorszym miesiącu jeśli chodzi o robienie ksero. Takimi odkryciami się zajmowałem. Wprowadziliśmy robienie kalendarzy w całym kraju.
BYCIE MILIARDEREM
Zacznijmy od tego, że byłem blisko miliarda dolarów, ale nigdy nie byłem miliarderem. Całe to chwalenie się ilością swoich pieniędzy uważam za niesmaczne i niebezpieczne. Mój ojciec zawsze powtarzał mi: “Kiedy biznes idzie dobrze, narzekaj. Kiedy idzie źle, przechwalaj się.” Więc zawsze byłem podejrzliwy w stosunku do chwalipięt.
Poza tym, kiedy jesteś tak ostentacyjny, ze swoimi super-samochodami czy domami, ludzie czują zawiść. A po co masz narażać się na nieprzychylne spojrzenia innych?

Całe to pieprzenie o tym, że ktoś zakłada firmę żeby zostać miliarderem jest właśnie tym – pieprzeniem. Motywacja musi pochodzić ze środka. Bo nawet jeśli uda ci się zostać miliarderem, wciąż będziesz tym samym nieszczęśliwym patafianem. Popatrz na te wszystkie gwiazdy kina – mają wszystko poza spełnieniem.
BYCIE OSZCZĘDNYM
Moim najlepszym wspomnieniem z Kinko’s był dzień w którym zrealizowałem czek za jego sprzedaż. Moja była żona, absolutna mistrzyni świata w wydawaniu pieniędzy, kiedyś, jeszcze na długo przed sprzedażą firmę, za 35 tysięcy dolarów kupiła szafkę pod telewizor. Ja użeram się z bankami, spłacam jeden kredyt drugim, a ona kupuje szafkę za 35 tysięcy. Byłem wściekły. I wiesz co – kiedy sprzedałem biznes, nagle uwielbiam tę szafkę.
Musisz uwolnić się od obsesji wydawania. Pierwsze 1000 dolarów jest najtrudniejsze do zaoszczędzenia. Bo każdy i wszyscy próbują namówić cię do kolejnych zakupów – nawet na kredyt. Musisz mieć Rolexa i bajerancki samochód. Namawiają cię do wszystkiego poza finansową dyscypliną.
Oszczędności dodają godności. Ile znasz osób, które pracują w miejscu którego nienawidzą, tylko dlatego, że nie stać ich by odejść? Im większe ma oszczędności, tym więcej masz możliwości.
ODPOWIEDZIALNOŚĆ I JEJ CENA
Sprzedanie biznesu dało mi w chuj ulgi. Wiesz dlaczego? Bo nigdy nie lubiłem odpowiedzialności, a byłem w pewnym momencie odpowiedzialny za 25 tysięcy ludzi. Kiedy jest się młodym, odpowiedzialność może wydawać się sexy, ale potem pojawia się coś na nazywa się “brzemieniem”. I przed 50-tką ta cała odpowiedzialność zaczęła mi mocno ciążyć.
Bo pomimo tego – a może właśnie dlatego – że byłem w biznesie dla pieniędzy, musisz o swoich ludzi dbać. O ich emerytury, o ich ubezpieczenie zdrowotne. Kiedyś w San Antonio spotkałem naszą pracownicę – samotna matka z czwórką dzieci. Nie dawało mi to spokoju. Jak ona w ogóle daje sobie sama z tym radę?

INWESTORZY ZEWNĘTRZNI
Po 30 latach prowadzenia biznesu i zamartwiania się, czy wystarczy mi na rachunkI zacząłem mieć tego dość. Byliśmy dochodowi, i to bardzo, ale rozwijaliśmy się dzięki naszym wewnętrznym pieniądzom. Nigdy nie brałem pieniędzy w zewnątrz. Bo nigdy nie ufałem zewnętrznym inwestorom. Bo oni są jak autostopowicz – zabierasz do do samochodu a kiedy wyjdziesz, żeby zatankować, siadają za kierownicą i odjeżdżają.
JAK PRACOWAĆ?
Jeśli zamartwianie się uznamy za rodzaj pracy, zawsze ciężko pracowałem. Ale jeśli za ciężką pracę uznamy pracę na miejscu, to mnie tam prawie w ogóle nie było. Moja praca polegała na jeżdżeniu od lokalu do lokalu i martwieniu się (oraz znajdowaniu tego, co się sprawdza).
Dla takich jak ja są tylko dwa miejsca w życiu – albo byłbym bezdomnym, albo bardzo bogatym. Dlaczego? Fatalnie czytam (dysleksja). Oblałem drugą klasę podstawówki. Przenieśli mnie do szkoły specjalnej, gdzie mając 8-9 lat byłem w klasie z 18-latkami. Swoją szkołę skończyłem z 8 wynikiem na 1200 absolwentów – od końca.
PORADA DLA POCZĄTKUJĄCYCH PRZEDSIĘBIORCÓW
Zastanów się dobrze czy aby na pewno chcesz w swoim życiu aż tyle niepokoju. I czy dobrze czujesz się z wieloznacznością.

BIZNES JAKO FORMA SZTUKI
Z zewnątrz zazwyczaj wszystko wydaje się funkcjonować gładko. Ale tak nie jest, bo biznes to forma sztuki. Idę o zakład, że nawet Da Vinci, po ukończeniu dzieła, zawsze wiedział, że można je udoskonalić. Na tym polega bycie artystą. Zawsze może być lepiej. Nic nigdy nie jest w pełni skończone.
Biznes jest sztuką, bo tak samo jak sztuka polega na dostrzeganiu tego, czego nie ma. Dla przykładu – okazało się, że przez to, że byliśmy otwarci 24 godziny na dobę, liczba klientów, którzy skorzystali w ciągu dnia podwoiła się. To że byliśmy otwarci w nocy podwoiło liczbę klientów w ciągu dnia! Ale mało kto widzi klientów, którzy do ciebie nie przychodzą. Dlatego biznes polega na zauważaniu tego, czego nie ma.
A w jaki sposób zauważać to czego nie ma? Dzięki skupianiu się na swoim niepokoju.
BRANIE SIEBIE ZBYT SERIO
Jestem bardzo przesądny jeśli chodzi o branie siebie na serio. Za każdym razem kiedy uwierzyłem, że jestem królem podwóra, ktoś od razu skopał mi tyłek. Na pewnym etapie zafundowałem sobie firmowy odrzutowiec, bo przecież byłem takim nietykalnym władcą wszechświata i okolic. Dosłownie tego samego dnia pozwali mnie, zbiorowo, wszyscy amerykańscy wydawcy (za łamanie praw autorskich, czyli kserowanie książek i podręczników). Ten “zbieg okoliczności” nie umknął mojej uwadze.
Za każdym razem kiedy uwierzyłem, że nie mogę stracić na giełdzie, dostawałem w dupę. Za każdym razem, kiedy uwierzyłem, że coś jest i piękne i prawdziwe, dostawałem kopa.

BRAK PEWNOŚCI SIEBIE i PARANOJA
Kiedy ruszałem z biznesem ostatnie co można było mi zarzucić to nadmiar pewności siebie. I zawsze miałem paranoję. Zawsze trzęsłem portkami, że konkurencja wywali mnie z biznesu. Zawsze. Ale dzięki temu znałem każdą naszą strategiczną słabość. Tak spędzałem sporą część mojego czasu – na wyobrażaniu sobie, jak konkurencja może wyrzucić nas z biznesu.
W mikroekonomii definicja czystej konkurencji oznacza łatwość wejścia i wyjścia w branży, jednorodną ofertę i konkurowanie niską ceną. I teraz powstaje pytanie – jak mam konkurować robiąc kserokopię, kiedy część konkurencji ma dotacje od państwa? Przecież tak naprawdę sprzedawałem tusz na kartce. Więc musiałem znaleźć sposób.
Jaki? Być otwartym całą dobą, mieć znacznie lepszą obsługę klienta czy dodać produkty uzupełniające. Cały mój czas poświęcałem na studiowanie jednego zagadnienia – czym jest najlepszy punkt ksero i dlaczego jest najlepszy.
Zawsze analizowałem, dlaczego ktoś inny odniósł sukces. I nagle okazało, że kluczem do dobrego punktu ksero był właściwy menedżer. A może raczej etyka tego menedżera. Zasada była prosta – jeśli dobrego kierownika umieścisz w kiepskim punkcie, to punkt stanie się dobrym. Ale jeśli kiepskiego umieścisz w dobrym – stanie się kiepskim.
DOBRY MENEDŻER
To co czyni menedżera dobrym jest dość ulotne. Dobrego kierownika rozpoznawałem po oczach pracowników. Musiałem na przykład upewnić się, że z zewnątrz wydajemy się tak samo uporządkowani jak w środku. Żeby nie wprowadzać u klientów konfuzji. Menedżer i pracownicy widzą punkt od środka. Klient najpierw widzi go od zewnątrz.
Większość moich biznesów była niepowodzeniem – nawet tych rozkręcanych po tym jak działało już Kinko’s.
Moja żona powiedziała mi najlepszą definicję tego czym jest zarządzanie. Zarządzanie oznacza usuwanie przeszkód. Zatem moją misja jako szefa firmy było usprawnienie relacji między klientami a moimi pracownikami. Pracownicy mają dość problemów w swoim życiu prywatnym – więc niech chociaż w pracy będzie im łatwo.
Z punktu widzenia zarządzania Kinko’s najtrudniejszym momentem było posiadanie 2-3 punktów. Bo taka ilość aż kusi do tego, żeby jako właściciel być nadgorliwym i wtrącać się w nieswoje sprawy. Im punktów było więcej, tym łatwiej było mi robić moją robotę – czyli szukać działających pomysłów i otwierać kolejne punkty.

Kiedy mieliśmy 7 punktów, moja księgowa powiedziała mi – tracisz skuteczność bo za dużo gadasz ze swoimi pracownikami. Za każdym razem kiedy zjawiałem się tam osobiście, zaniżałem morale kierownika. Dopytywałem się o niepotrzebne szczegóły. To burzyło zaufanie. Na moje szczęście nie lubiłem ani tego biznesu ani bycia w tym biznesie, więc łatwo było mi odłączyć się i patrzeć na wszystko z lotu ptaka.
Większość menedżerów czy właścicieli biznesu siedzi bez przerwy na 10% które nie działają. Mnie zawsze interesowało 10% które działa najlepiej. Doszedłem do wniosku, że jeśli będę pomnażał 10% które działa najlepiej, a z dolymi 10% jakoś sobie poradzę. Tak więc zawsze modelowałem sukces a nie pracowałem nad usuwaniem niepowodzeń.
Twoi menedżerowie – i ty – musicie bez przerwy zwracać uwagę na to co działa w waszym biznesie i u waszej konkurencji. Bo jeśli konkurencja ma chociażby jednego klienta, to coś robi dobrze i możesz to wprowadzić u siebie.
Wiedz, że większość menedżerów nie zarządza biznesem tylko swoją karierą.
JAK ZARZĄDZAĆ SOBĄ?
Nie możesz zarządzać innymi ludźmi o ile nie umiesz zarządzać sobą. Musisz być wypoczęty i optymistyczny. Na tym polega przywództwo. Kto chciałby podążać za przywódcą, który jest zmęczony, wymięty i nieszczęśliwy. Nie chcesz mieć wrażenia, że twój przywódca zaraz w desperacji rzuci się pod pociąg. Bo to przywódca ma podnosić ludzi na duchu.
I to kompletna bzdura, że jako lider musisz być szczery. Wcale nie musisz. Zawsze możesz powiedzieć: “Wiem, że zmagamy się z tymi problemami, ale pokonamy je i pójdziemy do przodu.” Przywództwo nie polega na wywlekaniu na światło dzienne swojej niepewności. PRACA, MIŁOŚĆ i ZABAWA uczynią cię lepszym liderem.
JAK ŻYĆ?
Moja matka zawsze mówiła – mając lat 20-ścia, próbuj wszystkiego. Mając 30-stkę, zobacz co wychodzi ci najlepiej, mając 40-stkę rób na tym pieniądze a mając 50-tkę nie pracuj zbyt dużo.
I jak powiedział Bob HOPE: “KIedy masz lat 20-ścia, przede wszystkim przejmujesz się tym co o tobie myślą. Kiedy masz 40-stkę, przestajesz się tym przejmować. W po 60-tce zdajesz sobie sprawę, że nikt wcale o tobie nie myślał.”

FART
Miałem farta. A w życiu mieć farta jest elementem kluczowym – znacznie bardziej niż chcemy to przyznać. Dla przykładu, pierwszą lokalizację Kinko’s otworzyłem – jak się okazało – na drodze przejazdowej do kampusu studenckiego. Mimo, że przegraliśmy sprawę z wydawcami, i musieliśmy zapłacić im 3 miliony dolarów, pozwolili nam zostać w biznesie. A nie musieli. Spróbowałem wielu rzeczy i jedna z nich okazała się być, finalnie, wielkim sukcesem.
Wszyscy ci biznesowi magnaci uważają, że to oni zbudowali swój biznes. Nie. To klienci zbudowali ich biznes.
BYCIE WAŻNIAKIEM
Jedną z głupszych rzeczy, jakie w życiu zrobiłem było kupienie tego durnego odrzutowca. Kosztował, wtedy, 22 miliony dolarów. Ale to bycie ważniakiem kosztowało mnie znacznie więcej niż sam samolot, bo chciałem się nim pochwalić latając po całym kraju. No bo skoro masz ważniaki samolot, to musi nim przecież latać, tak? A to dużo kosztuje. Ważniactwo zawsze kosztuje od cholery pieniędzy. Paradoks polega na tym, że po tym jak sprzedałem biznes za 1,5 miliarda dolarów, naprawdę zostałem ważniakiem.
Kolejnym elementem, na który wydałem niepotrzebnie za dużo pieniędzy był alkohol. Piłem za dużo.
Bycie ważniakiem było momentem, w którym zapomniałem jak wszyscy jesteśmy ulotni i mało ważni w kontekście ogromu wszechświata. Zapomniałem również o moich wartościach i moim wychowaniu.
NIEPOKÓJ i AMBICJA
Twoimi największymi sprzymierzeńcami jest twój NIEPOKÓJ i AMBICJA. Dobre w niepokoju jest to, że zmusza do introspekcji – zajrzenia w głąb siebie. Od dziecka spotykałem się z odrzuceniem – nie umiałem czytać i nie radziłem sobie szkole, miałem ciężki trądzik, więc dziewczyny nie szczególnie za mną przepadały. I ten niepokój, ta niepewność towarzyszyła mi przez większość życia.
Nawet będąc dorosłym, masz w sobie dwie postaci. 13-nasto latka i dorosłego. I ciągle ze sobą walczą. 13-latek jest wrażliwy, niepewny, ma kompleksy. Dorosły próbuje to zbalansować. Aż wreszcie, w jakimś momencie życia, dorosły w tobie uczy się usadzać tego nastolatka. Ale ta akceptacja samego siebie jest trudna i przychodzi z wiekiem. Szczególnie wtedy kiedy samemu wychowasz dzieci.
Martwiłem się bardzo dużo. Ale, jednocześnie, rozumiałem, że to moje najważniejsze zadanie, dlatego nigdy nie zarzucałem się nadmiarem pracy. Jeździłem od punktu do punktu i sprawdzałem, co ludzie robią dobrze. I zawsze chciałem rozwijać firmę znacznie szybciej niż były na to pieniądze.
Na liście moich 100 najlepszych wspomnień z życia nie ma ani jednego związanego z Kinko’s. No może poza jego sprzedaniem. Wtedy byłem euforyczny.

WŁAŚCIWA DRUGA POŁOWA
Moja pierwsza żona była bardzo kreatywna jeśli chodziło o wydawanie dużych sum pieniędzy. Jedną z rzeczy, które cenię najbardziej w mojej obecnej żonie jest to, że jest oszczędna. A bycie oszczędnym jest bardzo ważne.
Za każdym razie, kiedy w firmie wiodło się źle, moja eks była nie do zniesienia. Podświadomie wierzę, że wbrew temu co się powszechnie myśli, żony nie chcą być w tym związku ostoją opiekuńczości. Jeśli to ty masz zarabiać kasę, idź ją zarabiać. Za każdym razem kiedy wracałem do domu z ogonem podkulonym jak u szczeniaka, dawała mi znać, że nie tu i nie z nią. Masz wziąć się w garść i skopać dupy. Tak więc w żaden sposób nie mogę powiedzieć, żebym podczas prowadzenia biznesu czuł jej troskliwą opiekę. I słusznie – bo to nie było jej zadanie.
Mówiąc inaczej, jeśli sprawy będa miały się kiepsko, niekoniecznie musisz liczyć na to, że twoja żona okaże się wsparciem. I ja to rozumiem.
Od tego masz przyjaciół. Przyjaciel to ktoś, kto umie się cieszyć twoim szczęściem. Bo każdy potrafi się smucić razem z tobą. A ja w narożniku miałem jeszcze moich rodziców.
Pamiętaj również, że niezaleznie od tego za jaką szychę się uważasz, w swoim domu szychą nie będziesz. Żona bardzo szybko sprowadzi cię do parteru.
JAK WYCHOWAĆ DZIECI?
Musisz dać im umiejętność zarządzania pieniędzmi. Kiedy moje miały 6 lat, dawałem im 5 dolarów tygodniówki – ale musiały prowadzić dzienniczek. 3 dolary do wydania, 1 do oddania i 1 do oszczędzania. Więc kiedy np prosiły mnie o lody czy colę, mówiłem: “Proszę bardzo, przecież masz swoje oszczędności.” I wtedy dowiadywałem się, że nie mogą sobie na to pozwolić.
Oszczędzanie zawsze było moim priorytetem, więc regularnie dopytywałem je ile już oszczędziły. Kiedy miały 8 lat ubrałem je odświętnie, zaprosiłem maklera giełdowego i wyszedłem z pokoju. Dlatego teraz mają zdolność do zarządzania pieniędzmi. A dla innych rodziców najważniejszą są stopnie w szkole i szukanie akceptacji u nauczycieli. I nagle okazuje się, że to szkoła decyduje o ich szczęściu i kierunku rozwoju.
Dzieci trzeba nauczyć ulicznego sprytu i umiejętności zarządzania finansami.
Z rodzicielstwem jest problem bo to znowu sztuka marginalnych decyzji. Jeśli będziesz dla swojego dziecka zbyt restrykcyjny, wyrośnie pierdoła. Jeśli pozwolisz mu na za dużo, będziesz miał narkomana.
Skoro najlepsi fizycy świata nie potrafią rozgryźć czy neutrony i protony to materia czy energia, to jak ja mam w jednoznaczny sposób określić otaczającą mnie rzeczywistość? Więc pogodziłem się z faktem, że życie jest pełne wieloznaczności i paradoksów – skoro nawet podstawa wszystkiego co istnieje – neutrony i protony – nie są jednoznaczne.
Bez umiejętności radzenia sobie z wieloznacznością wiele w życiu i biznesie nie zwojujesz.
Dzisiejsza młodzież jest zbyt wydelikacona i pretensjonalna. Wszyscy chcą zarabiać pieniądze w imponujący sposób. Co się stało z dzieciakami, które umyją ci samochód? Ale takimi biznesami nie chcą sobie brudzić rączek. Dlaczego nie pójdą do właściciela restauracji i nie zaproponują, że będą myły samochód każdemu, kto je tam posiłek. Jesz sobie obiad, wychodzisz i masz umyty samochód.
Ja taki byłem. Lubiłem hustlować, lubiłem sprzedawać i lubiłem ubrudzić sobie rączki.

Dziś dzieciaki nie umieją pływać, jeździć na rowerze, jedzą gówno, nie umieją zarządzać ani pieniędzmi ani konfliktem. A przecież kiedy wezmą ślub, będa pojawiały się konflikty. I nie dbają o zęby lub mają problemy ze zgryzem, co w dzisiejszym oceniającym powierzchowność społeczeństwie oznacza, że nie mają ładnego uśmiechu, czyli nie mogą dobrze sprzedawać.
Załóżmy, że twoje dziecko wraca do domu ze szkoły z rysunkiem. Co mówisz? “Śliczny rysunek!” I to jest najgorsza rzecz jaką możesz powiedzieć. Bo to podświadomie uczy dzieci, że należy zaspokajać potrzeby innych ludzi.
Co zatem powinno się powiedzieć? “Opowiedz mi o tym rysunku i dlaczego to namalowałeś” – bo to zmusi je do rozpoznawania swoich wewnętrznych motywacji. Będzie musiało skupić się na sobie i swoich wyborach a nie na tym, czy to spodoba się innym.
Szkoły i społeczeństwo uczą dzieci, że trzeba zadowalać innych a nie siebie. Uczą definiowania siebie na podstawie zasad określonych przez innych.
Dodatkowo, głównym zadaniem szkoły, poza mówieniem ci co jest dobre a co złe, jest utrzymywanie cię w zajętości. Jesteś zajęty szkołą w szkole i szkolą poza szkołą. A im bardziej jesteś zajęty, tym bardziej sabotujesz swój NIEPOKÓJ. A to właśnie ten wewnętrzny niepokój jest tym, czego do sukcesu potrzebujesz. Niepokój i ambicja są twoimi największymi przyjaciółmi. Musisz mieć czas na niepokój, bo niepokój jest siłą napędową.
Twoje dzieci mogą odnieść finansowy sukces na dwa sposoby – ale mieć właściwy zawód, taki jak lekarz czy prawnik, ale muszą umieć radzić sobie z pieniędzmi.
Dzieciom masz zostawić umiejętności i odrobinę pieniędzy. Resztę rozdaj.
ŚWIAT JEST PEŁEN SUKCESÓW
Obiecuję wam – jeśli regularnie będziecie w kontakcie ze swoim niepokojem, odniesiecie w życiu nieskończenie większy sukces. Dlatego, że zaczniecie więcej dostrzegać. Zaczniecie być w lepszym kontakcie z rzeczywistością.
Możecie wejść do obleganej knajpy w hot dogami i po prostu go kupić. A możecie tam wejść i zobaczyć co oni robią poprawnie i jak można przełożyć to na wasz biznes. Dlaczego mają takie kolejki? Jakie mogą mieć marże? Jak mogę wejść do tego biznesu?
Musicie wiedzieć, że wszędzie i zawsze otoczeni jesteśmy ogromnym sukcesem. Wystarczy tylko otworzyć oczy.
Jednak to te wasze wykształcenie powoduje, że nie macie otwartych oczu. Nie dostrzegacie tego co jest przed wami. Nawet głupia pralka, którą każdy ma w domu została wyprodukowana przez firmę, która odniosła sukces. Za każdym razem kiedy coś kupujesz, bierzesz udział w czyimś sukcesie. Dlatego zacznij te wszechobecne sukcesy dostrzegać i wyrób w sobie OBSESJE zarabiania pieniędzy na podstawie lekcji z sukcesów, które cię bez przerwy otaczają.
Masz mieć obsesję na punkcie tego, co inne biznesy robią dobrze a nie obsesję na punkcie tego, co robią źle. Możesz mieć wymówki – kryzys to, kryzys tamto – ale to bzdura. Sukces jest zawsze i sukces jest wszędzie. Naucz się go dostrzegać i z niego czerpać.

Jeśli powiesz do siebie: Ja też mam przydatne zasoby, świat jest miejscem przepełnionym sukcesem i chcę żeby ten sukces był również moim udziałem, chcę mieć swój biznes i nie chcę pracować dla innych – wszystko zacznie wyglądać zupełnie inaczej. A im więcej pieniędzy oszczędzicie – zamiast wydawać na konsumpcję – tym większe będziecie mieli możliwości.
Oto jak postrzegam świat: świat działa i działa dobrze. Jeśli zakładasz, że ludzie potrafią pracować i będą wykonywać dobrze swoją pracę każdego dnia – znajdziesz takich ludzi. Więc przestań słuchać FOX NEWS – świat to świetne miejsce i można mu zaufać. Ludziom można zaufać. Świat w którym żyjemy jest bardzo bezpieczny i bardzo godny zaufania. Musisz zacząć postrzegać świat jako miejsce pełne sukcesu. Będzie ci łatwiej go odnieść.
JAK DZIŚ ZOSTAĆ MILIONEREM?
Więc może te wasze piątki i szóstki są waszym największym wrogiem? Może to, że nauczyliście się w szkole zależeć od opinii innych ludzi jest waszym największym wrogiem? Bo jedynym sukcesem w życiu jest to, jak się ze sobą czujesz.
Używaj swoich oczu i swojej intuicji. Niestety, dziś jesteśmy zbyt racjonalni – a w biznesie większość jest intuicyjna. Przestaliśmy ufać swojemu instynktowi.
Ale powiedzmy sobie szczerze – wiele ludzi do biznesu się nie nadaje. Są ludzie którzy są dobrzy w zarządzaniu rzeczami (czy procesami) a są tacy, którzy są dobrzy w zarządzaniu ludźmi. Jeśli jesteś od rzeczy, nie daj Boże żebyś próbował zarządzać ludźmi i odwrotnie. Dlatego nie możesz, na przykład, kogoś kto jest świetny w naprawianiu ksero awansować do zarządzania ludźmi.
Przedsiębiorcy mają tendencję do robienia projekcji – myślą, że inni ludzie myślą tak jak oni. Ale większośc ludzi najlepiej czuje się z przewidywalnością.
DWIE NAJWAŻNIEJSZE RZECZY
Moja matka przejmowała się tylko dwoma rzeczami: Czy się wysypiam i czy odkładam pieniądze. Oceny w szkole nie był dla niej tak ważne jak to, żebym się wysypiał. Im lepiej się wyśpisz, tym więcej się możesz nauczyć. Im lepiej się wyśpisz, tym więcej zapamiętasz. Więc to sen jest podstawą nauki i zapamiętywania.
CIEKAWOŚĆ
Nie potrzebujesz brać LSD żeby dojść do sedna sprawy – wystarczą ci oczy. Dlaczego w tym punkcie kolejka jest większa niż w tamtym?

ŚWIĘTA TRÓJCA
Żebyśmy mogli mówić o prawdziwym sukcesie, musisz zbalansować 3 elementy: PRACĘ, MIŁOŚĆ i ZABAWĘ. Jeśli któraś z tych trzech nóg szwankuje, budowla runie. Tego typu balans był zawsze tym do czego dążyłem. Nie pracowałem za dużo, zawsze bawiłem się z moimi dziećmi. Owszem, zamartwiałem się, ale robiłem to po nocach a nie wtedy kiedy byłem z nimi.
A jak dodać do firmy element ZABAWY? Tu pomaga alkohol. Bo ludzie się po nim rozluźniają. Organizowaliśmy firmowe pikniki – nie żadną z dupy konwencję – tylko prawdziwe pikniki, na które zabieraliśmy ludzi samolotami. Każdy piknik był świętowaniem. Każdy antropolog ci powie, że każda społeczność od czasu do czasu coś wspólnie świętowała. I alkohol w tym pomagał.
Więc były pikniki, ale i świętowanie np rocznic. Ludzie musieli poczuć się ważni i docenieni. Jedno z moich makiawelicznych powiedzeń brzmi: ODDAJ CHWAŁĘ, WEŹ PIENIĄDZE (Give the glory, keep the money). A ludzie zrobią wiele dla uznania.
Zobacz jak to działa w wojsku – dla orderu albo tytułu bohatera ludzie rzucą się na karabin maszynowy. Nikt nie zrobiłby tego nawet za 50 miliardów dolarów.
Więc rozdawaliśmy znaczki, pamiątki, plakietki. Stanowiły ważny element budowania kultury organizacji.
PRACA. MIŁOŚĆ. ZABAWA. Wyznaczaj sobie co roku cele dla tych najważniejszych wartości.
ALKOHOL
Dodatkowo wykorzystywałem alkohol podczas naboru do pracy. Kiedy chciałem zatrudnić jakiegoś menedżera, chciałem zobaczyć jakim jest naprawdę. Dlatego wszystkie “rozmowy o pracę” odbywały się w knajpie albo w restauracji. Znasz to łacińskie powiedzenie: IN VINO VERITAS – W WINIE PRAWDA? Jest prawdziwe. Chciałem, dzięki byciu w restauracji zobaczyć jak zachowują się przy stole, w stosunku do mnie, jak traktują obsługę i jak zachowują się po alkoholu.
ŁAMANIE ZASAD
Zawsze robiłem rzeczy po swojemu i nie cierpię tych wszystkich moralistów narzucających sztuczne ograniczenia. Któregoś razu przyszli do nas ludzie z naszego działu HR, który z niewiadomych względów rozrósł się do niemożebnych rozmiarów. Przyszli i pochwalili się, że to był cudowny rok, bo nikt nie pozwał nas za niesłuszne zwolnienie.
Oni uznali to za zwycięstwo a ja powiedziałem im, że to gówno a nie zwycięstwo i co roku chcę parę pozwów, bo to przynajmniej oznacza, że nie mamy mamy już na pokładzie nierobów i leserów.
Ale tak właśnie działa większość biznesów – w oparciu o jakieś narzucone dekrety, stroniąc jak tylko się da od niepewności i wieloznaczności. Chciałem pozwy, bo to pokazywało naszym dobrym pracownikom, że jesteśmy gotowi dla ich dobra i komfortu pracy zaryzykować kopa w dupę.
Wszystko jest łatwe dlatego, kto nie musi niczego robić.

CZYM JEST WSPANIAŁE ŻYCIE?
Śniadanie jem w przyjaciólmi, o 10 idę na trening, potem mam obiad. Po południu robię sobie drzemkę albo oglądam TV. Jestem bardzo dobry w nie robieniu rzeczy. No i od 30 lat wykładam na Uniwersytecie. A całość moich wykładów sprowadza się do nauczenia ich jak zadawać pytania, bo w życiu pytania są ważniejsze od odpowiedzi.
Wspaniałe życie kłada się z rodziny i dzieci. Bo wiesz czym jest prawdziwy sukces? Prawdziwy sukces odniosłeś wtedy, kiedy twoje dorosłe dzieci nadal chcą spędzać z tobą czas.
Po 50-tce chcesz prowadzić “włoski” styl życia. Do tego czasu, powinieneś zarobić – i zaoszczędzić – tyle pieniędzy, że twoim największym zmartwieniem będzie w której knajpie zjesz dziś obiad. Właśnie dokładnie w wieku 50 lat sprzedałem mój biznes.
PRACOWNICY
Musisz być w stosunku do nich empatyczny. I powinno zależeć ci, żeby zbudować z nimi długotrwałą, pozytywną relację. Wiedziałem, że wolę dołożyć 5 dolarów do ich tygodniówki, bo te ekstra 5 dolarów znacznie zwiększało ich zaangażowanie.
Klienta bowiem nie interesuje właściciel biznesu, tylko Joe, który go tam obsługuje i którego lubią. Jeśli lubią twoich pracowników, jeśli są przez nich świetnie obsługiwani, będa wracać. Dlatego pomagaliśmy naszym pracownikom z pożyczkami na zakup pierwszego domu, zapewniliśmy im ubezpieczenie zdrowotne czy stworzyliśmy fundusz, który pomagał opłacać edukację ich dzieci. A to wszystko można było odliczyć od podatku. Tak jak darmowy obiad dla każdego z nich w każdy piątek?
Czy to było jedynie empatyczne, czy również wyrachowane? Nigdy nie prowadziłem biznesu a powodów altruistycznych, więc rzekłbym, że to było wyrachowane. Ale ten “altruizm” pomagał mi zarobić więcej pieniędzy.
Moimi ulubionym zajęciem w Kinko’s było opuszczanie go. Nie cierpiałem przebywać w moich punktach. A to oznaczało, że to pracownicy tam zostawali. Tym samym masz dwa wybory. Albo będziesz bił swoich pracowników po łapach – a oni oddadzą ci wtedy jeszcze mocniej i to odbije się na biznesie, ale możesz ich po rączkach całować. A zasada jest prosta – szczęśliwe paluszki, szczęśliwa kasa fiskalna.
To nie ty jesteś bogiem – tylko twoi pracownicy. Jeśli zatrujesz relację z nimi, zatrujesz atmosferę i klienci nie będa zadowoleni. Rób wszystko co trzeba by pracownicy byli szczęśliwi.
Mój brak jakichkolwiek technicznych umiejętności technicznych przełożył się na bardzo prostą filozofię – każdy zrobi to lepiej ode mnie. Więc niech robią to za mnie. I niech będą z tego powodu zadowoleni.
Moją największą umiejętnością było miganie się od pracy w biznesie. Nie lubię pracować w biznesie i nie jestem w tym dobrym – więc pracowałem nad biznesem.

ZARZĄDZANIE
Od samego początku wiedziałem, że jestem od tego, żeby zarządzać ludźmi. Zaczęliśmy zatem jako biznes z ludźmi, którzy wiedzieli dużo o kserowaniu i przekształciliśmy się w biznes, który specjalizował się w zarządzaniu ludźmi. Mówiąc inaczej – zaczęliśmy jako biznes, który zatrudnia ludzi wiedzących wszystko o procesie a potem staliśmy się biznesem, który zarządzał ludżmi wiedzącymi wszystko o procesie.
Kiedyś miałem menedżerską teorię – brzydkie kobiety pracują ciężej. Myliłem się. Potem metodą prób i błędów zrozumiałem, że religijni fanatycy też nie pracują ciężej – bo ciągle wszystkich próbują nawrócić. A na końcu okazało się, że najlepiej pracują normalni ludzie kiedy zapewnisz im właściwe środowisko.
Podczas rozmów o pracę zawsze zadawałem pytanie – niby od niechcenia – co robiłeś w ostatnie swięta? I jeśli nie spędzali ich ze swoimi rodzicami, nie chciałem z nimi pracować. Bo po co? Jeśli nie dbają o swoich rodziców, nie będą też dbali o mnie.
Zarządzanie polega na usuwaniu przeszkód. Na pytanie „Co było największą przeszkodą w rozwijaniu twojego biznesu” zawsze odpowiadam – JA!
UMIEJĘTNOŚCI SPOŁECZNE
Musisz wyrabiać swoją intuicję i dlatego musisz być wśród ludzi. Jeśli studiujesz i nie pijesz piwa ze swoimi znajomymi z roku, marnujesz swoją edukację. Bo musisz wytrenować się w wyczuwaniu fałszywych ludzi. Jeśli tego nie wyćwiczyć, fałszywi ludzie cię oskubią. Spotkania, piwko, kawka – to wszystko jest bardzo ważne i konstruktywne momenty. Nauczysz się wtedy i tego kiedy ludzie kłamią i tego, jakich cech będziesz szukać u swoich przyszłych pracowników.
80% tego co przydatne w życiu i w biznesie nauczysz się poza salą wykładową. Musisz nauczyć się być w tu i teraz, żeby móc zauważać okazje. Jeśli będziesz pogrążony w zajętości, jak masz zobaczyć nowe horyzonty? Ja nie byłem zajęty i zobaczyłem kolejki do ksero. Ale też ja zawsze szukałem nowych możliwości.
SKUPIENIE NA „NIE’
Bycie skupionym jest w biznesie kluczowe, dlatego sen i dieta odgrywa taką rolę. Bycie skoncentrowanym oznacza błyskawiczną umiejętność odmowy. Musisz umieć mówić “NIE” i mówić je szybko i często. Nie chcesz tracić czasu swojego ani czasu osoby, która ci coś proponuje. Oszczędza mnóstwo czasu. Najbardziej zaharowują się ci, którzy nie umieją odmawiać. Zawsze możesz powiedzieć ‘NIE” w sposób grzeczny i cywilizowany – “Nie, dziękuję, nie tym się tutaj zajmuję.”
I to bardzo pomogło mi po sprzedaży biznesu, kiedy postanowiłem rozdać – przed śmiercią – wszystkie moje pieniądze. Niezależnie od tego ile ich masz, nie wystarczy ich by rozwiązać wszystkie problemy, dlatego musisz wiedzieć na jakie sprawy chcesz łożyć a jakim mówić “NIE”.
W biznesie skupienie pozwala robić ci więcej tego co się sprawdza. W filantropii, pozwala ci wydawać więcej pieniędzy na mniejszą ilość problemów.

NIE BĄDŹ PRZYTAKIWACZEM
Dzisiejsze pokolenie 20-latków jest uwiedzione dobrymi ocenami na uczelni albo otrzymywaniem dowód uznania od innych ludzi. Odmowa i odtrącenie przestały być dla nich czymś normalnym i codziennym. Przez to przestali być odporni a odporność w życiu i biznesie jest skrajnie ważna.
Ludzie przestali podejmować ryzyko, stali się przytakiwaczami. Pewnie dlatego, że podejmowanie ryzyka przestało być społecznie nagradzane.
Moja porada dla wszystkich brzmi tak – godzinę dziennie bądź głupim. Przestań być zajętym, przestań gonić za codzienną bieżączką, tylko idź na spacer i zacznij rozmyślać. “Co tak naprawdę dzieje się wokół mnie”?. “Jak mogę wprowadzić w życie to czego się nauczyłem?”. Zacznij być wędrownym przedsiębiorcą.
BIZNES POLEGA NA MYŚLENIU I EMPATII
Biznes sprowadza się do 3 elementów:
- Motywowania pracowników
- Rozumienia klientów
- Dbania o pieniądze
Do dwóch pierwszych elementów potrzebujesz empatii.
Ci geniusze z MBA, po najlepszych biznesowych uczelniach, tuż przed kupieniem mojego biznesu zapytali mnie, jaki jest mój sekret sukcesu Kinko’s. Powiedziałem im, że iskierka w oku pracowników. Spojrzeli na siebie porozumiewawczo, bo sądzili, że ich zwodzę. Co ich, elitę, interesują jacyś pracownicy, zwykły plebs. To elitarne wykształcenie niemal gwarantuję tego typu arogancję i odłączenie od rzeczywistości. A ponieważ ja zawsze w szkole byłem głąbem, mi z kolej najbardziej podejrzani wydawali się ci z elity.
W biznesie nigdy nie możesz pozwolić sobie na to, żeby poczuć się zbyt bezpiecznym, zbyt pewnym siebie albo finansowo zabezpieczonym. Za to zawsze musisz myśleć, że ktoś czai się, żeby wyrwać ci wszystko co masz i wywalić z biznesu. Jak powiedział Ray KROC, autor sukcesu McDonalds o swojej konkurencji – “gdyby tonęli, w usta wepchnął bym im dodatkowo hydrant.” Brzmi to brutalnie, ale prawda jest taka, że ktoś zawsze będzie próbował wywalić cię z biznesu. To że jestem empatyczny, nie znaczy że lubię moją konkurencję.
Nie miałem żadnej wizji kiedy zaczynałem. Jedyną wizją było bycie finansowo wypłacalnym. Opłacić rachunki i mieć na pokrycie moich marzeń.

ZAJĘTOŚĆ A PARANOJA
Czy można nauczyć się przedsiębiorczości? Można, jeśli nauczysz ludzi chodzić po ulicach z otwartymi oczami i zauważać biznesy, które odniosły sukces i to co go zapewniło. Jednak większość ludzi jest na taką obecność zbyt zajęta. Mówiąc inaczej – żeby odnieść sukces musisz być bardziej bezczynnym. I w kontakcie ze swoim niepokojem. Kiedy nie wiesz czy będziesz jeść następny posiłek, zaczynasz być kreatywnym. Większośc ludzi “leczy” jednak swój niepokój zajętością.
Nigdy nie pracowałem dłużej niż do 17 i zawsze miałem wolne weekendy. A to jednak ja, a nie ci dobrze wykształceni robiący wszystko zgodnie z nakazami, wylądowałem w tym wielkim domu. Pomogło mi to moje wieczne zamartwianie się oraz szczęśliwe zbiegi okoliczności.
Pamiętaj, że jest bardzo dobrym pomysłem by być dla siebie samego uprzejmym. Więc bądź dla siebie uprzejmy. Pamiętaj o spaniu i o relaksie. Odniesiesz większy sukces. Skoro twój umysł pracuje bez przerwy to i ty pracujesz bez przerwy. Pracuj więcej głową a mniej nogami i rękami. Zawsze zastanawiaj się: Co? Po co? Dlaczego? Będziesz mieć co prawda więcej paranoi, ale i lepszego życia oraz sukcesów.
Masz mieć paranoję a nie zostać uwiedzionym przez własny biznes. Jeśli nie masz paranoi to będziesz miał poważne problemy. Jeśli bez przerwy nie myślisz o tym jak przemodelować swój biznes, będziesz mieć kłopoty. Ja bez przerwy podważałem swoje założenia, zadawałem sobie pytania, rozważałem i rozważałem to co rozważyłem. Na dobrą sprawę moim największym problemem było to, że nie byłem otoczony innymi ludźmi z paranoją. Nie możesz pozwolić sobie na to, żeby w zadowoleniu przybijać piątki z kolegami przedsiębiorcami w klubach biznesowych. Na taki luksus nie mogłem sobie pozwolić.
Prowadząc Kinko’s bez przerwy spotykałem się w moimi pracownikami i oni patrzyli na mnie, myśląc – to ten właściciel wielkiego biznesu, on jest już zabezpieczony do końca życia. Ja z kolej nie byłem w stanie uwierzyć, dlaczego oni czują się tak bezpieczni a ja mam ciągła paranoję.
SAMOZADOWOLENIE
Zawsze zawsze zawsze zadawaj sobie pytania i próbuj zrozumieć. Nic nie wkurzało mnie bardziej niż moi menedżerowie mówiący, że konkurencja tak naprawdę nie istnieje, że nie robi niczego dobrze i na dobrą sprawę nikt ich nie lubi. Nie rozumieli, że prosty fakt, że mają chociażby jednego klienta oznaczał, że jednak są konkurencją i coś robią dobrze. Ale na to pytanie nie umieli mi odpowiedzieć. Wszyscy byli w zachwycie nad sobą i naszym biznesem. Za dużo samozadowolenia.
Dopóki nie sprzedałem biznesu, nie czułem, że odniosłem sukces, bo zawsze w pełni znałem wszystkie nasze słabe strony. a więc to nie dawało mi spokoju. Pod tym względem byłem przesądny – samozadowolenie prowadzi do upadku.
Zawsze znaj swoje słabe strony i nigdy nie daj uwieść się swojemu sukcesowi. Był Paul i było Kinko’s. A między nimi była ściana, którą celowo zbudowałem. Ściana zapobiegała samozadowoleniu i zakochaniu się we własnym biznesie.

OBSERWATOR ŻYCIA
Uczelnie powinny przede wszystkim uczyć studentów jak być lepszymi obserwatorami życia.
Ja żyję moimi oczami. Ponieważ mój ojciec był w biznesie mody, nauczył mnie chodzić po ulicach i zauważać wystawy sklepów – to jak ułożony jest na nich towar, jak są oświetlone.
Większość ludzi wpadała do Kinko’s w pośpiechu. Dlatego i na zewnątrz i wewnątrz musiał panować uspokajający porządek. Wszystko na swoim miejscu, bez przeładowania, wszyscy w tych samych budzących zaufanie uniformach. Ludzie zaczynali się uspokajać i biznes kręcił się coraz lepiej.
Musisz patrzeć na swój biznes oczami klientów.
Przestań przyklejać się do ekranów, wyjmij z uszu słuchawki, a zacznij chodzić i zagadywać ludzi. To bo jest prawdziwe życie, więc to je obserwuj. Życie toczy się na planecie Ziemia a nie w ekranie. Ekrany to tylko dodatek.
ZAUFANIE
Ufanie ludziom jest bardzo uwalniające. Ufając ludziom będziesz żyć lepiej i bawić się lepiej. Biznes polega na obdarzaniu ludzi zaufaniem. Bycie szefem oznacza zarządzanie zaufaniem.
USA zostało zbudowane w oparciu o uścisk ręki. Czego chce każde dziecko? Przewidywanego środowiska – czyli zaufania. Wszyscy chcemy móc zaufać. Ty ufasz, że oni wykonają pracę, oni ufają, że im za to na czas zapłacisz. Życie opiera się na zaufaniu. Więc nie miałem innego wyjścia – pomimo paranoi – jak zaufać moim ludziom. Musiałem, bo sam bym tego nie zrobił. Nie byłem w stanie zrobić większości tego, co było do zrobienia.
Zawsze dotrzymałem moich zobowiązań ale to oznaczało, że musiałem dbać o stan kasy. Inaczej nie mógłbym im płacić na czas i przestaliby mi ufać. Wszyscy zawsze cię lubią kiedy kasa się zgadza.
W życiu i w biznesie zyskujesz zaufanie przez okazanie zaufania. Najpierw je dajesz, potem je otrzymujesz.
Nigdy nie odwiedzałem punktu bez zapowiedzenia, bo to mogłoby być odebrane jako podważenie zaufania do pracowników. Dodatkowo, nigdy nie nazywałem moich pracowników pracownikami, tylko współpracownikami. Bo razem budowaliśmy biznes.

PRAGMATYZM
Masz się uczyć jedynie po to, żeby zapamiętać i używać. Jeśli nie masz zamiaru tego pamiętać ani używać, to po co w ogóle się uczyć?
Kolejny problem ze studentami polega na tym, że ciągle wszystko notują. Ja swoim studentom nie pozwalam robić notatek. Bo kiedy robisz notatki nie jesteś w stanie wyobrażać sobie w czasie rzeczywistym jak tę wiedzę wprowadzić do swojego życia.
WEWNĘTRZNA FUNDACJA
Gdy zajmowałem się biznesem nie dawałem złamanego grosza żadnej fundacji. Za to inwestowałem w lepszę zycie wszystkich pracowników Kinko’s. Im więcej zarabialiśmy, tym lepsze ubezpieczenie zdrowotne mieli nasi pracownicy.
NUDA I BIEDA
Każdy młody człowiek powinien przeżyć – przynajmniej przez jakiś czas – połączenie NUDY i BIEDY. Bo to właśnie dzięki nudzie możemy sami wyznaczać sobie zadania. A dzięki temu dowiedzieć się co tak naprawdę cię interesuje. Dziś jesteśmy tak zajęci że nawet nie zauważamy tego co nas interesuje. Kiedyś szło się do szkoły, samemu i rozmyślało. Dziś każdy idzie słuchając muzyki albo gapiąc się w ekran telefonu.
Bycie zajętym nie jest twoim przyjacielem, bo zabiera cię od introspekcji. Twoim przyjacielem jest niepokój i ambicja.
Niestety, okradamy nasze dzieci z daru nudy.
Nuda pobudza twój niepokój a bieda pobudza twoją ambicję. Jako dzieciak byłem w Europie i pamiętam jak z niedowierzaniem patrzyłem na ludzi wchodzących i wychodzących z Hilotona. Nie mogłem uwierzyć, że kogoś może być na to stać. Poszedłem do restauracji i menu oglądałem od prawej strony – czyli od cen. Nawet nie mogłem zjeść tego co lubię.
ROLA PIENIĘDZY
Pieniądze nie są od tego, żeby kupować dobra luksusowe, tylko żeby kupować czas.
W JAKIM BIZNESIE TAK NAPRAWDĘ JESTEŚ?
W pewnym momencie dosłownie po drugiej stronie ulicy mieliśmy konkurenta, który za ksero brał 3 centy podczas gdy my braliśmy 8 centów. Jednak my rozumieliśmy, że nie jesteśmy w biznesie robienia ksero. Tylko w biznesie uwalniania ludzi od niepokoju. Wpadali do nas, źli że robią to na ostatnią chwilę, nie do końca wiedzieli czego chcą ale chcieli to natychmiast. A my mieliśmy uspokajające umysł kolory i najlepsza obsługę. Było to możliwe bo w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że nie jesteśmy w biznesie ksero, tylko w biznesie uspokajania emocji naszych klientów.
SIŁA I ŁAGODNOŚĆ
Zarządzając biznesem masz dwie strategię – aksamitną rękawiczkę i żelazną pięść. I musisz wiedzieć kiedy użyć odpowiedniej strategii. Polecam używać żelaznej pięści tylko w rzadkich przypadkach – ale jest potrzebna, żeby ludzie wiedzieli kto tu rządzi i jakie mają być porządki. Problem ze stalową pięścią polega na tym, że jest bardzo krótkotrwałym motywatorem. Aksamitna rękawiczka działa znacznie lepiej.
Reputacja jest jak dziewictwo – można ją stracić tylko raz.

BIZNES JEST PO TO ŻEBY CIESZYĆ SIĘ ŻYCIEM
Nie chodziłem do firmy, żeby się cieszyć pracą, tylko żeby się cieszyć życiem.
Moimi idolami było dwóch moich wujków. Po powrocie z wojny, zaczęli pracować jako barmani. Potem kupili bar. Potem mieli więcej barów i kupowali nieruchomości. Zawsze oszczędzali. Koło 50-tki sprzedali wszystko i ich najważniejszą życiową decyzją było gdzie zjedzą obiad. Moja maja zawsze pytała się mnie: “Nie chcesz mieć w ich wieku tego typu problemów?” Każdy z nich miał ułożone życie rodzinne, jeden z nich nigdy nie przegapił żadnego obiadu z rodziną. To oni byli dla mnie wzorem.
Chcesz mieć bogate i szczęśliwe życie? Oszczędzaj pieniądze i pracuj nad swoimi pomysłami.
Moją definicją posiadania biznesu jest zarabianie pieniędzy kiedy śpisz. Dlatego nie rozumiem tej całej gadki – mam biznes więc nie mam czasu dla rodziny, albo dla siebie.
Po pierwszych 3-4 miesiącach w Kinko’s zatrudniłem menedżera. A przez czas kiedy go nie zatrudniłem, jako że nadal studiowałem, pojawiałem się w firmie 2 razy w tygodniu.
ZARABIANIE TO NIE GRZECH
Zauważyłem dziwną zależność – moje najlepiej zarabiające punkty miały najbardziej szczęśliwych pracowników i najbardziej szczęśliwych klientów. Więc nie mówcie mi, że zarabianie pieniędzy jest grzechem.
Ludzie mawiają, że biznes zaczynasz od pasji. Co za stek bzdur. Nie potrzebujesz pasji. Wystarczy ci pasja do zarabiania pieniędzy. Zarabianie pieniędzy nie jest grzechem. Jednocześnie nie możesz być w biznesie jeśli nie jesteś empatyczny. I jeśli brakuje ci umiejętności interpersonalnych.
Jeszcze inni mawiają, że jeśli twoją pasją jest jedynie zarabianie pieniędzy, to stracisz ją po tym jak się dorobisz. Po pierwsze to bzdura a po drugie – zawsze możesz je rozdać.
ZDROWY ROZSĄDEK
Od ścisłych zasad zawsze bardziej wolałem zdrowy rozsądek. Bo zdrowy rozsądek sprawdza się zawsze a ścisłe zasady psują kreatywność i inicjatywę.
TO TYLKO GRA
Nic nie jest w życiu trudne jeśli potraktujesz to jako fajną grę. Idziesz do tej głupiej szkoły nie po to żeby mieć najlepsze oceny, tylko po co, żeby nauczyć się tego co może ci się przydać i dobrze się bawić. To samo z biznesem – to fajna gra.
Za każdym razem kiedy zarobiłem pieniądze, zastanawiałem się w co mogę je zainwestować. To była moja kolejna gra, która sprawiała mi przyjemność. Wyszukiwanie inwestycji, które będa zarabiać gdy śpisz. Zabawa taka sama jak gra w Monopoly. Bo biznes, jak Monopol, jest po prostu fajną grą. Co nie oznacza, że w tej grze masz oszukiwać.
W biznesie nie ma czegoś takiego jak ‘dość’ sukcesu czy pieniędzy. Bo to TYLKO GRA.

UCZCIWOŚĆ I REPUTACJA
W życiu musisz być uczciwym i dbać o reputację. Możesz być uczciwym bo wierzysz, że tam na górze ktoś nalicza ci punkty albo możesz być uczciwy bo po prostu chcesz tak żyć. Co obrazuje ulubiony cytat mojego ojca – i mój – z Szekspira
Słowem, rzetelnym bądź sam względem siebie,
A jako po dniu noc z porządku idzie,
Tak za tym pójdzie, że i względem drugich
Będziesz rzetelny.
ZAKOŃCZENIE
Problemem młodych nie jest ADHD czy brak skupienia tylko to, że jesteście zbyt zajęci i nie rozmyślacie. W życiu potrzeba trochę samotności, trochę odtrącenia, trochę czasu tylko dla siebie. Brakuje wam tego, więc brakuje wam całego wachlarza odczuć i doświadczeń. Jeśli jesteś w sprzedaży, napotykasz bardzo wiele odmowy. Bez umiejętności radzenia sobie z odmową nie możesz być ani w sprzedaży ani w biznesie. I nie poradzisz sobie w życiu. Społeczeństwo robi wszystko by chronić dzieci przed nieprzyjemnymi doświadczeniami, czyli przed odmową czy odrzuceniem, przed nudą i samotnością. W młodym wieku musisz kiepsko. To stanowi napęd. W tym wieku nie masz pojęcia czy kobieta w której się zakochałeś będzie kochała ciebie, nie masz grosza, a wszyscy wkoło próbują wpędzić cię w długi. Naprawdę wierzę, że mając lat 20-ścia czy 20-ścia parę masz być do pewnego stopnia nieszczęśliwy. Dla mnie to biologiczny nakaz. Bo ambicja i niepokój to twoi najlepsi przyjaciele. Niepokój jest paliwem dla ambicji. Więc nie możesz być szczęśliwy gdy zaczynasz.
Życie jest nieprzewidywalne. Takie po prostu jest. Jeśli chcesz przewidywalności, idź robić karierę w McDonald’s. Nie jako przedsiębiorca. Życie jest, ze swojej natury, dezorientujące.

To ty wybierasz jak chcesz przeżyć swoje życie. Jeśli tobie i twojej żonie pasuje to, że to ty robisz pieniądze a ona zajmuje się domem i dziećmi – to jest to wasz wybór. Nie ma nic wspólnego w byciem czy nie byciem seksistowskim. Ja na przykład chciałem, żeby moja żona, tak jak moja matka, była w domu, zajmowała się nim, wychowywała dzieci i zapewniała im odpowiednie środowisko. I ona też tego chciała. I nie chodziło o żadne bycie samcem alfa. Moja żona zawsze powtarzała, że w firmie jestem samcem alfa a w domu samcem zet.
Ja rządziłem w firmie a ona rządziła w domu. I mi to pasowało. Kobiety i mężczyźni mają uzupełniającą się charakterystykę. Dlaczego tego nie wykorzystać, tak w życiu jak i w biznesie? W ten sposób, kiedy dodajesz do siebie dwa uzupełniające się zestawy umiejętności, 1+1 równa się znacznie więcej niż 2. A jak ktoś mówi, że to seksistowskie, jego problem. Niech on zostanie w swojej parafii bo ja zostaję w mojej.
PS – kiedy syn Paula dowiedział się, że tata po śmierci nie zostawi mu pieniędzy, powiedział: „Nie musisz mi nic zostawiać. Wystarczy, że na grobie postawisz bankomat i podasz mi PIN.”
Podcast: Play in new window | Download
Subscribe: RSS
W poście tym będę posługiwał się – poza moimi osobistymi doświadczeniami – dwoma książkami. Za podstawę teoretyczną posłuży nam książka Stevena KESSLERA „THE 5 PERSONALITY PATTERNS” a za ilustracje tego, że KESSLER piszę prawdę, książka – zresztą świetna – redaktora Łukasza GRASSA – „ROBERT KARAŚ – MOJA SIŁA”.
O ile z książki KESSLERA wycisnąłem tu to co najważniejsze, o tyle książkę o KARASIU, zwłaszcza, że jest po polsku, polecam każdemu kto interesuje się high performance.
A teraz do roboty.
Był sobie kiedyś kot taki – Wilhelm REICH się nazywał i był najzdolniejszym uczniem FREUDA. Sam Zigi uważał go za geniusza i traktował jak syna. Do czasu kiedy REICH doszedł do wniosku, że cała ta psychoanaliza jest chuja warta i poszedł swoją drogą. Wtedy, dziwnym trafem, FREUD przestał go ubóstwiać.
Ale my dziś nie o FREUDZIE. REICH był faktycznie jednym z tych pierdolniętych geniuszy, przy których jedną ręką łapiesz się z podziwu za głowę a drugą robisz face palm. Stworzył swoją szkołę terapii – z naszego punktu widzenia nie ma znaczenia jaką, wszak my nie będziemy się naprawiać tylko będziemy się tworzyć.
To co liczy się dla nasz to fakt, że szkoła REICHA opiera się o pracę z ciałem, wszak to ciało jest (również) naszą podświadomością. To co nas interesuje to również fakt, że REICH dokonał swojego podziału na typy osobowości. Żeby być nieco bardziej precyzyjnym – na typy charakteru. Jego model wyglądał bowiem tak, że masz swoje ZACHOWANIA, zachowania te wynikają z twojej OSOBOWOŚCI a osobowość jest wynikiem twojego CHARAKTERU. Charakteru nie w sensie „właśnie wykazał się charakterem” tylko „on po prostu ma taki charakter”.
REICH był koleżką który się w tańcu nie pierdolił i lubił w swoich działaniach rozmach. Z polityczną poprawnością również nie miał wiele wspólnego – jako, że na początku XX wieku jej po prostu nie było. Zatem, jego nazwy typów osobowości są równie barwne jak i sam Wilhelm – schizoidalna, oralna (tu się kłania FREUD), masochistyczna, sztywny (w sensie usztywniony, perfekcjonistyczny) i – i tu zatrzymamy się na dłużej – psychopatyczna.

Każdy z tych typów charakteru ma, co oczywiste, swoją charakterystykę. Ma też, co już nieco mniej oczywiste, własny, specyficzny przepływ energii w ciele. Ten drugi element jest kluczowy, bo nie spotkałem się z żadnym innym podziałem na typy osobowości, gdzie akcent idzie na przepływ energii i zarządzanie nim.
Jak już byłem uprzejmy wspomnieć, każdy charakter ma pewną charakterystykę. Dziś zajmiemy się charakterystyką tego, co REICH nazwał typem psychopatycznym a co dziś neoreichianie (czy jakoś tak) nazywają typem AGRESYWNYM bądź typem PRZYWÓDCZYM.
Kiedy, w paru zdaniach wysłałem tę charakterystykę Alicji Pyszce-Bazan, obecnej Mistrzyni Polski w triathlonie (zdobyła ten tytuł 21 sierpnia 2022 roku w Białymstoku), którą prowadzę mentalnie, zatem, kiedy wysłałem jej tę charakterystykę, odpowiedziała mi jednym słowem: KARAŚ.
Zatem Robert KARAŚ – i nie tylko on, też się tutaj pojawi. Nie oznacza to oczywiście, co muszę niniejszym podkreślić, że Robert KARAŚ jest psychopatą w rozumieniu klinicznym. Oznacza to „jedynie”, że kiedy Robert KARAŚ wchodzi w tryb bycia Robertem KARASIEM (czyli dopuszcza do głosu swojego DEMONA, o czym później) jest esencją charakteru określonego przez REICHA jako 'psychopatyczny’ (tudzież agresywny czy przywódczy).
I jeszcze trzy ważne elementy na początek: to co REICH nazywał charakterem a my powszechnie nazywamy osobowością, jest wyuczoną, automatyczną reakcją mającą na celu przetrwanie a geneza tego mechanizmy sięga dzieciństwa. To było jedno. Po drugie każdy z nas ma jedną domyślną i jedną „zapasową” strategię przetrwania. Jeśli nie działa tryb A, przełączamy się na tryb B lub C. Nie ma nikogo, kto robi tylko cały czas jedną rzecz. I trzeci element, łączący się z drugim – to, że ktoś, jak na przykład Robert KARAŚ ma dominującą strategię AGRESYWNĄ nie oznacza bynajmniej, że zachowuje się zgodnie z nią cały czas od rana do nocy i podczas snu.
Strategie te odpalają się nam najbardziej kiedy w taki czy inny sposób czujemy się zagrożeni. Wszak, jak już wspomniałem, to strategie przetrwania. Zatem, kiedy podnosi się poziom presji, stresu, kiedy stawki idą w górę wtedy przełączamy się (jeśli jesteśmy strategii bardziej świadomi) lub wpadamy (jeśli tu automatyzm nieuświadomiony) w naszą domyślna strategię.

A teraz, do rzeczy!
Jeśli tu jesteś to pewne jest jedno: po pierwsze jakoś się urodziłeś (nawet jeśli było to niepokalane poczęcie) i miałeś jakieś dzieciństwo. U tych którzy się urodzili i mieli jakieś dzieciństwo pewne jest jedno – żyli a to oznacza, że tak czy inaczej dostawali po dupie. I to co sporcie nazywamy kontuzjami, w życiu codziennym zwie się traumą. Więc tak jak nie możesz uprawiać bezkontuzyjnie sportu tak nie możesz wyjść z dzieciństwa bez draśnięcia traumą taką czy inną – tudzież wieloma.
Filozofia REICHA była taka, że – jak już wspomniałem – to co on nazywał CHARAKTEREM a my teraz powszechnie OSOBOWOŚCIĄ, jest mechanizmem obronnym. I jego zdaniem jest tylko 5 wzorców na jakie można zareagować (plus ich kombinacje).
My nie będziemy przerabiać pozostałych czterech, bo nie chodzi nam o to, żeby się naprawiać tylko o to, żeby się tworzyć, ale zanim zacznę, muszę dodać co następuje: NIE CHODZI o to, żeby z jednego wzorca bezmyślnie wpierdolić się w drugi i tam radośnie pozostać. Jesteś człowiekiem, więc NIE CHCESZ być żadnym kurwa wzorcem. Więc wpis ten NIE MA na celu wymusić na tobie bycie w innym stopniu ograniczonym.
Omawiamy tu wzorzec agresywny (psychopatyczny) dlatego, że ten wzorzec jest najczęściej powtarzającym się wśród ludzi sukcesu. Chodzi zatem żeby go poznać i z niego CZERPAĆ a nie zostać dziwką kolejnego automatyzmu. I tak jak koncepcja OPORU PRESSFIELDA zmieniła moje życie – nazwał coś czego nie umiałem określić – tak koncepcja PRZEPŁYWU ENERGII w typie AGRESYWNYM pokazała mi – DOOKREŚLIŁA, że tak powiem – to co znałem i czułem – u siebie samego, u ludzi z którymi pracuję i u ludzi, których analizuję i o których często mówię.
To troszkę tak jak w grze komputerowej – chodzisz sobie i zbierasz kolejne bronie, które pozwalają ci lepiej radzić sobie z tym co cię czeka.
Capisci?

GENEZA
Kiedy byliśmy dziećmi, przeżywaliśmy chwilę trwogi, niepokoju czy realnego zagrożenia. W tej sytuacji jedni się odłączali (np. uciekali w świat fantazji, czyli robili dysocjację), drudzy szukali pomocy u innych a jeszcze inni zaciskali zęby i brali to wszystko na klatę.
Była natomiast grupa dzieci, która zmobilizowała swoje wewnętrzne zasoby i skonfrontowała się z zagrożeniem. Jeśli wygrała (lub uznała, że wygrała) dostała pozytywne wzmocnienie i przykład tego co robić, kiedy natrafi się na opór. Dzieci te, podświadomie zobaczyły, że zignorowanie własnych obaw, lęków, strachu – w skrócie dużej części emocji – przy jednoczesnym skupieniu się na własnej SILE i WOLI pozwala im nie tylko przetrwać, ale również wygrywać – a to cholernie przyjemne uczucie, zwłaszcza u kogoś tak zależnego od innych jak dziecko.
W skrócie, cykl wyglądał tak:
Czuję zagrożenie -> Mobilizuję się i konfrontuje -> Wygrywam -> Czuję się NADczłowiekiem
Ci ludzie NIE uciekają, NIE chowają głowy w piasek, NIE podwijają ogona. Nie wierzą, idąc za The Beatles, że miłość jest wszystkim czego potrzebujesz. Ufają tylko sobie, swojej sile i swojej WOLI. Bycie zależnym od innych oznacza dla nich śmierć. Droga do życia i wygrywania prowadzi jedynie przez walkę.
Przy okazji innych: to, że dzieci te skonfrontowały się z zagrożeniem nie oznacza, że nie czekały na pomoc. Oznacza, że pomoc nie nadeszła. Dorosłych nie było, nie rozumieli sytuacji albo mieli ją w dupie. A tym samym, poza tym, żeby ignorować własny strach i mobilizować SIŁĘ i WOLĘ dzieci te nauczyły się jeszcze jednego elementu, a mianowicie staropolskiego: „Jeśli umiesz liczyć, licz na siebie.”
Gdzieś tam, na głęboko podświadomym poziomie, dzieciaki te zaczęły odbierać życie jako walkę o byt, walkę na smierć i życie, albo ja ich albo oni ciebie – ale walkę samotną, gdzie nie można liczyć na pomoc innych, więc nie pozostaje nic innego jak wzmacniać siebie i nie okazywać słabości. Ale tylko nigdy.
Innymi słowami, bo to bardzo ważny moment: ludzi ci nauczyli się odłączać (lub ignorować) swoje obawy, potrzeby (przyda się nam to podczas analizowania osiągnięć KARASIA czy KUBKOWSKIEGO) oraz swoją kruchość jako istoty ludzkiej (czyli ignorować swoją podatność na zranienia od fizycznych po emocjonalne). Zamiast tego skupiają się na doskonaleniu ZBOI (potem pogadamy o tym jakiej).
Tak więc, dla grupy tej, głębokie podświadome druki brzmią: „Licz tylko na siebie”; „Tylko kontrola, siła i władza dają poczucie bezpieczeństwa”, „Siła, wola i przebiegłość są cnotami” podczas gdy „Słabość zabija” a – i tu element kluczowy: „Zaufanie jest dla frajerów”.

Zanim przejdziemy dalej, ważna lekcja. To, że nie byłeś dzieckiem z grupy tych „agresywnych”, które zmobilizowały swoje zasoby i postawiły się by wygrać, to, że twoje dzieciństwo wyglądało inaczej i, dla przykładu, uciekałeś do własnej głowy albo z płaczem po pomoc dorosłych, nie oznacza, że TERAZ nie możesz „modelować” dzieci z wzorca agresywnego.
Jak już wspominałem w jednym z wcześniejszych podcastów, jest bardzo prosty sposób na to, by zmienić swoją przeszłość – zacząć zachowywać się inaczej TERAZ, bo za chwilę teraz będzie już przeszłością i jeśli teraz zaczniesz zachowywać się inaczej – inaczej zaczną wyglądać twoje punkty odniesienia.
Zatem, zamiast – jak to teraz modne – opłakiwać, że twoje dzieciństwo nie było optymalne, przenieś strategię o których mówię na poziom operacyjny tu i teraz. Tamte dzieci nie miały wyboru – w tej rosyjskiej ruletce charakterów w komorze było tylko 5 pocisków – a one trafiły na jeden z nich. Ty, jako osoba dorosła, masz wybór – i mam nadzieję, że rozumiesz to tak samo jak i ja.
Czyli – ten wątek o genezie nie nie po to, żeby mieć wymówkę dlaczego teraz masz przejebane – tylko po to, żeby zrozumieć prosty fakt – skoro zasmarkany dzieciak umie się postawić, ty też masz teraz taką możliwość.
Do zapamiętania z genezy jest to – z dzieci tych wyrastają silni dorośli, którzy:
- Nie ufają ludziom
- Postrzegają świat jako niebezpieczny
- Polegają wyłącznie (lub głównie) na sobie i swoich zasobach
- Które potrafią błyskawicznie mobilizować
Wszystkie te elementy są ważne, potem zobaczymy dlaczego.
Idziemy dalej.
ZBROJA
Dobra – załóżmy, że jesteś teraz tym bachem, który się stawia. Stawia i wygrywa – a przynajmniej tak to interpretuje albo czuje moc i niezależność w samym akcie się stawiania. Żebyś mógł się jednak stawiać, musisz iść pod prąd tego co czujesz – przebić się przez strach. A tym samym musisz przebić się przez swoją biologię – robić rzeczy wbrew temu co nakazuje ci twoje ciało czy twój mózg.
„Przeciwstawienie się swojemu ciału jest bardzo poważna sprawą – pisze w wiadomym temacie psychoterapeuta Steven KESSLER – wymaga bowiem nadzwyczajnej ilości SIŁY WOLI. Oraz nadzwyczajnego SAMOPOŚWIĘCENIA. Bowiem, aby zapewnić sobie fizyczne przeżycie, osoba która korzysta z agresywnego wzorca, poświęca do pewnego stopnia poczucie bycia w pełni żywym.”
KESSLEROWI chodzi o to, że wpadając w ten wzorzec musisz z wielu elementów rezygnować. Najważniejsza jest siła i wola. Brak zaufania do innych (i do świata) oznacza, że w najepszym wypadku masz problemy przed otwieraniem się a w najgorszym nie jesteś w stanie zbudować relacji. Oznacza również, że jesteś albo za podwójną gardą, albo napierdalasz pięściami. Oczywiście, im bardziej świadomy jesteś mechanizmów i im większą masz władzę nad sobą, tym bardziej możesz ten wzorzec pimpować.
I dalej KESSLER:
„By wyglądać na większego, a tym samym groźniejszego, człowiek taki kieruje całą energię do górnej części swojego ciała a potem wypycha ją przed siebie. Tym samym „nadyma” siebie i „spuszcza powietrze” z innych, ponieważ, jak na huśtawce, to on musi być na górze by inni byli na dole.”

A oto wzorzec energii charakteru agresywnego:
„Ponieważ przepływ energii wewnątrz ciała ma wpływ na jego wygląd, ludzie ze wzorca agresywnego u których zwiększony jest przepływ energii do górnej części ciała mają tę część zazwyczaj bardziej rozbudowaną niż część dolną. Ich ciało zazwyczaj przyjmuje kształt litery V, z szerokimi, silnymi ramionami i węższymi biodrami. W porównaniu do górnej części ich nogi wydają się nieproporcjonalnie drobne (…). Ciało ludzi tych jest zazwyczaj sile i atletyczne ale wielokrotnie całkowicie rozbite od ciągłego wystawiania go na próby i jechania po bandzie. Testowanie możliwości własnych i swojego ciała gwarantuje ludziom tym wyrzuty adrenaliny od krócej niejednokrotnie są całkowicie uzależnieni.”
Brzmi znajomo?
WOLA JEST WSZYSTKIM A PRAWDA CAŁĄ RESZTĄ
Skoro wiemy, że – będąc w tym trybie – najważniejsza jest wola i siła, skoro wiemy, że – w tym trybie – słabość i ufanie innymi może być śmiertelnym błędem, jest jeszcze jeden element, na który ludzi ci są instynktownie nastawieni.
Prawda.
Niezależnie od tego jaka jest. Co jest logiczne – bo jeśli chcesz przeżyć czy wygrywać w niebezpiecznej grze, nie uciekasz w świat fantazji czy iluzji, tylko uczysz się czytać rzeczywistość.
„Ponieważ postawienie w przeszłości na miłość i więź skończyło się dla nich zranieniem, teraz nastawieni są na poznanie prawdy o danej sytuacji – pisze KESSLER. Odkrywanie tej prawdy postrzegają jako kluczowy element przeżycia, w przeciwieństwie do więzi czy miłości. A to przekłada się na to, że świat, którego doświadczają jest całkowicie innym niż ten, który widzą i czują ci o innym punkcie odniesienia.”
„Aby móc rozpoznać prawdę, są mistrzami wyczuwania gównoprawdy, czyli mają umiejętności, które możemy nazwać ulicznym sprytem. Są, pod względem wykrywania prawy, bardzo wrażliwi energetycznie i mają doskonały kontakt ze swoimi flakami – wiedzą od razy czy coś jest 'nie tak’. Potrafią w ten sposób, dosłownie, wykrywać kłamstwa innych.”
„Ich strategia tak naprawdę polega na czytaniu energii mówiącego i porównywaniu tego odczytu do jego słów. Jeśli jest dopasowanie – czyli jeśli osoba tam mówi prawdę lub to co uważa za prawdę – zaufają ci i będą słuchać dalej. Jeśli jednak dopasowania tego nie będzie, niezależnie od tego co usłyszą, temat będzie zakończony. (…) W skrócie, ludzie ci nie tyle wierzą twoim słowom, obietnicom czy działaniom co reakcji własnych flaków.”
„Interesuje ich tylko i wyłącznie prawda. Przyjemna, nieprzyjemna, pocieszająca lub przerażająca, ale prawda. Są wręcz gotowi ulec prawdzie danej sytuacji, choć nigdy nie ulegliby żadnemu człowiekowi. Bowiem uleganie ludziom jest porażką. Uleganie prawdzie – sztuką przetrwania.”
NAJWIĘKSZY LĘK
Największym koszmarem dla tych ludzi jest BYCIE SŁABYM, bo bycie słabym oznacza bycie zależnym. I dlatego główną grą, w którą grają jest KONTROLA i DOMINACJA. Im głębiej siedzą w tym wzorcu, tym bardziej obsesyjna ta potrzeba. Ciekawe jest to, że lęki można rozpoznać u nich po tym co robią – niekoniecznie po tym co czują, bo, jak już wspomniałem, nauczyli się nie czuć. Wszelkie emocje i potrzeby, które mógłby dać innym ludziom przełożenie zostają zminimalizowane albo usunięte.
Jak? Zazwyczaj przez udawanie – lub wierzenie w to – że masz na to coś wyjebane. Pamiętasz jak w jednym z ostatnich wpisów mówiłem o królewskiej zasadzie NEVER COMPLAIN, NEVER EXPLAIN (NEVER APOLOGIZE)? Zgadnij po co to? A po to, żeby nie okazywać – ani wewnętrznie anie zewnętrznie – słabości, bo słabość prowokuje i daje innym przewagę. A jak już wiemy – innym nie można ufać a świat jest miejscem niebezpiecznym.
Ponieważ ludzie ci, podświadomie i swoimi czynami, stawiają na SIŁĘ, WOLĘ i WŁADZĘ nie wpisują się za bardzo w – teoretycznie obowiązujący – judeochrześcijański model miłości i empatii. Piszę teoretycznie obowiązujący, bo jakoś za dużo tej miłości i empatii w realnym świecie nie zauważyłem. W swojej postawie bardziej przypominają to co robią włodarze kościoła katolickiego niż to co głoszą.

Podsumowując – największym lękiem AGRESYWNEGO wzorca nie jest – powtarzam – NIE jest to, że czegoś tam im brakuje. Największym lękiem jest BYCIE ZALEŻNYM OD INNYCH.
Jest jeszcze inny lęk, jaki mają te osoby. Dość zabawny wydawać by się mogło – ale bardzo logiczny. Ludzie ci obawiają się niskich poziomów napięcia – bo niskie poziomy napięcia kojarzą ze słabością. To między innymi dlatego jest to energetycznie ostatni typ, który zajmie się medytacją (KARAŚ nie medytuje i szybciej zrobi 100-krotnego IRONMANA niż 100 dni medytacji pod rząd).
Zatem ludzie ci lubią „być pod napięciem” – lub, jak to się mówi – lubią kiedy coś się dzieje. Dlatego bardzo często pakują się w sytuacje stresu czy presji – o czym już za chwilę, szeroko i w kolorze. W skrócie – od dopaminy wolą jedynie adrenalinę. Dlaczego adrenalinę? Bo ona ich „pompuję” a oni mogą tę „pompę” puścić od flaków w górę a potem wyrzucić w stronę wyzwania.
JACK NICHOLSON
Jeśli nadal, jakimś cudem, nie wiesz jak ten archetyp wygląda w rzeczywistości, włącz sobie DOWOLNY film z Jackiem NICHOLSONEM. Nikt, ale to dosłownie nikt, tak jak Jack nie potrafi się na ekranie WKURWIAĆ i CZAROWAĆ – czasami w tym samym momencie. O GNIEWIE pogadamy sobie za chwilę, ale narazie wracamy do Jacka.
Ludzie o wzorcu agresywnym potrafią zarówno ZASTRASZAĆ jak i CZAROWAĆ. Może inaczej – ci, którzy są na wyższym poziomie, również kompetencji i świadomości, oraz na wyższym poziomie statusu, potrafią robić i jedno i drugie. Bowiem najważniejszym mechanizmem obronnym 'agresywnych’ jest – jak się zapewne domyślasz – AKTYWNA AGRESJA właśnie.
Aktywna agresja stoi w przeciwieństwie do agresji pasywnej – która charakteryzuje innych ludzi. Ponieważ, jako dzieci (lub na późniejszym etapie życie) 'psychopatyczni’ nauczyli się, że konfrontowanie się popłaca, nie ukrywają swojego gniewu, niezadowolenia czy swojej agresji, tylko używają jej – strategicznie – by mieć od życia to czego pragną. Zupełnie jak NICHOLSON, JORDAN czy BRYANT umieją używać swojego GNIEWU jako narzędzia wywierania wpływu.
W wielkim skrócie, AKTYWNA AGRESJA może przybierać formy:
- Zastraszania
- Charyzmy / uroku osobistego
- Połączenia pierwszego z drugim
Jeśli nie wiesz jak w tej samej chwili można zastraszać i przyciągać polecam zobaczyć film „ANGER MANAGEMENT” („Dwóch gniewnych ludzi”) z Adamem SANDLEREM i Jackiem NICHOLSONEM. Oglądając zwróć uwagę jak grany przez NICHOLSONA dr. Buddy RYDELL potrafi w ciągu – dosłownie – ułamka sekundy przejść od neutralności do wybuchu i uśmiechu. NICHOLSON w tym filmie jest esencją AKTYWNEJ AGRESJI. Polecam.
FLAKI
Pamiętasz teksty, na przykład GROVERA o tym, że WYMIATACZE żywią się stresem i presją. Jeśli jeszcze raz zobaczysz jak energetycznie wygląda ten wzorzec, łatwo można zrozumieć, łatwiej będzie zrozumieć co miał na myśli. STRES czy PRESJA używane są przez nich do PODNIESIENIA poziomu swojej energii i rzucenia się do ATAKU.
„TAK SZYBKO, JAK TYLKO MOGŁEM, WSIADŁEM NA ROWER
I POWRÓCIŁEM DO TRYBU 'KARAŚ JEDZIE PO ZŁOTO'” – Robert KARAŚ
O ile inne wzorce stres i presję będą tłumić w sobie, uciekać od nich albo rozpadać się pod ich wypływem, tu traktowane one są jako wezwanie do napompowania się energią a następnie do wyrzucenia tej energii w stronę przeszkody czy przeciwnika.
Jest tu jeszcze jeden bardzo, ale to bardzo ważny moment – jak już wspominałem, to właśnie pod wpływem stresu i presji każdy z nas obiera jakaś – zazwyczaj automatyczną – strategię. Czyli stres i presja jest „wyzwalaczem”. U 'agresywnych’ powoduje ona NATYCHMIASTOWE zejście do flaków. A to oznacza, że NIE siedzą oni w swojej głowie albo nie bujają w przestrzonach.
To jest SKRAJNIE ważny moment, bo pokazuje, jako można sobie lepiej ze stresem czy presją radzić. Kiedy pytam ludzi, żeby pokazali mi gdzie jest ich świadomość, 99% ludzi wskazuje swoją głowę. Ludzie, którzy najlepiej radzą sobie z presją i stresem „spychają” tę świadomość z głowy do flaków.
Dzięki temu są bardziej obecni i mają bardziej klarowny obraz sytuacji.
KARAŚ / GRASS:
„Wielu ludzi nie zastanawia się nad tym co ich spotyka, nie analizuje i nie roztrząsa każdego za i przeciw. Po prostu poddają się fali, wskakują na nią i płyną, dopóki nie zaczyna wygasać. Wtedy starają się wskoczyć na kolejną. Właśnie do takich osób należę. Słucham swojej intuicji, żyję chwilą i staram się wskoczyć na odpowiednio wysoką falę, żeby popłynąć na niej jak najdalej.”
Pomyśl o tym w ten sposób – każdy z nas znajduje się w jakiejś przestrzeni. Mamy – w tym modelu i dla ułatwienia – przestrzeń zewnętrzną (w tej chwili gdzieś tam jesteś – np w lesie na spacerze albo w swoim pokoju) ale mamy również przestrzeń wewnętrzną, czyli miejsce, gdzie przybywamy zazwyczaj albo niemal zawsze. I tak, dla przykładu, tak zwani „odlepieni” ludzie często są w ogóle poza swoim ciałem. Zdecydowana większość przez niemal całe swoje życie mieszka non stop w głowie. Ludzi co, w sytuacjach zagrożenia, dosłownie mają wrażenie jakby cali stali się głową.
Jednak ludzie, o których jest ten post schodzą wtedy do swoich flaków – do tego bardziej pierwotnego mózgu, tej części „zwierzęcej”, tego miejsca, gdzie mieszka drapieżnik.
„NAPIERAŁEM. NIE MYŚLAŁEM.” – Robert KARAŚ
I dosłownie teraz, czytając lub słuchając moich słów, możesz przenieść swoją świadomość i czucie o parę pięter niżej i zejść do flaków – i gwarantuję ci, że poczujesz się inaczej. Zrobi się ciszej a ogląd sytuacji będzie znacznie, znacznie lepszy.
Na koniec podpowiem, że to schodzenie do flaków jest trochę jak medytacja – nie da się tam być cały czas – podobnie jak nie można mieć cały czasy pustego umysłu – ale cały czas można tam wracać.
Zatem, od teraz, zacznij zwracać uwagę na to, w jakiej przestrzeni wewnętrznej zamieszkujesz i czy przestrzeń ta ułatwia ci osiągania tego, czego chcesz.
I znowu KESSLER:
„Pod wpływem presji czy stresu osoba ze wzorca agresywnego schodzi do swoich flaków, podbija TAM poziom energii a następnie nakierowuje energię tę na zaatakowanie problemu. Można dosłownie stwierdzić, że ludzie ci używają stresu jako wezwania do zejścia jeszcze bardziej do flaków [zwróć uwagę, że 'jeszcze bardziej’ oznacza, że ludzi ci w jakiejś części są tam ciągle lub często – RM]. Co więcej – ludzie ci będą wręcz SZUKALI stresu bo dzięki niemu czują się tam bardzo ŻYWI i PODŁĄCZENI. To jest jeden z głównych powodów ich zaangażowania w ekstremalne czy niebezpieczne sporty – mogą schodzić wtedy do swoich flaków i czuć, że NAPRAWDĘ ŻYJĄ.”

Jeszcze kurwa raz bo to jeden z kluczowych momentów – nie będziesz czuć że naprawdę żyjesz siedząc w swoich kurwa łbie. Spójrz na to tak – mam nadzieję, że doświadczyłeś kiedyś bycia zakochanym. Czy siedzisz wtedy w swojej głowie? Tak, jasne, myślisz o tej osobie, myślisz bez przerwy, ale nie siedzisz w głowie tylko jesteś dużo niżej, na dużo bardziej czystym i pierwotnym poziomie.
Czy jest serce, splot słoneczny czy flaki – to nie ma tu dla nas znaczenia. Znaczenia ma, że w chwilach WIELKOŚCI lub UNIESIEŃ wychodzimy z głowy i schodzimy na niższy, bardziej zwierzęcy, nie napierdalający słowami poziom.
Pozostaniemy jeszcze na moment przy temacie przestrzeni. Jest bardzo ważna a nie słyszałem, żeby klasyczna psychologia się nią zajmowała. Jest jeszcze jeden „patent”, który „agresywni” robią, kiedy mierzą się z wyzwaniem – niech będzie to w tym przykładzie jakiś ambitny projekt – zupełnie przypadkowo wybierzmy coś w stylu 10-krotnego IronMana albo przepłynięcia Bałtyku z Polski do Szwecji – wpław – poniżej 60 godzin – zatem, kiedy mierzą się z takim wyzwaniem, z miejsca SCHODZĄ DO SWOICH FLAKÓW z podświadomym pytaniem – MAM CO TRZEBA CZY NIE MAM?
I kiedy mówię o pytaniu „Czy mam co trzeba?” nie mowię o zewnętrznej logistyce. Tak kurwa myśli głowa. Ja mówię o tym, czy FLAKI CZUJĄ, że to jest do zrobienia. I jeśli flaki czują, że to jest do zrobienia, że damy kurwa radę – wtedy od razu jest zielone światło i wtedy od razu jest działanie.
„WIESZ DLACZEGO WIELU ZAWODNIKÓW PRZEGRYWA RYWALIZACJĘ Z TEORETYCZNIE SŁABSZYMI?
BO WIZUALIZUJĄ SOBIE SWOJĄ PORAŻKĘ.” – Robert KARAŚ
Większość osób, stając przed takim wyzwaniem (czy dylematem) wychodzi w przestrzeń zewnętrzną, zastanawiając się nad tym wszystkim co będzie trzeba zrobić, mieć, zaplanować, opanować i tak dalej. A ponieważ nie da się przewidzieć wszystkiego – zazwyczaj wielkie plany szlag trafia.
„Agresywni” robią inaczej – bo są kurwa agresywni. Wchodzą do środka, zjeżdżają do flaków i w ułamku sekundy konsultują – dam radę czy nie dam? A ponieważ, jak już wiemy, w przeszłości wygrywali (lub się nie poddawali) światło często okazuje się ZIELONE.
Wynikiem tej strategii jest to, ze u ludzi tych PRAGNIENIE PROWADZI BEZPOŚREDNIO DO DZIAŁANIA.
Pomysłodawcą Ultra Baltic Swim – 170 km wpław przez Bałtyk – był Robert KARAŚ. To Robert uznał, że Bartłomiej KUBKOWSKI jest jedyną osoba, która może tego dokonać. A może raczej – to flaki KARASIA tak uznały. Więc zakomunikował mu to z grubsza tak: „Łatwizna. Jesteś rybką. Wchodzisz, wychodzisz, opierdolone.”

Nie da się tak myśleć z poziomu głowy. Nikt również, z poziomu głowy, nie pojedzie na 10-krotnego IronMana (38KM pływania; 1800KM roweru i 422KM biegania pod rząd) niecałe 3 tygodnie po chirurgicznym zabiegu. Nie ma chuja we wsi, żeby zrobić to z głowy. Ale, jak uczy nas fizjologia, chuj jest pod flakami, więc będąc we flakach jest chuj we wsi. A przynajmniej w okolicach wsi.
„Ludzie tego wzorca nagminnie i selektywnie odnoszą się jedynie do swoich mocnych stron, ignorując słabości, potrzeby oraz odczucia. Bardzo często całkowicie nie zwracają uwagi na innych, a jeśli zwracają, to zazwyczaj po to, by porównać swoje możliwości do ich.” – pisze KESSLER.
„NA PEWNO MOTYWACJĄ BYŁO CIĄGŁE DUBLOWANIE I POWIĘKSZANIE PRZEWAGI” – Robert KARAŚ
Następne zdanie KARAŚ i KUBKOWSKI mogą oprawić sobie w ramkę:
„Mierząc się z wyzwaniem, zazwyczaj uwagę zwracają JEDYNIE na to czy przeżyją – dlatego nie skupiają się na swoich słabościach czy potrzebach.”
KARAŚ / GRASS:
„I ostatnia sprawa – zawsze walczę do końca, ale chyba pierwszy raz w życiu nie przekroczę cienkiej czerwonej linii, bo wiem, że mam dla kogo żyć [dla syna MILANA i Agnieszki WŁODARCZYK – RM]. (…) Jeśli tutaj upadnę i stracę z wami kontakt dwa razy, ściągnijcie mnie z trasy. Jeśli po pierwszym liściu wstanę i będę biegł – super, ale gry po drugiej takiej sytuacji będziecie widzieli, że nie ma ze mną kontaktu, że zasypiam i nie można mnie dobudzić, na siłę ściągnijcie mnie z trasy i zwiążcie, żebym nie próbował biec dalej.”
I dalej KESSLER pisze:
„Ich dialog wewnętrzny przypomina coś w stylu: „Czy mam wewnętrzne zasoby by to przetrwać? Jeśli mam, to do roboty! (…) A ponieważ ludzie ci uważają, że siłą swojej WOLI mogą pokonać wszystko, przeświadczenie to GÓRUJE nad sygnałami z ciała, zgodnie z zasadą 'to tyko draśnięcie, więc nie ma znaczenia’. Jednak to przeciwstawianie się swojemu ciału zostaje zatrzymane gdy ich życie lub zdrowie są realnie zagrożone. Na tego typu sygnały zwracają uwagę.”
„BÓL I STRACH TO FIKCJA” – Robert KARAŚ
„Na tej samej zasadzie nie interesuje ich CAŁOŚCIOWY OGLĄD SYTUACJI. Interesują ich WYŁĄCZNIE ich WEWNĘTRZNE ZASOBY niezbędne do wykonania zadania.”
„Zwracanie uwagi na całościowy ogląd sytuacji albo na wszystkie sygnały z ciała zaburzałoby ich poczucie WSZECHMOCY i NIEZNISZCZALNOŚCI – a tego szczerze nie cierpią. Zatem – [teraz KUBKOWSKI i KARAŚ uśmiechają się porozumiewawczo] PRZESTAJĄ mierzyć sygnały z ciała i PRZEŁĄCZAJĄ się na MIERZENIE SWOJEJ WOLI. Bo o ile ciało jest ograniczone, WOLA jest NIESKOŃCZONA, zatem zamiast mierzenia tego, czy ich ciało jest w stanie wykonać zadanie, zwracają uwagę na swoje pokłady WOLI.”
„Dialog w ich głowach to coś w stylu: „MOGĘ i ZROBIĘ!” Postrzegają oni swoją WOLĘ jako źródło ich nadzwyczajnych możliwości, WOLĘ znacznie bardziej niż siłę. Dlatego celebrują każdy przypadek zwycięstwa woli nad ciałem czy materią, a ich ulubione powiedzonka to „To tylko kwestia WOLI” czy „To musi być trudne żeby było coś warte!”
KESSLER podsumowuje to tak:
„Są w stanie dokonywać tych wszystkich niesamowitych wyczynów bo nie skupiają się na odczuciach ze swojego ciała, monitorując jedynie sygnały mówiące o zagrożeniu życia. Póki ciało jest w stanie – jakoś – funkcjonować, dają sobie zielone światło. (…) Skupiają się w CAŁOŚCI na tym czego chcą a możliwości ciała naginają siłą WOLI.”
KARAŚ / GRASS:
„Jeśli masz do czynienia ze zwycięstwem ducha nad materią, to zawsze pojawia się pytanie, na ile możesz tę materię nagiąć. Jak bardzo jesteś w stanie zmusić organizm do ponadprzeciętnej pracy, która może doprowadzić do przeciążenia (…)”
i dalej:
„Moje myślenie o zejściu z trasy nie miało nic wspólnego ze słabą psychiką, z poddawaniem się i odpuszczaniem. Przegrana jest dla mnie naturalną składową uprawiania sportu [mały pro-tip: bycie gotowym na porażkę otwiera cię na zwycięstwa, bo możesz zacząć grać, żeby wygrać a nie grać, żeby nie przegrać – RM], ale kiedy wiem, że nie mogę dać z siebie wszystkiego z przyczyn niezależnych ode mnie – rezygnuję. Kontuzja to nie kryzys. To sygnał, że można naprawdę przegiąć, co udowadnia wielu amatorów ścigających się do końca, mimo, że ich organizm wysyła sygnał, że to nie czas na pokazywanie ambicji i własnego ego. Bardzo często takie osoby kończą przygodę ze sportem raz na zawsze, bo uraz pogłębia się do tego stopnia, że nie pomaga już żadna operacja. My, sportowcy żyjący z uprawiania triathlonu, musimy brać pod uwagę, że jedna nieodpowiedzialna decyzja i forsowanie organizmu mogą oznaczać koniec kariery, koniec zarabiania na życie i konieczność szukania innego zajęcia.”
I ta perełka:
„Starałem się uważnie wsłuchiwać w to, co mówi mi ciało, chociaż zdawałem sobie sprawę, że POTRAFIĘ BAGATELIZOWAĆ SYGNAŁY, które mi ono wysyła.”

ENERGIA
Wróćmy jeszcze raz do tematu energii. My, teraz, żyjemy w tym zjebanym naukowym redukcjonistycznym modelu energii – kalorie zjadane vs kalorie spalane, suplementy, kofeina, modafinile, adaptogeny i tak dalej i tak dalej. W skrócie – dziś paradygmat jest taki, że masz to dostarczyć z zewnątrz.
Moja Marta bez przerwy ma pacjentów, którzy myślą, że jak przybiją sobie test (znowu coś z zewnątrz, a jakże) to zostaną z miejsca gwiazdami porno. Nie kumają tematu wewnętrznego przepływu energii, jej generowania oraz tego, że gdy siedzisz w swojej głowie to i trenbolon może nie pomóc.
Mówiłem o tym, że 'agresywni” bycie „bez napięcia” odbierają jako słabość. Jako słabość, tym samym, odbierają niski poziom energii. Dlatego potrafią robić – poza kumulowaniem energii we flakach i wyrzucaniem jej na zewnątrz – jeszcze jeden energetyczny patent. Potrafią „wysysać” ją z innych otaczających ich ludzi. Nie na zasadzie energetycznych wampirów – gdzie owszem, energia zostaje z ciebie wyssana, ale cała idzie gdzieś w pizdu w eter. 'Agresywni’ ścigają tę energię i kumulują w sobie. Napoleon, gdy wygrywał, spał 3-4 godziny dziennie. Funkcjonował fantastycznie. Potrafił bowiem „zasysać” energię z otoczenia – bez przerwy przecież miał do czynienia z ludźmi.
Ten sam Napoleon, ujebany pod Moskwą, a potem uwięziony na wyspie Świętej Heleny spał po 10-12 godzin i był depresyjny. Przestał być podłączony. Na wyspie św. Heleny był generalnie sam, więc trudniej było się odpalić. Pod Moskwą morale wojska padło, więc trudniej było się podłączyć.
Dlaczego trudniej było się podłączyć? Z prostego powodu – myk zasysania energii polega bowiem na tym, że 'agresywni’ najpierw podkręcają swoich ludzi do bardziej 'naadrenalizowanego’ stanu i dopiero potem zaciągają tę elektryczną energię.
Zajście do flaków i pompownie się adrenaliną to ich główna strategia przeżycia i rozkwitania. Adrenalina podnosi ich poziom energii (jeśli nie wiesz jak, zobacz kultową scenę zastrzyku z adrenaliny prosto w serce w filmie 'PULP FICTION”) a energia z kolej skierowana jest następnie na projekty, przeszkody czy wrogów.
EMOCJE
Omówiliśmy ENERGIĘ, to omówmy teraz – a nie będzie to szczególnie skomplikowane zadanie – EMOCJE tych, których REICH nazywał „psychopatami”. A będzie to proste zadanie, bo tak jak już w części Jack NICHOLSON napisałem – ich domyślną emocją jest po prostu GNIEW.
Szukają – aktywnie – powodów do GNIEWU kiedy ich poziom energii jest zbyt niski, albo, reagują GNIEWEM, kiedy poziom napięcia zaczyna być w ich ciałach zbyt wysoki. Patrz – Bartek KUBKOWSKI tuż przed atakiem na Bałtyk.
Sytuacja wyglądała tak, że od 15 lipca – jako jego ekipa – byliśmy w pełnej gotowości bojowej, co oznaczało, że kiedy tylko otworzy się okno pogodowe, mamy – wszyscy – w ciągu 12h pojawić się w Kołobrzegu. Allah jednak sprawiał, że okno pogodowe nie pojawiało się, a to oznaczało czekanie. Czekanie i czekanie i czekanie po roku przygotowań. Czekanie na wiadomo co – ale nie wiadomo kiedy.
A to oznaczało, że u KosmoFoki zaczęło podnosić się napięcie, które, jak już wiesz zaczęło nabierać kształtu, koloru i konsystencji pełnowymiarowego WKURWU. Bartek po prostu w ten sposób się mobilizował, w ten sposób generował w wewnętrznym obiegu energię potrzebną do tego pojebanego wyzwania.
W przeciwieństwie bowiem do tego co jest domyślnym trybem emocjonalnym innych typów energetycznych – czyli w przeciwieństwie do lęku, wstydu czy poczucia winy, które energię zabierają – GNIEW pięknie ją KURWA generuje. Nie widziałem jeszcze bowiem wkurwionej depresyjnej osoby.
GNIEW dodaje energii i GNIEW przygotowuje do walki na śmierć i życie. Nie bez powodu KESSLER piszę, że jednym z pytań, które zadają sobie agresywni (świadomie czy nie) jest: „Jak bardzo muszę się wkurzyć żebym dostał to czego chcę?” I to właśnie ta umiejętność generowania wewnętrznej energii – poprzez GNIEW głównie – odpowiada za to co potrafią osiągnąć i przeżyć ludzie, których omawiam. To właśnie pozwala im radzić sobie z presją, stresem i zagrożeniem.
To jest zresztą bardzo ciekawa i przewrotna strategia: mówiliśmy o tym, że kiedy ludzi ci poczują rosnące wewnętrzne napięcie, konwertują je w GNIEW i ruszają do boju. Mówiliśmy też o tym, że ludzi ci często NIE odczuwają (lub nie zdają sobie świadomie sprawy, ze odczuwają) lęku, strachu, wstydu czy wyrzutów sumienia (zobaczymy to u KARASIA). Jakim cudem? A właśnie takim cudem. Ponieważ nauczyli się tego NIE czytać, odbierają to jako wzrastające napięcie (bez wchodzenia w niuanse co to takiego jest) i generują z tego GNIEW czyli de facto ENERGIĘ.
Czyli – im więcej wewnętrznego napięcia (lęku, strachu, obaw, wstydu czy winy) tym WIĘCEJ ENERGII, WOLI, DETERMINACJI i chęci WYGRYWANIA.
I jest to oczywiście coś, co dość łatwo można modelować, ale to już temat na inną okazję.
Przy okazji WOLI WALKI, WOLI WYGRYWANIA i samej KONFRONTACJI – a więc również pojebanych wyzwań sportowych: taka walka, czy też rywalizacja daje im okazję – a może raczej wymówkę – by w końcu wcisnąć gaz do dechy i dać upust wszystkiemu temu co gromadzi się w środku. Czyli jest EMOCJONALNYM WENTYLEM. Paradoksalnie – rodzajem UKOJENIA, bo można oczyścić system bez analizowania czy odczuwania wachlarza odczuć czy emocji. To nadaje nieco innego kształtu słowom Roberta KARASIA: „Kiedy cierpię, czuję WOLNOŚĆ”.
KOMPETENCJE
Mówiliśmy o tym, że – generalnie – temat miłości, empatii i zaufania albo jest trzeciorzędny albo w ogóle nie istnieje. Zatem wszystko – jak u Terminatora – staję się zadaniem do wykonania. A kiedy mówimy o wykonywaniu zadań, mówimy również o poziomie KOMPETENCJI.
KOMPETENCJE – kompetencje kurwa są drugie po Bogu. Po Bogu zwanym WOLĄ. Najpierw WOLA, potem KOMPETENCJE. Jeśli jesteś kompetentny – jesteś w ich oczach wartościowy. Jeśli nie jesteś – nie istniejesz. Jesteś nikim. Zerem. Planktonem. Zresztą – ta sama ewaluacja (czyli wycena wartości) odnosi się do nich samych – wszystko bowiem sprowadza się do pytania: CZY JA MAM TO CO TRZEBA. A czego trzeba? WOLI i UMIEJĘTNOŚCI.


Ludzi ci wierzą w społeczną hierarchię – jedni są na topie, inni są na środku a jeszcze inni na samym dole. O miejscu w tej hierarchii decyduje – nie zgadniesz – WOLA i KOMPETENCJE. Tak, jasne: można coś odziedziczyć po tatusiu, można otrzymać posadkę w spółce skarbu państwa, można mieć tytuł profesora. Ale takie coś akurat agresywnym lata koło chuja – albo kurwa masz co trzeba albo nie masz i jesteś pizdą. Nawet jeśli pizdą na najwyższych stanowiskach albo z miliardami.
KARAŚ / GRASS:
„Kwintesencją działania w służbach mundurowych jest gotowość do wykonywania rozkazów, ale dla mnie hierarchia i stopnie na pagonach nie były najważniejsze (…). Nie byłem jednak w stanie zaakceptować wykonywania poleceń absurdalnych, mających na celu wyłącznie pokazanie niższemu stopniem jego miejsca w szeregu. Wszyscy wiedzieli, że KARAŚ prędzej zdecyduje się rzucić szkolenie, niż wykonać rozkaz mający na celu poniżenie podwładnego.”
A ponieważ KOMPETENCJA jest druga po Bogu – bardzo często kompetencje – swoje i twoje – będą testować. I gwarantuję ci, że terminów poprawkowych nie przewidziano. KOMPETENCJE są w cenie bo są wymierne i można na nie liczyć (o ile są). W przeciwieństwie do przyjaźni, sympatii czy obietnic. To właśnie dlatego najbogatsi zatrudniają mądrzejszych i lepszych (na danym odcinku) od siebie.
„Jeśli jesteś w jakiejkolwiek relacji z osobą ze wzorca agresywnego, wiedz, że będziesz testowany.” – ostrzega KESSLER.
Podsumowując tę teoretyczną część:
Siła, władza i możliwości są wynikiem SKUPIANIA ENERGII. Tym AGRESYWNY jest mistrzem jej mobilizowania a następnie wyrzucania na zewnątrz w kierunku przeszkody. Ludzi ci siedzą we flakach i to z flakami się konsultują.
„Jedną z najważniejszych różnic pomiędzy drapieżnikami a ofiarami drapieżników jest to, że drapieżniki potrafią utrzymywać JEDNOPUNKTOWE SKUPIENIE na tym czego chcą [a nie na tym czego nie chcą – w czym specjalizują się ich ofiary – RM] (…) Ta lekko napięta obecność osoby z typu agresywnego [wtedy kiedy stawki idą w górę, niekoniecznie na co dzień – RM] przypomina właśnie tę zwierzęcą drapieżną jednopunktowość. Z tą jednak różnicą, że u takich ludzi, tak naprawdę zawsze chodzi o strategię przetrwania. Drapieżne zwierzęta są jednopunktowe tylko wtedy kiedy polują i rozluźniają się gdy odpoczywają. U typu agresywnego, nigdy nie dochodzi do pełnego rozluźnienia, bo wewnętrznie ludzi ci nigdy nie czują się do końca bezpieczni.”
Oto sekret tego, dlaczego u większości tego typu ludzi sukcesu terapie często kończą się spadkiem performanance’u. A skoro jesteśmy już przy ludzkich drapieżnikach, pora zajrzeć pod maskę Roberta KARASIA, co znacznie ułatwił nam swoją książką „ROBERT KARAŚ – MOJA SIŁA.”
OPĘTANIA, DEMONY i tryb PSYCHOPATYCZNY
„Jedna półkula w mózgu chroni nas przed zagrożeniami dla zdrowia i życia. Dlatego przy skrajnym zmęczeniu i ekstremalnych warunkach klimatycznych ta półkula (…) podpowiada nam: odpuść, zejdź z trasy. Druga półkula podpowiada coś przeciwnego: nie odpuszczaj, walcz do końca, do mety jest niedaleko.” – mówi w rozmowie z GAZETA.PL profesor CHMURA, specjalista od fizjologii wysiłku fizycznego, który sam zaczął biegać maratony w młodzieńczym wieku 63 lat.
„Tolerancja zmęczenia w ośrodkowym układzie nerwowym jest znacznie większa niż w mięśniach. Sportowcy często są przekonani, że ból piekących mięśni jest ostatecznym sygnałem do zatrzymania się. Ja bym jednak wtedy przypomniał, że to mięśnie są na wyposażeniu mózgu, a nie odwrotnie.” – uśmiecha się profesor.

A w KARASIU i KUBKOWSKIM uśmiecha się DEMON, bo to on właśnie, jest u nich reprezentacją tej drugiej półkuli mózgu – tej, która odpowiada za nie odpuszczanie i walkę do końca.
KARAŚ / GRASS:
„Wiem, że kiedy mój DEMON się odezwie i przejmie na chwilę stery, przestaję się bać czegokolwiek i kogokolwiek. Przestaję się bać śmierci. I wiem, że wygram (…)”
Mój DEMON, mimo wszystkich swoich negatywnych cech, dał mi też ODWAGĘ i MOŻLIWOŚĆ oszukiwania umysłu podczas najtrudniejszych kryzysów. Głowę oszukuję śmiercią. Czy jest większy ból niż śmierć najbliższych? Czym w takiej sytuacji jest chwilowy kryzys na zawodach, ból mięśni czy ściana, z która się zderzasz?! Jest nieznaczącym epizodem, o którym za chwilę nawet nie będziesz pamiętać. Pogrzeb twoich najbliższych to ból nie do zniesienia (…) Kiedy to sobie wyobrażam, zderzenie ze ścianą na zawodach wydaje się jakaś pierdoloną drobnostką. MÓJ MÓZG NIE MA PRAWA SIĘ TEMU PODDAĆ. Nie ma prawa wysłać sygnału do mięśni, żeby przestały pracować, bo coś mnie zabolało. Umysł ma wiele drzwi, które prowadzą do pomieszczeń słabości i zwątpienia. Można go oszukać, jak w zabawie w podchody zrobić żart PRZECIWNEJ DRUŻYNIE, poprzestawiać drogowskazy i zmienić drogę.”
„DEMON towarzyszy mi od dziecka. Jedną z pierwszych jego akcji pamiętam już z podstawówki. Miałem chyba 8 lat. Zbliżał się długo wyczekiwany wyjazd na zieloną szkołę. Byłem tym tak podekscytowany, że torbę spakowałem już tydzień wcześniej. (…) Radość trudna do opisania. Pech chciał, że na dzień przed wyjazdem pokłóciłem się z bratem, trochę się poszarpaliśmy.
– Przeproś brata! – rozkazał ojciec
– Nie przeproszę – odpowiedziałem
– Jeżeli nie przeprosisz, nie pojedziesz na zieloną szkołę (…)
Kiedy mój DEMON to usłyszał, postanowił zagrać tak samo:
– No to nie pojadę. Trudno.
Rano, kiedy mama odwoziła nas pod szkołę (…) podjęła ostatnią próbę ratowania sytuacji.
– Robert, przeproś – prosiła
– Nie! Nie przeproszę (…)
Zrezygnowałem z najważniejszej wycieczki życia (…) i dałem swojemu DEMONOWI pożywkę do kolejnych podszeptów.”
„(…) Dzisiaj nauczyłem się z nim współpracować, ale w przeszłości nie było tak łatwo. Pozwalałem mu gadać zdecydowanie więcej i dłużej, między innymi w szkole. Kiedyś nauczyciel postanowił mi ultimatum:
– Jeśli nie przyjdziesz na poprawkę z matmy, to nie zdasz do następnej klasy.
– No i chuj! – pomyślałem [bo myślę raczej zwięźle 🙂 🙂 🙂 – RM].
Oczami wyobraźni widziałem URADOWANEGO DEMONA, któremu właśnie dałem się pokierować. Do poprawki nie podszedłem. To były czasy kiedy tego DEMONA bardzo trudno mi było okiełznać. Dzisiaj CZASAMI ŚWIADOMIE dopuszczam go do głosu i doskonale wiem dlaczego. Jeszcze nigdy nie zrujnował mi życia. (…) finalnie otwierały się przede mną nowe możliwości (….) nigdy ostatecznie nie wyszło mi to na złe. DEMON NAUCZYŁ MNIE WYCHODZIĆ POZA STREFE KOMFORTU FIZYCZNEGO I EMOCJONALNEGO, ale pokazał też, że nie ma z nim żartów. Jak już lecę, to zawszę lecę na 100%. Trenuję na 100%, ścigam się na 100%, odpoczywam na 100%, jem i piję na 100%. Wszystko na maksa.”
„Poświęciłbym wiele miesięcy pracy i dał się wyrzucić z kursy tylko dlatego, że DEMON chciał, żebym wygrał męską grę w siedzenie na mrozie. Dla mnie byłoby to małe zwycięstwo, które wzmocniłoby mnie na całe życie, pokazało, że nie złamałem się i lecę po swoje – już nie w straży, z której najprawdopodobniej by mnie wyrzucili, gdybym nie stawił się na dyżurze podoficerskim, ale pewnie los posunąłby mi inna falę, na którą bym wskoczył.”
Czy ja coś kiedyś wspominałem o tym, że typy 'agresywne’ zrobią WSZYSTKO by nie być uzależnionymi od innych ludzi, by nie dać im na siebie przełożenia? Zwróć również uwagę, że w przeciwieństwie to większości, skorodowanej obawiam, lękami, poczuciem wstydu i wyrzutami sumienia, KARAŚ doszukuje się w swoich decyzjach słuszności. On ich NIE podważa. A może raczej, nie tyle interesuje go, czy jego decyzje są słuszne, co interesuje go CZYNIENIE ich słusznymi – jeśli nie od razu, to z perspektywy czasu.
Podobne „opętańcze” strategie stosował w fazie przygotowań do ULTRA BALTIC SWIM 22 Bartłomiej KUBKOWSKI. Zakładał sobie jakąś absolutnie pojebaną objętość treningową (na przykład dwa tysiące 50 metrowych basenów) i kiedy, powiedzmy w połowie, nie miał już siły (lub może raczej, kiedy ta pierwsza połówka mózgu sugerowała mu, że już jej nie ma) KosmoFoka odpalał swojego DEMONA, który również – jak na DEMONA przystało – delektował się w śmierci najbliższych.
Więc Bartek wkręcał sobie coś w stylu – Jeśli nie zrobisz kolejnych 200 basenów, to umrze ktoś z najbliższych – i los ten czekał, po kolej, każdego liczącego się członka rodziny. W wyniku tej strategii, FOKA robił, po tym jak już rzekomo nie mógł, więcej niż do przywołania DEMONA.
W piosence YOU AIN’T SEEN NOTHING YET, zespołu BACHMAN TURNER OVERDRIVE pada tekst: „Uważam, że każdy rodzaj miłości to dobry rodzaj miłości, więc biorę co dają.” Podobnie jest w zarządzaniu swoim zmęczeniem. Jak DEMONY to DEMONY, ale jak nada się ANIOŁ, bo przyjmujesz każdy rodzaj pomocy.
I tak, na przykład, FOCE, po ponad 28 godzinach pływania bez przerwy skrzydeł (a może raczej, płetw) dodała informacja, że w zbiórce dla chorych dzieci suma wynosi już ponad 42 tysiące złotych. Albo, że jego partnerka, Justyna, jednak będzie czekała na niego na brzegu w Szwecji.
Nie ma znaczenia, co wrzucasz na opał – byle utrzymać ogień przy życiu.
EPILOG
„Moc tego wzorca wynika nie tyle z siły czy kompetencji tych ludzi, tylko z ich STALOWEJ WOLI. Ich tożsamość krąży wokół zdania 'JESTEM SWOJĄ WOLĄ’ [ci z czytających, którzy kupili mój najnowszy i najlepszy program BYĆ & MIEĆ i wiedzą, co to DEKLARACJE TOŻSAMOŚCI mogą dodać do swojej listy parę smaczków z tego wpisu – RM]. Głos wewnętrzny tych ludzi, gdy są głęboko we wzorcu, jest agresywny, ale agresja ta skierowana jest nie na siebie tylko na zewnątrz i przybiera zazwyczaj formę gniewu i ośmieszania.” – pisze KESSLER.
Mówiąc inaczej i prościej, ludzi ci, w przecieństwie do większości, nie myślą – „Coś ze mną jest nie tak” tylko „Coś z tym / z nimi jest nie tak”. Myślami nie tyle atakują siebie, co sytuację lub innych ludzi.
„Ludzi ci są agresywni, szukają władzy, szukają rywalizacji, szukają dominacji i są typowymi buntownikami” – podsumowuje KESSLER, a KARAŚ, w książce o osobie dodaje:
„Miałem charakter buntownika [tak jakby to się zmieniło… – RM] a nie grzecznego chłopca. W pewnym momencie życia robiem wszystko na przekór [patrz ADRENALINA – RM] by nie popadać w schematy, aby nie być jak inni: bezbarwni, poddający się stereotypom, nijacy. Denerwowało mnie przestrzeganie tradycji i pewnych rytualnych zachowań wbrew sobie, tylko dlatego, że zostało się tak wychowanym.”
„Chciałem żyć naturalnie, w zgodzie ze sobą mówić, co czuję i myślę, a także być szczerym wobec innych, nawet jeśli ta szczerość była brutalną prawdą o drugim człowieku. (…) NIE CHCĘ BYĆ JAK WSZYSCY. NIE CHCĘ ŻYĆ JAK KAŻDY. Mam swoją drogę, która podążam i cele, w które wierzę. Jeżeli się to komuś nie podoba, nie musimy na tym samym wózku jechać razem. Są przecież tysiące innych ciekawych ludzi, z którymi można poszukiwać wspólnej drogi, którymi można się inspirować i na których można się wzorować. NAJWAŻNIEJSZE JEST BYŚ SOBĄ i czuć się szczęśliwym w tym, co się robi.”
Ale – jak widać – żeby być sobą i żeby czuć się szczęśliwym i spełnionym potrzeba czasem sięgać po pomoc do wyższej (lub niższej, jak kto woli) instancji – czyli do swojego DEMONA. Naród od lat słuchający czy czytający ZENJASKINIOWCA oczywiście wie o tym jak CIEMNA STRONA może pomagać nam w sukcesach.
Jednym z najważniejszych elementów przyuczania ludzi do życia w społeczeństwie jest pokazywanie im hierarchii oraz tego gdzie ich w tej hierarchii miejsce. Jednym z najważniejszych elementów osiągania sukcesu jest albo pokonywanie, kominowe, wielu szczebli tej hierarchii, albo całkowite jej odrzucenie. Zatem, do pewnego stopnia, nastawienie potrzebne do osiągania sukcesów jest aspołeczne i odwrotne od tego, co powszechnie obowiązuje. Świat bowiem – a może raczej – ludzie światem rządzący, chcą nas zastraszyć i onieśmielić.
I o ile Bartłomiej KUBKOWSKI i Robert KARAŚ prywatnie są innymi typami osobowości, to kiedy następuje czas mobilizacji i podejmowanie nadludzkich wyzwań, zupełnie jak w tym tekście GOGGINSA – stają się DIABŁAMI aby przejść przez piekło. A ponieważ ani jeden ani drugi nie mam zamiaru żyć w piekle non stop, wypuszczają go na wolność tylko w określonych warunkach.
Podcast: Play in new window | Download
Subscribe: RSS
Po 50 miesiącach przerwy PONOWNIE spotykamy się przed kamerą z jeszcze bardziej potężnym i jeszcze bardziej wpływowym Adrianem GORZYCKIM z kanału Przygody Przedsiębiorców by porozmawiać o życiu & sukcesie.
Pierwszą cześć rozmowy znajdziesz na YT na kanale Przygody Przedsiębiorców pod tytułem „PRAWDZIWE OBLICZE LUDZI SUKCESU”

Podcast: Play in new window | Download
Subscribe: RSS
„BYĆ & MIEĆ – jak być pitbullem możliwości” już jest!
Podcast: Play in new window | Download
Subscribe: RSS
Dopiero niedawno „ciężka praca” stała się powodem do dumy, a nie wstydu z powodu braku talentu, finezji i, przede wszystkim, sprezzatury – Nassim TALEB
Uwielbiam ten cytat. Jest genialny. I bardzo głęboko wnika we współczesną psychologię – czyli potrzebę ekspozycji, pokazania swojego cierpienia (jakie to do głębi chrześcijańskie) oraz szukania poklasku i akceptacji grupy – no i , co dziś najważniejsze, emocjonalnego ekshibicjonizmu w czasach, kiedy środki do celu (np. „przepracowywanie” swoich traum z psychoterapeutą czy bycie na diecie – tu wpisz sobie czy keto czy wege) stały się, same w sobie, celem.
Oczywiście myk polega na tym, że kluczem do sprezzatury jest ciężka praca – ale ciężka praca którą ukrywasz a nie którą się chwalisz. Ale my dziś, rzekomo, żyjemy w czasach transparencji. Jeśli nie wiesz co oznacza transparencja – spiszę z wyjaśnieniem. Transparencja oznacza brak klasy, pretensjonalność, narcyzm i potrzebę przypodobania się. W skrócie – jest przeciwieństwem autonomii, tudzież osobistej władzy.
A to właśnie autonomia, czyli budowanie i utrzymywanie władzy osobistej, jest tematem tegoż jakże wyczekiwanego wpisu.
Wybitny amerykański kompozytor, dyrygent i pianista Leonard BERNSTEIN nauczał, że prawdziwy artystyczny performance składa się z TRZECH elementów:
DECORO: czyli z ciężkiej pracy, treningów, wysiłku, często w pocie czoła oraz samotności. Idąc za FRISELLĄ i GROVEREM z poprzedniego wpisu – to jest faza przygotowywania do wygrywania.
SPREZZATURA: to faza druga, czyli sztuka lekkości, nonszalancji, zainspirowanego działania, przepływu w skrócie. Jest ona, oczywiście, niemożliwa bez fazy DECORO. Czyli mamy tu paradoks, który paradoksem nie jest: ciężka, świadoma praca, tresura (nieładnie to ujmując), prowadzi do spontaniczności – o ile jej i sobie na to pozwolimy.
Potem, jak uczył BERNSTEIN, następuje jeszcze faza trzecia i ostatnia, czyli:
GRAZIA: czyli gracja, czyli światło wielkości i geniuszu, które to unosi się nad artystą, który przez fazę DECORO przeszedł do fazy SPREZZATURY.
Mówiąc inaczej, metaforą: jeśli SUKCES jest górą, DECORO to 9/10 góry, z jej podstawą włącznie, SPREZZATURA to wierzchołek, czyli jej szczyt a GRAZIA to słońce, które nad tym wierzchołkiem się unosi.
Czyli: DECORO prowadzi do SPREZZATURY a SPREZZATURA rodzi GRAZIE.
DECORO bez SPREZZATURY to wyrywanie sobie zębów. SPREZZATURA bez DECORO to pewna klęska. DECORO plus SPREZZATURA równa się GRACJA – bo ostatnia rzecz której chcesz, jeśli mieszkać w krainie martyrologii i samoudręczenia.

Pamiętam jeszcze czasy, to było ze 20-25 lat temu, kiedy nasza wybitna wtedy reprezentacja piłki nożnej biła kolejne rekordy w minutach bez strzelonego gola. Któryś z dziennikarzy miesięcznika CKM napisał wtedy dowcipnie, że trudno w sumie ich za to winić, bo nie każdy dobrze czuje się z piłką, czyli okrągłym przedmiotem którego nie da się ani położyć ani postawić. Jednak nawet wtedy nie brakowało chłopakom bojowości w znajdowaniu kolejnych wymówek ich chujowej gry oraz – co bardzo ważne kiedy jesteś przegrywem – bezwzględnego i bezwarunkowego poczucia wyższości moralnej – niezależnie od okoliczności.
Tak się bowiem dziwnie na tym świecie dzieje, że (o czym wspominałem we wcześniejszych materiałach) naszym życiem rządzi słowo na S – i nie chodzi tutaj o SEKS, tylko o STATUS. Wszyscy bowiem jesteśmy w biznesie zwiększania tudzież przynajmniej utrzymywania naszego statusu. Nic nie poradzisz – stadne z nas zwierzęta.
Znawcy tematu STATUSU, w tym autor Will STORR wyróżniają w temacie STATUSU trzy rodzaje gier:
- Gry DOMINACJI
- Gry NIESKAZITELNOŚCI i
- Gry SUKCESU
W grach DOMINACJI twój status opiera się głownie na budzeniu STRACHU czy RESPEKTU. Przykładem jest tu np. kariera w mafii [w „majfii” jak mawiał jeden z bohaterów książki „Chłopcy z ferajny”] czy jednostkach specjalnych.
W grach NIESKAZITELNOŚCI demonstrujesz swoją cnotliwość i wyższość moralną. Tutaj króluje wszelkiego rodzaju duchowość czy rozwój osobisty. Nie wspomnę o kościołach i organizacjach religijnych, bo nie chcę zabić cię śmiechem… Ale tu mamy również, do czego wrócimy, dwory królewskie.
W grach SUKCESU status budujesz poprzez osiąganie czegoś namacalnego lub mierzalnego – kejpijaje, ale również wszelkiego rodzaju WYGRYWANIE, które opiera się o umiejętności, talent czy wiedzę. Przykłady? Biznes, korpo, sport.
Oczywiście, to nieco sztuczny podział, bo gry te nawzajem się przenikają, szczególnie gry DOMINACJI z grami SUKCESU, wszak twoje osiągnięcia oparte o ciężką pracę, talent czy wiedzą możesz zgrabnie, czyli z gracją, łączyć z zastraszaniem innych [patrz Tiger WOODS, JORDAN czy KOBE].

Oczywiście najbardziej przewrotne są gry NIESKAZITELNOŚCI vel cnoty, bowiem gracze o wysokim statusie robią wiele – a czasem wszystko – by swoim moralizowaniem i nierealnymi wymaganiami zastraszyć cię, onieśmielić i unieszkodliwić. Ty próbujesz grać w NIESKAZITELNOŚĆ (tu wpisz sobie te cechy, które absolutnie i koniecznie musisz posiadać by być akceptowanym) a oni grają z tobą, de facto, w DOMINACJĘ i SUKCES.
Problemik polega jednak na tym, że kiedy ty, naiwnie, przeżarty poczuciem winy i wstydu błąkasz się miedzy krainami o nazwach DOBRO i ZŁO oni, z niemałą gracją i sprezzaturą, rozumieją, że władzy, sukcesu i autonomii NIE buduje się poprzez postrzeganie świata w kategoriach dobra i zła, tylko w kategoriach walki jednych grup interesów z innymi grupami interesów.
No ale nic to, zawsze wszak możesz, jak wspomniani przed chwilą piłkarze, budować swój STATUS dzięki poczuciu moralnej wyższości i ciężkiej pracy nad swoją cnotliwością. Piękno gier o STATUS polega bowiem na tym, że zawsze w nie grasz – i wtedy kiedy walczysz o SUKCES czy DOMINACJĘ jak i wtedy kiedy postanowisz to wszystko pierdolnąć w diabły i wyjechać w Bieszczady.
Nie ma bowiem ucieczki od gier o STATUS. Nie ma bowiem ucieczki od naszej BIOLOGII.
Na całe nasze szczęście:
Ważne zadanie przesuwania świata na przód nie będzie oczekiwało na pojawienie się jednostek perfekcyjnych – jak powiedział George ELIOT
W 2012 roku w USA, jakimś cudem, wydana została cyniczna książeczka dwóch politologów, opowiadająca o tym, jak naprawdę robi się politykę. Autorami są Bruce Bueno de Mesquita oraz Alastair Smith a jej tytuł to „The Dictator’s Handbook”. Tytuł fajny, podtytuł jeszcze lepszy: „O politycznych zaletach niegodziwości.”
W niej to, zacni autorzy konstatują co następuje:
- Całość polityki sprowadza się do zdobycia i utrzymania władzy – a nie do służenia swojemu suwerenowi czy też zapewniania mu dobrobytu
- Analizując politykę i polityków, olej drobiazgi takie jak ideologia, „dobro narodowe”, „interes stanu”, „wspólne dobro” czy „dobrobyt dla wszystkich” i skup się na tym co służy interesowi liderów politycznych i ich koalicji, jako że politykę uprawiają jednostki a jednostki działają najpierw w interesie własnym
- Pamiętaj, że w polityce chodzi o to, żeby rządzić a nie o to żeby rządzić dobrze, tym bardziej, że zabiegi niezbędne do tego by utrzymać władzę są inne niż te, by zapewniać dobrobyt…
- … tym bardziej, że długofalowe konsekwencje politycznych działań nie są problemem obecnie rządzących, tylko tych, którzy ich kiedyś zastąpią (bo korzyści masz teraz a przejebane będzie później)
Oraz dwa najbardziej nas interesujące elementy:
- Bycie przyzwoitym człowiekiem nie przekłada się na bycie skutecznym politykiem, a zatem…
- Jeśli brzydzisz się ubrudzeniem sobie rąk, trzymaj się z daleka od ról przywódczych
Oczywiście wszystko co to opisałem jest czysto teoretyczne i dotyczy tylko innych krajów. U nas, w Polsce, jest i będzie całkowicie odwrotnie. Ale, jeśli jesteś wiernym fanem serialu „SUKCESJA”, którego 3-ci sezon właśnie się zakończył i przeanalizujesz sobie powyższe założenia a następnie przełożysz je na biznesowa metodologię Logana ROYA, może okazać się, że coś jest na rzeczy…
A coś jest na rzeczy bo LOGAN gra głownie w gry DOMINACJI i gry SUKCESU a oglądanie „SUKCESJI” jako serialu wyłącznie biznesowego jest błędem, bowiem Loganowi chodzi głownie o UTRZYMYWANIE WŁADZY.
Co prowadzi nas do naszego dzisiejszego bohatera, tym razem ze świata prawdziwego biznesu i w tym celu będziemy musieli się przenieść do dżungli Ameryki Południowej a następnie, już przy okazji kolejnych lekcji zwiększania własnej WŁADZY i AUTONOMII odwiedzimy również angielską królową…
BANANOWY SAM
Przejdźmy zatem od ogółu do szczegóły. BANANOWY SAM, a dokładniej Samuel ZEMMURAY był jedną z najbardziej potężnych postaci amerykańskiego biznesu o jakich nigdy nie słyszałeś. Jego barwne życie, w jeszcze barwniejszy sposób, opisał w swojej książce Rich COHEN. Tytuł książki to „The Fish That Ale The Whale”.
BANANOWY SAM, nim stał się BANNANOWYM SAMEM, urodził się w Kiszyniowie, w biednej i nic nie znaczącej żydowskiej rodzinie w roku 1877. W wieku 14 lat, po śmierci swojego ojca, wyemigrował do Ameryki, gdzie, oczywiściem codziennie zastanawiał się czy jest wystarczająco zmotywowany oraz czytał wszystkie książki z zakresu rozwoju osobistego oraz moralnego postępowania… Nie – żartuję. On akurat nie miał takiego luksusu i zapierdalał gdzie się dało za ile się dało żeby ani on, ani jego rodzina, nie umarli z głodu. Tak się bowiem dziwnie składało, że w czasach kiedy Ameryka stawał się z potęgi lokalnej potęgą światową nikt nikomu darmowych posiłków nie rozdawał a w życiu i w biznesie panował darwinizm.

Mając lat 16 trafia – pierwszy raz w życiu – na egzotyczny, luksusowy owoc zwany bananem i to odmienia jego życie. Postanawia zacząć nimi handlować, tym bardziej, że rynek na nie rośnie. Co jest lekcją przy okazji lekcji – z prawem popytu jeszcze nikt nie wygrał, więc jeśli chcesz (w miarę szybko) zrobić w biznesie fortunę, idź tam gdzie jest popyt.
Żadnych dojść, żadnych forów, żadnych wujków w administracji. Czysta siła woli, czysta siła logiki i czyste skupienie na zysku. Efekt? W wieku 21 lat ma w banku 100 000 dolarów, odpowiednik paru milionów dzisiaj. Potem fortuna ta rośnie a jego firma przejęta zostaje przez największego gracza na rynku – firmę UNITED FRUIT. Aha – zapomniałbym dodać – przy okazji BANANOWY SAM staje się jednym z najpotężniejszych ludzi w Ameryce Łacińskiej, z osobistym dojściem do Prezydenta Hondurasu (który został prezydentem po tym jak SAM przeprowadził w tym kraju zamach stanu… Tak, zorganizował zamach stanu bo ówcześnie panujący prezydent, kontrolowany przez rząd USA postanowił mu zaszkodzić. Jako że Sam nie dał rady dogadać się z amerykańskim sekretarzem stanu, powiedział że to pierdoli, opłacił najemników i obalił rząd Hondurasu, i osądzając swojego prezydenta, który, oczywiście, dał mu niezbędne koncesje i zwolnienia podatkowe. I wszyscy byli happy. No może poza obalonym prezydentem. I administracja USA. I narodem Hondurasu. Ale poza tym – wszyscy byli happy!) a potem, niezadowolony z tego jak postępuje firma, która go wykupiła, czyli UNITED FRUIT Company, przejmuje kontrolę również i nad nią, stając się tym samym najpotężniejszym człowiekiem w Ameryce Łacińskiej i, przy okazji, jednym z najpotężniejszych w Ameryce.
W skrócie, jak widzisz, BANANOWY SAM jest chłopakiem z pewnymi osiągnięciami. A teraz głos zabierze Rich COHEN:
„Samuel ZEMURRAY, który przewodził UNITED FRUIT Company przez niemal 25 lat – od wczesnych lat 30-tych do późnych 50-tych XX wieku, był człowiekiem-symbolem WIEKU AMERYKI, czyli okresu, kiedyś USA z potęgi lokalnej stało się potęgą światową. (…) Jako prezes UNITED FRUIT był najważniejszą osobą w Ameryce Centralnej: jednym telefonem mógł zmienić losy kraju, co stanowiło jednocześnie symbole tego co najlepsze i najgorsze w amerykańskim imperializmie. Dowód na to, że Ameryka faktycznie jest krajem otwartych możliwości ale i przykładem Wstrętnego Amerykanina, korpo-pirata, który traktuje obce narody jako narzędzie własnego awanturnictwa. Kiedy w Ameryce Południowej lud skandował: „Jankesi do domu!” na myśli mieli Samuela ZAMMURAY.

Ale ty, oczywiście, nie popełniłbyś błędów ZEMMURAYA. Ty przecież nikomu byś nie zaszkodził, niczego nie zakłócał, nikogo nie korumpował, nigdy nie odpowiadał pięknym za nadobne, nigdy nie poszedłbyś na kompromisy i zawsze trzymał się najwyższych standardów. Ty wszystkiego dokonałbyś w ten nowy, bezgrzeszny sposób, zawsze win-win (…) Bo w przeciwieństwie do Europejczyków, my, Amerykanie, nadał naiwnie wierzymy, że można być jednocześnie potężnym i prawym. Więc za każdym razem wpadamy w te same sidła, przeświadczeni dogłębnie, że tym razem uda nam się uniknąć błędów poprzedzających nas pokoleń.
Ale to właśnie tego typu PRZEŚWIADCZENIE daje ludziom PEWNOŚĆ, która pozwala im kierować losami świata: gdy pewność ta zniknie, imperium upadnie [Cohen mówi tu, o przekonaniu, że postępujesz słusznie i w słusznej sprawie, mówiąc inaczej, masz rację, nie masz wyboru i robisz co trzeba – R.M.].
Gdy ZAMMURAY był młody, zdawał się wierzyć w to, że jest inny. Że jemu uda się zbić fortunę w sposób uczciwy oraz taki, który poprawi byt ludzi Południa. Jego tragedią okazało się nie to, że był gorszy niż inni biznesmeni, tylko to, że pomimo swojego geniuszu i dobrych intencji, nie był od nich lepszy.”
„Jednak mnie – i nadal to słowa Richa COHENA – w historii BANANOWEGO SAMA najbardziej poruszyły nie złe uczynki czy nadużycia UNITED FRUIT, ale OPTYMIZM, który charakteryzował jego życie, to przeświadczenie, że to akurat on da radę być jednocześnie zwycięski i kochany. To właśnie to niezachwiane przekonanie uczyniło z niego amerykański symbol.”
„Kiedy zmarł jego ojciec, jego rodzina nie miała żadnych perspektyw. Sam wyruszył do Ameryki, urządził się tam i posłał po swoją matkę i rodzeństwo. Imigranci w tamtych czasach nie mogli pozwolić sobie na dzieciństwo. Każda minuta każdego dnia była walką. W wieku 16 lat był zaprawionym w bojach cwaniakiem bez przerwy na chłodno kalkulującym: „Co się właśnie dzieje?” i „Co mogę z tego mieć?” Cechował go czarny humor i całkowity brak usprawiedliwiania się.”
„Był skomplikowanym a jednocześnie bardzo prostym i przyziemnym człowiekiem. (…) Stał się ryzykantem z konieczności. (…) Sędzie Sądu Najwyższego, Felix FRAKNFURTER powiedział o nim: 'Jeden z niewielu mężów stanu wśród biznesmenów. Ma w sobie cechy typowe dla wielkich ludzi: PROSTOTĘ i SKALĘ.”
Dodajmy sobie jeszcze jeden ważny psychologicznie element: bycie żydem, wtedy, było naprawdę przejebane. Żydzi nie zdominowali wtedy, jeszcze, pewnych sektorów, więc bycie żydem, dla amerykańskiej elity oznaczało właściwie bycie trędowatym. To będzie nam potrzebne w dalszej części wpisu, o czym za chwilę, ale teraz ważne jest to, że BANANOWY SAM nie szukał akceptacji tam, gdzie nie chciano mu jej dać. I znowu Rich COHEN:
„Jestem przekonany, że ZEMURRAY bardziej udawał to, że mu na tej akceptacji nie zależy niż autentycznie to czuł. Bo przecież był istotą ludzką. Oczywiście, że pragnął i statusu i akceptacji, to są przecież nasze podstawowe ludzkie potrzeby. Jednak skoro nie mógł otrzymać akceptacji, sięgnął PO STATUS, a gdy nie mógł otrzymać STATUSU, sięgnął po WŁADZĘ [tu masz odpowiedź na pytanie co robić, jeśli ty nie czujesz się akceptowany – RM]. Był SKRYTYM, CICHYM człowiekiem, NIGDY NIE NARZEKAŁ, NIE DAWAŁ NICZEGO PO SOBIE POZNAĆ, co oczywiście NIE oznacza, że nie czuł wściekłości. ALE CHCIAŁ i CHCIAŁ WIĘCEJ, dlatego WALCZYŁ TAK BARDZO i TAK DŁUGO i dlatego tak dogłębnie prześwietlał swoich przeciwników zimnym, analitycznym okiem.”

Wszak to ci pragnący najbardziej są tymi, którzy dochodzą najdalej (…) – Rich COHEN
Jesteśmy myśliwymi — naprawdę żyjemy tylko w tych chwilach, kiedy improwizujemy — żadnego harmonogramu, tylko małe niespodzianki i bodźce z otoczenia – Nassim TALEB

„Jednak dla tych, którzy znali go osobiście, jego motywacja była oczywista. CHCIAŁ WYGRYWAĆ. I gotowy był zrobić wszystko co trzeba. Był człowiekiem, który doszedł do wszystkiego sam i przepełniała go najbardziej niebezpieczna ze wszystkich rodzajów pewność siebie: raz już mu się udało, więc wierzył, że uda mu się kolejny. Stąd otaczający go nimb szalonej nieustraszoności. Podejście w stylu: Jeśli chcesz ze mną walczyć to lepiej mnie zabij. (…) Nie mówi dużo, bo small talk uważa za oznakę słabości. Wojen nie wygrywa się gadaniem. Ten gatunek był nigdyś w Ameryce powszechny – dziś jest na wymarciu. (…) Nie podnosił głosu nawet kiedy groził. Chociaż lubił sporo przeklinać. Do ludzi mówi szeptem, tak, że muszą się nachylać i skupiać na każdym słowie. A kiedy mówi ci, że coś się wydarzy, to wiesz, że się wydarzy (…)”.
„Wyobraź sobie, że nim jesteś. Masz 32 lata. Jesteś w Ameryce od niecałych dwudziestu. Wcześniej żyłeś w Rosji, w rolniczej dziurze przeżartej wścieklizną. Ale teraz jesteś tutaj, przedsiębiorca o znacznych zasobach. A mimo tego, gdzieś tam z tyłu głowy, nadał czujesz się małym żydem, który prześlizgnął się tylnym wejściem. Jesteś mężem i ojcem, masz młodą córkę, drugie dziecko w drodze. Wezwali cię do Waszyngtonu a Sekretarz Stanu daje ci ostrzeżenie. Co robisz? Spuszczasz głowę i zamykasz dziub? Siadasz w kąciku i dziękujesz losowi za szczęśliwą passę? Może ty byś tak zrobił, ale nie Sam ZEMMURAY. On wraca do Nowego Orleanu klnąc bez przerwy pod nosem. 'Mam się nie angażować? To co powiecie na to jak obalę cały ten pierdolony rząd [Hondurasu – RM]. Taka forma nieangażowania się będzie dla was odpowiednia? Dobiliście targu z prezydentem Davilą? To co powiecie na to, że przestanie nim być?’ CZUJESZ TEN RODZAJ BRAWURY? (…) Sprzeciwiając się Sekretarzowi Stanu – i stojącemu za nim J. P. MORGANOWI – Sam ZEMMURAY przeciwstawił się dwóm najpotężniejszym ludziom Ameryki. (…) Gdy powiedzieli mu, żeby się nie wcinał, powołał do życia własną armię (…)”
Swoją drogą, jestem ciekaw jak zachowałaby się, w obecnej sytuacji, amerykańska grupa DISCOVERY, gdyby na jej czele stał BANANOWY SAM…
Pokaż mi szczęśliwego człowieka a ja pokaże ci kogoś, kto na tym bożym świecie niczego nie osiągnie – Rich COHEN
„Wielkość ZEMURRAYA polegała na tym, że NIGDY nie utracił wiary w to, że będzie umiał wyjść cało z opresji. Nieszczęścia zdarzały mu się tak samo jak wszystkim innym, on jednak nigdy nie został przez porażki złamany. Ani przez moment nie czuł się bezbronny czy pokonany. Był bowiem, jak już wspomniałem, prawdziwym OPTYMISTĄ [Zaraz zajmiemy się tym fragmentem w moim rozumieniu – RM]. Kiedy Sekretarz Stanu, razem z J. P. MORGANEM i rządem Hondurasu zagrozili jego interesom, po prostu zmienił rząd Hondurasu. Kiedy UNITED FRUIT Company zabronił mu przekroczyć rzekę Utila, przeszedł na drugi jej brzeg. Kiedy zabroniono mu budowy mostu, zbudował most ale nazwał go w inny sposób. Na każdy ich ruch on miał swoją kontrę. Na każdą klęskę, kolejne wskrzeszenie. KIEDY SZCZĘŚCIE WYDAWAŁO SIĘ OD NIEGO ODWRACAĆ on podwajał swoje działania.”

Co do OPTYMIZMU – oto moja interpretacja. To co COHEN nazywa optymizmem, mi bardziej przypomina PARADOKS STOCKDALE’A. We wrześniu 1965 roku, podczas konfliktu w Wietnamie, do niewoli dostał się James STOCKDALE. Był najwyższym rangą amerykańskim oficerem, jakiego Wietnamczycy uwięzili. W „nagrodę” trafił do tak zwanego HILTONU z HANOI, czyli do obozu jenieckiego owianego najgorszą sławą. Gdzie był – przez SIEDEM I PÓŁ roku – nie tylko więziony, ale i torturowany.
Nie tylko udało mu się to przeżyć, nie tylko udało mu się to przetrwać, ale, dodatkowo, po powrocie do domu (uwolniono go w lutym 1973 roku) dosłużył się stopnia wiceadmirała a nawet był kandydatem na wice-prezydenta USA. Co ciekawe, wykładał również filozofię na Uniwersytecie STANFORDA.
Jakim cudem to przetrwał i funkcjonował potem – na ile się dało – nie tylko normalnie ale i skutecznie? Poprzez równoważenie. Równoważenie czego? REALIZMU z OPTYMIZMEM.
Głos zabierze admirał STOCKDALE:
„Nigdy nie możesz pomylić WIARY w to, że w OSTATECZNYM ROZRACHUNKU wyjdziesz z tego zwycięsko – bo na luksus utraty tego przekonania nie możesz sobie pozwolić – z DYSCYPLINĄ mierzenia się z nawet najbardziej brutalnymi faktami otaczającej cię rzeczywistości.”

Mówiąc inaczej – musisz połączyć trzeźwy ogląd obecnej sytuacji z nie-do-końca trzeźwa wiarą (bo często na wyrost), że finalnie wszystko skończy się dla ciebie dobrze. Czyli REALIZM (jest jak jest) łączysz z OPTYMIZMEM (ale będzie dobrze).
Regularnie stosuję PARADOKS STOCKDALE’A w pracy ze sportowcami. Podam jeden anonimowy przykład: pracowałem ze sportowcem, który zmagał się z poważnymi problemami zdrowotnymi i lekarze – jakże to w ich stylu – powiedzieli jej (bo była to dziewczyna), że już nigdy nie wróci do sportu. Nie trzeba jakość szczególnie wyjaśniać co oznacza to dla sportowca na światowym poziomie dobijającego się po najwyższe tytuły. Oznacza DEPRESJĘ.
Zatem, kiedy rozmawialiśmy po pierwsze upewniłem się, że korzysta z pomocy najlepszych fachowców (korzystała) a potem powiedziałem jej to: „Słuchaj. Ja niestety nie mogę Ci powiedzieć, że NAPEWNO wrócisz do uprawiania sportu, chociaż głęboko w to wierzę. Mogę Cię jednak zapewnić, że zrobimy wszystko by tak się stało.” A po tym jak opowiedziałem historię admirała, dodałem do następuje: „Dlatego ułożyłem dla Ciebie wierzy, który masz powtarzać sobie codziennie:
BĘDZIE CIĘŻKO
ALE WYJDĘ ZWYCIĘSKO
Co się zresztą wydarzyło. Wróciła do sportu i to w sukcesami. Były medale i w Polsce i zagranicą. I nadal bedą.
Pytanie brzmi – dlaczego nie poszedłem od razu w ślepy optymizm. Dlaczego nie zapewniałem jej, że ta choroba to błahostka i wróci do sportu raz dwa?
Już wyjaśniam – a raczej wyjaśni ci to rozmowa Jim COLLINSA z admirałem STOCKDALE’em:
– A komu się nie udało?
– A to akurat proste pytanie. Optymistom.
– Optymistom? Nie rozumiem…
– Tak, optymistom. Bo oni powtarzali: „Chłopaki, do świąt nas wypuszczą!” A potem przychodziły święta a my nadal tam byliśmy. Więc mówili: „Spokojnie, do Wielkanocy wyjdziemy!” A potem przychodziła Wielkanoc i nadal tam byliśmy. A potem święto dziękczynienia a potem kolejne Boże Narodzenie. I umierali – serce im pękało…”
Tak więc, OPTYMIZM jest super w kontrolowanych warunkach – jednak w sytuacji, kiedy wpadasz w prawdziwe kłopoty, PARADOKS STOCKDALE’A sprawdza się dużo lepiej.
I dlatego zakładam, że ZEMMURAY wiedział, że będzie przejebane, wierzył jednak święcie, że to on wygra wojnę.
No ale udaliśmy się w nieco zbyt mroczne klimaty, a po tym króciutkim wstępie chciałbym w końcu przejść do tego, co jest prawdziwą esencją tego wpisu 🙂
Znowu pałeczkę przejmuje Rich COHEN:
„Jednak niezależnie od tego jak było i co się działo, ZEMURRAY NIGDY NIE NARZEKAŁ I NIGDY SIĘ NIE USPRAWIEDLIWIAŁ. Należał do pokolenia, które żyło według maksymy:
NEVER COMPLAIN
NEVER EXPLAIN
Co jest dalszym etapem tego wpisu.

NEVER COMPLAIN przetłumaczyć znacznie łatwiej niż wprowadzić na stałe w życie – oznacza to po prostu NIGDY NIE NARZEKAJ. Natomiast NEVER EXPLAIN możemy przetłumaczyć i jako NIGDY SIĘ NIE TŁUMACZ jak i NIGDY SIĘ NIE USPRAWIEDLIWIAJ.
A teraz, aby wyjaśnić sobie filozofię NCNE – bo Never Complain Never Explain jest filozofią, z dżungli Hondurasu przenosimy się do Wielkiej Brytanii, jako, że O.G. który pierwotnie tę zasadę głosił był Premier Wielkiej Brytanii Benjamin DISRAELI. Zasada ta stała się się dosłownie mantrą i filozofią w oparciu o którą swoje kariery budowali wysokiej rangi politycy i wojskowi Imperium Brytyjskiego. Oraz Królowa Wielkiej Brytanii we własnej osobie – o czym za chwilę.
Pierwszą osobą, która wprowadziła tę mantrę na brytyjskim dworze królewskim była Królowa Matka, czyli Elżbieta Bowes-Lyon. Jej mistrzynią świata jest Królowa Elżbieta II. 2 lutego 2022 roku minie 70 lat odkąd Elżbieta II zasiada na brytyjskim tronie. Jest najdłużej panującą, żyjącą głową państwa na świecie – i jedną z najdłużej w historii świata. Zatem możemy bezpiecznie założyć, że coś tak rozumie i parę rzeczy robi dobrze – a zasada NEVER COMPLAIN NEVER EXPLAIN – której hołduje – przynosi oczekiwane rezultaty.
Nassim TALEB w „Prokrustowym łożu” napisał:
„Wielkość zaczyna się od zastąpienia nienawiści uprzejmą pogardą”.
Jeśli kojarzysz moje poprzednie wpisy i jednego z moich ulubieńców wszech czasów, króla dyplomacji, Talleyranda, uprzejma pogarda o której wspomina TALEB przy okazji wielkości była, autentycznie, kluczem i głównym narzędziem działania tego męża stanu. Oto parę przykładów:
„Zachowywał się z pewną cechującą go od dzieciństwa POWŚCIĄGLIWOŚCIĄ i był raczej chłodny, choć MIŁY W OBEJŚCIU. NIGDY NIE TRAKTOWAŁ LUDZI SZORSTKO. Osobom ze swojego otoczenia pozwalał zachowywać się zgodnie z ich naturą. BRAŁ OD INNYCH TYLKO TO, CO MOGLI MU DAĆ. Właściwa mu ZAWSZE taktowna i swobodna UPRZEJMOŚĆ sprawiała, że towarzystwo jego było wprost CZARUJĄCE. (…) ale jego lodowate, przenikliwe spojrzenie kazało przypuszczać, że pod tą wykwitną powierzchownością drzemie drapieżne zwierzę.”
„Talleyrand nie ripostuje NIGDY ludziom, którzy mają poglądy inne aniżeli on sam. (…) dyskusja będąca przecież rodzajem starcia, wydaje mu się czymś niestosownym (…) Dyskusję uważa za rzecz niestosowną i wulgarną. Na koniec dodajmy, że jest mu najzupełniej obojętne, co myślą inni, Z WYJĄTKIEM ISTOT WYBRANYCH, z którymi buduje swój 'świat’. Nie pragnął nigdy, by go przekonano, podobnie jak sam nie miał ochoty kogokolwiek przekonać. Nie ma w nim nic z ideologa, nie wierzy w wartość absolutną czy też trwałą jakiejś idei czy poglądu. Najlepsze idee to te, które wiodą do sukcesu. Po co o nich rozprawiać? Trzeba je skrywać i wcielać w życie. O ich wartości sądzi się po faktach.”
„Owa SPOKOJNA ODWAGA, ów gatunek WZNIOSŁEJ OBOJĘTNOŚCI, z jaką wystawiał się na niebezpieczeństwa, zniewagi, ataki i niepowodzenia, nie był maską, lecz samą istotą jego osobowości (…) Zresztą to jedwabne i aksamitne życie było ujęte w karby ŻELAZNEJ DYSCYPLINY.”

Oraz:
„Talleyrand to POSTAWA INTELEKTUALNA, którą Nietzsche przypisuje 'nadczłowiekowi’: jest on całkowicie WYZWOLONY od wierzeń, którym podporządkowują się inni ludzie.”
To co opisuje Orieux w postawie TALLEYRAND to właśnie NEVER COMPLAIN, NEVER EXPLAIN, mantra, w której chodzi głowni o zachowanie autonomii – czyli maksymalnej niezależności – przez to że trzymamy się maksymalnie blisko neutralności. O komunikowanie się za pomocą milczenia, uprzejmej obojętności i – również uprzejmej – wyższości, która to wynika:
- ze znajomości tej królewskiej zasady
- z samo-dyscypliny niezbędnej do jej stosowania
I nawet nie chodzi o to co mantra NCNE zapewnia w świecie zewnętrznym. Chodzi głównie o to, czego dokonuje w naszym trybie domyślnym w świecie wewnętrznym.
Zatem, większość z nas, przez większość czasu, świadomie czy też nie, szuka akceptacji oraz wsparcia u innych. Co się jednak dzieje, jeśli z uporem maniaka poszukujesz akceptacji i wsparcia u innych? Razem z ich zgodą lub jej brakiem zaczynasz czerpać od nich również ich system wartości oraz przyswajać ich tożsamość. A tym samym, co logiczne, tracisz własną unikalność, własną siłę oraz własną niezależność.
To dlatego maksyma Never Complain Never Explain to esencja brytyjskiego stoicyzmy epoki wiktoriańskiej. Stała się ona mantrą przewodnią potężnych i wypływowych, pewnych siebie i nastawionych na wygrywanie ludzi którzy ponad wszystko cenili sobie własną niezależność oraz odpowiedzialność przed sobą samym.
Wyjaśnianie. Usprawiedliwianie się. Tłumaczenie się. To nic innego jako oddawanie swojej władzy innym. I jeśli są to ludzie których znasz, szanujesz, z których zdaniem autentycznie się cenisz – pół biedy. Ale w pozostałych wypadkach – w zazwyczaj to są pozostały wypadki – usprawiedliwianie się i szukanie akceptacji (czy wybaczenia) przed osobami które nie są tego godne jest po prostu żałosne i – jakże by inaczej – dewastujące dla Twojego statusu tak wewnętrznego jak i zewnętrznego.
Usprawiedliwiając się czy tłumacząc się podnosisz status swojego rozmówcy i chociażby przez to, że poświęcasz na to swój czas i swoją energię. Przechodzisz również do trybu obronnego – demonstrują jednocześnie brak pewności siebie, oraz brak zaufania i wiary w swoje wybory oraz – uwaga uwaga, dla wielu nowość – brak zaufania i wiary WE WŁASNY KOD POSTĘPOWANIA.
„NIGDY SIĘ NIE TŁUMACZ – twoi przyjaciele tego nie potrzebują a twoi wrogowie i tak ci nie uwierzą” – Elbert HUBBARD
„Niezależnie od tego jak dobra będzie twoja argumentacja, sam fakt usprawiedliwiania się przed nimi będzie odebrany jako słabość.” – Winston CHURCHILL
„Bardzo uważaj z tym wyjaśnianiem bo bardzo szybko kończy się przepraszaniem.” – Lord ACTON
Zatem, jeśli rozpakujemy sobie mantrę NEVER COMPLAIN, NEVER EXPLAIN, dwie główne elementy stojące za nią to:
- autonomia
- odpowiedzialność przed samym sobą
Oznacza ona BYCIE PONAD, dyscyplinę, wysokie poczucie godności (wewnętrznego i zewnętrznego statusu) oraz – to bardzo ważne – posiadanie WŁASNYCH ZASAD, własnej FILOZOFII, własnego KODU POSTĘPOWANIA.
A kto posiada własne zasady, własną filozofię i własny kod postępowania? Ludzie o najwyższym statusie (nawet jeśli ze świata przestępczego).

Ale wróćmy do obecnej królowej, Elżbiety II. Prawie 70 lat na tronie. Dziś jest głową Wielkiej Brytanii, Irlandii Północnej i 14 innych państw. Kiedyś państw tych było 33. A oto słowa jednego z analityków brytyjskiej sceny politycznej:
„Prawie 70 lat na tronie. Co oznacza prawie 70 lat ciężkiej pracy. Pracy, nad którą przyświeca święta mantra 'Never Complain, Never Explain’. Wyobraź to sobie: prawie 70 lat bycia pod ciągłą obserwacją. Prawie 70 lat bycia twarzą kraju dla całego świata. Jej dosłownie całe życie jest albo na kliszy albo na filmie. Jej każdy ruch jest śledzony, rejestrowany i analizowany. I w świetle całej tej uwagi, ani razu nie powiedziała zbędnego słowa, ani razu nikogo nie obraziła. W rzeczy samej, czasami odnoszę wrażenie, że tak naprawdę nigdy niczego nie powiedziała o kimkolwiek… (…) Przez prawie 70 lat, poza oficjalnymi wystąpieniami, nie odzywała się w ogóle. A spotykała się, oko w oko, z większą ilością przywódców niż ktokolwiek. A i tak nie mamy pojęcia co o nich sądzi. Czy jest w tym jakaś lekcja? Sądzę że jest: Jeśli piastujesz jakieś przywódcze stanowisko, może warto żebyś mówił mniej niż robisz. Nie musisz tłumaczyć każdej swojej decyzji. I nie musisz każdemu imponować.”
Never Complain, Never Explain mamy też w Polsce. Jarosław KACZYŃSKI jest tu fenomenalnym przykładem. Tak, owszem, nieraz zdarzyło mu się emocjonalnie przeciekać, ale generalnie nie jest to osoba, która szukałaby akceptacji wdzięcząc się do kamer.
O ile Elżbieta-Matka NCNE na tron wprowadziła z Elżbieta-Córka udoskonaliła, samym autorem maksymy – oraz paru innych raz dla osób które mają światowe ambicje, jest Benjamin JOWETT. W jego listach z lat 1873-1876 znajdziemy takie perełki adresowane do głów państw:
- NIGDY się nie wykłócaj
- NIGDY się nie obawiaj
- NIGDY się nie tłumacz
- NIGDY się nie przepracowuj
- NIGDY nie-nienawidź
- NIGDY nie bądź nadgorliwy
- NIGDY się nie zamartwiaj
- NIGDY nie rozpowiadaj
- NIGDY nie rozczarowuj
- NIGDY nie umniejszaj
- NIGDY nie przegrywaj
- ??? [nie zachowało się]
Mówiłem wcześniej o własnym kodzie postępowania – powyższe 11 punktów jest bardzo niegłupim szkicem. Zwróć również uwagę, że tak Never Complain, Never Explain jak i powyższe 11 punktów mówią o tym czego NIE robić – JOWETT najwyraźniej rozumiał, że to czego NIE robimy jest znacznie ważniejsze niż to co robimy – zatem stosował znaną nam już z wcześniejszych postów, INWERSJĘ.
Dobra – to jeszcze jedna mała ciekawostka. W latach 60-tych i 70-tych XX wieku (oraz zapewne dużo wcześniej) motto brytyjskich służb specjalnych brzmiało:
- Never Complain
- Never Explain
- Never Apologise
Samce alfą w tamtym czasie (dziś jest podobnie, ale przekonania te są bardziej ukryte), wierzyły, że SUKCES żywi się SUKCESEM a SIŁA rodzi SIŁĘ – dlatego, za wszelką cenę, UNIKANO jak ognia mówienia o porażkach, sugerowania defetystycznej postawy i wszystkiego, co kojarzyło się ze słabością – jak przepraszanie czy narzekanie chociażby. Ludzie byli twardsi i mieli silniejszy wewnętrzny punkt odniesienia. A szczególnie ludzie związani ze służbami mundurowymi.
Zresztą, jeśli spojrzysz sobie na wczesne Bondy, a przypomnę, że ich autor, Ian FLEMING był oficerem wywiadu brytyjskiej marynarki wojennej, zatem jeśli spojrzysz na wczesne Bondy, żadnego narzekania, żadnego usprawiedliwiania i żadnego przepraszania jest widoczne jak na dłoni. W ten sposób bowiem, zachowywać się mieli ludzi o wysokim statusie – zatem i o wysokim poziomie samo-kontroli. Wszak idzie to ze sobą w parze – a przynajmniej powinno.

Zresztą, wróćmy na chwilę do podstaw. Ja nie jestem brytyjską królową, mam powody podejrzewać, że Ty też nie. Przynajmniej nie w najbliższej przyszłości. Ale zasada NCNE odnosi się nie tylko do tego co robisz na zewnątrz – przy ludziach i do ludzi. Odnosi się PRZEDE WSZYSTKIM do tego co robisz w środku. Odnosi się – jeszcze raz powtórzę – PRZEDE WSZYSTKIM do tego jak ZE SOBĄ rozmawiasz. A może raczej, jak ze sobą NIE rozmawiasz, rzecz powinienem.
Jeszcze raz: NIGDY NIE NARZEKASZ i NIGDY SIĘ NIE TŁUMACZYSZ – przede wszystkim przed samym sobą. Dbasz, za wszelką cenę i każdego dnia o WYSOKI STATUS WEWNĘTRZNY. Kiedy łapiesz się na tym że narzekasz – lub że na siebie szczekasz – zamykasz wewnętrzny ryj jak Królowa Brytyjska podczas publicznych wystąpień. Jeśli widzisz, słyszysz i czujesz, że szukasz WYMÓWEK, tudzież usprawiedliwień dla tego co zrobiłeś, tego czego nie zrobiłeś lub tego co zrobić zamierzasz – przypomnij sobie o INTENCJI, przypomnij sobie swój KOD POSTĘPOWANIA, przypomnij sobie, że to co dziś nazywamy pewnością siebie, poczuciem wartości, samooceną itd. itp. jest po prostu Twoim WEWNĘTRZNYM STATUSEM, Twoją WEWNĘTRZNĄ REPUTACJĄ – zatem, NIGDY nie tłumacz się przed samym sobą. Im mniej WEWNĘTRZNEJ NARRACJI tym WIECEJ SIŁY, WŁADZY, STATUSU i GODNOŚCI.
Przypominam: „Wielkość zaczyna się od zastąpienia nienawiści uprzejmą pogardą”. Ja, bardziej od uprzejmej pogardy proponuję Ci uprzejmą neutralność.
Oto co ma do powiedzenia w tym konkretnie temacie Baltasar GRACIAN:
[50] NIGDY NIE TRAĆ SZACUNKU DLA SAMEGO SIEBIE… czy też nie stawaj się zbyt bezceremonialny w stosunku do samego siebie (…) Powinieneś bardziej słuchać własnego surowego osądu niż wszystkich zewnętrznych nakazów. Unikaj tego, co jest niestosowne, nie dlatego, że inni mogą osądzić Cię zbyt ostro, lecz ponieważ czujesz respekt przed własnym rozsądkiem. Naucz się obawiać własnego osądu, a nie będziesz czuł potrzeby obecności świadka wymyślonego przez Senekę [czyli własnego sumienia].”
Zobaczmy teraz, już w klasycznym „zewnętrznym” wydaniu, co na temat zasady NEVER COMPLAIN, NEVER EXPLAIN mają inni ludzie sukcesu, którzy byli jej wierni:
„Przestajesz być dzieckiem z chwilą, gdy zdasz sobie sprawę, że rozpowiadanie o swoich kłopotach nie ułatwia radzenia sobie z nimi.” – Cesare PAVESE
„Plotka jest dziś głównym narzędziem dyskursów, dlatego zamknij się i przestań na swój temat paplać. Nigdy się nie zwierzaj, nigdy się nie tłumacz, nigdy nie przepraszaj i nigdy nie narzekaj.” – Dave HICKEY
„Bardzo szybko zorientujesz się, że w polityce będą przypisywane ci fałszywe motywy. Dlatego: nigdy nie narzekaj i nigdy się nie tłumacz.” – Stanley BALDWIN

„Nigdy nie narzekaj, nigdy się nie tłumacz, zrób co trzeba i niech ujadają.” – Nellie McCLUNG
[129] NIGDY NIE NARZEKAJ: skargi zawsze będą Cię dyskredytować. Bardziej niż współczucie i pocieszenie wywołują emocje i bezczelność i skłaniają ludzi, którzy słyszą nasze skargi, do tego, by zachowywali się tak jak ci, na których się skarżymy. (…) Rozsądna osoba nigdy nie powinna rozpowiadać o hańbie lub lekceważeniu, a tylko o szacunku, jaki inni jej okazali. Dzięki temu zdobędzie przyjaciół i pozbędzie się wielu wrogów.” Baltasar GRACIAN
[246] NIE WYJAŚNIAJ CZEGOŚ TYM, KTÓRZY NIE PROSILI O WYJAŚNIENIA. A nawet jeśli o nie prosili, głupotą jest spieszyć z wyjaśnieniem. Wyjaśnianie czegoś, zanim to będzie niezbędne, to wzięcie na siebie winy (…) Usprawiedliwianie się za wczasu budzi podejrzenia, które wcześniej były uśpione. Rozsądny człowiek powinien nie dostrzegać podejrzeń innych: to byłoby wystawieniem się na atak. Powinien starać ukryć się za zasłoną starych, dobrych obyczajów.” – Baltasar GRACIAN
[289] NAJGORSZA KOMPROMITACJA CZŁOWIEKA: POKAZAĆ, ŻE JEST SIĘ TYLKO CZŁOWIEKIEM. Inni przestaną postrzegać go jako boską istotę, gdy zobaczą jak bardzo jest ludzki. (…) Człowieka powściągliwego uznaje się za kogoś większego niż jest, a lekkoducha postrzega jako tego, który znaczy mniej (…)” – Baltasar GRACIAN

„Największa wolność przejawia się w tym, że nie musisz wyjaśniać, dlaczego coś zrobiłeś.” – Nassim TALEB
„Cechą charakterystyczną osoby przegranej jest ogólne lamentowanie nad wadami, inklinacjami, sprzecznościami i irracjonalnością ludzkości – zamiast wykorzystywać je dla przyjemności i zysku.” – Nassim TALEB
„Najbardziej twojej reputacji szkodzi to, co mówisz w jej obronie.” – Nassim TALEB
„Nie narzekaj zbyt głośno na wyrządzone ci krzywdy – możesz podsunąć pomysły swoim mniej kreatywnym wrogom.” Nassim TALEB
Nawet wybitna ekspertka od skandali, była super modelka Kate MOSS ujawniła w 2012 roku w wywiadzie dla Vanity Fair:
„Miałam szczęście, że byłam z Johnnym [Deepem]. Wiele nauczył mnie o sławie. To on mi powiedział, żebym nigdy nie narzekała i nigdy nie wyjaśniała. To dlatego nie mam konta na Twitterze i takich tam. Bo nie chcę żeby ludzie wiedzieli co jest autentycznie prawdziwe, plus łatwiej wtedy o tajemniczość.”
Wróćmy na chwilę do brytyjskich służb specjalnych i ich zasady: Never Complain, Never Explain, Never Apologise. Przeżytek, prawda? Dziś by się już nie sprawdziło? Czasy się zmieniły, tak? No to patrz na to:
„Nigdy nie przepraszaj i nigdy się nie tłumacz okazuje się być prawdą! Nowe badanie przeprowadzone na Uniwersytecie COLUMBIA pokazało, że przepraszające osoby publiczne są częściej postrzegane jako te, którym należy się kara. Dowody sugerują, że przeprosiny ze strony osoby publicznej za jej kontrowaryane poglądy u badanych spotykały się albo z obojętnością albo wywoływały chęć jej ukarania.”
Następnie przeczytać możemy:
„Jednym z powodów sukcesu Trupa była jego odmowa przeprosin (…) Jak powiedział mój przyjaciel, Trump jest jak odporny na wszelkie próby zawstydzenia go. (…) I nawet jeśli sam Trump jest koszmarnym człowiekiem, ta odporność na zawstydzanie sprawia, że wydaje się być silniejszy, a tym samym bardziej odpowiedni, niż polityk który ugina się pod żądaniem publicznych przeprosin. Wiemy już bowiem nie od dziś, że domagając się przeprosin, ludziom nie chodzi o wybaczenie tylko o upokorzenie i publiczne okazanie uległości (…) Publika wychodzi bowiem z prostego założenia, że jeśli ktoś za coś przeprasza, oznacza to, że jest winny, zatem powinien zostać ukarany.”

(…) Jako, że nie mamy dowodów, że przepraszanie pomogło uniknąć kary, a część dowodów wskazuje, że raczej zaszkodziło, racjonalnie myśląca jednostka powinna być bardzo ostrożna z przeprosinami (…) szczególnie w przypadkach, w których chodzi o to, co dana osoba myśli lub w co wierzy. (…) Trzymanie się kontrowersyjnych stwierdzeń może być dla osoby publicznej po prostu bardziej korzystne (…) daje również mocniejszy sygnał do ocenienia tego człowieka jako silnego (…)
(…) Przez analogię, organizacje, takie jak partie polityczne, korporacje czy uniwersytety, stając przed naciskami dotyczącymi przeprosin, powinny mieć na uwagę powyższe wyniki badania, bo to co było standardową procedurą zarządzania kryzysowego, okazuje się szkodzić bardziej niż pomagać.”
OK, czyli mamy zasadę Never Complain, Never Explain (i czasami Never Apologise), która potwierdzona jest nie tylko dworską praktyką ale i naukowymi badaniami. Co zatem, na naszych oczach, robią dwa największe współczesne zjeby rodem z Pałacu Buckingham?
Piers MORGAN:
„Książę Harry zamienił motto królowej: Nigdy nie narzekaj i nigdy się nie tłumacz” na „Zawsze narzekaj, zawsze się tłumacz i nigdy nie przestawaj marudzić. Królowa-Matka trzymała się prostej maksymy: Never Complain, Never Explain i bardzo rzadko pojawiała się by przemawiać publicznie. Co okazać się być skuteczną strategią, gdyż umierając w wieku 101 lat była uwielbiana nie tylko w Wielkiej Brytanii ale i na całym świecie.
Jej córka, Królowa Elżbieta maksymę tę przejęła, co również służyło jej bardzo dobrze, jako że jest powszechnie szanowaną i najdłużej zasiadającą na tronie monarchą – a nie udzieliła nawet jednego wywiadu.

Jednak jej wnuk, książę Harry, przegapił motto mówiące o dyskrecji. A może, powinienem raczej powiedzieć: porzucił je dla strategii pod tytułem: „Zawsze narzekaj, wszystko wyjaśniaj, nigdy nie przestawaj ględzić, marudzić i moralizować i koniecznie zmieszaj w błotem własną rodzinę.”
Harry zjebał tak bardzo, że głos, co dość nietypowe, zabrał Książę Albert II, czyli głowa rodziny królewskiej z Monako, dając nam tym samym dowód, że Never Complain Never Explain jest również zasadą stosowaną tam: „Tego typu publiczne okazywanie niezadowolenia, tego typu rozmowy powinny mieć miejsce w zamkniętym kręgu najbliższej rodziny. Tego typu zachowanie lekko mnie trapi (…).”
Kolejnym geniuszem był książę Andrew, po tym jak znalazł się w centrum skandalu pedofilskiego z Jeffreyem EPSTEINEM na czele. Uległ presji i zgodził się na wywiad, gdzie próbował wyjaśnić swoją niewinność. I, dokładnie jak ostrzegał TALEB, starając się bronić własnej reputacji, jedynie ją osłabił. Przy okazji rzucając cień na cały dwór.

„Lubisz myśleć, że kontrolujesz swój los, że w pełni świadomie planujesz swoje życie. Jednak mocno nie doceniasz tego, jak bardzo zdominowany jesteś przez emocje. To one sprawiają, że przysuwasz się w stronę tego co schlebia twojemu ego. To one sprawiają, że szukasz potwierdzeń tego w co już wierzysz. To one sprawiają, że widzisz tylko to co chcesz – w zależności od swoich nastrojów – a to z kolej odseparowuje cię od rzeczywistości. Czego konsekwencją są złe decyzje i szkodliwe wzorce zachowań, utrzymujące się przez całe życie. Racjonalność jest umiejętnością przeciwdziałania tym emocjonalnym wpływom, pomyślenia zamiast zareagowania, otworzenia umysłu na to co dzieje się naprawdę a nie na to co właśnie czujesz. Jednak umiejętność ta nie przychodzi nam w sposób naturalny; moc ta musi zostać wyrobiona bo tylko dzięki niej możesz zrealizować swój największy potencjał.” – pisze w „The Laws of Human Nature” Robert GREENE.
David WHYTE powiedział:
WŁAŚCIWA PRACA
WYKONANA WŁAŚCIWIE
Z WŁAŚCIWYCH POWODÓW
Jeśli będziesz postępować zgodnie z tymi słowami, po pierwsze nie masz powodów do narzekania, bo zamiast narzekać skupiasz się na tym co jest do zrobienia, a po drugie, nie masz powodów ani do wyjaśniania ani do przepraszania – nie masz ich, bo jeśli robisz właściwe rzeczy, we właściwy sposób i z właściwych powodów, nie ma żadnej potrzeby tłumaczenia się z tego innym.
W „Poleganiu na sobie” Ralph Waldo EMERSON napisał:
„Tylko wtedy, gdy człowiek odrzuci wszelkie zewnętrzne wsparcie i zostanie sam, zobaczy, że jest silny i zwycięży (…) Ten, kto wie, że siła jest wrodzona, że jest słaby, bo dobra szukał gdzieś poza sobą, zdaje się bez wahania na własną myśl i uświadamiając to sobie odzyskuje równowagę, stoi z podniesioną głową, panuje nad swymi członkami, dokonuje cudów; podobnie jak człowiek stojący na nogach silniejszy jest od człowieka co stoi na głowie.
(…) Wszędzie społeczeństwo jest w zmowie przeciwko dojrzałości każdego ze swych członków. Jest ono towarzystwem akcyjnym, którego udziałowcy zgadzają się – dla lepszego zabezpieczenia chleba każdemu akcjonariuszowi – zrezygnować z wolności i kultury zjadacza. Najbardziej poszukiwaną cnotą jest przystosowanie się. Poleganie na sobie jest jest przeciwieństwem. Przystosowanie się nie kocha realnych faktów i twórców, lecz nazwy i obyczaje. Kto chciałby być człowiekiem, musi być nonkonformistą.
(…) Nic poza Tobą nie przyniesie ci ukojenia. Nic poza triumfem zasad nie może przynieść ci spokoju (…) Wierzyć swej własnej myśli; wierzyć, że to, co w głębi Twego serca prawdziwe jest dla ciebie, jest prawdziwe dla wszystkich ludzi – to jest geniusz (…)

(…) Niech więc człowiek zna swoją wartość i rzeczy nagnie do siebie. Niechaj nie zerka ukradkiem i nie skrada się wszędzie chyłkiem jak chłopak z przytułku, bękart czy intruz w świecie, który przecież istnieje dla niego. (…) Mam nadzieję, że teraz nadszedł kres konformizmu i ugodowości. (…) Nigdy się nie kłaniajmy i więcej się nie usprawiedliwiajmy. (…) Napiętnujmy gładką przeciętność i brudne zadowolenie naszych czasów i stawmy im czoła.”
Zadanie jest proste: przez tydzień nie narzekaj ani na głos, ani do siebie. I przez ten sam tydzień przestań się tłumaczyć i usprawiedliwiać. Chodzi zarówno o wymówki przed sobą samym, jak i o usprawiedliwianie się, z takiego czy innego powodu, przed innymi. Oraz, również przez ten sam tydzień, przestań przepraszać za to że żyjesz, za to kim jesteś i za to czego chcesz. Złap się na tych trzech automatyzmach i zatrzymaj je. Zamiast narzekania, usprawiedliwiania się i przepraszania że żyjesz, zajmij się tworzeniem pozytywnego projektu: a w tym celu rób właściwe rzeczy, we właściwy sposób, z właściwych pobudek.
To odmieni Twoje życie.
Zapewne nie pamiętasz już cytatu, od którego zaczęliśmy ten wpis, a mianowicie:
Dopiero niedawno „ciężka praca” stała się powodem do dumy, a nie wstydu z powodu braku talentu, finezji i, przede wszystkim, sprezzatury – TALEBA
To właśnie fakt, że kulturowo tak bardzo cenimy „ciężką pracę” – a może raczej udawanie zajętości – oraz wszelkiego rodzaju cierpienie i dzielenie się emocjami z innymi – to właśnie dlatego narzekanie jest dziś tak bardzo powszechne. Na dobrą sprawę już dawno przeszliśmy z narzekania do bycia ofiarami – wszak posiadanie takiego czy innego schorzenia czy pseudo-schorzenia albo bycie w takiej czy innej grupie MeToo jest nowym porządkiem świata.
Podam Ci parę przykładów: wszyscy wiedzą dziś o Gogginsie i o gogginsowaniu – również za moim udziałem. Ale mało kto wie o Courtney DAUWALTER, która gdy chodzi o ultramaratony wciąga Gogginsa nosem – i robi to z taką sprezzaturą i nonszalancją, że przez chwilę można uwierzyć, że my też byśmy tak mogli – no problemo!

Nie widziałem też, żeby Robert KARAŚ obnosił się z tym że / jak ciężko trenuje ani z cierpieniem, które – a wiem to z pierwszej ręki – odczuwa podczas coraz-to-bardziej-pojebanych projektów [ -> patrz NEVER EXPLAIN].
Nie widziałem również, żeby np. Tom CRUISE, publicznie obnosił się z tym jak ciężko pracuje, by w wieku 60 lat wyglądać jakby miał 35 i być w formie jakby miał 25. Nie widzę jakoś filmów z jego codziennych treningów, nie widzę mówienia o tym co je, jak je i ile je – oraz jak suplementuje [-> patrz NEVER EXPLAIN].
Pod koniec 2021 roku zakończyła się kolejna trasa koncertowa najlepszego i największego zespołu rockowego na świecie – The ROLLING STONES. Mick JAGGER ma już 78 lat i 500 milionów dolarów na koncie a nadal biega po scenie przez 2 godziny jednocześnie śpiewając. Kiedy dwa czy trzy lata temu miał zabieg kardiologiczny, lekarze którzy go wtedy operowali stwierdzili, że pierwszy raz w życiu operują 75-letniego wyczynowego sportowca. W takiej jest JAGGER formie. Ale jakoś nie widzę, żeby OBNOSIŁ się z tym co robi i jak robi. Informacje, po głębszym poszukiwaniu, pochodzą od ludzi, którzy z nim współpracowali [-> patrz NEVER EXPLAIN].

Dlaczego zatem NAJLEPSI z NAJLEPSZYCH się NIE OBNOSZĄ? A dlatego, że – i tu TALEB znowu miał rację – oni UKRYWAJĄ i WYSIŁEK i CIERPIENIE i ENEGIĘ, którą wkładają w to, żeby wywołać WOW. Bo kiedyś się nie OBNOSISZ, tylko po cichu robisz swoje – a dla przykładu JAGGER nadal trenuje 2-3h dziennie przez 6 dni w tygodniu, a szukając się do tras trenuje przygotowania do maratonów – a więc kiedy się nie OBNOSISZ i UKRYWASZ WYSIŁEK WOW staje się jeszcze bardziej potężne.
Ale do tego trzeba zmienić mentalność, chcieć imponować WYNIKIEM a nie PROCESEM. Trzeba porzucić stado jagniąt i stać się jednym z drapieżnych ptaków, jak w tym oto cytacie z NIETZSCHE:
” (…) Że jagnięta czują urazę do wielkich ptaków drapieżnych, to nie dziwota: lecz to jeszcze nie powód, by brać za złe wielkim ptakom drapieżnym, że porywają małe jagnięta. A jeśli jagnięta mówią między sobą: »te ptaki drapieżne są złe; a kto jest jak najmniej ptakiem drapieżnym, owszem jego przeciwieństwem, jagnięciem – nie miałżeby być dobry?«, to nie można takiemu postawieniu ideału nic zarzucić, jakkolwiekby ptaki drapieżne nieco szyderczo na to spoglądały i może mówiły sobie: »my nie gniewamy się na nie, na te dobre jagnięta, kochamy je nawet: niema nic smaczniejszego nad delikatne jagnię«.”
Najlepsi z najlepszych się nie obnoszą. Najlepsi z najlepszych skrywają. Dlaczego? Dlatego, że kiedy o sobie nie gadasz, stajesz się nieobecnym. I znowu GRACIAN:
[282] WYKORZYSTAJ NIEOBECNOŚĆ by zyskać szacunek i poważanie. Obecność umniejsza sławę, nieobecność powiększa ją. (…) Wyobraźnia podróżuje szybciej niż spojrzenie(…) Nawet Feniks wykorzystuje nieobecność do tego, aby zachować szacunek i zamienić pragnienie w poszanowanie.”
„Nikomu nie pokazuj. Będą błagać cię i schlebiać ci, aby poznać sekret, ale jak tylko im go przekażesz, będziesz dla nich nikim. Rozumiesz? Nikim. Sekret nie robi na nikim wrażenia. Ale trik, w którym go używasz jest wszystkim.” – Alfred BORDEN w filmie „PRESTIŻ”
JEŚLI CHCESZ BYĆ CZARODZIEJEM – NIKOMU NIE (P)OKAZUJ…
Podcast: Play in new window | Download
Subscribe: RSS
WSTĘP
„C.T. Fletcher, wielki C.T. Fletcher słynie z powiedzenia: “It’s still your motherfucking set.” – 'Nie zmienia faktu, że teraz twoja kurwa seria.’ Rzucił to podczas jakiegoś szaleńczego treningu w stylu niemieckich objętości, kiedy partner treningowy nie wiedział czy ma umrzeć czy porzygać. I właśnie wtedy, C.T. tym swoim głosem, rzucił: “Mike, nie zmienia faktu, że teraz twoja kurwa kolej.”
Tekst stał się kultowym, bo oznacza po prostu – ok, padasz na ryj, nie zmienia faktu, że trzeba dokończyć co się zaczęło.

I w tych dodatkowych przejebanych seriach nie chodzi o hipertrofię (chociaż oczywiście dojdzie do wzrostu mięśni) tylko o to, żeby wzmocnił ci się mózg. Bo to właśnie te najbardziej wymagające serie najbardziej rozwijają umysł. Kiedy dochodzisz do punktu, w którym wydaje ci się, że już więcej nie możesz – to właśnie jest znak, że MUSISZ WIĘCEJ.
Oczywiście trzeba z tym ostrożnie, bo nie chodzi o to, żeby pokaleczyć technikę i złapać kontuzję. Zupełnie nie o to mi tu chodzi.
Chodzi o to, żebyś ten moment pod ścianą zaczął rozpoznawać jako okazję to wzrostu, do rozwoju, do stania się silniejszym. I możesz to przenosić na każdy aspekt swojego życia. Bo w życiu wszystko może być twoją kolejną serią. Wszystko może być okazją do dalszego treningu.
Zatem, każdy rodzaj pracy, który wykonujesz powinien być przez ciebie traktowany jako OKAZJA by stać się jeszcze lepszym. TWOJA PRACA JEST TWOJĄ OKAZJĄ. A najlepsze jest to, że nawet jeśli nie wyjdzie, i tak zyskasz – bo czegoś się nauczysz. Bo wszystko może być twoim treningiem.
A to całkowicie odmieni sposób w jaki pracujesz i żyjesz. Piękne jest to, jak nasz system przekonań potrafi w jednej chwili zrobić pełny obrót. Weź przykład kogoś, kto jednego dnia jest w kimś zakochany a następnego już go nienawidzi. Zatem, wniosek z tego prosty – większość tego co o sobie sądzisz, lub sądzisz że wiesz jest po prostu twoim wyborem. Podobnie jak w tym zakochaniem przechodzącym nagle w nienawiść, możesz odmienić to kim jesteś jedną decyzją.

Zatem, wracając na siłownie: kiedy w niej jesteś, każda grupa mięśniowa nad którą pracujesz, każde ćwiczenie które wykonujesz, jest nie tylko okazją do wzrostu mięśni, spalenia kalorii czy stania się większym – jest okazją do zmiany najpotężniejszego elementu na świecie – czyli ludzkiego umysłu.
Wyobraź sobie co by się działo w twoim życiu, gdybyś każdego dnia na siłownie zabierał swój umysł. Gdybyś to co trudne traktował jako wzywające do działania, a wezwanie do działania jako coś ekscytującego…
Weź Dante Trudela i jego Doggcrapp Training – zasada jest prosta: robisz 5 serii pod rząd, ale zabawa polega na tym, że to co możesz – lub myślisz że możesz – zrobić zrobić w 10 powtórzeniach, masz zrobić w 20. Co za psychol… Ale to właśnie tego typu mentalność możesz przenosić na resztę aspektów życia. Tak, że kiedy dochodzisz już do granicy i sądzisz, że więcej nie możesz, wyciskasz kolejne powtórzenie, a potem kolejne i kolejne.
Bo na tej planecie i w tym życiu chodzi o to, żeby udowodnić coś sobie i o sobie, i ulepszać siebie dla siebie. Nie żeby udowodnić coś innym i nie żeby porównywać się do innych. Sobie, o sobie i do siebie.
Słyszałeś już tysiąc razy o tym, żeby poczuć się komfortowo z dyskomfortem. Jak tego dokonać? Periodyzacja. Dodawanie obciążenia albo poziomu skomplikowania. Z czasem, dzięki powtórzeniom, stajesz się coraz lepszy.
A co robi większość ludzi kiedy robi się coraz trudniej? Wycofuje. Zatem wyobraź sobie, co by się stało, gdybyś ty atakował to czołowo. Czego wtedy nauczyłbyś swoje ciało? Czego wtedy nauczyłbyś swój umysł?
Twój umysł przekazałby ciału prostą wiadomość: “Stary, to ja tu teraz dowodzę. I nie pozwolimy na to by czynniki zewnętrzne dmuchały nam w kaszę!”

I nie chodzi tu nawet o bycie twardym. Chodzi jedynie o to, że masz możliwość zmiany swojego nastawienia i zafiksowania się na tym, co chcesz zrobić. Chodzi po prostu o posiadanie umiejętności przełamywania oporu. A jak posiądziesz tę umiejętność? Trenując ją każdego dnia. Chodzi o to, żebyś umiał spokój, kiedy inni tracą głowę.
Możesz, dosłownie, użyć hasła: “MINDSET” żeby przywrócić sobie właściwą zrównoważona postawę. Ktoś gada o polityce, i czujesz że zaczynasz buzować. MINDSET! Ktoś gada o Covid, maseczkach i szczepieniach. MINDSET! Ktoś mówi ci: “Fajnie, że trenujesz, ale nadal jesteś tłusty!” MINDSET! Traktuj wszystko jako wezwanie do trenowania, jako amunicję do twojej przyszłej skuteczności. To twoje paliwo na drodze do doskonałości.
Pamiętaj, że nie musisz być twardy gdy umiesz być elastycznym i że każdy dzień jest okazją do stania się lepszym. Dzięki pracy. I pokonywaniu oporu. Od siedzenia na dupie lepszy się nie staniesz. Rzuć wyzwanie swojemu ciału i przebij się na drugą stronę.”
– Mark BELL
GENEZA
Wygląda to tak, że kiedy uczynię kogoś bohaterem mojego wpisu, kiedy poświęcę czas na to żeby przeanalizować to co ten robi czy mówi i kiedy wpis czy podcast zostanie wypuszczony, tracę tym człowiekiem zainteresowanie. Tak było np. w przypadku Conora McGregora, którego przestałem śledzić również na IG (ile jeszcze razy mam się dowiedzieć, że jego whiskey jest zajebista), w przypadku Peni, Bilzeriana, paru o których teraz nie pamiętam, oraz w przypadku Tima GROVERA.
GROVERA śledziłem na IG a potem przestałem. Znudził mnie. Dostałem od niego to czego potrzebowałem i przestał mnie interesować. Kilka miesięcy temu Marcin OSMAN wysłał mi wiadomość, że z Kamilą KRUK wygrali wydanie drugiej książki GROVERA po polsku, i podesłał mi jej spis treści (kilka miesięcy przed jej wydaniem w USA). Spojrzałem, pogratulowałem i zapomniałem. I w maju 2021, przypadkiem lub nie przypadkiem – to zależy czy w nie wierzysz czy też nie – Andy Frisella, którego znasz zapewne z techniki 5 zwycięstw dziennie, zaprosił GROVERA do swojego podcastu, żeby omówić W1NNING, czyli jego najnowszą książkę.
„A chuj, zobaczmy” – se pomyślałem, bo – jak w tym kultowym memie – myślę raczej zwięźle. Po paru minutach wiedziałem już o czym będzie kolejny wpis na ZJ.

Z GROVEREM jest pewien problem. Sprawdź jak nie wierzysz. Jest marnym mówcą. Promując najnowszą książkę, czyli „W1NNING” pojawił się w nieskończonej ilości podcastów. Nie opierdalał się, przyznać to muszę. Ale jeśli zobaczysz na te, które odbywały się online, czyli takie w których GROVER siedział za swoim biurkiem, to zauważysz, że ma na biurku porozkładane kartki z paroma soczystymi łanlajnerami, i czeka jedynie by zamiast odpowiedzieć to co myśli, zacytować to co napisał.
Jednak jest parę rozmów z nim – w tym właśnie Friselli (a dokładniej obu braci Frisella, Andy’ego i Sala Frisella) czy Eda MYLETTA (tak, o nim zapomniałem, też straciem nim zainteresowanie) które są po prostu zajebiste. Są zajebiste, bo wysoka energia prowadzących (szczególnie Andy i Ed) podbiła GROVERA na lepszy poziom plus, do rozmowy (nie zwykłego wywiadu, tylko rozmowy) zabrali się prawdziwi wymiatacze od high performance.
I to jest tym razem mój kąt podejścia do najnowszej książki GROVERA – WYGRANA. Nie omawiam samej książki. Możesz ją już zamówić w przedsprzedaży na OSMPOWER.pl. I to jest naprawdę, naprawdę, naprawdę zajebista książka. Miałem obawy, że GROVER zacznie odcinać kupony i że wydał gówno. Ale nie – W1NNING jest – uwaga uwaga – lepsze niż RELENTLESS. Ponieważ jednak, po tym jak ciut ponad 2 lata temu napisałem „O tym jak zostać WYMIATACZEM” i wiele osób pytało mnie, czy ma kupować książkę, skoro słuchało podcastu, więc tym razem pobawimy się inaczej, i porozmawiamy sobie o elementach, które wycisnęli z Tima co lepsi rozmówcy.
Mówiąc inaczej: nie omawiam tu W1NNING rozdział po rozdziale, tylko te uzupełniające elementy, które GROVER przy okazji promocji książki powiedział. Tak więc ten wpis / podcast stanowi niezależną całość i sama książka stanowi niezależną całość. Jednak wpis / podcast PLUS książka stanowi uzupełniającą się całość.
A po masz zapoznawać się z jednym i drugim?
Po co?
A po to, żeby WYGRYWAĆ. Bo, jak powiedział nieżyjący już niestety klient GROVERA, Kobe Bryant:
WYGRYWANIE JEST WSZYSTKIM

ROZGRZEWKA
Andy FRISELLA: „Świat nie jest ustawiony pod ludzi dążących do sukcesu. Jest ustawiony pod przeciętniactwo.”
GROVER: „Dlatego w pogoni za wielkością musisz posiąść umiejętność blokowania szumu [czytaj: wątpliwości, obaw, poczucia niezasługiwania, krytyki, niechęci, braku zrozumienia ale również rozpraszczaczy typu imprezy, dragi itd – R.M. W daleszg części tekstu zajmiemy się tym JAK to zrobić]. Wsłuchujesz się tylko w to, co z punktu osiągnięcia celu najważniejsze. I właśnie dlatego, każdego dnia masz okazję do WYGRYWANIA.”
Zgadnij dlaczego, na samym początku zamieściłem cytat Marka BELLA? To jest dokładnie ten sam model myślenia. Kiedy masz swoją WIELKĄ INTENCJĘ, swoje PO CO i DLACZEGO, ekscytujący (ale i być może przerażający) CEL, który chcesz osiągnąć, każdy dzień to otwarte pytanie – zbliżysz się do swojego celu czy nie zbliżysz? Zatem, jeśli idąc mapą MINDSET BELLA, wszystko traktujesz jako trening, a każda napotkana przeszkoda, każde „nie chce mi się” albo „nie wiem jak” jest najważniejszym powodem do „DLATEGO TO ZROBIĘ.”
Andy FRISELLA: „Do ludzi musi dotrzeć, że WYGRYWANiE jest szlachetnym kurwa zajęciem a jest szlachetne, bo inspiruje innych do stawania się lepszymi. Tak więc, gdy Ty WYGRASZ, WYGRYWAJĄ też inni ludzie. I wbrew temu co teraz powszechnie obowiązuje, najważniejsze nie są twoje odczucia, tylko twoje rezultaty.
Tim GROVER: „Powiedzmy jasno: oczywiście, że możesz wygrywać odczuwając emocje. Jednak TWÓJ UMYSŁ MUSI BYĆ SILNIEJSZY niż twoje odczucia. Bo gdy jest odwrotnie, gdy twoje emocje zdominują twój umysł, spierdolisz temat za każdym razem. Kiedy podejmujesz decyzje w oparciu o umysł, to bywa tak, że to kurewsko trudne i bolesne decyzje. I to właśnie dlatego dziś wszyscy tak bardzo skupiają się na swojej emocjonalności.”
Dobra, rozpakujmy to: to o czym Panowie mówią jest de facto formą tego o czym ja mówię i piszę od lat: mózg konta umysł. Czyli biologia konta INTENCJA. DYSTANS jest trudny i DYSCYPLINA jest trudna, by wymaga od nas postawienia się domyślnemu biologicznemu programowaniu. Problem z EGO polega na tym, że ego uwielbia być oburzone, obrażone i przerażone – chociaż udaje, że jest inaczej. O czym mówi ten kawałek:
Tim GROVER: „Ludzie będą ci mówić – po prostu powiedz nam prawdę! A co się stanie jak ją powiesz? Zaczną być emocjonalni. A to oznacza, nieskuteczni.”
Sal FRISELLA: „Kiedy NAUCZYSZ się usuwać emocje i mierzyć się jedynie z SUROWYMI faktami, znacznie, ale to znacznie szybciej zobaczysz wyniki. Usuwanie emocji pomaga WYGRYWAĆ i dlatego UMYSŁ odgrywa tak kluczową rolę w procesie osiągania sukcesu.”

Zatrzymajmy się tu na momencik. Surowe fakty kontra emocjonalność. Mamy taka niesamowitą, choć nie do końca szczęśliwa kompulsję zlepiania wydarzeń z naszą ich emocjonalną interpretacja w jedną zwartą masę. Wiemy (zazwyczaj jedynie na poziomie intelektualnym i czysto teoretycznym), że wszystko co występuje w NATURZE jest NEUTRALNE. Wiemy również, że z uporem maniaka, pod te NEUTRALNE wydarzenia podczepiamy emocjonalne ładunki. Zamieniamy fakty w opinie i udajemy, że nadal są faktami. Nie chodzi oczywiście o to, żeby zostać emocjonalnym katatonikiem – tylko o to, żeby zrozumieć, że to Ty tworzysz w sobie emocje (potem pogadamy o tym jak do tego dochodzi) i następnie Ty z konsekwencjami tych emocji musisz żyć.
Prosty przykład: masz spotkanie na którym coś prezentujesz. Nie wyszło. Mówisz: „Zmasakrowali mnie. Dosłownie mnie ukrzyżowali.” Ale nie wisisz na krzyżu, nie leje się z Ciebie krew. A oto fakty: BYŁEM. PRZEDSTAWIŁEM. NIE WYSZŁO. Tyle w temacie. Ale – jak już wiemy, ego uwielbia być oburzone, obrażone i przerażone. Szkoda tylko, że nie lubią tego wyniki.
Zobaczmy zatem jak je szybciej i pewniej osiągać.
PROCES WYGRYWANIA
Sal FRISELLA: „Jest taki świetny cytat Phila KNIGHT, założyciela NIKE: „WOLA WYGRYWANIA nie jest nawet w połowie tak ważna jak WOLA PRZYGOTOWYWANIA SIĘ DO WYGRYWANIA. Bo każdy chce wygrywać, ale nie każdemu chce się do wygrywania przygotować. A to właśnie w PROCESIE PRZYGOTOWYWANIA się do wygrywania rodzi się DETERMINACJA. Kiedy zacznie się gra, test czy projekt, na przygotowania jest już za późno. Bo ta gra, ten test czy ten projekt są jedynie końcowym stadium długiego procesu szykowania się. Więc jeśli chcesz WYGRYWAĆ musisz się do zwyciężania PRZYGOTOWYWAĆ. A kiedy już jesteś do WYGRYWANIA przygotowany, samo zwycięstwo jest niemalże rozczarowujące.”

Andy FRISELLA: „Stary, to jest ta różnica która robi całą różnicę. Powiem ci co ja zauważyłem u tych, ktorzy naprawdę wymiatają. I to dosłownie U-KAŻDEGO-Z-NICH. KAŻDY DZIEŃ JEST DLA NICH OKAZJĄ DO ZWYCIĘSTWA. I to właśnie dlatego zawsze się przygotowują. Załóżmy, że masz start za 30 dni. Ile z tych 30 dni wygrasz? Bo finalnego dnia będziesz de facto robił dokładnie to samo co w pozostałe 29, z tym że parę osób więcej będzie się temu przyglądać. I nie zgadniesz – gdy WYGRASZ, musisz cały ten proces zacząć od początku.
I każdy, powtarzam, każdy WYMIATACZ którego znam myśli dokładnie w ten sposób. Jedyne co ich zastanawia to: „CZY DZIŚ WYGRAŁEM? CZY WYGRAŁEM TEN DZIEŃ? A wczoraj? Czy wygrałem wczoraj? I to właśnie dlatego dla nich sama WYGRANA bywa dosłownie rozczarowująca.”
Sal FRISELLA: „Kiedyś trener powiedział mi: meczów nie wygrywa się w piątki. Wygrywa się je na treningu w poniedziałek, wtorek, środę i czwartek. W piątek po prostu przychodzisz zobaczyć co się stanie.”
Andy FRISELLA: „No właśnie. A co robi większość? Mam 30 dni, więc miejmy nadzieję, że będę gotowy. Ale to nie tak postępują MISTRZOWIE. Bo mistrzowie USYSTEMATYZOWUJĄ TEN CAŁY PIERDOLONY PROCES. Wygrałem poniedziałek, wygrałem wtorek, środę i czwartek. Dałem z siebie wszystko dziś i jutro też dam z siebie wszystko. Kurwa, stary – kiedy M.J. przychodził na treningi nie zaczynał od napierdalania wsadów 360 stopni. Zaczynał od najprostszego podania. To samo tyczy ciebie – każdy dzień zaczynasz od totalnych podstaw.”
Wróćmy do USYSTEMATYZOWYWANIA. Kiedyś w jednej z rozmów Jerry SEINFELD, najbogatszy ze światowych komików (ok 1 mld $ majątku) wspomniał, że na samym szczycie masz do czynienia z dwoma gatunkami ludzi. Pierwszy to ci, którym „wychodzi wszystko” – mają duże pieniądze, osiągają duży sukces a wszystko to, jak się wydaje, przychodzi im lekko i jakby od niechcenia. Mają „talent” do wszystkiego za co się zabiorą. Jednak NAD NIMI, NAD TYMI spontanicznymi i tak nadzwyczajnie utalentowanymi jest inny rodzaj kotów – ci, którzy mają system na wszystko. Czyli ci, którzy usystematyzowali wszystko czego potrzebują. I to właśnie oni są na świecie najwyżej. To oni są na samym szczycie Olimpu.

Andy FRISELLA: „Mówimy tutaj o tym co robić, żeby WYGRYWAĆ regularnie, przez całe życie. Czy widzieliśmy Toma BRADY, świętującego zdobycie swojego 7 mistrzostwa SUPER BOWL w wieku 43 lat? Jasne kurwa, że widzieliśmy. Nakurwił się aż miło i to było niesamowite. Bo robie zasłużył. Ale zgadnij co robi dziś. Co robił dzień po celebracji? Bo jestem święcie przekonany, że mimo kaca-giganta rano zrobił wszystko co trzeba. I to właśnie dlatego u „chronicznych” ZWYCIĘZCÓW nie widzisz tego dzikiego świętowania, którego można by się spodziewać. Dla nich WYGRYWANIE jest jak zjedzenie obiadu – coś co robisz każdego dnia.”
Przypomnę to o czym mówią słowa KNIGHTA: po tym jak wygrywasz każdy dzień w FAZIE PRZYGOTOWYWANIA SIĘ do finalnego WYGRYWANIA, po tym jak zrobiłeś każdego dnia to co trzeba, ZWYCIĘSTWO, to finalne ZWYCIĘSTWO jest wręcz rozczarowujące.
Parę lat temu, jeszcze przed tym jak Tiger WOODS padł na kolana (by potem z nich powstać) WOODS miał gorszy okres w swojej karierze. Nie dominował jak wcześniej. Aż nagle wygrał ważny, wielki turniej. Jego żona (obecnie eks-żona i właścicielka sporej części jego byłego-majątku) podekscytowana zaczęła planować celebracje. Szampany, restauracje, goście. Tiger spojrzał na nią jak na kosmitkę i powiedział: „Ale co tu celebrować? Przecież jest dokładnie tak jak zawsze być powinno.”
Jeszcze o tym porozmawiamy – najlepsi NIE są zdziwieni że wygrali. Są zdziwieni że NIE wygrali…
Andy FRISELLA: „A o czym gadają ci którzy nie wygrywają? O tym jak to kiedyś, pewnego razu dawno w prehistorii, zostali najlepszym zawodnikiem podczas jakiś tam zawodów.”
Co, oczywiście, ludziom z mojego pokolenia przywodzi na myśl głównego bohatera najlepszego sitcomu w historii świata: Świata według Bundych i głównego bohatera, Ala BUNDY, który, jako totalnie nieudaczny sprzedawca damskich butów bez przerwy wspominał swoje 4 przyłożenia w jednym meczu.
Sal FRISELLA: „Zatem musisz nauczyć się tego, jak rozkochać się w samym procesie przygotowawczym do WYGRYWANIA. Bo to właśnie rozkochanie nakręca cały ten samonapędzający się cykl. I licz się z tym że twoi znajomi będą cię osądzać: 'Na chuj się tym tak bardzo przejmujesz? Po co tak bardzo ci zależy? Po co tak ciężko pracujesz? W skrócie, zarzucą ci formę szaleństwa.”
Andy FRISELLA: „I wiesz co ja wtedy takim chujkom mówię? A dlaczego ty kurwa tego nie robisz? Dlaczego tobie kurwa tak bardzo nie zależy? Dlaczego ty kurwa nie przyłożysz się nieco bardziej? Dlaczego jesteś szczęśliwy z tego gdzie się właśnie znajdujesz? I dlaczego takie złamasy jak ty w ogóle osądzają ludzi takich jak ja?”
Andy FRISELLA: „Bo trzeba sobie powiedzieć wprost, że WYGRYWANIE, jeśli przyjrzeć się dokładniej, jest w chuj MONOTONNE. Więc wracając do tego rozkochania się w procesie. Oczywiście traktuj to umownie, nie chodzi o to, że naprawdę zakochasz się w tych żmudnych, powtarzalnych czynnościach. Nikt z nas tego chujostwa nie lubi, ale kochamy rezultaty, które ono przynosi. Więc 'rozkochać się w procesie’ to lekko wprowadzające w błąd określenie…”
„Mówią ci, że masz rozkochać się w procesie. Zgadzam się z tym i nie zgadzam jednocześnie, bo samo robienie, sam proces jest elementem nie-negocjowalnym. Musisz to po prostu zrobić. To po prostu musi być wykonane, a gdy dodasz do tego emocje, pogorszysz wynik. Ale nie ma chuja we wsi żeby każdy kochał 100% swojego procesu przygotowania do sukcesu.
Nie zmienia faktu, że proces jest nie-negocjowalny. Masz zatem usunąć emocje i zrobić co jest do zrobienia. Co i tak nie daje ci gwarancji sukcesu. I być może tym razem wygra ktoś kto wcale tak ciężko nie pracował. Czy przez to porzucisz swój proces? Nie, absolutnie. Będziesz trzymać się go jeszcze bardziej obsesyjnie, a potem znowu i znowu i znowu.
Andy FRISELLA: „WYGRYWANIE jest pierdoloną historią POKONYWANIA. Świat nie chce żebyś wygrywał. Niezależnie od Twoich politycznych poglądów rząd chce by jak najwiecej ludzi od niego zależało, bo tak zostaje u władzy. Bo kiedy się od nich uzależnisz, będziesz MUSIAŁ na nich głosować.
Skoro taki jest plan, to po co rządzący mieliby chcieć, żebyś wygrywał? Po co miałbyś stawać się samowystarczalny? Zarabiać porządne pieniądze? Nie chcą tego i dlatego napotykasz opór.
Prawda jest taka, że większość została uformowana by być przeciętnymi. Chcą jedynie przebywać z resztą im podobnych a reszta im podobnych przecież nie wygrywa.
Wiec zrozum: wszystko co czytasz, słyszysz czy oglądasz w wiadomościach nakierowane jest na to, byś stawał się ceniem samego siebie a tym samym uzależniał przeżycie od istniejącego systemu. I nie mówię tu o tym, że masz teraz budować nowy system, tylko o tym że możesz go zmienić. A w jaki sposób Ty możesz ten system zmienić w pojedynkę? W bardzo prosty. MUSISZ KURWA ZOSTAĆ ZWYCIĘZCĄ. Bo im więcej wygrywasz Ty, tym mniej własnej woli te chujki mogą narzucać całemu państwu.”

Tim GROVER: „Dla mnie WYGRYWANIE jest serią sprintów w trakcie biegnięcia maratonu. Z tym tylko, że to maraton bez linii mety. A jeśli jesteś naprawdę ambitny i nawet jeśli do jakiejś mety dobiegniesz, z miejsca zaczyna się nowy wyścig. Widzieliście kiedyś czasy najlepszych maratończyków? Oni nie biegną – oni sprintują.
Tim GROVER: „WYGRYWANIE to niekończąca się podróż do piekła. W tą i z powrotem. Wsiadasz do autobusu. Zabiera cię na mecz. Na autobusie jest tabliczka z nazwą hali, w której grasz. Dojeżdżasz. I po tym jak WYGRASZ tabliczka się zmienia. Autobus zabiera cię z powrotem do piekła. Bo jeśli ponownie chcesz zasmakować WYGRYWANIA, musisz się tam udać.”
Sal FRISELLA: „I powiem wam, że mi najbardziej w fazie przygotowania pomaga STRACH. W fazie samej gry, nie, ale w fazie przygotowywania się, najbardziej. W stylu: „Jeśli nie będę uczciwie trenował, skopią mi dupę’. Zawsze używałem strachu jako motywatora, napędu do działania.”
Tim GROVER: „Bo właśnie od tego on jest. A jednak większość ludzi jest przez strach sparaliżowana. Ale to właśnie ta obawa o to wszystko co możesz stracić, o to kim się nie staniesz, to właśnie będzie napędzało cię do działania.”
W jednym ze starych wywiadów, pewnie więcej niż 10 lat temu, George St. PIERRE powiedział, że najbardziej przeraża go to, że nie będzie tym kim może być. W języku rozwoju osobistego – „że nie osiągnie pełni swojego potencjału”. Przerażało go to. A Ciebie? Zastanawiasz się nad tym? Czujesz ten sam strach? Robisz z nim coś?

Andy FRISELLA: „W sporcie mamy tych wszystkich zajebiście utalentowanych zawodników, którzy mogliby osiągnąć wielkość, może nawet być najlepszymi w historii – gdyby tylko byli tego wystarczająco GŁODNI. Ale, w większości przypadków, jakoś nie widzimy by ten ich wielki potencjał się zmaterializował. Absolutnie i święcie wierzę w to, że nie ma czegoś takiego jak 'utrzymanie poziomu’. Załóżmy, że w naszym biznesie powiedzielibyśmy: „Luzik, dojechaliśmy, teraz jedynie utrzymajmy się tam gdzie jesteśmy’. Pożarcie nas przez konkurencję byłoby jedynie kwestią czasu. Bo nie ma miejsca do którego możesz dotrzeć by bezpiecznie i komfortowo w nim pozostać. A jeśli czujesz, że zaczyna być komfortowo, się się kurwa pro przygotuj na bolesną porażkę.
TO POCZUCIE WYGODY, KTÓRE ZACZYNAMY CZUĆ PO TYM JAK COŚ OSIĄGNIEMY ZATRZYMUJE NAS PRZED STANIEM SIĘ TYM, KIM NAPRAWDĘ MOŻEMY BYĆ – Andy Frisella
Andy FRISELLA: „Ciągle słyszę to gówno, bo jestem tym bardzo intensywnym kolesiem: 'Bro, popierdoliło cię? Na chuj się tak miotasz. Przecież ty już nie musisz się o nic martwić.’ I gdybym się zatrzymał i nad tym zastanowił, tak powiedzmy ze 3 sekundy, to uznałbym, że faktycznie mają rację. Bo ja już niczym nie muszę się przejmować. Ale się przejmuję i to właśnie dlatego nie muszę się już niczym przejmować!”
Tim GROVER: „Ale ty nie przejmujesz się sobą, tylko 300 pracownikami, których macie. A musisz się nimi przejmować, bo oni się jeszcze nie przejmują. Ciągle w nadmiarze używają swojego serca.”
Andy FRISELLA: „Ale prawdziwa miłość nie polega na robieniu misia. Polega na UCZENIU LUDZI JAK WYGRYWAĆ. A to, czasami, może oznaczać bycie bez serca…”
Tim GROVER: „Tym bardziej, że wygrywanie NIE ZNA POJĘCIA LOJALNOŚCI.”
Sal FRISELLA: „Nie chuja! Wygrywanie jest jednorazówką.”
Andy FRISELLA: „I tego właśnie ludzie nie kumają. Myślą, że jak wygrają raz to zawsze będą wygrywali.
Sal FRISELLA: „Na mnie wielkie wrażenie wywarł ten cytat: 'Życie jest jak drzewo – albo rośniesz, albo umierasz.’ Z chwilą gdy zaczniesz odpuszczać, zaczynasz zjeżdżać po równi pochyłej.
Tim GROVER: „WYGRYWANiE jest zajebiste. Ale proces przygotowywania się do WYGRANEJ jest przejebany. A tego wszyscy by chcieli – żeby przygotowywanie się było też zajebiste. Nie mają pojęcia ile trzeba z siebie dać. Więc jeśli nagle okaże się, że proces przygotowywania jest dla ciebie dobrą zabawą, wiedz, że PRZEGRASZ.”
ZASADA 24 GODZIN
Nick SABAN jest najwybitniejszym trenerem amerykańskiego futbolu, i podobnie jak zawodnik Tom BRADY ma na swoim koncie 7 tytułów mistrzowskich. SABAN wierzy, że każdy sukces jest chwilowy, dlatego stworzył ZASADĘ 24 GODZIN. Sprowadza się ona do tego, że pozwala – piłkarzom, ekipie oraz sobie – świętować zwycięstwo lub analizować porażkę jedynie przez 24 godziny. Potem wszyscy wracają do systematycznej pracy.
Fantastyczny sposób na pozbywanie się zbędnej emocjonalności.
Andy FRISELLA: „Wypisz wymaluj ZASADA 24 GODZIN Nicka SABANA. Koleś zdobywa 3 tytuły i nadal jest wkurwiony. 'Mamy nadal robotę do wykonania!’
Tim GROVER: „Bo najlepsi z najlepszych codziennie SPRINTUJĄ w stronę sukcesu. Jesteś na to emocjonalnie przygotowany? Bo jest tylko jedno tempo WYGRYWANIA. Sprint.”
Tim GROVER: „WYGRYWANIE wymaga obsesji. Z chwilą gdy poczujesz samozadowolenie, ZWYCIĘSTWO przemieszcza się do kogoś innego. Bo karmi się obsesją a nie samozadowoleniem. (…) Dlatego WYGRYWANIE to bardziej POSTAWA niż konkretne miejsce czy wynik [kłania się moja Szkoła Wewnętrznego Przywództwa – R.M.] Ciężka praca to za mało – na tym poziomie wszyscy pracują ciężko. Na dobrą sprawę ciężka praca to jedynie bilet wstępu. Jedynie OBSESJA prowadzi do WYGRYWANIA.
Jednak ludzie zazwyczaj ciężko pracują jedynie nad tym co najlepiej im wychodzi. A najciężej pracować powinni nad tym, co im nie wychodzi. Chodzi o to, żeby ZAMIENIĆ SŁABOŚĆ W SIŁĘ A SIŁĘ W POTĘGĘ.

Pod koniec każdego meczu, każdy z zespołów NBA dostaje arkusz ze statystykami: ile minut łącznie grałeś, ile punktów zdobyłeś, rzutów oddałeś, ilość zbiórek, fauli, asyst i tak dalej. M.J. miał jednak swój drugi, prywatny arkusz: rzutów osobistych, które spudłował, fauli, które popełnił, strat które zaliczył. W skrócie – WSZYSTKIEGO TEGO CO NEGATYWNE. Poprosiłem go, żeby mi to wyjaśnił. Więc mi powiedział: „Moim zadaniem jest zdobywać punkty, moim zadaniem jest przechwytywać piłkę. I nie chcę być znany z tego, co NIE jest moim zadaniem. A NIE jest nim tracić piłkę, faulować czy pudłować osobiste. Dlatego nad tymi elementami będę pracował ze szczególną ostrożnością, bo kiedy zajmę się nimi, całą reszta mojej gry ulegnie automatycznej poprawie.”
Mówiąc inaczej: jeśli usuniesz to co negatywne, ilość pozytywnego zwiększy się.
OCZEKIWANIA
Tim GROVER: „Panowie, musicie to przyznać: kiedy budowaliście swoje imperium, CZULIŚCIE STRACH. Czuliście strach ALE NIE MIELIŚCIE WĄTPLIWOŚCI. Bo każdy czuje czasami trochę strachu. Ale WYMIATACZE nie mają wątpliwości, a to różnica, która robi całą różnicę.
Możesz się bowiem obawiać kolejnego kroku ale to nie oznacza, że wątpisz w swoje możliwości. I to właśnie BRAK WĄTPLIWOŚCI trzyma całą resztę emocji pod kontrolą. Powiedziałbym wręcz, że ten strach jest ci potrzebny, bo to właśnie ten strach napędza cię do ruchu.”
Andy FRISELLA: „Tysiąc procent. Strach stanowi napęd do działania. Na przykład w temacie wystąpień publicznych ludzie ciągle pytają mnie: 'Kurwa, bro, jak ty to robisz?’ Jak to jak? Kurwa normalnie. Po prostu to kurwa robię. JA PO PROSTU WIEM ŻE MAM CO TRZEBA ŻEBY WYJŚĆ I ZROBIĆ SWOJE – niezależnie od tego czy to wypali czy nie. Bo mogę coś spierdolić. A jeśli coś spieprzę to JEBAĆ TO. Mam to w dupie. W tym cały trik.”
Zatrzymamy się tutaj na dłużej, bo to bardzo ważny fragment. Pierwszy element to to, że możesz się bać, ale NIE MOŻESZ WĄTPIĆ. To potężna koncepcja, która przekłada się na całe życie. Strach jest potężną pierwotną emocją, natomiast wątpliwości to toksyczny sposób myślenia. Toksyczny, bo uderza bezpośrednio w Twój obraz siebie, w Twoje poczucie sprawczości. Strach, paradoksalnie, jeśli go odwrócisz (o czym mówiłem już w poprzednich materiałach) może Cię wzmocnić, dodać Ci energii. Wątpliwości zawsze Cię osłabiają i zawsze odbierają energię i siły.
To po pierwsze. Po drugie spójrz na to co o wystąpieniach publicznych powiedział FRISELLA. Z jednej strony nie ma wątpliwości, że ma co trzeba, z drugiej strony jest otwarty na to, że nie wyjdzie. TEN MOMENT JEST KLUCZOWY. Kiedyś ktoś zapytał Jiddu KRISHNAMURTI o to jak potrafi zachować swój spokój i jak osiągnął swój poziom świadomości.
A OTO MÓJ SEKRET – powiedział KRISHNAMURTI – NIE OPIERAM SIĘ TEMU CO SIĘ DZIEJE
[THIS IS MY SECRET. I DON’T MIND WHAT HAPPENS]

Największy golfista wszech czasów, Jack NICKLAUS powiedział z kolej:
JEDNYM Z NAJWAŻNIEJSZYCH ASPEKTÓW WYGRYWANIE JEST BYCIE POGODZONYM Z MOŻLIWOŚCIĄ PORAŻKI
Dlaczego? Bo zdejmuję presję…
W kwietniu 2019 roku na FB i na IG zamieściłem taki wpis:
Jak być NIE-DO-ZA-TRZY-MA-NIA:
1) PODEJMIJ DECYZJĘ: Podejmij ostateczną decyzję w sprawie tego czego chcesz oraz tego, że nie spoczniesz, póki tego nie osiągniesz.
2) ZAAKCEPTUJ KONSEKWENCJE PORAŻKI: mentalnie rozważ najczarniejszy scenariusz. Przygotuj się na to – będąc gotowym na to co najgorsze uwalniasz umysł od ciężaru zamartwiania się.
Mając wolny umysł, możesz skoncentrować się na tym, jak tej porażki uniknąć. Bycie gotowym na najgorsze zmniejsza szansę na najgorsze!
Pamiętaj: skoro tysiące ludzi poradziło sobie z podobnym gównem, Ty tym bardziej sobie poradzisz!
Jeśli pogardzasz konsekwencjami i wliczasz je w inwestycje – wiatr wieje w Twoje żagle a nie w Twoją twarz!
Nie boimy się wydarzeń. Boimy się ich konsekwencji. Jeśli zaakceptujesz konsekwencje – pozbywasz się strachu. Proste!
3) OBIECAJ SOBIE UCZENIE SIĘ NA BŁĘDACH – bo błędy się pojawią, więc potraktuj je jako sposób na budowanie Twojego SYSTEMU na sukces: wyciągnij wnioski (zjedz mięsko), zapomnij resztę (wyrzuć obgryzione kości), wbuduj w system i idź w obranym kierunku.

Tim GROVER: „O to właśnie chodzi. Bo gdybyś miał wątpliwości, nie byłbyś w stanie wyjść na tę scenę. Jasne, że może pojawić się lęk, że coś spieprzysz – ale zgadnij co: zawsze będzie kolejna okazja, zawsze będzie inny turniej, kolejna szansa.”
Andy FRISELLA: „A swoją drogą Tim, znasz jakiegoś WYMIATACZA, który nie zakłada, który z góry nie oczekuję że będzie DOMINOWAŁ TOTALNIE? Bo ja nie znam…”
Przy okazji: to że jesteś święcie przekonany o tym, że urwiesz światu dupę NIE oznacza, że nie będziesz w stanie żyć w porażką, jeśli do niej dojdzie, tak? Mam nadzieję, że ten „paradoksalny” mindset jest jasnym.
Tim GROVER: „To nas prowadzi ponownie do rozmowy o strachu i wątpliwościach. ŻADNYCH WĄTPLIWOŚCI. Bo pewności siebie to im nie brakuje. Podam ci przykład. W jednym z meczów KOBE chybił 9 rzutów pod rząd. Pod koniec meczu, miał trafione tylko 2 z 21. Więc zaczęli go dopytywać: 'Skoro nie masz dnia, to po co nadal rzucasz?’ I wiesz co powiedział? 'Bo gdybym przestał rzucać, zespół doszedłby do wniosku, że straciłem pewność siebie. A ja nie tracę pewności siebie.”
Znowu się zatrzymujemy na tym samowitym kąsku: pewność siebie Kobe BRYNTA była NIEZALEŻNA od osiąganego wyniku. Dlaczego? Patrz na naszą pierwszą sekcję mówiącą o PROCESIE PRZYGOTOWYWANIA SIĘ DO WYGRYWANIA. Włożył tyle pracy w procesie przygotowywania się, że chwilowe niepowodzenia spływały po nim jak po kaczce. Plus – zwróć jeszcze uwagę jak bardzo świadomy był tego jakie są wewnętrzne i zewnętrzne konsekwencje pokazanie sobie (i innym) że pewność siebie opuściła budynek. Wiedział, że może pozwolić sobie na to żeby nie trafiać, ale nie może pozwolić sobie na to, żeby stracić pewność siebie.
Czyli: MOŻESZ SIĘ MYLIĆ ALE NIE MOŻESZ WĄTPIĆ!
Tim GROVER: „Bo najlepsi z najlepszych nie tracą pewności siebie. Tiger WOODS nie traci pewności siebie. M.J. też nie tracił. Ani KOBE.”
Andy FRISELLA: „I obyś znalazł sposób na to jak taką PEWNOŚĆ SIEBIE zbudować, bo bez tego nie masz szans.”
My wiemy co jest źródłem tej pewności siebie:
- PROCES PRZYGOTOWANIA DO WYGRYWANIA
- I NIE OPIERANIE SIĘ TEMU CO SIĘ WYDARZA
Tim GROVER: „Każdy WYMIATACZ którego znam ma EGO.”
Andy FRISELLA: „Dziś ego jest demonizowane. Niepotrzebnie i niesprawiedliwie, bo między innymi przez to żyjemy teraz w tym syfie obowiązkowego dobrego samopoczucia. Gdybym stanął przed liczną publicznością i zaczął gadać do siebie w stylu: 'No nie wiem czy jestem w stanie to zrobić’ to finalnie skończyłbym jako pośmiewisko. Więc zamiast tego mówię do siebie: 'Jesteś największym kurwa wypierdalaczem jakiego ci ludzie będą mieli zaszczyt oglądać’. I wszyscy ludzie ze szczytu mówią do siebie właśnie w ten sposób i to dosłownie można zobaczyć na ich twarzach.
Sal FRISELLA: „Miałem takiego trenera baseballa, Gene’a TENECE’a, zdobywcę 6 tytułów mistrz świata i wiesz co mi powiedział kiedy zobaczył, że zaczynam być lekko nerwowy? 'Wiesz co mówię do siebie kiedy gram przeciwko kolesiom takim jak ci? Zastanawiam się co ten biedny kutafon musi sobie teraz myśleć, wiedząc że przyszło mu zmierzyć się z kimś takim jak ja, bo ten chujek dobrze wie, że kiedy ja rzucę piłkę to przebije mu się prosto do dupy.”

I gdy to usłyszałem to od razu pomyślałem sobie: 'Kurwa, on ma rację. Mam chujowe nastawienie! To te lachociągi mają zastanawiać się nad tym co z nimi stanie kiedy zmierzą się z samym Salem FRISELLĄ. Nigdy tego nie zapomnę, bo kiedy my wszyscy martwiliśmy się tym niesamowitym zawodnikiem z drużyny przeciwnej, TENACE, 6 krotny mistrz świata, myśli sobie: „Chuj z nim. Jebać go. TO ON MYŚLI O MNIE! TO ON SIĘ BOI.”
Jako żywo przypomina mi to historyjkę, którą już Ci chyba kiedyś opowiadałem. Lata temu oglądałem serial dokumentalny o gangach. Każdy odcinek poświęcony był jednemu gangowi. W jednym z nich chodziło o gang motocyklistów, a głównym bohaterem odcinka był policjant, który dostał się do niego jako tajniak i od środka rozmontował.
W pewnym momencie dziennikarka pyta gościa: „Musiał się pan strasznie bać. Przecież gdyby oni dowiedzieli się, że jest pan policjantem, gdyby nawet zaczęli to jedynie podejrzewać, to od razu by pana zastrzelili.”
A gość się na nią patrzy i mówi: „Wie pani, jak byłem małym chłopakiem, to w szkole wyzwał mnie na solówkę większy i silniejszy chłopak. Umówiliśmy się następnego dnia rano, na szkolnym boisku. Wróciłem do domu i byłem przerażony do tego stopnia, że zauważył to mój ojciec. Więc spytał mnie co się dzieje, a ja mu powiedziałem że nic. W końcu, po kolejnym pytaniu o to co się dzieje powiedziałem mu prawdę, że większy i silniejszy chłopak wyzwał mnie na solówkę i że się boję.
A on mi wtedy powiedział:
„NIE MYŚL O TYM CO ON MOŻE ZROBIĆ TOBIE, TYLKO O TYM CO TY MOŻESZ ZROBIĆ JEMU.”
I wygrałem tę walkę…”

Jeden z moich ulubieńców, generał MATTIS, były sekretarz obrony USA w administracji TRUMPA, zapytany przez dziennikarza, kto spędza mu sen z powiem odpowiedział:
NIKT. TO JA SPĘDZAM SEN Z POWIEK INNYM.
Co przywołuje nam legendarną scenę z legendarnego serialu – BREAKING BAD – „To ja jestem tym, który puka.”
Uwielbiam tę historyjkę bo to CO i JAK myślisz zależy od Ciebie. A że nie możesz koncentrować się na dwóch sprzecznych rzeczach naraz – albo myślisz o tym co oni mogą zrobić tobie, albo myślisz o tym co ty możesz zrobić im. O tym mówił trener FRISELLI.
Tim GROVER: „Codziennie w twojej głowie toczy się bitwa. I jeśli nie umiesz jej wygrać, jeśli nie umiesz kontrolować swoich myśli to nie masz kurwa żadnych szans. Przegrać z myślami, które wmawiają ci, że nie masz szans, jest fatalnym pomysłem.”
Andy FRISELLA: „Dokładnie! To oni mają srać po gaciach, nie odwrotnie!”
Tim GROVER: „STRACH sprawia, że grasz żeby wygrać. WĄTPLIWOŚCI – żeby nie przegrać. W STRACHU chodzi o zagrożenie, z którym masz się zmierzyć. W WĄTPLIWOŚCIACH chodzi wyłącznie o ciebie. I nic – absolutnie nic – nie będzie definiowało cię mocniej niż to jak się zachowujesz stojąc na rozstaju drogi strachu i drogi wątpliwości.”
„WĄTPLIWOŚCI sprawiają, że zastygasz w bezruchu. STRACH sprawia, że wszystkie zmysły wyostrzają się. Ale kiedy wątpliwości zakradną się do twojego umysłu… wtedy przestajesz sobie ufać.”
BITWA NA GŁOSY
Andy FRISELLA: „Każdy z nas ma w sobie dwa głosy – głos pipy i głos bossa. I musimy wytrenować się w słuchanie głosu bossa. To głos w stylu; 'No dobra stary, czas teraz ruszyć dupę i potrenować, bo cały dzień się opierdalałeś, jesz byle gówno i się spasłeś’. To głos bossa. Ale ten głos nie brzmi nam szczególnie atrakcyjnie. Bo często oznacza ból i cierpienie. Co innego głos pipy: 'Ej stary, wyluzuj, co cię spinasz, małe jest piękne, ten dzień i tak masz już z głowy więc po co zaczynać. Jutro se na spokojnie zrobisz. Powolutku. Zdążysz. Bez pośpiechu.’ I większość ludzi żyje i podejmuje decyzje właśnie w oparciu o ten pipi głosik. I to właśnie dlatego przez cały czas czują się bezradni, zaniepokojeni, brakuje im kontroli, pojawiają się epizody depresyjne. Bo ludzi ci nigdy nie spotkali osoby z którą naprawdę chcieliby być, nigdy nie zarobili pieniędzy o których marzyli i nigdy nie wyglądali tak jak marzą. A wszystko to przez to że słuchają nie tego głosu co trzeba.
I nie stosują metodologii BELLA i jego przywracającego postawę hasła MINDSET!
A wystarczy je podmienić. Ale po co, skoro to teraz społecznie mniej akceptowane? Przecież musisz być dla siebie miły, miłość własna i tak dalej. Ale miłość polega na tym, że kiedy widzę, że masz nadwagę – i cię kocham – to mówię ci wprost: stary, masz ze 25 kg do zrzucenia. Mówię to bo mi na tej osobie zależy. Jestem jej zatem winny prawdę, prawdę, która jest okazją do zmiany.
Nic nie odpala mnie energetycznie tak bardzo jak świadomość, że 98% ludzi na moim miejscu już dawno by się poddało. Rozkwitam dosłownie podłączając się do tej Ciemnej Strony, do tego co negatywne i przerabiając to jako paliwo do pozytywnej zmiany.
Kiedy trafiam na poważną przeszkodę to działa tylko jedna rzecz: utrzymanie się w ruchu. Nie możesz się zatrzymywać. Już dawno temu pozbawiłem się możliwości podejmowania decyzji w oparciu o emocje. Nie robię tego co chce mi się robić tylko to co musi być zrobione. A to ogromna różnica.”
Tim GROVER: „Ludzie sukcesu boją się, ale nie mają wątpliwości. Mają również ten bardzo finezyjny sposób myślenia: z jednej strony są bardzo pewni siebie a z drugiej potrafią łączyć to z pokorą, dzięki czemu chcą nadal uczyć się i poznawać. Zarówno ci, którzy są super pewni ale brakuje im pokory, jak ci którzy mają samą pokorę, bez pewności siebie nie wygrywają.”
CI KTÓRZY ODNIEŚLI NAJWIĘKSZY SUKCES SĄ NAJBARDZIEJ WYUCZALNI – Tim GROVER
Tim GROVER: „ZWYCIĘZCY porzucili złudne oczekiwania, że będzie łatwo, że wszyscy będą ich lubili i wiedzą, że spotkają się z osądem i krytyką. Wiedzą to, dlatego ich to nie rusza i nie rozprasza.”
„Ani M.J. ani KOBE nie byli najbardziej utalentowanymi fizycznie zawodnikami, z którymi pracowałem. Ale to oni dawali z siebie najwięcej – w każdym aspekcie życia. Przez swoją Ciemną Stronę. Co robią inni? Tę najlepszą część, która aktywuje obsesję, która sprawia, że nie obchodzi cię co pomyślą inni, która pomaga radzić sobie z hejtem, która sprawia, że idziesz kiedy nie masz siły – co robią z tą stroną? Ukrywają, trzymają w szufladzie. Trzymają ją tam bo przejmują się tym co sobie inni pomyślą. Boją się zostać tym kim mogą być zamiast bać się tego, że osobą tą nie zostaną.”
Ed MYLETT: „Mnie znacznie bardziej przeraża to, że nie zostanę najlepszą wersją siebie niż cena, którą muszę za dążenie do doskonałości. [Panie i Panowie, ponownie kłania się GSP]. I bardzo podoba mi się fakt, że wciąż NIE POSTRZEGAM SIEBIE JAKO ZWYCIĘZCĘ, bo obawiam się tego co by się stało gdybym nagle zaczął.”

Tim GROVER: „Bo dla Ciebie WYGRYWANIE to NAŁÓG, więc następne zwycięstwo musi więc większe. To obsesja, całkowite pochłonięcie tym jak przenieść się na kolejny poziom. Bo nie chcesz żyć poprzednim doświadczeniem.”
Andy FRISELLA: „Ja ciągle siebie pytam: ’A co jeśli tego nie zrobię? Co jeśli nie zrobię wszystkiego co mógłbym zrobić? Jak będę się z tym czuł u kresu życia?’ I zdradzę ci mały sekrecik: kiedy słuchasz tego jak mówię, np. w moich podcastach, większość z tego to ja mówiący samemu sobie co robić. Jesteś dosłownie świadkiem mojego wewnętrznego dialogu.
[Zgadnij dlaczego zacząłem ten blog i podcast].
Jednak żeby mieć tego typu mental, musiałem zdać sobie sprawę że mamy ograniczoną ilość czasu. Gdzieś koło 35 roku życia dotarło do mnie że to nie jest kurwa próba generalna, że to realne życie i że jeśli chcę być tym kim chcę być muszę być bardzo, bardzo, bardzo skupiony, bardzo, bardzo, bardzo intencjonalny i stać się maszyną produktywności we wszystkich aspektach życia. A że nie jestem ani szczególnie bystry, ani szczególnie utalentowany by konkurować z tymi którzy są muszę być bardzo skupiony, zdyscyplinowany i mentalnie twardy. I śmiertelnie przeraża mnie to, że mógłbym takim nie być.”
TO GŁÓWNIE KWESTIA SIŁY WOLI. CZYJA WOLA ZOSTANIE ZŁAMANA JAKO PIERWSZA? TWOJA CZY WROGA? – gen. James N. MATTIS
Dobra! Skoro GROVER twierdzi – i udowadnia – że EMOCJE OSŁABIAJĄ, zobaczmy zatem, z pomocą Dr. Lisy FELDMAN BARRETT jak powstają emocje (co stanowi tytuł jej książki).
JAK ZMIENIĆ PRZESZŁOŚĆ?
Zatem – emocje to nie coś co mieszka w Twoim ciele. Emocje TWORZY Twój mózg. Twój mózg, DOSŁOWNIE, zamienia zmiany fizjologiczne w emocje. Same zmiany fizjologiczne – jak dość łatwo się domyśleć – nie mają żadnego wewnętrznego emocjonalnego znaczenia. Znaczenie nadaje im mózg, który „wyjaśnia” w ten sposób (sobie i Tobie) co też – jego zdaniem – tak naprawdę się dzieje.
Zatem, bo to bardzo ważne:

EMOCJE KTÓRE WYDAJĄ CI SIĘ WYDARZAĆ SĄ TWOIM WŁASNYM WYTWOREM.
Mówiąc jeszcze prościej: WYPRODUKOWAŁEŚ TO CO CZUŁEŚ. To TY – a zabrzmi to jak tanie seminarium z rozwoju osobistego – jesteś architektem swoich doświadczeń. Twój mózg, używa MINIONYCH doświadczeń to wyjaśnienia tego, co dzieje się w tej chwili. Czerpie z przepastnej biblioteki tego co już się wydarzyło, by skumać to co właśnie się dzieje. Tłumaczy teraźniejszość za pomocą przeszłości.
Wydawać by się mogło, że dość to przejebane. Jak bowiem masz zmienić swoją PRZESZŁOŚĆ? Jak masz zmienić zawartość katalogów swojej biblioteki? Otóż w bardzo prosty sposób, jak się okazuje.
Aby zmienić SIEBIE i SWOJE ŻYCIE – bez używania siły woli, dodajmy – musisz ZMIENIĆ SWOJĄ TERAŹNIEJSZOŚĆ. Po kiedy chuja, zapytasz filozoficznie? A po takiego chuja, że już za chwilę TERAŹNIEJSZOŚĆ będzie PRZESZŁOŚCIĄ czyli trafi do katalogu. Zatem, brzmi zadziwiająco, ale jest prawdziwe i logicznie żelazne:
ZMIENIAJĄC SWOJĄ TERAŹNIEJSZOŚĆ ZMIENIASZ TAKŻE SWOJĄ PRZESZŁOŚĆ JAK I PRZYSZŁOŚĆ.
Trochę to jak z opiniami na Google. Jeśli masz kiepskie, ale na bieżąco będą dodawane nowe, świetne, to za chwilę kiepskie zmienią się w średnie, średnie w dobre a dobre w bardzo dobre.
Dobra, jak zatem zmienić swoją TERAŹNIEJSZOŚĆ? Daj sobie szansę NOWYCH DOŚWIADCZEŃ, co zaburzy stary zatęchły porządek rzeczy a tym samym zaburzy powielanie starych wzorców.
Zobaczmy jak to działa.
Pomyśl o tym tak: Twój mózg, o ile wszystko dobrze pójdzie i nie rozleje się po chodniku – zatem Twój mózg, ten sam który kreuje wszystkie te emocje i interpretacje, cały swój żywot spędza w ciemnej zamkniętej skrzynce zwanej czaszką. Powtórzę jeszcze raz, bo to ważne: Twój mózg nigdy nie ma bezpośredniego kontaktu ani z tym co widzisz, ani z tym co słyszysz, wąchasz, dotykasz czy smakujesz. I ten ktoś „wie lepiej” i rządzi Twoim życiem.
To zupełnie jak Prezes JAROSŁAW: pierwszy i ostatni raz cipkę widział podczas własnego porodu ale to on decyduje o tym, co kobiety mają robić ze swoją. Nie ma rodziny, ale wie co dla rodzin jest najlepsze. Kumasz, z grubsza, o co chodzi, tak? To dobrze. Ten poziom paranoi, w sensie.
Zatem – odstawiając Jarka na bok (dwuznaczność zamierzona): Twój mózg nigdy nie miał kontaktu z realnym światem, jest „jedynie” tłumaczem sygnałów – elektrycznych i chemicznych – które do niego dobiegają. Jego interpretacja jawi Ci się jako prawdziwe doświadczenie. A to oznacza realnie, że żyjemy w symulacji – która zachodzi pomiędzy Twoimi uszami.

Do faktu, że mózg interpretuje rzeczywistość w oparciu o przeszłość dołóżmy fakt, że jak na organ który jest leniwy przystało, chce oszczędzać energię, więc będzie starał się usprawiedliwiać każdą emocję którą odczuwasz. Bo tak jest łatwiej, bardziej automatycznie i bardziej oszczędnie. Co stanowi dla nas ciekawe otwarcie i – paradoksalnie – drogę do wyboru i wolności.
Wygląda to bowiem tak: załóżmy że myślisz o sobie negatywne rzeczy: jestem do niczego, nic mi się nie udaje, jestem do dupy. Twój mózg, aby ułatwić sobie robotę, zacznie szukać potwierdzeń tych przekonań w rzeczywistości, plus, a jakże, dopierdoli Ci dodatkowe solidne ilości poczucia niższości. Od tej chwili, za każdym razem kiedy porwiesz się na coś wartościowego, ryzykownego czy innowacyjnego, wyjmie z szuflady tego kulfona, żeby przypomnieć Ci, że przecież jesteś gówno warty, więc po co to wszystko.
Nie robi tego bo „jest zły” – dla niego to nic osobistego. To automatyzm. Po prostu tak funkcjonuje – i dobrze, bo wykorzystamy to na swoją korzyść. Jeśli bowiem, nauczysz się (co nie jest trudne) nie „kupować” tych emocji i uczuć które Ci porzuca automatycznie (Jak? Ignorując je po prostu, czyli, że tak powiem nie podnosząc tego emocjonalnego telefonu pomimo tego, że dzwoni) i jeśli zaczniesz MÓWIĆ DO SIEBIE nowe pozytywne rzeczy, mózg nie będzie miał wyjścia i będzie musiał dopasowywać się do tej nowej narracji.
Załóżmy, że coś robisz i się nie udało – po raz kolejny. Zjebka. Spierdoliłeś. Zamiast – znowu – mówić do siebie: „No tak kurwa, cały ja, znowu to zjebałem, znowu mi nie wyszło, jak zawsze”, mówisz do siebie: „He, zabawne i dziwne, bo mi przecież zawsze wychodzi. Hihi. Ale dziwne. Zadziwiające – jak mogło nie wyjść skoro zawsze mi wychodzi?” Mówisz to ZWŁASZCZA wtedy gdy nigdy Ci nie wychodzi. Czyli, OSZUKUJESZ SIĘ W KIERUNKU ZMIANY. Zaburzasz wzorzec.
Tym cudownym sposobem Twój mózg nie będzie miał opcji innej niż – z czasem – zmienić sposób tego jak się ze sobą / z tym czujesz – i przez zaburzenie teraźniejszego odczucia zmienisz swoją bibliotekę odczuć z przeszłości oraz, oczywiście, swoją przyszłość.
Jest tylko małe ważne ale podczas tego nowego gadania do siebie: musisz robić to na wysokiej ENERGII, z wysokim ENTUZJAZMEM i pełnym przeświadczeniem. Mówiąc inaczej: musisz się HAJPOWAĆ. Bo wyższe energia zastępuje niższą a mózg woli iść w stronę przyjemności. Dodaj do tego nowego gadania EMOCJE, ENERGIĘ I ENTUZJAZM – słowem dodaj EKSCYTACJĘ.

To właśnie o tym mówił FRISELLA przy okazji mówienia o przeciwniku albo przy okazji publicznych wystąpień. On tego do siebie nie mówi – ON TO DO SIEBIE WYKRZYKUJE, z pełnym przeświadczeniem, wysoką energią, entuzjazmem – słowem, z EKSCYTACJĄ.
EKSCYTACJA jest bowiem zaprzeczeniem INHIBICJI, czyli zahamowania, i daje naszej neurologii (w tym mózgowi) zielone światło. W ten właśnie sposób dajesz sobie nowe doświadczenia: nie tylko poprzez robienie nowych rzeczy, ale, przede wszystkim, poprzez NOWĄ NARRACJĘ dotyczącą Twoich reakcji na to co stare. A że STAJESZ SIĘ TYM CO POWTARZASZ, tworząc nową narracje stworzysz NOWE OCZEKIWANIA, dla których mózg będzie na siłę szukał potwierdzenia.
W skrócie: zacznij powtarzać do siebie POZYTYWNE RZECZY o sobie NA WYSOKIEJ ENERGII i z EKSCYTACJĄ. Tym cudownym sposobem, bez używania siły woli zmienisz siebie i swoją przyszłość.
Patrz co ma do powiedzenia w tym temacie Ed MYLETT:
„Mówię sportowcom, których prowadzę: OCZEKUJ ZWYCIĘSTWA. Masz być o nim święcie przekonany. Chodzi mi o przekonanie, że zmierzasz prostą drogą do WYGRANEJ. A jeśli, np. w golfie, zdarzy się że spudłujesz, powiedz do siebie coś w stylu: 'Zadziwiające, zupełnie nie w moim stylu, bo ja przecież nigdy nie pudłuje!’ Oczekuj zwycięstwa tak, że niepowiedzenia czy przegrane będą dla ciebie całkowitym zaskoczeniem. Bo nie wierzę na przykład, że M.J. był kiedykolwiek zaskoczony, że wygrał. Zero szoku, zero zdziwienia. Odwrotnie niż reszta ludzi: w szoku gdy się udało i pełne zrozumienie gdy nie.”
SAMOTNOŚĆ
Andy FRISELLA: „Ten świat nie jest stworzony pod zwycięzców i dlatego ludzie high performance są tak bardzo wyjątkowi. (…) I dlatego będziesz czuł się SAMOTNY. Nie ma od tego ucieczki. Nie możesz temu odczuciu zapobiec. Bo nawet twoi przyjaciele nie będą cię rozumieli. Twoja rodzina nie będzie cię rozumiała. FB i IG nie będzie cię rozumiał Ale to wszystko będzie bez znaczenia, bo jedyne co ma znaczenie to to: czy jesteś w stanie kochać fazę przygotowywania się do wygrywania, że pokochać tę harówkę?”
Tim GROVER: „Właśnie o tym mówię w mojej książce WYGRANA. WYGRYWANIE CZYNI CIĘ ODMIENNYM A ODMIENNOŚĆ PRZERAŻA LUDZI. Ale powiem wam jedno: ci którzy regularnie zwyciężają na najwyższym poziomie wiedzą czym jest różnica pomiędzy CO myśleć a JAK myśleć. CO myśleć, oznacza że informacjami karmią cię inni. Prawdziwi mistrzowie wiedzą nie tylko CO myśleć – wiedzą również JAK myśleć.
JORDAN, KOBE, ELON, BEZOS – to wszystko kolesie, którzy wiedzą JAK myśleć.”
Sal FRISELLA: „Co sprawdza nas ponownie do tematu stadnej mentalności. Ludzie z przodu stada nie słuchają tych ze środka. Z kolej środek stada nie rozumie tych z przodu. I trudno ich za to winić – nie można tego od nich oczekiwać.”
Tim GROVER: „Bo żeby zrobić coś dobrego dla kogoś, najpierw musisz zrobić coś wspaniałego dla siebie samego. I to codziennie. Musisz narzucić sobie najwyższe standardy.”
Andy FRISELLA: „Ekscytacja z powodu WYGRANEJ jest nam gatunkowo wrodzona. Wszyscy ją mamy. Problem polega jednak na tym, że mogą nam ją w drodze programowania wyplenić.”
Tim GROVER: „I właśnie o tym mówię, kiedy mówię, że najlepsi wiedzą JAK myśleć. „PRZEGRYWANIE JEST OK” albo „WYSTARCZY JEDYNIE BRAĆ UDZIAŁ”. W USA mamy teraz imprezy sportowe, gdzie puchar za uczestnictwo jest większy niż puchar dla zwycięzcy!”
Andy FRISELLA: „W pandemii płacili ludziom więcej za zostanie w domu niż za wykonywanie pracy, więc czemu tu się dziwić?”
Tim GROVER: „Ludzie tak bardzo przejmują się tym, że nadepną komuś na odcisk, że pozwalają by inni nadepnęli im na gardło. A wystarczy nadepnąć na gardła innych ludzi – oczywiście nie fizycznie – tylko swoimi wynikami.”
WYGRYWANIE JEST DOBRE. WYGRYWANIE JEST SZLACHETNE. WYGRYWANIE JEST NIEZBĘDNE – Tim GROVER
Tim GROVER: „To my jesteśmy tymi członkami rodziny, których nikt nie chce, ale wszyscy potrzebują.”
Ed MYLETT: „Ludzie mają jakąś dziwną obsesję w temacie 'hejterów’. A mój pogląd jest taki: hejterzy mają rację – w przypadku w którym przegrasz. Więc lepiej nie przegrywaj. Bo jeśli przegrasz, wszystko co o tobie mówili okaże się prawdziwe. I jedyny powód który ludzi w tym całym hejcie przeraża to ich własna obawa, że nie dowiozą wyniku.
Samotność dodatkowo bierze się z faktu, że gdy finalnie podejmiesz decyzję – BĘDĘ WYGRYWAŁ – z automatu oznacza to odłączenie się od stada. I, przynajmniej w fazie początkowej, głębokie poczucie osamotnienia. Bo kiedy zdecydujesz się na WYGRYWANIE odłączasz się od grupek czy plemionej a jednocześnie nie znasz jeszcze szaleńców tobie podobnych.
Dlatego MUSISZ WYGRYWAĆ TAM GDZIE JESTEŚ TERAZ. Jako przedsiębiorca, albo pracownik, albo student. DOMINUJ I WYGRYWAJ TU GDZIE TERAZ JESTEŚ. Bo to buduje NAWYK WYGRYWANIA, pobudza NAŁÓG WYGRYWANIA. I po prostu zaakceptuj fakt, że będziesz z tym sam.”
NOCNI GOŚCIE
Ed MYLETT: „By WYGRYWAĆ, by WYGRYWAĆ NA GRUBO, musisz mieć obsesję, a to oznacza – podczas bezsennych nocy: lęki, zmartwienia, nawał myśli, obawy, nadzieje – ale i szkielety – one nie opuszczą cię nigdy. Przenigdy. Musisz to wiedzieć jeśli chcesz wejść na samotną ścieżkę WYGRYWANIA. Bo te szkielety bedą podążać za tobą wszędzie. Nigdy nie będziesz sam na pokładzie własnego odrzutowca. Nawet jeśli podróżujesz w pojedynkę…
MYLETT mówi tu o tych wszystkich ludziach, ktorych poświęciłeś w imię sukcesu: wszystkie winne i niewinne ofiary Twojej walki o szczyt.
W serialu RAY DONOVAN, trzymająca za jaja Nowy Jork, miliarderka Sam WINSLOW, grana przez Susan SARANDON, mówi te słowa:
– „WYBACZ SOBIE” piszą. Powodzenia. Próbowałam sobie wybaczyć. Uwierz mi. Przy pomocy psychologów, szamanów, znachorów. W L.A. jest ich mnóstwo.
– I jak wyszło?
– W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę nie chcę sobie wybaczać. Życie jest tak krótkie. Powinniśmy po prostu brać to na co mamy ochotę i przestać cały czas o tym myśleć. PRZESTAĆ CZEKAĆ NA POZWOLENIE. Nie sądzisz?”
Tim GROVER: „Jednam zamiast gonić te WIELKIE ZWYCIĘSTWA ludzie zadowalają się trikami: biorą zimne prysznice, wskakują do wanny wypełnionej lodem. Za wszelką cenę szukają czegoś, czym mogą zajmować się jedynie parę minutek. I nie przeczę – to może być ich małe zwycięstwo. Ale co za nim stoi. Do czego ono realnie prowadzi? Nie wolisz zamieniać te małe zwycięstwa w te naprawdę DUŻE?”
Tim GROVER: „Pakowałem się do kolejnej podróży kiedy moja córeczka zapytała mnie: 'Tatusiu, dlaczego tak dużo podróżujesz?’ Więc jej odpowiedziałem, że w ten sposób zapewniam nam byt, w ten sposób dbam o nią i o mamę, w ten sposób mają co jeść. Spojrzała na mnie i mówi: „Tatusiu, a jeśli będę jadła mniej to zostaniesz w domu?” I wiesz co zrobiłem? Pakowałem się dalej. Dlaczego? Bo musiałem jej pokazać, na jej własnym przykładzie, co znaczy chcieć wygrywać, co trzeba poświęcić w pogoni za tym co dla ciebie cenne. Chciałem jej pokazać KIM NAPRAWDĘ JESTEM. A nie mogę nagle przestać być sobą. Z czasem zrozumiała moje oddanie sprawie i czego wymaga dążenie do doskonałości. A wymaga on podejmowania trudnych i niepopularnych decyzji i wszyscy ludzie sukcesu musieli podejmować je wielokrotnie, raniąc często swoich bliskich.”
Tim GROVER: „ZWYCIĘZCY muszą być SAMOLUBNI bo najpierw muszą zadbać o siebie żeby potem móc zadbać o innych. I to oni sami dodają sobie ODWAGI, PEWNOŚCI SIEBIE, JASNOŚCI, CZASU, PRZESTRZENI czy KONCENTRACJI. W skrócie – DAJĄ SOBIE SWOBODĘ WYGRYWANIA. Wiedzą, że muszą postawić samych siebie na pierwszym miejscu i nie mają z tego powodu wyrzutów, wiedzą bowiem, że ich sukces nakręci ludzi, którzy ich otaczają.”
RÓWNOWAGA
Andy FRISELLA: „Typowa osoba spojrzy na tragiczny koniec KOBE i powie – 'A nie mówiłem! To właśnie dlatego balans jest w życiu tak bardzo potrzebny.’ Ale ja tego w ten sposób nie postrzegam. Ja patrzę bowiem na to tak: powiedz mi, ile osób będzie miało nadzwyczajne życie, również spoza jego rodziny, właśnie dlatego, że on tyle pracował, z powodu tego że tyle czasu, energii i wysiłku zainwestował w stanie się tym, kim był. I zaryzykuję stwierdzenie, że nie ma niczego bardziej szlachetnego niż zainspirowanie dzięsiątków milionów ludzi swoją postawą.”
Tim GROVER: „A wiesz co sam KOBE miał na ten temat do powiedzenia? 'ODPOCZNIESZ GDY SKOŃCZYSZ, A NIE W TRAKCIE.’ Ale wracając do tematu równowagi, to równowagi się nie znajduje. Równowagę się tworzy i dla każdego oznacza ona coś innego. Jednak dla każdej osoby high performance ta równowaga nigdy nie będzie zrównoważona..
Pokazuję to na takim przykładzie: na sali mówię do ludzi – jeśli chcesz ZERO SZCZĘŚCIA, podnieś rękę. Jeśli chcesz ZERO SUKCESU, podnieś rękę. Jeśli chcesz ZERO PIENIĘDZY, podnieś rękę. I podnieś ją, jeśli chcesz ZERO ŻYCIA. Bo jaką cyfrę widzisz na idealnie zbalansowej, wyważonej wadze? Kurwa ZERO.
A jak ludzie starają się osiągnąć tę swoją równowagę? Poprzez DODAWANIE. Poprzez WIĘCEJ. Więc mają jeszcze więcej chujostwa do żąglowania a tym samym wytrącają się z równowagi jeszcze bardziej. Chcesz po mistrzowsku opanować sztukę równoważenia? Oto najprostszy sposób: opanuj do perfekcji słowo NIE. Bo tylko to słowo przybliży się bardziej do tego co jest twoją równowagą.
Jednak pamiętaj o tym, że twoi bliscy, twoja rodzina, muszą również czerpać jakieś korzyści z twojej kariery i twojego sukcesy. Więc kurwa obyś dowoził wyniki. Zostaną przy tobie – ale musisz robić wyniki. Większość ludzi daje dupy bo zaburza w silny sposób równowagę jednocześnie nie dając niczego w zamian.”
Andy FRISELLA: „Większość używa słowa 'równowaga” jako wymówki ułatwiającej nic nie robienie. Więc, z łaski swojej, przestań szukać akceptacji u ludzi, którzy i tak nigdy nie zrozumieją twoich ambicji. Tak wielu z was, dziewczyny i panowie, chciałoby wygrywać, chciałoby nawet zrobić to co trzeba by wygrywać, ale kompetnie nie uśmiecha im się zmierzyć się z kpinami, żartami czy krytyką ze strony ludzi, którzy im nawet do pięt nie dorastają.”
Tim GROVER: „Zgadza się. Bezpiecznie jest w środku stada, czyli tam gdzie chce być większość. Ale w środku stada nie ma WYGRYWANIA.”
Andy FRISELLA: „Otrzeźwiej! Nikt nie będzie ci w fazie początkowej kibicował. Część zacznie ci kibicować dopiero gdy odniesiesz ZWYCIĘSTWA. Nikt nie kibicował Michaelowi albo Kobiemu gdy o 3 nad ranem robili trening. Te głupie skurwysyny, które mieszają cię z błotem nigdy nie zrozumieją – no chyba, że postawisz ich przed faktem dokonanym.”
AGRESJA vs. AUTOAGRESJA
Andy FRISELLA: „Tim, pracowałeś z najlepszymi i w sporcie i w biznesie – czy według ciebie mają one elementy wspólne?”
Tim GROVER: „To dokładnie to samo. Mental musi być ten sam. Wszystko bowiem sprowadza się do rywalizowania w warunkach wysokiej zmienności. Oraz dlatego, że jeśli przestaniesz rywalizować, zaczniesz robić coś szkodliwego.”
Co wypisz wymaluj przypomina moją autorską koncepcję AGRESJA konta AUTOAGRESJA. W skrócie, dla przypomnienia, moim zdaniem (tak naprawdę jak to WIEM) albo nakierujesz swoją agresję (rozumianą tutaj jako AMBICJA i DZIAŁANIE) na jakiś projekt zewnętrzny albo nakierujesz ją na siebie, robiąc destrukcyjne rzeczy. Dokładnie na tej samej zasadzie działa nasz układ odporności: albo zwalcza realne zagrożenia albo odwraca się przeciwko gospodarzowi i atakuje jego zdrowe tkanki (choroby autoimmunizacyjne).
Andy FRISELLA: „Rozglądałam się dookoła i dosłownie kurwa nie rozumiem ludzi. Robota, dom, robota, dom. A gdzie poczucie MISJI, gdzie prawdziwe OSIĄGNIĘCIA? Jak puste musi być bez nich życie! Bo dla mnie one stanowią WSZYSTKO! I ludzie mówią ci, że są szczęśliwi ale kurwa nie są, to gówno prawda. Nie są bo SZCZĘŚCIE to równanie:
SZCZĘŚCIE = DYSCYPLINA + CEL + WDZIĘCZNOŚĆ
Wszystkie te 3 elementy muszą być na miejscu, a zazwyczaj najbardziej brakuje DYSCYPLINY i CELU. Wtedy odpalają ci coś w stylu: 'Moim sensem, moim celem są moje dzieci!’ Weź kurwa wypierdalaj patafianie. Każdy kurwa może mieć dzieci. To jakby powiedzieć: moim celem jest jeść, albo – moim celem jest stawiać klocka. Potrzebujesz nieco bardziej ambitnych celów!”
CIEMNA STRONA
Tim GROVER: „Ludzie tak bardzo chcą być inni, chcą się wyróżniać, być dostrzeżonymi – ale nie są gotowi używać wszystkich dostępnych im narzędzi, w tym CIEMNEJ STRONY, bo, oczywiście, obawiają się tego co sobie inni o nich pomyślą. Nie rozumieją, że przecież:
KAŻDY NOWY DZIEŃ RODZI SIĘ Z CIEMNOŚCI, WIĘC DLACZEGO BOISZ SIĘ UŻYWAĆ MROKU DO STWORZENIA CZEGOŚ NOWEGO?
Wszyscy ZWYCIĘZCY, niezależnie od tego czy się do tego przyznają czy też nie, podłączają się do każdego możliwego źródła energii, w tym energii ciemnej czy podświadomej. Zużywają na swoje cele dosłownie wszystko co się da.”
Tim GROVER: „Jednak NIE chcesz grać będąc napędzanym emocjami, bo emocje [w liczbie mnogiej – R.M.] osłabiają. Natomiast chcesz grać na energii.’
To jest bardzo, bardzo, bardzo ciekawe zdanie z którym się zgadzam: my często mylimy przyczynę ze skutkiem. Wiele osób szuka silnych emocji chociaż tak naprawdę szuka podniesienia swojej energii. Emocje nie są tym czego szukają – one aktywują to czego szukają. Dodatkowo, przypomnij sobie to co mówiliśmy o przeprogramowywaniu swojej teraźniejszości aby zmienić przeszłość i przyszłość. Czyli o HAJPOWANIU się właśnie na wysokiej energii, czyli na ekscytacji. Jordan nie szukał powodów do wkurwienia, żeby być wkurwionym, tylko żeby podnieść swoją wibrację podczas gry albo działania.
Bardzo ważne i potężne rozróżnienie.
Tim GROVER: „CIEMNA STRONA to to szczególne miejsce w twoim umyśle o zawartości którego nikt inny nie ma pojęcia. To może być miejsce w którym przechowujesz wszystkie wątpliwości czy kpiny, którymi inni ludzie cię uraczyli, ale to mogą być również twoje wcześniejsze porażki. Jednak z miejsca tego na światło dziennie nie wyciągasz EMOCJI – pozytywnych czy negatywnych. Wywlekasz na wierzch tylko JEDNĄ EMOCJĘ. To JEDNA EMOCJE nada ci jasności i klarowności a tym samym umożliwi skupienie na najwyższym możliwym poziomie.
Dla przykładu: M.J. brał wszystko bardzo osobiście – po to by tego używać. Nie po to, żeby udowodnić im, że się mylili, ale żeby UDOWODNIĆ SOBIE. Oczywiście, że nie potrzebował motywacji, motywacja jest na dla amatorów. Potrzebował za to WYŻSZEGO ENERGETYCZNIE STANU. I do tego właśnie używał swojej CIEMNEJ STRONY – po to by zwiększyć swoją energetyczną wibrację.
A co robią szaraczki? Uciekają od swoich traum i stresów, zamiast użyć ich jako paliwa rakietowego. A dlaczego tak się dzieje? Bo ich EMOCJE pokonały ich umysł.”
CO DZIAŁA?
Tim GROVER: „Podsumowując ZWYCIEZCÓW znalazłem 3 elementy wspólne, które występują o każdego z nich. Dosłownie u każdego:
- Mięsień MTGWD – czyli „Mam To Głęboko w Dupie” [w oryginale: IDGAF – I Don’t Give a Fuck Muscle] – czyli umiejętność odcięcia się od wszystkiego co bezpośrednio nie prowadzi w linii prostej do zwycięstwa – szczególnie opinii innych ludzi
- Brak równowagi w życiu – nie wymaga już wyjaśniania
- Usuwanie a nie dodawanie – wiąże się bezpośrednio w pkt 1 – co sukcesu nie prowadzi robienie coraz większej ilości rzeczy, tylko robienie coraz mniejszej ilości rzeczy – więcej i lepiej
W skrócie – UMIEJĄ USUWAĆ TO CO ZBĘDNE. Potrafią w jednej chwili przejść z rywalizowania na śmierć i życie do śmiania się do łez by nagle znowu przejść w fazę rywalizowania. W tym sensie nie mają włącznika / wyłącznika tylko pokrętło, którym mogą daną cechę na chwile wygasić, jednak pozostaje on nadał włączona w tle. Włączanie i wyłączanie kosztuje po prostu za dużo energii. Ale niezależnie od tego czy mówimy o momencie śmiesznym, relaksującym czy o rywalizacji – są w tym momencie ZAWSZE W PEŁNI OBECNI.”
FINAŁ
TIM GROVER: „Nie dążyć do WYGRYWANIA jest dla mnie CHOROBĄ, bo chorobą jest nie dążyć do tego co czyni cię ŻYWYM. A poczucia bycia naprawdę ŻYWYM nie da się porównać do niczego. CHOROBĄ jest nie mieć obsesji na punkcie tych rzeczy, CHOROBĄ jest nie być na nich skupionym, CHOROBĄ jest nie chcieć ich dla siebie i swoich najbliższych, tego co najlepszego i nie gonić za tym co dla Ciebie WYJĄTKOWE.”
Tom BILYEU: „Jestem absolutnie przeświadczony, że nasz umysł nagradza – w sposób biochemiczny czy podświadomy – każdego kto dąży do WZROSTU, ROZWOJU, do ZMIANY tego co potencjalne w to co NAMACALNE. I nie ma znaczenia kim jesteś: w twojej podświadomości jest mechanizm który popycha cię – poprzez nagradzanie lub też karanie – do przekształcenia tego co potencjalne w to co rzeczywiste. I jeśli z tego zadania się nie wywiążesz – niezależnie od powodu – zostaniesz za tu ukarany tak na poziomie podświadomym jak i biochemicznym: poczujesz egzystencjalną pustkę, poczucie braku życiowego sensu, celu czy znaczenia. Więc lepiej ZACZNIJ WYGRYWAĆ z całych swoich sił!”
Czyli: WYBIERZ SWOJE PRZEJEBANE.
A dlaczego masz wybrać swoje przejebane?
A zakończymy słowami wspomnianej już wcześniej miliarderki trzęsącej Nowym Jorkiem, Samanthy WINSLOW, granej prze Susan SARANDON (serial Ray DONOVAN):
– Mój mąż Roger jeździł na te durne wyprawy safari trwające całymi tygodniami. Chciał być jak John HUSTON ale bardziej przypominał Woody ALLENA. No więc Roger opowiadał tę historyjkę o facecie z Australii, kary znany był z tego, że zabijał lwy oraz o lwie, który znany był z tego, że zabijał ludzi. Ten właśnie lew zabił i pożarł ponad 25 wieśniaków, więc wspomniany myśliwy pomyślał sobie, że to musi być najbardziej nieustraszona bestia z jaką kiedykolwiek przyjdzie mu się zmierzyć.
Kiedy przybył do wsi, na skraju drzew rozbił kryjówkę i czekał. Był przerażony. Czuł się jak na widelcu. No bo pomyśl – cóż to musi być za bestia, która pożarła 25 osób całkowicie bezkarnie? Nastała noc i kiedy myśliwy wypatrywał lwa nadchodzącego z linii drzew nie zauważył, że za jego kryjówką wieśniacy zabrali do swoich chatek kozy, by uchronić je przed atakiem. I przez to w chatkach zabrakło dla wszystkich miejsca, więc wypchnęli, lwu na pożarcie, najstarszych członków wioski. I jaki jest morał z tej historii, panie Donovan?
– No nie wiem… Żeby się nie starzeć?
– ŻEBY NIE DAĆ SIĘ WYPCHNĄĆ.”
Podcast: Play in new window | Download
Subscribe: RSS
Główne założenie tego wpisu jest bardzo proste: mamy dziś za mało heroizmu a za dużo traumatymu. I już tłumaczę o co mi chodzi: we wpisie tym zajmę się tym, jak każdy z nas może zmienić swoją filozofię i zacząć postrzegać życie przez pryzmat bycia herosem osiągającym wielkie rzeczy zamiast, co teraz popularne i powszechnie obowiązuje – przez pryzmat bycia ofiarą urazów, kompleksów i „przepracowywania” traum. A pomoże nam w tym Ayn RAND, z którą w wielu aspektach zupełnie się nie zgadzam, jednak która była – moim zdaniem – najpotężniejszą kobietą XX wieku. A to dlatego, że stworzyła własny rodzaj filozofii, tzw. obiektywizm i napisała co najmniej dwie książki – „Źródło” i „Atlas zbuntowany”, które miały kluczowy wpływ na wielu wypierdalaczy drugiej połowy XX i początku XXI wieku.
Już po objęciu urzędu Donald J. TRUMP porównał się do głównego bohatera „Źródła” Howarda ROARKA. Były Sekretarz Stanu w administracji Trumpa – Rex TILLERSON rozsmakował się z kolej w „Atlasie zbuntowanym” – to jego ukochana książka. Były szef CIA, Mike POMPEO, były Sekretarz Pracy Andrew PUZDER czy spiker Izby Reprezentantów – Paul RYAN – wszyscy oni czytają RAND regularnie. Podobnie jak założyciel i były szef UBER’a Travis KALANICK, który jest jej wyznaczą do takiego stopnia, że fragment okładki „Atlasu” był jego avatarem na Twitterze. Steve JOBS i Steve WOZNIAK uznawali „Atlas zbuntowany” za jeden z swoich najważniejszych przewodników po życiu. Miliarder i właściciel klubu NBA Dallas MAVERICS, Mark CUBAN na cześć „Źródła” nazwał swój jacht, ponieważ: „Książka ta zachęciła mnie do myślenia jak indywidualista, do podejmowania ryzyka by osiągnąć cele oraz brania odpowiedzialności własne sukcesy jak i porażki.”
„Atlas Zbuntowany” znajduje się również w TOP-20 książek polecanych przez Elona MUSKA.
I to dlatego uważam, że Ayn była najważniejszą kobietą XX wieku – bo wychowała całą grupę samców i samic alfa, które teraz tym światem rządzą lub mają znaczny wpływ.
Jej ideał człowieka – tak kobiety jak i mężczyzny – był bardzo prosty:
- Człowiek racjonalny, wiedziony wyłącznie przez rozsądek
- Niezależny, samodzielny i samowystarczalny
- O ogromnym i głębokim poczuciu własnej wartości
Jednak charakterystyka ta nie wynika z tego, że takim się urodził, tylko z tego, że obrał pewien rodzaj filozofii, który leży pod spodem bycia tego typu herosem. I żeby ten rodzaj filozofii poznać i zrozumieć, musimy najpierw udawać się w komiczną podróż a następnie rozbić się na obcej planecie…

Oddajmy głos Ayn RAND:
„Załóżmy, że jesteś astronautą a twój statek rozbija się na obcej, nieznanej ci planecie. Odzyskawszy przytomność sprawdzasz, że nie masz poważnych obrażeń i pierwsze trzy pytania, które powinny pojawić się w twojej głowie brzmią:
- Gdzie jestem?
- Jak się tego dowiedzieć?
- I co mam zrobić?
Na zewnątrz widzisz nieznaną ci roślinność, nie ma tam jednak tlenu, którym można oddychać; słonce wydaje się świecić słabiutko i jest znacznie zimniej. Zaczynasz patrzeć w niebo ale natychmiast przestajesz. (…) jeśli w nie nie spojrzysz, przynajmniej nie dowiesz się przynajmniej, że najprawdopodobniej jesteś zbyt daleko od planety Ziemia skąd powrót jest niemożliwy; jednak póki tego nie wiesz, możesz wierzyć we wszystko co chcesz i doświadczać tego ulotnego ale przyjemnego poczucia nadziej wymierzanej z poczuciem winy.
Zwracasz uwagę na instrumenty pokładowe i widzisz, że są uszkodzone – nie wiesz jednak na ile poważnie. I wtedy przeszywa cię strach: skąd możesz wiedzieć, że nadal możesz im zaufać? Skąd mieć pewność, że nie wprowadzą cię w błąd? Skąd masz wiedzieć, że sprawdzą się na obcej planecie?
Odwracasz uwagę od instrumentów bo zauważasz coś innego – że nie masz ochoty robić czegokolwiek. Dużo bezpieczniejszym wydaje się po prostu czekać i liczyć, że ktoś ci pomoże; lepiej będzie – wmawiasz sobie – nie robić gwałtownych ruchów. I wtedy gdzieś tam w oddali zauważasz jakieś żywe istoty zmierzające w twoim kierunku: nie wiesz czy to istoty ludzkie, chociaż poruszają się na dwóch nogach. To one, decydujesz finalnie, powiedzą ci co robić dalej.
A potem słuch o tobie ginie…
Że to tylko fantazja, powiadasz. Że nigdy nie zareagowałbyś jak ten astronauta? Być może. Ale w dokładnie ten sposób żyje większość ludzi tu na planecie Ziemia. Większość ludzi bowiem uchyla się od odpowiedzi na 3 pytania. A odpowiedzi te leżą u podstaw wszystkich twoich myśli, odczuć i działań, tak tych świadomych jak i nieświadomych:
- Gdzie jestem?
- Skąd to wiem?
- Co mam zrobić?
Naiwnie wydaje im się, że znają odpowiedzi. Gdzie jestem? Powiedzmy, że w Nowym Jorku. Skąd to wiem? To dość oczywiste. Co mam zrobić? I tu jasności zaczyna brakować, więc odpowiedzią zwyczajową jest: robić to co robią inni. Problem jednak leży w tym, że ci inni nie wydają się za bardzo aktywni, za bardzo pewni czy za bardzo szczęśliwi i dość regularnie odczuwają lęk niewiadomego pochodzenia czy poczucie winy, którego źródła nie potrafią wyjaśnić i których nie mogą się pozbyć.

Nie odkryli oni bowiem tego, że ich bolączki pochodzą z tych trzech pozostawionych bez odpowiedzi pytań i że jest tylko jeden rodzaj nauki, który pomoże im na nie odpowiedzieć: FILOZOFIA.„
FILOZOFIA
I dalej Ayn RAND, z tego samego przemówienia do absolwentów West Point z 1974 roku:
„Filozofia oczywiście nie powie ci, czy jesteś w NY czy w Zanzibarze, ale oto w czym może ci pomóc: Czy znajdujesz się w świecie, którym rządzą prawa naturalne, a tym samym w świecie, który jest stabilny, namacalny i absolutny a tym samym – który można rozumowo poznać? Czy też panuje niepojęty chaos, dzieją się niewyjaśnialne cuda, wszystko zmienia się w sposób nieprzewidywalny tak, że twój umysł nie jest w stanie niczego pojąć. Czy wszystko to co widzisz wokół siebie jest prawdziwe, czy jest jedynie iluzją.(…) którą można zmieniać je na życzenie?
W ZALEŻNOŚCI OD TWOICH ODPOWIEDZI – NATURA TWOICH DZIAŁAŃ ORAZ TWOJA AMBICJA – BĘDĄ SIĘ RÓŻNIŁY.”
Zwróć uwagę na to, czego RAND nie robi – oni nie pyta Ciebie o to KIM JESTEŚ. Ona pyta Ciebie GDZIE JESTEŚ, czyli jaka jest natura otaczającej Cię rzeczywistości. I bardzo słusznie, bo by wiedzieć KIM JESTEŚ (lub raczej KIM SIĘ STANIESZ) musisz znać kontekst, czyli otaczające Cię środowisko.
I jednocześnie, upraszczając i prymitywizując to co RAND powiedziała, temat jest prosty: jeśli uważasz, że rzeczywistość jest skrajnie skomplikowana, że rządzą nią tajemne siły poza naszą kontrolą, że nie jesteś w stanie pojąć jej rozumiem – a tym samym nie masz realnie szans – to odetnie Ci prąd. Koniec ambicji, koniec działania, koniec sprawczości. To dlatego tak bardzo lubię i cenię te 3 cytaty:
Odrzuć iluzję skomplikowanego świata – Chris HYATT
Sukces jest procesem logicznym, którym zarządzają istoty emocjonalne – Steve CHANDLER
Kto trywializuje, ten realizuje – Rafał MAZUR
Wracamy do Ayn RAND:
„W zależności od twoich odpowiedzi – natura twoich działań oraz twoja ambicja – będą się różniły. (…) Podobnie zresztą jak będzie różnił się poziom twojego poczucia własnej wartości oraz poziom odniesionego przez ciebie sukcesu. A wszystko to w zależności od odpowiedzi, które uznasz za prawdziwe.” [pytania o naturę rzeczywistości – R.M.]

Jeszcze raz, prosto a nawet prostacko – kiedy będzie Ci łatwiej: kiedy uznasz, że sukces (niezależnie od tego jak go definiujesz) ma swoją strukturę, którą możesz poznać, czy wtedy kiedy uznasz, że sukcesem rządzą niezrozumiałe, tajemnicze siły z obcej planety a dostępu do niego strzeże grupa trzymająca władzę? Która z tych opcji doda Ci więcej pewności, optymizmu, sił i animuszu? Odpowiedź jest, nomen omen, prosta.
„Musisz odpowiedzieć sobie na pytanie rodem z metafizyki i epistemiologii: Czy człowiek jest istotą racjonalną, zdolną do radzenia sobie z rzeczywistością czy też, jak wielu woli, bezradną i bezbronną, ślepym wyrzutkiem, korkiem targanym falami wszechświata? Czy tu na Ziemi możliwe jest dla ludzi osiągnięcie szczęścia i cieszenie się życiem – czy też skazani jesteśmy na porażki i cierpienie? I, w zależności od odpowiedzi udzielonych na te pytania, zajmij się pytaniami z kategorii etyki: Co dla człowieka jest dobrym a co złym – i dlaczego? Czy naszym najważniejszym zadaniem winno być dążenie do szczęścia i radości czy też ucieczka od cierpienia? Czy głównym życiowym celem człowieka powinno być dążenie do spełnienia czy do samozagłady i autodestrukcji? Czy człowiek ten powinien postępować zgodnie z własnymi wartościami czy przekładać interesy innych ludzi ponad swoje? I: czy powinieneś dążyć do szczęścia czy składać się w ofierze?
Teraz, oczywiście, możesz powiedzieć: 'A tam, nigdy nie myślę w tak ogólnych i abstrakcyjnych kategoriach. Chcę radzić sobie z konkretnymi, namacalnymi życiowymi problemami – więc na co mi ta twoja filozofia?’ Na co odpowiem: 'Właśnie po to, byś radził sobie z konkretnymi, namacalnymi życiowymi problemami – takimi chociażby jak życie na Ziemi’
Bowiem system filozoficzny jest zintegrowanym sposobem postrzegania naszych doświadczeń. I jako istota ludzka, chciał nie chciał, potrzebujesz jakiejś filozofii. Zatem twoim jedynym wyborem jest to czy dojdziesz do swojej filozofii poprzez świadomy, racjonalny proces zdyscyplinowanego logicznego myślenia – czy też pozwolisz by twoja podświadomość zbierała hałdy śmierci na które składają się bezpodstawne wnioski, fałszywe uogólnienia, niezbadane sprzeczności, nieprzetrawione slogany, niezidentyfikowane zachcianki, lęki i wątpliwości a wszystko to wymieszane w jedną wielką kupę o bardzo określonym ciężarze cząsteczkowym – zwątpieniu, braku zaufania do siebie; jak kula u nogi w miejscu, gdzie powinny wyrosnąć ci skrzydła rozsądku.”
I znowu przypominają mi się słowa HYATTA o tym, że naszym największym narkotykiem, od którego większość ludzi nie uwolniła się nigdy, jest dogmatyzm. Przypominam, że jednym z jego zaleceń było usuwanie wszystkich założeń – o sobie, o innych i o świecie – wszystkich założeń, których nie możesz przetestować lub które nie przeszły próby testu. Na tym właśnie polega programowanie swojej podświadomości poprzez użycie świadomości. Większość ludzi kojarzy przeprogramowywanie ze stosowaniem afirmacji, hipnozy czy – po części – medytacji. Ale jeśli zwrócisz uwagę na źródłosłowie (idąc za artysta Kazikiem) to sama nazwa PODświadomość pokazuje Ci, że jest ona POD świadomością a tym samym, możesz programować się po prostu przez logiczne, racjonalne i intencjonalne działanie i myślenie – do czego jeszcze wrócimy, a o czym pomoże nam sam Elon MUSK.

I dalej Ayn RAND:
„Twoja podświadomość jest jak komputer – bardziej skomplikowany niż jakikolwiek stworzony przez człowieka – a jej głównym zadaniem jest integracja idei. Zatem, kto powinien ją programować? Umysł świadomy. Jednak w trybie domyślnym, jeśli nie zadasz sobie trudu świadomej introspekcji, programuje ją przypadek, zdajesz się bowiem na potęgę idei bez wcześniejszego ich sprawdzenia. Tak czy inaczej, twój komputer wyrzucać będzie wydruki (…) w postaci emocji, które to odpowiadać będą wartościom, które przyjąłeś. Jeśli zaprogramujesz swój komputer w sposób świadomy – będziesz znać naturę swych wartości i emocji. Jeśli nie – to nie.
Wielu utrzymuje, że nie da się żyć w oparciu o samą logikę i że musimy brać pod uwagę emocjonalny aspekt naszej ludzkiej natury i pozwolić sobie na dyktat emocji. Zupełnie jak astronauta z mojej opowiastki. Za co oczywiście przyjdzie zapłacić cenę. TO NASZA PERSPEKTYWA NA ŻYCIE DETERMINUJE NASZE WARTOŚCI I EMOCJE. Jako, że najważniejszych i najwyższym programistą twojej podświadomości jest TWOJA FILOZOFIA (…).”
Jeszcze raz wracamy do tego prostego kontrastu – czy wierzysz – NAPRAWDĘ WIERZYSZ – że sukces jest procesem logicznym, który to proces możesz zrozumieć i wcielić – czy też kastrujesz swój potencjał mistycznymi siłami, niezrozumiałą emocjonalnością czy niesprawdzonymi „prawdami objawionymi”?
EMOCJONALNOŚĆ
„Człowiek wiedziony emocjami, jest jak osoba, która nie jest w stanie odczytać wydruków z własnego komputera.. Nie ma zatem pojęcia, czy jego programowanie jest prawdziwe czy też nie (…) czy prowadzi go do sukcesu czy do porażki i czy aby na pewno służy jego najlepszemu interesowi. Jest ślepy na obu frontach: ślepy na świat zewnętrzny i ślepy na świat wewnętrzny, bez możliwości zrozumienia rzeczywistości i własnej motywacji i w pełnej trwodze przed jednym i drugim. Albowiem EMOCJE NIE SĄ NARZĘDZIAMI POZNANIA. Zatem ci, których filozofia interesuje najmniej, najbardziej jej potrzebują – bowiem już są jej bezbronną ofiarą.
Ludzie, których filozofia nie interesuje chłoną ją z otaczającej ich atmosfery kulturowej: ze szkół, książek, magazynów, gazeta, filmów czy telewizji [wtedy nie było jeszcze Internetu – R.M.]. A kto ma największe przełożenie na kulturę? Garstka ludzi – filozofów właśnie. Reszta za nimi podąża – bezmyślnie lub z własnego przekonania. I od niemal 200 lat głównym nurtem filozoficznym jest Immanuel KANT z jego jedynym celem: zniszczeniem ludzkiego umysłu i podważeniem zaufania do możliwości rozumu. Jesteśmy właśnie u szczytu tej fali [Nie Ayn, nawet nie byliście blisko – RAND zmarła w 1982 roku – R.M. Gdyby żyła dziś, miałaby wklęśnięte czoło od face-palmów.]

„Kiedy rozsądek opuści człowieka, dość szybko przekonuje się on, że emocje są nie tylko kiepskim doradcą, ale również że prowadzą do jednej, dominującej emocji – TRWOGI. Szerzenie się wśród młodych ludzi narkomanii, pokazuje jak bardzo nie do wytrzymania jest wewnętrzny stan ludzi, których pozbawi się narzędzi poznania i którzy rozpaczliwie poszukują ucieczki od rzeczywistości – czyli ucieczki od przerażającej ich niemocy radzenia sobie z własnym życiem. Zwróć uwagę na na ich strach przez niezależnością i to obsesyjne dążenie do 'przynależności’, do podłączenia się do jakiejkolwiek grupy, kliki czy gangu. Większość z nich nigdy nie słyszała o jakiejkolwiek filozofii, czują jednak, że brakuje im fundamentalnej odpowiedzi na pytanie, którego boją się zadać – liczą zatem na to, że plemię powie im jak żyć. Zatem z gotowością oddają się w ręce różnego rodzaju doktorów, guru czy dyktatorów.
A jedną z najniebezpieczniejszych życiowych decyzji jest oddanie własnej moralnej autonomii w ręce innych ludzi: zupełnie jak ten astronauta z mojej historyjki (…) nie mając nawet pewności czy są ludźmi.”
MIŁUJ SŁABEGO SWEGO JAK SIEBIE SILNEGO???
„Ta dzisiejsza ckliwa troska, to współczucie dla wszystkich słabych, wadliwych, cierpiących czy winnych, jest jedynie zamaskowaną, czysto kantowską (od KANTA) nienawiścią do tego co niewinne, silne, zdolne, godne, pełne sukcesów, zalet, pewności i szczęśliwości. Bowiem filozofia której celem jest zniszczenie ludzkiego rozumu jest z definicji filozofią nienawiści do człowieka, do ludzkiego życia i wszystkich humanitarnych wartości. Nienawiść do dobrych za to, że są dobrymi jest znakiem rozpoznawczym XX wieku. To jest wróg, z którym przychodzi ci się mierzyć.”
Jak zapewne się już domyślasz, nie była ci nasza Ayn największą miłośniczką KANTA. Mówiąc wprost – w chuj go nienawidziła. Był za to jeden filozof, którego kochała ponad wszystkich. W sumie cofam to co napisałem przed chwilą – był tylko JEDEN filozof, którego kochała i wyznawała. I nie – nie był to Nietzsche, któremu zarzucała mistycyzm. Był to ARYSTOTELES – i tak jak RAND miała wpływ na chłopaków, których wymieniłem we wstępie, ARYSTOTELES miał kształtujący wpływ na Ayn RAND, dlatego teraz, dla lekkiej odmiany, zajmiemy się tym, co głosił i w co wierzył.
Jako, że nie jest to lekcja historii filozofii, temat potraktujemy ogólnikowo, nie chodzi nam o to by zajmować się detalami. Patent jest taki, że Arystoteles stał w opozycji do Platona, tak jak P.O. stoi w opozycji do PIS. W sumie to też cofam – na chwilę zapomniałem o tym, że w Polsce nie ma opozycji. Zatem – nie zgadzali się ze sobą.
Platon miał taki oto pomysł na świat: żeby wszyscy byli happy i żeby żyło się szczęśliwie i dostatnio, wszystkich musimy ukształtować na jedną, z góry założoną modłę. Dopiero gdy wszyscy będziemy homogeniczni – na świecie będzie zajebiaszczo.
Wywoływało to wkurw w Arystotelesie, który uważał, że im większa różnorodność w mieście (czytaj w polis) tym lepiej i że dobra i zdrowa całość składa się z różniących się elementów. Czyli – żeby żyć szczęśliwie i dostatnio, ludzie muszą mieć możliwość wyrażania swojej inności. W skrócie chodziło mu o INDYWIDUALIZM a nie KOLEKTYWIZM.

Czyli – w tym sensie, Platon był trochę jak teraz Korea Północna, a Arystoteles jak – w założeniu Ojców Założycieli (wyznawców Arystotelesa, zresztą) – Ameryka Północna. Mówię jak w założeniu, bo dziś niewiele ma to wspólnego z ich wizją…
Arystoteles był mądry chłopak, więc zrobił to, co jego znacznie późniejszy kolega po fachu – JUNG. Mianowicie bardzo bogato się hajtnął, co definitywnie załatwiło kwestię martwienia się o sprawy rachunków. Być może właśnie dlatego, że nie mieli palącej potrzeby zwracania na siebie uwagi debilizmami i Arystoteles i Jung są tak bardzo rozsądni – jeśli porównamy ich do filozoficznych rywali. A tym samym OSHO miał rację mówiąc, że znacznie lepiej myśli się w Rollsie niż na osiołku. Prawdę tę, jak się wydaje, posiadł również nasz rodzimy wielki filozof chrześcijański – Ojciec Dyrektor, z tym, w swoim czasie, kontemplacji oddawał się w produktach niemieckiej myśli inżynieryjnej. Najwyraźniej Niemcy nie są tacy źli we wszystkich kontekstach…
Wracamy do Arystotelesa: ważnym z jego rozumieniu jest to, że wywodził się z rodziny lekarskiej, zatem miał dość specyficzny i pragmatyczny sposób patrzenia na sprawy. Lubił bowiem rozkładać całość na mniejsze fragmenty, zastanawiać się jaki dany organ (fragment) ma sens a następnie składać wszystko ponownie do kupy. A tym samym wychodził z prostego założenia, że skoro swój cel ma oko – widzieć, nos – czuć, albo język – smakować – to swój cel – nadrzędny i dominujący – musi mieć i sam człowiek.
Bowiem – i to jest do zapamiętania – jego ulubionym pytaniem było PO CO? Wszystko u niego sprowadza się do tego właśnie pytania – PO CO tu jesteś? PO CO robisz to co robisz? PO CO nie robisz to czego nie robisz. To rodzaj rozkmin, nad którymi przesiadywał. W wnioski z tego wyszły dość ciekawe. Oto te najważniejsze:
WRODZONY CEL
Jak już mówiłem, Arystoteles mówi nam, że wszystko ma swój cel, zatem my go również mamy. Mówiąc inaczej – mamy wrodzoną INTENCJĘ. I celem tym NIE jest po prostu bycie żywym, bo to jest celem roślin czy zwierząt. Zatem 'po prostu żyć’ odpada. To mus być coś innego, charakterystycznego dla naszego gatunku, rozmyślał Arystoteles. I jego zdaniem, odpowiedź jest oczywista: celem tego gatunku jest UŻYWANIE ROZUMU, czyli ROZSĄDKU, bo tylko my go posiadamy. A skoro posiadamy coś tak wyjątkowego, to nie jest to przypadek – zatem nasz cel musi być z ROZUMEM ściśle powiązany, wymyślił Arystoteles.

Zanim wrócimy do rozumu, przyjrzymy się ETYCE SZCZĘŚCIA, którą również się zajmował.
ETYKA SZCZĘŚCIA:
Mówiłem już o tym, że nasz grecki Ari był chłopakiem pragmatycznym i nie przepadał za komplikowaniem tego, co wg. niego było proste. Mówiłem też, że stał w kontrze do Platona. Platon szukał recepty na odczuwanie szczęścia perfekcyjnego. Arystoteles z kolej uważał, że szczęście jest wynikiem działania – szczęście to coś co odczuwasz kiedy zrobisz to co trzeba i/lub nie zrobisz tego, czego NIE trzeba. Czyli – jeśli seria działań, opartych o rozumowanie, okaże się słuszna – poczujesz szczęście. Jeśli nie słuszna – to go nie poczujesz. Mówiąc inaczej:
SZCZĘŚCIE JEST WYNIKIEM PODEJMOWANIA WŁAŚCIWYCH DZIAŁAŃ
Potem zobaczymy to założenie w wykonaniu Ayn RAND, ale teraz dalej jedziemy z greckim Arim. Podobnie jak ponad 2000 lat później w NLP, jednym z głównych założeń Arystotelesa było to, że u źródła każdego czynu jest DOBRA/POZYTYWNA INTENCJA a głównym dobrem, którego pragniemy jest SZCZĘŚCIE. Czyli – upraszczając – rzeczy robimy po to, żeby poczuć się lepiej. Zatem, logicznym wnioskiem jest tutaj ten, że wszystko sprowadza się do tego jak MAKSYMALIZUJEMY SWOJE SZCZĘŚCIE.
Arystoteles rozumiał oczywiście, że przyjemności są super – niestety nie wszystkie, zatem Twoim zadaniem jest ODKRYĆ, które przyjemności ci służą, które są neutralne a które wręcz Ci szkodzą. I które z nich – i to jest najważniejsze – w finalnym rozrachunku, czynią Cię szczęśliwym – bo nie wszystko co przyjemne czyni Cię szczęśliwym.
Wnioski z tego są dwa:
- Rób więcej tego co jest dla Ciebie dobre, co sprawia Ci przyjemność i czyni szczęśliwym
- Nie rób tego co Ci szkodzi, odbiera przyjemność i szczęście
Mówiąc prościej:
- Wiedź DOBRE życie
- Nie wiedź CHUJOWEGO życia
Na Twoje pytanie – no dobrze Panie Fafale, ale co to jest to dobre życie, odpowiedź brzmi: SZCZĘŚLIWE, czyli DOBRE życie, to takie, którego chcieliby mądrzy, racjonalni ludzie. W tym sensie bardziej chodzi o szczęście, które można pochwalać niż samą przyjemność, którą właśnie odczuwasz. Jeszcze raz podkreślam absolutnie kluczowy fakt, że w rozumieniu Arystotelesa, do szczęścia prowadzi WŁAŚCIWE DZIAŁANIE, zatem bez działania, nie ma szczęścia.
Ponieważ, co już wiemy, jesteśmy jedynym gatunkiem posiadającym ROZUM, szczęśliwie życie to życie ZDOMINOWANE przez ROZSĄDEK – czyli nie bycie głupim chujem – bowiem poprzez bycie rozumnym i poprzez rozumne działanie spełniamy naszą gatunkową powinność. W tym sensie, Warren BUFFETT prowadzi(ł) znacznie bardziej szczęśliwe życie niż bohater 'Wilka z Wall Street” Jordan BELFORT – bo BUFFETT nie robił głupich, impulsywnych rzeczy – a BELFORT się w nich (przynajmniej w pewnym momencie) specjalizował.

Czyli – szczęście, tutaj, nie wynika z tego jak się czujesz, tylko z tego jak używasz swojej powinności – czyli racjonalności. To dlatego Ayn RAND wkurwia się i zieje jadem na każdego, kto, jej zdaniem, umniejsza możliwości ludzkiego rozumu. I dlatego ludzi takich – patrz Immanuel KANT – uważa za nieetycznych.
Jednak to, że Twoim życiem kieruje ROZUM & ROZSĄDEK nie oznacza, że masz postawić sobie za cel Nobla z matematyki – tym bardziej, że nie ma Nobla z matematyki. Chodzi jedynie – lub aż o to – że zmierzając się z życiowymi wyborami, masz wybrać w sposób ROZSĄDNY. Przykład – możesz w sposób rozsądny wybrać to CO JESZ i ILE JESZ, to CO PIJESZ i ILE PIJESZ, to czy ćwiczysz i jak ćwiczysz. Dla ułatwienia dodam, że ROZSĄDNY wybór leży pomiędzy dwiema skrajnościami – dla przykładu: nie jeść w ogóle jest równie głupim wyborem jak zażeranie się. Masz jeść nie za mało, nie za dużo – w sam raz. A co oznacza akurat dla Ciebie, tu i teraz w sam raz? A to właśnie w sposób rozsądny masz odkryć i to właśnie doprowadzi Cię – w danym kontekście – do szczęścia.
Aha – bym zapomniał. To Arystoteles był twórcą zasady Złotego Śródka.
No dobrze – wyczuwam, że co twardszy elektorat ZenJaskiniowca przebiera nóżkami ze zniecierpliwienia, mówiąc: „Dobra Zen, nie pierdol mi tu o szczęściu, tylko pokazuj jak osiągać.” I, jako wierny sługa tegoż elektoratu, oczywiście przechodzę już do konkretniejszych konkretów, przypominając jednocześnie fakt, że to Arystoteles był prywatnym nauczycielem największego wypierdalacza starożytności – w może i wszechwieczności – Aleksandra WIELKIEGO. Filip MACEDOŃSKI wiedział co robi.
Przechodzimy zatem do tych lekcji Arystotelesa, które pomogą nam w HIGH-PERFORMANCE a zaczynamy od:
DUSZA DOSTOJNA:
W rozumieniu Arystotelesa, dusza organizuje to jak ciało funkcjonuje. Twoja dusza jest Twoim CEO i to ona ma podręcznik Twojego postępowania. Jest źródłem Twojego ruchu – lub bezruchu. Twoja DUSZA to Twój POTENCJAŁ. Jednocześnie dusza Twa ma swoje lęki i swoje pragnienia. I Arystoteles wymienia 3 potężne motywatory, które napędzają nas do działania (czytaj, które podniecają Twoją duszę):
- PRZYJEMNOŚĆ
- PODZIW
- MĄDROŚĆ
(czyli przyjemność, podziw i mądrość sprzyjają rozwojowi Twojego potencjału).
I jako człowiek rozsądny, musisz odnaleźć rozsądny kompromis pomiędzy wszystkimi tymi trzema potrzebami. Czyli pomiędzy poszukiwaniem przyjemności, chwały i szacunku oraz życiem kontemplacyjnym. Tylko łącząc te 3 elementy, jesteś w stanie osiągnąć to, co liczy się najbardziej: DOSKONAŁOŚĆ.

I powiedzmy, że w większości przypadków kompromis ten wygląda mniej więcej jak skład diety śródziemnomorskiej: 40/30/30 gdzie 40% to mądrość a reszta to szukanie przyjemności czy też chwały / podziwu / szacunku. A może inaczej – mądre poszukiwanie przyjemności oraz podziwu. Rozsądek musi przeważać – ale nierozsądnym byłoby zaspokojenie tylko jego – musi być również miejsce na resztę potrzeb. I to dlatego Arystoteles w żaden sposób nie namawia nikogo na ascetyzm. On zachęca Cię do rozpoczęcia pracy nad dążeniem do DOSKONAŁOŚCI polegającej na mądrym łączeniu potrzeb.
Uważał on bowiem, że zbyt moralizatorskie, czyli skrajne podejście do moralności oraz całkowite ignorowanie potrzeb cielesnych będzie miało opłakane skutki, gdyż żądze to sposób, w jaki ciało komunikuje duszy swoje potrzeby. W tym sensie Twoim zadaniem jest być własnym menedżerem: i w tym pomoże Ci zasada złotego środka. Swoich potrzeb nie ignorujesz (to jedna z form głupoty) ale też bezwolnie im nie ulegasz (to druga forma głupoty). Twoje działania mają być umiarkowane i mają sprawiać Ci przyjemność.
Oczywiście zasada złotego środka nie obowiązuje np. w przypadku zabijania, kradzieży, gwałtów czy rozbojów – mówiliśmy bowiem, że chodzi o DOBRE ŻYCIE, które pochwalać będą inni dostojni i mądrzy ludzie.
Kolejną cechą duszy dostojnej jest to, że właściwe działanie sprawia jej przyjemność. Nie ma tu nakurwiania na siłę i gogginsowania (do tego jeszcze wrócimy). Dla przykładu: będąc duszą dostojną umiarkowanie w piciu i jedzeniu jest dla Ciebie naturalne, sprawia Ci przyjemność i nie wymaga napinania siły woli. Wynika bowiem z tego kim jesteś a nie z tego co „wypada” czy uważasz, że „musisz”.
Dlatego jednym z najważniejszych z naszego punktu widzenia założeń jest to, że:
WSZYSTKO CO NATURALNE MA SWÓJ NAPĘD W ŚRODKU
WSZYSTKO CO NIE-NATURALNE – NA ZEWNĄTRZ
Kluczowym jest dla nas fakt, że SPRAWIA im to PRZYJEMNOŚĆ – wiemy bowiem, że przyjemność jest jedną z naszych podstawowych potrzeb. My dziś nauczeni zostaliśmy myślenia w kategoriach obowiązków i zobowiązań – ale najbardziej do podziwiania, zdaniem Arystotelesa, są ludzie, którzy osiągają dla radochy osiągania. To są bowiem dusze dostojne. A dusze dostojne – duchowa arystokracja – to ludzie, którzy zdają sobie ze swojej dostojności sprawę i godnie się zachowują: PODKREŚLAJĄ SWOJĄ WIELKOŚĆ i DOSTOJNOŚĆ jednocześnie nie przeginając i nie tracąc dobrego smaku. Czyli – w starym dobrym stylu arcymistrza Talleyranada: ujmuj swój narcyzm i megalomanię w karby lekko wyniosłej kurtuazji.
Poczucie wyższości tych ludzi (które podkreślają, dodam jeszcze raz), jest w pełni zasłużone przez to KIM SĄ, CO ROBIĄ i JAK ŻYJĄ. Nie ma więc to mowy o znanej nam skromności i nadmiernej pokorze. Jeśli jesteś Achillesem, to masz się zachowywać jak Achilles – jeśli nie będziesz bowiem zachowywał się jak Achilles, oznaczać to będzie, że udajesz kogoś kim nie jesteś (udajesz bycie duszę nie-dostojną) a to jest już nierozsądne nadużycie. Achilles nie był zwykła osobą, więc nie może zachowywać się jak zwykła osoba…
Jakie piękne i wyzwalające, prawda? Silni mogą więcej…więc wystarczy być silnym!

No dobra, rodzi się zatem logiczne pytanie: jak zostaje się taką silną duszą dostojną?
Odpowiedź jest prosta:
TRENING:
Arystoteles kumał, że w życiu nie ma gwarancji i bywa nie fair. Rozumiał jednak, że TRENING ROZSĄDNEGO ŻYCIA zwiększa Twoje szanse na to, że dostąpisz szczęścia. Zatem, żeby być dobrym człowiekiem (nie w rozumieniu chrześcijańskim, tylko w rozumieniu DUSZY DOSTOJNEJ) musisz to TRENOWAĆ. I dlatego uważał – słusznie zresztą – że posiadanie pokaźnego majątku jest tak bardzo ważne – daje Ci bowiem okazję do trenowania hojności i mądrego lokowania pieniędzy. Poza tym musisz mieć odpowiedni poziom materialny, by móc aktywować pewne możliwości. O czym wiedział najlepiej…
W tym kontekście Arystoteles zgadzał się z Sokratesem: władza, wpływy i majątek są korzystne O ILE posiadają je mądrzy, rozsądni ludzie, którzy potrafią zrobić z nich użytek. Dla siebie i dla innych.
Pamiętasz jak pisałem, że duszom dostojnym bycie dostojnym przychodzi łatwo, naturalnie i przyjemnie? Dlaczego? Bo się wytresowali. U nas cnota oznacza działanie idące pod prąd ludzkiej naturze, siłowanie się z nią, wieczne zapasy. To właśnie jeden z powodów, dla których Ayn RAND tak bardzo nienawidziła KANTA. Twierdził on bowiem, że bycie moralnym nie ma nic wspólnego z przyjemnością. Odwrotnie niż Arystoteles, który nie postrzegał duszy ludzkiej jako słabej i plugawej, tylko jako DOSTOJNĄ albo zagubioną / nie wytrenowaną.
Bohaterowie powieści RAND nie mają wewnętrznych konfliktów – albo są po prostu dobrzy (w jej i Arystotelesa rozumieniu) albo są po prostu źli. To jest właśnie główny zarzut jaki postawił jej pisarstwu Jordan PETERSON – brak wewnętrznych konfliktów. Jednak RAND reprezentuje nurt romantyczny – czyli przedstawia najwyższy możliwy potencjał. Dla jej bohaterów bycie duszą dostojną jest łatwe, bo tak się wytrenowali i łatwiej jest im takimi być niż takimi nie być. Achilles nie musiał wysilać się by być Achillesem – był odważny i waleczny bo takim się uczynił: zachowywanie się w sposób tchórzliwy byłoby dla niego wstydem tak wielkim, że nie byłby w stanie ze sobą żyć. Zatem, miał tak dobre nawyki, że spaskudzenie ich byłoby trudne czy wręcz niemożliwe.
Najważniejszym nawykiem – w więc najważniejszym celem treningu – jest NAWYK RACJONALNOŚCI, czyli kognitywna elastyczność i siła, która umożliwi Ci dokonywanie słusznych wyborów. Jeśli nawyk ten sobie wyrobisz, będziesz regularnie dokonywać właściwych wyborów i będzie to sprawiało Ci przyjemność – a co za tym idzie, osiągniesz szczęście. Zatem, nawyk racjonalności, jej automatyzm, będzie automatycznie dawał Ci szczęście i spełnione życie. A dlaczego? A dlatego, że zdaniem ARYSTOTELESA i RAND świat jest miejscem, które możemy rozumieć a nasz umysł jest naszym najwyższym darem.
I to właśnie dlatego, dla greckiego Ariego, różnica pomiędzy człowiekiem dobrym a złym nie jest kwestią moralizowania, tylko kwestią TRENINGU. Masz takie życie, na jakie pozwalają Ci Twoje nawyki, bo Twoje nawyki przekładają się na Twoje wybory.
W skrócie:
- CHUJOWE NAWYKI – CHUJOWE WYBORY
- ZAJEBISTE NAWYKI – ZAJEBISTE WYBORY
Jesteś tu po to, by robić jak najlepiej to, do czego zostałeś stworzony – do bycia tak racjonalnym, jak się tylko da. I to da Ci przyjemność, i to da Ci spełnienie i szczęście – na takiej samej zasadzie, na jakiej najbardziej szczęśliwy sportowiec to ten, który właśnie wygrał Olimpiadę – a nie ten, który na niej najładniej wyglądał czy po prostu był.
Zatem – jeśli przywrócimy tu sobie na chwilę Warrena BUFFETTA i jego przyjaciela Charliego MUNGERA i zastosujemy tak bardzie kochaną przez nich INWERSJĘ wyjdzie nam oto coś takiego: jeśli chcesz być nieszczęśliwy, dokonuj durnych i szkodliwych wyborów. I właśnie dlatego Warren BUFFETT musi być – moim zdaniem – szczęśliwym człowiekiem: nie dlatego, że ma w chuj pieniędzy (a ma), tylko dlatego, że ma nawyki myślowe, które pozwalają mu popełniać MNIEJ BŁĘDÓW i podejmować LEPSZE DECYZJE. A szczęście pada pod kątem 90 stopni od tego typu postawy, właśnie.

Czyli – mamy do czynienia z TEORIĄ HABITUACJI – stajesz się tym, co trenujesz. Dlatego dla Arystotelesa tak ważnym było środowisko, w którym zostaliśmy wychowani – daje bowiem ono odpowiednie wdruki. Nie oznacza to, że jeśli nie uzyskałeś odpowiedniego wychowania w odpowiednim środowisku to nie masz szans – oznacza jedynie, że będzie musiał więcej trenować by najpierw oduczyć się tego co niewłaściwe a potem nauczyć tego co niezbędne.
A oto czym różni się efekt prawdziwego treningu od „zwykłej” samodyscypliny: w wyniku właściwego treningu robisz co trzeba naturalnie i sprawia Ci to przyjemność. W przypadku samodyscypliny, robisz to co trzeba, bo tego od siebie lub tego od Ciebie wymagają. Ale, oczywiście, droga do właściwego treningu wiedzie przez samodyscyplinę: od Ciebie zależy to, czy samodyscyplinę uznasz za cel sam w sobie, czy za środek do stania się duszą dostojną.
I tutaj pytanie: kogo podziwiałbyś bardziej: tego, któremu w wyniku treningu wynik przychodzi naturalnie, czy też tego, który osiąga dzięki nadludzkiemu samozaparciu? Bo ten pierwszy JEST a ten drugi ROBI. Kim zatem wolisz być?
DYSCYPLINA JEST ZAJEBISTA
WARUNKOWANIE JEST ZAJEBIŚCIEJSZE
Podsumowując Arystotelesa:
- CHARAKTER SIĘ BUDUJE
- U podstaw budowania charakteru leżą WYBORY
- wybory są podstawą ludzkiej WOLNOŚCI
- Ty masz wolność wyboru
- a Twoje wybory mają KONSEKWENCJE
Właściwe cechy charakteru – takie jak UMIARKOWANIE czy ODWAGA, pozwolą Ci na pokonywanie życiowych przeszkód – a trafisz na życiowe przeszkody. W tym sensie, każda przeszkoda, każdy życiowy wybój, jest SZTANGĄ, którą możesz budować MUSKULATURĘ SWOJEGO CHARAKTERU. Pokonywanie tych przeszkód, czyli dokonywanie właściwych wyborów, wzmocni Twój charakter i uczyni Cię dostojnym i zajebistym. To, ze jakaś potrzeba w dane chwili głośno krzyczy NIE oznacza, że z punktu widzenia Twojego charakteru jest NAJWAŻNIEJSZA.
W tym sensie, każdy WYBÓR oznacza albo:
- rysę na charakterze
- jego wzmocnienie
Twoje wybory albo Cię budują, albo Cię niszczą – mówi Arystoteles. Czyli – co przerabialiśmy już na tym blogu oraz w programie Szkoła Wewnętrznego Przywództwa – witaj w kontraście. Mówiąc inaczej – za każdym razem gdy dokonujesz jakiegoś wyboru, albo wzmacniasz stary nawyk, albo wyrabiasz nowy. I właśnie ten kontrast, świadomość tego, że albo się budujesz, albo się rujnujesz, pozwoli Ci zmienić to co czujesz (chociażby poprzez uczynienie z tego gry). Poprzez zmianę tego co czujesz w związku z działaniem – zmieni się samo działanie. I nie ma żadnego znaczenia, czy wierzysz w wolną wolę (oby!) czy determinizm – bowiem dla duszy dostojnej robienie rzeczy dostojnych jest przyjemne – i dlatego z czasem staje się automatyczne.
ARYSTOTELES w jednym zdaniu, to:
ŚWIADOME ŻYCIE & DĄŻENIE DO DOSKONAŁOŚCI
A teraz, jeszcze raz, ideał człowieka – HEROSA – według Ayn RAND:
- Człowiek racjonalny, wiedziony wyłącznie przez rozsądek
- Niezależny, samodzielny i samowystarczalny
- O ogromnym i głębokim poczuciu własnej wartości

MIKE MENTZER
Mike MENTZER był (był, bo nie żyje od 2001 roku) kultowym kulturystą, wyznawcą Obiektywizmu i dla wielu ludzi w sportach sylwetkowych, punktem odniesienia. Ja rozumiem, że część drapie się teraz w głowę, zastanawiając, czegóż to można nauczyć się od kulturysty. Otóż wiele, jak pokazują poniższe cytaty z książki Johna LITTLE: The Wisdom of Mark MENTZER:
„Mike MENTZER stale utrzymywał, że budowanie charakteru jest znacznie ważniejsze niż budowanie muskulatury. Sam był żywym przykładem osiągania perfekcji formy poprzez precyzyjne użycie swojego rozumu. Jego wyżyłowane ciało było personifikacją triumfu ludzkiej woli nad siłami natury oraz miesięcy, czy lat bólu, wyrzeczeń i nadludzkiego wysiłku, niezbędnego by zbudować ciało, które wygląda jak żywa, ruszająca się forma sztuki. Był symbolem nie tylko tego co możliwe, gdy nakierujemy na to swój umysł, ale przede wszystkim tego, że każdy człowiek – kobieta i mężczyzna – może osiągnąć coś podobnego [po dodaniu bardzo porządnej ilości Deca-Durabolinu, uczciwie dodajmy – R.M.]
OK – kumam. Kulturystyka nie jest daniem dla każdego. Nie każdemu musi podobać się ta estetyka. To jasne. Nie ma problemu i nie chodzi o to. Jednak zwróć uwagę na to, że dla MENTZERA, kulturystyka – czyli jego styl życia i bycia – była właśnie (zgodnie z tym co mówił Arystoteles) narzędziem dążenia do DOSKONAŁOŚCI. Większość z nas ma jakieś cele związane z ciałem i jego wyglądem – czy też rozpatrujesz je przez tę optykę? Też patrzysz na swój trening, żywienie i suplementację jako na drogę do doskonałości? Czy jako na przejebany obowiązek, któremu trzeba sprostać, bo inni naciskają, żeby jako tako wyglądać?
Jak zatem budować swój CHARAKTER? Oto rady udzielone przez MENTZERA:
„Najważniejszym elementem jest WYBÓR. Musisz postanowić budować swój charakter; musisz uznawać sam charakter i proces jego budowania za wysoką wartość. To krok numer jeden. Po tym jak zrozumiesz, że posiadasz coś takiego jak wola, czyli kiedy uzmysłowisz sobie POTĘGĘ WYBORU, musisz rozpoznać CECHY charakteru, które ci imponują a następnie uczynić je integralną częścią swojej osobowości. Co u większości ludzi rodzi pytanie: 'Ale jak mam to zrobić?’ Na tym etapie pierwszym krokiem jest określenie, jak już wspomniałem, tego które cechy charakteru uznajesz za wartościowe i znaczące. Wiele z nich jest, oczywiście, uniwersalnych i niewiele osób podważy ważność i potrzebę szczerości, spójności i uczciwości, pracowitości, dyscypliny i tym podobnych.

Kiedy już je określisz, reszta w znacznym stopniu wydarzy się poniekąd automatycznie, szczególnie jeśli jedną z tych wartości będzie ROZSĄDEK – wtedy wszystko stanie się bardziej logiczne i dużo łatwiejsze. Bo już sam fakt, że ten ściśle określony typ charakteru jest dla ciebie czymś bardzo ważnym i osobistym, podobnie jak i jego budowanie, oznaczać będzie, że jesteś człowiekiem POSZUKUJĄCYM – poszukującym PRAWDY. A jeśli bardzo chcesz poznać PRAWDĘ, wcześniej czy później trafisz na FILOZOFIĘ, która zacznie przewodzić twoimi działaniami. Nie zapomnij jednak używać ROZSĄDKU jako elementu kluczowego.”
OK – nieco górnolotne wytłumaczenie. Ale przypominam, że on jest dokładnie z tej samem mapy do RAND i ARYSTOTELES – z mapy świadomego i rozsądnego wyboru życiowej filozofii – opartej na ROZUMIE a nie zabobonach. Dajmy sobie ponownie prostacki przykład – załóżmy, że idąc za grackim Arim, wybierasz jego zasadę Złotego Środka jako jeden z najważniejszych elementów Twojej życiowej filozofii – i że zasadę tę, z umiarem oczywiście, zastosujesz w każdym możliwym aspekcie życia. Tylko to będzie miało kolosalne przełożenie na sposób w jaki będziesz funkcjonować i na dokonywane wybory. Odrzucisz, automatycznie, wszelkie skrajności – te z lewa, te z prawa, te z dołu i z góry. W wyniku serii tych racjonalnych wyborów, zaczniesz odczuwać MNIEJ skrajnych emocji, które tak często wypierdalają nas z torów. Skończą się zjebane życiowe dramaty rodem z telenoweli – skończy się toczenie wojen i gaszenie pożarów które nie wnoszą do Twojego życia niczego poza chaosem, poczuciem zajętości, pseudo-sensu i pseudo-ważności.
Przywrócimy sobie tutaj, przy okazji budowania charakteru, ARYSTOTELESA: jego formuła, oparta na treningu – jest bardziej przejrzysta: określasz cechy, które chcesz posiadać (które mają stać się automatyzmem dla Twojej duszy dostojnej) i zaczynasz się zachowywać tak, jakbyś je już posiadał. Jak aktor – z tym, że cech tych nie odgrywasz przez innymi – odgrywasz je przed sobą. To Ty masz się na to „nabrać”. To ma być Twój automatyzm a wszystko co naturalne wychodzi ze środka – nie z zewnątrz. Achilles nie musi udawać przez innymi, że jest Achillesem – przerabialiśmy to już, prawda?
I tu jeszcze dwa bardzo ważne patenty:
Trenujesz swój charakter – czytaj: cechy, które są dla Ciebie ważne i w chuj osobiste. To jedno. Trenujesz je, bo nie chcesz grać w grę, której nie da się wygrać – czyli w wiarę, że zawsze wystarczy Ci siły woli. Trenujesz się – tresujesz swoją neurologię jak kurwa psa – po to, żebyś nie potrzebował siły woli. Pies Pawłowa. Automatyzm. Automatyczny automatyzm 🙂 To było jedno.
Drugi ważny element to to, że poza swoim charakterem, musisz tresować swoje LĘKI & PRAGNIENIA. Pamiętasz, że MĄDROŚĆ, czyli ROZSĄDEK mają przeważać, powiedzmy stanowić 40%, jak węgle w diecie śródziemnomorskiej? Pamiętaj również, że tresowanie swoich pragnień nie oznacza, że je wypierasz. Ten element psychologii Arystotelesa przerobiliśmy ciut wcześniej. Chodzi o to, by zgodnie z tym co mówię i w GRACZU 3 i w moim najnowszym płatnym programie ODWRÓĆ GRĘ! – chodzi o to, żebyś nie był dziwką swoich pragnień a ich alfonsem. To Twoja Dusza Dostojna dowodzi – reszta, jak tresowane pitbulle, podąża za przewodnikiem stada. I słuchasz tego stada – ale to Ty robisz ruchy – i oby to kurwa były ruchy logicznie prowadzące do celu.
„Wszystko to czym jestem – i czym nie jestem – jest bezpośrednią konsekwencją dokonanych przeze mnie wyborów. Oraz tych nie dokonanych” – powiedział Mike. Uważał on, że celem każdego kulturysty (pamiętaj, że to się generalizuje więc kulturystyka jest tylko przykładowym tłem) – zatem, że celem każdego kulturysty powinno być osiągnięcie pełni swojego potencjału JAKO CZŁOWIEKA – a nie jedynie potencjału fizycznego. Mówiąc inaczej – ciągłego poprawiania siebie, ciągłego zbliżania się do doskonałości. We wszystkich aspektach, dlatego: „Mike studiował filozofię, by lepiej odróżniać prawdę od fałszu, sztukę by lepiej zrozumieć jej znaczenie i cel, logikę, by bardziej precyzyjnie wyrażać swoje myśli, nauki, które pozwalały mu głębiej poznać fizjologię ludzkiego ciała i sposoby jego wzmacniania, biznes, by żyć godnie nie z pracy dla innych a z pracy dla siebie samego – i na własnych warunkach oraz komunikację by lepiej wyrażać wszystko to, czego już się nauczył.”

„Jedynym sposobem uzyskania i utrzymywania najwyższej samooceny jest bezwzględne trzymanie się rzeczywistości i rozsądku. Ci, którzy tej zasady nie stosowali byli całkowicie poza obszarem mojego zainteresowania. Nieboraki te bez przerwy wpadały w pułapki kolejnej mody czy trendu. Tego typu histerycznym mistykom nie dawało się niczego wytłumaczyć. Nic nie przerażało ich bardziej niż odłączenie się od tego, co robi większość. Wszystko co inne, wszystko co nie miało akceptacji większości – wpędzało ich w trwogę. Nigdy tego nie rozumiałem, bo nigdy tej zadziwiającej wady nie posiadałem – tego potwornego pragnienia akceptacji i uznania. Zamiast, jak winorośl ciasno oplatać wysokie drzewo, zawsze wolałem stać samotnie, pozostając INTELEKTUALNIE, EMOCJONALNIE i MORALNIE SAMOWYSTARCZALNYM.”
„Cechował go niezmordowany ETOS POSTĘPU – całkowite przeciwieństwo stagnacji. Ta obsesja ROŚNIĘCIA – nie tylko fizycznie ale i mentalnie – pozwalała mu uczyć się w oparciu tak o zwycięstwa jak i porażki. (…) Mike doszedł bowiem do wniosku, że jedyne nagrody, które mają naprawdę znaczenie to te, które dostajesz za JAKOŚĆ włożonej pracy, a jakość ta wynika z rozsądnej oceny (…).”
„Absolutną podstawą mojej etyki jest RACJONALNY EGOIZM, który stanowi całkowite przeciwieństwo etyki opartej na poświęcaniu siebie innym. Jest jednak kluczowym by rozumieć, że EGOIZM RACJONALNY nie polega na słuchaniu i zaspokajaniu własnych zachcianek – bo to jest domena zwykłego, wulgarnego egoizmu, czy też takiego jaki znamy z zachowania dzieci – gdzie wszystko i wszyscy muszą zostać podporządkowani zaspokojeniu kolejnej chwilowej zachcianki. Nie w ten sposób działa wyznawca RACJONALNEGO EGOIZMU. Będzie on bowiem działał w sposób przemyślany i perspektywiczny, biorąc pod uwagę konsekwencje krótko i długoterminowe. Czyli biorąc pod uwagę jak jego pragnienia, jego wartości wpłyną finalnie tak na niego jak i na innych – w dłuższej perspektywie.”
John LITTLE następnie pisze – a my to za chwile odniesiemy to co naszego życia:
„Mike MENTZER, z tego co mi wiadomo, był pierwszym w historii kulturystą, który dział filozofii zwany estetyką potraktował bardzo poważnie. Każda poza była bardzo dokładnie wybrana i określona – nie tylko po to, by wyeksponować daną grupę mięśni, ale, przede wszystkim, by stała się inspirującym przekazem dla wszystkich oglądających. Większość kulturystów traktuje pozowanie jako formę zapewniania rozrywki. Zamiast przekazywać coś publiczności (intencję sztuki) pragną oni by to widownia przekazywała coś im (miłość, podziw, entuzjazm). Jednak prawdziwa SZTUKA KULTURYSTYKI nie polega na podlizywaniu się grupie czy naprawianiu swojego kruchego ego (…)”

Nna ile to co Ty robisz w życiu robisz by przekazać swoje wartości i filozofię – a na ile by zebrać parę punktów od publiki? Ile Twoje ciało mówi o Twojej FILOZOFII? A Twoje finanse?
Celem sztuki jest rozpalenie w duszy płomienia, który nie zgaśnie nigdy – Mike MENTZER
„MENTZER był przekonany, że kulturystyka opiera się na najwyższej umiejętności człowieka – umiejętności KREATYWNEGO TWORZENIA. Umysł nakazuje a ciało słucha i w ten sposób, dzięki sile umysłu i sile ciała powstaje IDEAŁ – a tym samym powstaje SZTUKA.”
„(…) Twój perfomance, na scenie i poza nią, jest odzwierciedleniem twojego charakteru [struktury duszy idąc za Arystotelesem – R.M.] – niczego innego. Czy jestem DUMNYM i DOSTOJNYM, czy MARUDNYM i NARZEKAJĄCYM? I, oczywiście, WYBÓR jest twój.”
„Czy podziwiasz umiejętność osiągania postawionych sobie celów, charakterystyczną tylko dla tego gatunku? Niezależnie od tego, czy chodzi o wysłanie ludzi na Księżyc i z powrotem, heroiczne postępowanie w obliczu śmiertelnego zagrożenia, odkrywanie tajemnic atomu czy też budowanie imponującej masy mięśniowej? Jeśli odpowiedź brzmi 'tak’ UDOWODNIJ TO SWOIMI DZIAŁANIAMI. W końcu również jesteś przedstawicielem tego wyjątkowego gatunku a osiągnięcia najwybitniejszych ludzi w historii mogą być wodą na twój młyn. To twoje dziedzictwo. Więc niech ten podziw cię zainspiruje. Przestań zajmować się tym co bezcelowe, małe i pokurczone. (…) I nigdy nie spadnij do poziomu przeciętności, porzucając swoje ideały, wartości, cele – i w finalnym rozrachunku: swoje poczucie wartości. Trzymaj się tej WIELKIEJ DOSTOJNEJ WIZJI i nigdy nie zdradź ognia; nadaj mu jednak kształt, cel i rzeczywisty wymiar. Nigdy nie sprowadź się jedynie do bycia kulturystą – niech twoje mięśnie będą symbolem siły woli i zwycięstwa ROZSĄDKU. Bądź najlepszym kulturystą jakim TY MOŻESZ BYĆ!”
„(…) Masz bowiem POTĘGĘ WYBORU tego kim się STANIESZ i tego, co PRZEKAŻESZ. A przekaz ten może być albo pozytywny, albo negatywny, korzystny lub niekorzystny, godny lub niegodny. Zależeć będzie to w głównej mierze od tego jak postrzegasz siebie [czy jako DUSZĘ DOSTOJĄ czy też nie – R.M.], swoją rolę w tym świecie i od tego, co Mike lubił nazywać 'wartościami metafizycznymi’. Jeśli uważasz, że jesteś ofiarą, nieważne czego – społeczeństwa, losu czy własnego intelektu, twoje sceniczne pozy będą płaskie i słabe. Jednak, jeśli uważasz, że zdolny jesteś do wyrównanej rywalizacji z najlepszymi – automatycznie dobierzesz pozy i muzykę, która podkreśli TWÓJ HEROIZM i to co w dumnym człowieku najważniejsze. Tak jak robił to MENTZER.”

TY JAKO HEROS
„Moja filozofia, w wielkim skrócie – mówi Ayn RAND – oparta jest o postrzeganie człowieka jako ISTOTY HEROICZNEJ, z jego WŁASNYM szczęściem jako moralnym życiowym kompasem, z produktywnością jako najwyższą formą szlachetności i rozumem jako jedynym absolutem. Chcę – zarówno w literaturze jak i filozofii – zdefiniować i przedstawić człowieka IDEALNEGO – ten specyficzny, konkretny obraz tego jakim człowiek taki powinien być. (…) W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że fundamentalnie nie zgadzam się ze wszystkimi istniejącymi systemami filozoficznymi – w szczególności z ich moralnymi zaleceniami. I dlatego stworzyłam system własny, choćby po to, by umożliwić istnienie wspomnianego przeze mnie człowieka IDEALNEGO. Musiałam bowiem stworzyć system przekonań, o który człowiek taki mógłby oprzeć swój byt.”
„(…) Czasami nazywam ludzi takich Nowymi Intelektualistami, i są to kobiety i mężczyźni, którzy naprawdę chcą myśleć. To ci, którzy rozumieją, że życie musi opierać się o rozsądek, a nie uczucia, zachcianki, kaprysy lub mistyczne objawienia. To ci, którzy autentycznie cenią swoje życie i którzy nie chcą poddać się panującemu powszechnie kultowi popadania w rozpacz, cynizm i impotencję. To wszyscy ci, którzy nie chcą poddać się mrokom średniowiecza i złożyć w ofierze kolektywu.”
„Za pierwszego prawdziwego intelektualistę uznaję Arystotelesa – to był intelektualista z prawdziwego zdarzenia. Pierwszymi intelektualistami Ameryki byli Ojcowie Założyciele [Jefferson, Franklin, Washington, Hamilton, Adams, Adams i Paine – R.M.] a to dlatego, że byli nie tylko myślicielami, ale również ludźmi czynu. Wiedzieli, że ROZUM powinien prowadzić ludzi przez rzeczywistość i że osiągnięcie idealnego stylu życia również możliwe jest jedynie dzięki dominacji rozumu. Rozumieli jednak, że aby rozum mógł być twoim przewodnikiem, potrzebujesz żyć w kraju wolności. Oraz to, żeby radzić sobie w życiu za pomocą narzędzi zwanych handlem i perswazją – a nie siłą.”
Zdaje się, że jesteśmy bardziej zacofani niż USA 150 lat temu. Zresztą samo USA też jest bardziej zacofane niż to samo USA 150 lat temu… Oddzielny temat.
„Zapisane w amerykańskiej konstytucji prawo dążenia do szczęścia oznacza realnie, że człowiek ma prawo do określenia swoich własnych celów i wartości – i osiągania ich. Szczęście bowiem jest stanem świadomości wynikającym z życia zgodnego z własnymi zasadami. Bo cóż może być bardziej wartościowego? Szczęście nie oznacza chwilowej przyjemności czy oddawania się bezmyślnemu folgowaniu sobie. Szczęście oznacza potężne, głębokie, pozbawione poczucia winy poczucie własnej wartości i dumy ze swoich osiągnięć. Oznacza radość z życia, możliwą do osiągnięcia tylko dla człowieka racjonalnego, opierającego się o racjonalny moralny kod postępowania.”

Na pytanie prof. Jamesa McConnella o to, jak w takim razie zostać takim herosem, Ayn RAND odpowiedziała co następuje:
„Po pierwsze potrzeba spójnej i zintegrowanej filozofii życiowej. Potrzeba uważnego myślenia bo niczego nie można brać na wiarę. Potrzeba również pogodzić się fundamentalnym założeniem: po pierwsze z tym, że EMOCJE NIE SĄ NARZĘDZIAMI POZNANIA. Emocje to nie wiedza i nie służą jako przewodnik po rzeczywistości. A to oznacza, oczywiście, że przewodnikiem tym powinien być ROZUM i że stosunki między ludźmi powinny odbywać się tylko w oparciu o rozsądek. Nie ma bowiem mowy o komunikacji, jeśli dwoma osobami kierują jedynie emocje. Kiedy jednak emocje umieszczone zostaną na swoim właściwym miejscu – czyli jako konsekwencja użycia rozsądku a nie jako siła napędowa – wtedy ludzie znajdują wspólny język (…).
Pamiętasz jak wspominałem, że cechą HEROSÓW jest produktywność. Zobacz ten piękny fragmencik rozmowy pomiędzy RAND a Johnny CARSONEM:
– Ludzie powinni pracować na tyle, na ile pozwalają im ich możliwości. W żadnym wypadku nie chodzi o to, żeby zaharowywać się na śmierć. Ludzie mogą mieć bowiem w życiu również inne zainteresowania. Jednak jeśli pyta mnie pan, czy najważniejszym celem i pierwszą wartością ma być produktywność – to owszem, jak najbardziej. Bo jeśli człowiek nie chce być produktywnym – jest niemoralnym.
– Zdaje się, że kiedyś użyła pani terminu – emocjonalny pasożyt.
– Jeśli stawia innych ludzi ponad swoją produktywną karierę – ponad swój kreatywny umysł – to tak, jest emocjonalnym pasożytem.
– Czy pani w takim razie przywiązuje się emocjonalnie do ludzi, czy ma pani przyjaciół?
– Oczywiście.
– Jednak nie przedkłada pani ich interesu ponad swój?
– Nigdy nie dochodzi do tego typu zgrzytów, bo ja przyjaźnię się jedynie z racjonalnymi ludźmi. A między ludźmi racjonalnymi nie ma tego typu tarć.
– Co jednak zrobić z tymi, którzy, z dowolnego powodu, nie mogą być produktywnymi?
– Zostawić w świętym spokoju. Jeśli prawdą jest to, że z jakiegoś powodu nie są w stanie niczego wytwarzać, tym bardziej należy zapewnić więcej wolności tym, którzy produkują.
– Jednak niektórzy ludzie utrzymują, że pani spojrzenie na rozum prowadzi do czystego egoizmu, że nie jest oparte na zdrowych ludzkich relacjach i nie pozostawia miejsca na emocjonalne zaangażowanie.
– A to już zależy od rodzaju emocji. Czy wierzy pan w to że wszystkie emocje, z definicji, są koniecznie nieracjonalne? Bo ja nie. Człowiek winien być postępować zgodnie ze swoim rozumiem i jeśli wybierze dla siebie racjonalne wartości, nie grozi mu odczuwanie nieracjonalnych emocji. Bowiem jego emocje i jego umysł będą spójne. Twierdzę wręcz, że jedynie w pełni racjonalny człowiek może odczuwać głęboko i prawdziwie, bowiem nie ma on wewnętrznych konfliktów.”

W temacie wewnętrznych konfliktów, Ayn RAND oczywiście:
„Najważniejszym i głównym problemem jest KONFUZJA, która zazwyczaj prowadzi do niezasłużonego poczucia winy. Czasami poczucie winy jest zasłużone – wtedy kiedy ludzie świadomie postąpili w sposób zły. Jednak znacznie bardziej tragicznym jest niezasłużone poczucie winy, które dotyka szczególnie ludzi młodych – choć nie tylko – i akceptowane jest przez nich jako jakiś dziwaczny moralny standard i nakaz. Tak na dobrą sprawę ludzie ci nie są winni niczemu, poza byciem wmanewrowanymi w to poczucie przez dzisiejszą kulturę.”
Pamiętasz jak pisałem o tym, że Arystoteles dzielił ludzi na tych DOSTOJNYCH i tych zagubionych / nie wytrenowanych? Masz tu przedłużenie tej filozofii. Upraszając to co RAND powiedziała Carsonowi: możesz czuć – i nawet na pewno czujesz – zbędne, niezasłużone poczucie winy, wstydu, lęku czy zagubienia bo nie posługujesz się właściwą filozofią (opartą o rozum a nie o emocjonalne straszenie, grożenie i mistycyzm), nie przeszedłeś właściwego treningu (czyli nie wbiłeś swojej nowe filozofii do swojego układu nerwowego na stałe) i skupiasz się na swoich odczuciach zamiast na produktywności. Czyli, co jest tematem tego wpisu: skupiasz się na traumatyźmie zamiast na własnym heroiźmie – bo, znowu, masz błędną filozofię w wyniku której skupiasz się na byciu ofiarą a nie producentem.
„Żyjemy dziś, ponad wszystko, w epoce zawiści i nienawiści: zawiści i nienawiści do wszystkiego tego co naprawdę dobre i do bycia naprawdę dobrym. Ale najsilniej nienawiść ta skierowana jest na rozum. Ludzi ci nienawidzą wszystkiego tego co w człowieku racjonalne, co silne i co niezależne. Cała psychologiczna perwersja polega na tym, że nienawidzi się właśnie najbardziej tego, co w człowieku najbardziej cenne. (…) Stałym motywem sączonym nam do głów jest: 'Wszyscy jesteśmy z natury źli – i bezradni – niczego nie możemy osiągnąć – i nie ma po co spodziewać się w tym temacie poprawy. Kiedy ktoś słyszy to dniami i nocami, o ile nie jest nadzwyczaj silną intelektualnie i moralnie jednostką, to musi upaść. Sięgnie wtedy po narkotyki jako drogę ucieczki od poczucia zagubienia i bezradności. Gdybym miała wskazać jednego winowajcę problemu narkomanii to byłaby to współczesna, progresywna edukacja, która całkowicie niszczy umiejętność niezależnego myślenia dziecka. (…) Uważam, że jeśli dorosła osoba chce się narkotyzować, to ma do tego pełne prawo. Jednak jest to najbardziej niemoralny z występków, bo niszczy rozum. No ale jeśli ktoś chce go sobie zniszczyć, w końcu to jego rozum.”
„(…) Dodajmy do tego religijną moralność, która wmawia ludziom, że są gatunkiem gorszym. A przecież nie są. Z tego co nam wiadomo, to my stworzyliśmy najwyższą formę cywilizacji. Pomysł, by na wiarę zaakceptować istnienie jakiejś bliżej nie określonej siły wyższej, która jest od nas lepsza pod dosłownie każdym względem i do perfekcji której nie masz nawet po co aspirować, jest prostą i skuteczną drogą do kompleksu niższości i samoponiżenia.”
„Mój IDEAŁ człowieka robi rzeczy ŚWIADOMIE i dlatego, że uznał, iż to jest słuszne. W żadnym wypadku – bo to najwyższa obraza, nie robi czegoś 'bo poczuł taką potrzebę’. Jest jak najbardziej w porządku mieć odczucia i emocje, ale one mają być wynikiem naszych myśli a nie motorem naszych działań. Rozsądny człowiek nie powinien również przejmować się tym, co pomyślą sobie o nim inni – nie zmienia to faktu, że musi brać pod uwagę szacunek dla praw innych ludzi. Nie może oczekiwać i wymagać, żeby ktoś poświęcał się dla niego i na tej samej zasadzie nie powinien poświęcać się dla innych. Owszem, ma brać pod uwagę niezależność innych ludzi ale nie oznacza to, że ma brać na siebie za nich odpowiedzialność.”

Pamiętać musisz, że Ayn RAND reprezentowała w swojej sztuce szkołę romantyczną: nie w sensie romansidła, tylko pokazywania ludzi i świata takimi, jakimi mogliby i powinni być. Przedstawiała zatem ideał i mówiła: tak to powinno wyglądać i do tego powinniśmy dążyć. Wszystko co nie jest tym jest niepełne i niedoskonałe. W tym sensie romantyzm w sztuce jest formą tworzenia modeli a jej celem jest zainspirowanie odbiorcy poprzez ukazanie potencjału wielkości człowieka – rozpalenie w duszy płomienia, który nigdy nie zgaśnie, jak powiedział Mike MENTZER
„Piszę z myślą o stworzeniu CZŁOWIEKA IDEALNEGO w działaniu, którego czytelnik będzie podziwiał i szanował – i którego próżno szukać we współczesnym życiu codziennym.” – powiedziała RAND.
„Jednak założenie, że człowiek powinien żyć w swojej głowie, ignorując świat zewnętrzny, przeczy podstawowym założeniom OBIEKTYWIZMU. Obiektywizm zakłada bowiem, potrzebę integracji umysłu i ciała [patrz poglądy Mike’a MENTZERA na kulturystykę – R.M.]. Co zatem oznacza właściwe użycie umysłu? Oznacza zastosowanie myślenia celem osiągnięcia tego co się ceni w świecie materialnym.”
Bardzo ważny moment – nie chodzi o to, żeby być teoretykiem, który wszystko rozumie ale niczego nie osiąga, tylko po linii prostej, za pomocą rozumu, sięgać po to, co naprawdę cenisz i czego naprawdę chcesz. I od Ciebie zależy co to takiego będzie.
„Przypominam, że pieniądze, są produktem umiejętnego myślenia i osiągania. Pieniądze są tym, co dostajesz w zamian za swoje osiągnięcia. I gdyby wszyscy zachowywali się jak dzisiejsi politycy, nie byłoby żadnych pieniędzy, bo nie byłoby czym handlować.”
W skrócie, chodzi jej o to, że politycy niczego nie wytwarzają – poza chaosem może – a po prostu rozporządzają pieniędzmi tych, którzy potrafili je zarobić.
– Czy nakłada pani jakiś limit na ilość zewnętrznej satysfakcji czy też materialnych korzyści, jakich człowiek może chcieć? – spytał Garth R. ANCIER
– Zacznijmy od tego, że ani ja ani pani, ani nikt inny, nie mamy prawa nakładania ograniczeń na osiągnięcia i aktywności innych ludzi. Po drugie, w prawdziwie wolnej gospodarce, zarabiasz tyle pieniędzy ile twój biznes potrzebuje. Jednak celem każdego prawdziwego industrialisty, nie są pieniądze jako takie, tylko PRODUKTYWNOŚĆ. Tylko politycy z Waszyngtonu chcą wszystkich pieniędzy bez zarobienia ich. Człowiek, który chce zarabiać więcej musi bez przerwy rozwijać swój biznes i poprawiać swój produkt. Proponując jakiś limit, mówimy tak naprawdę 'Zatrzymajmy się w rozwoju’.
„Uważam, że dzisiejszy biznes jest zbyt przepraszający; a niby za co mają przepraszać? Usprawiedliwiają się w taki straszny sposób, zamiast być dumnymi ze swojego motywu finansowego.”
Następnie, w tej samej rozmowie z 1976 roku pada fascynująca wymiana zdań w temacie usuwania wewnętrznego konfliktu. Sporo już o tym napisałem, ale rzućmy jeszcze raz okiem na to, jak robiła to sama Ayn RAND:
– Twierdzi pani, że jeśli określimy świadomie własne wartości, to emocje w sposób idealny się do nich dostosują. Czyli wierzy pani, że nie będzie wtedy konfliktu – np. emocjonalnej potrzeby zrobienia czegoś stojącego w sprzeczności z naszym świadomie określonym celem.
– Dokładnie tak. Może pan to sprawdzić na sobie w sposób naukowy i doświadczy pan tego czego ja doświadczałam przez całe życie – a jestem już dość stara – że nigdy nie miałam żadnej irracjonalnej emocji, która kolidowałaby z moimi celami czy wartościami, dłużej niż jeden dzień. Jeśli to była jakaś skomplikowana emocjonalna reakcja, której nie potrafiłam zidentyfikować i powodów której nie znałam, mogło mi to zająć właśnie dzień lub ciut dłużej. Jednak najpierw musimy przyjrzeć się statusowi nauki zwanej psychologią. Psychologia dziś jest na poziomie znachorstwa. W żaden sposób nie można nazwać jej jeszcze nauką – jest w fazie zarodkowej.

Jedynym co psychologii udało się udowodnić jest kolosalna irracjonalność dzisiejszej kultury. Winna temu jest oczywiście obowiązująca filozofia, jako że psycholodzy nie są filozofami. Psycholodzy zatem robią to na co pozwala im filozoficzny klimat – a to realnie oznacza, że ich również ogarnęło szaleństwo i przy okazji sami tworzą nowe ofiary. To jest najbardziej tragiczna rzecz.
Wracając do tematu ludzkiej wiedzy i emocjonalnych reakcji. Po pierwsze należy nauczyć ludzi introspekcji. Bowiem nasze emocje generuje to co wiemy i to w co wierzymy. Podam panu prosty przykład, przykład tak zwanej obiektywistyczej teorii emocji. Dr. Peikoff, bez żadnego ostrzeżenia, zaczął rozdawać studentom pierwszego roku studiów test egzaminacyjny. Wpadli w panikę i wykrzykiwali, że nikt nie ostrzegł ich, że ma być jakieś egzamin. Peikoff pozwolił im panikować jeszcze przez jakiś czas a potem wskazał, że cała ta scenka pokazuje, że źródłem ich emocji jest ich wiedza i ich wartości. Uznawali oni, że egzamin stanowi formę zagrożenia, dlatego czuli się wściekli i zagrożeni. Gdy tylko powiedział im, że był to eksperyment, ich myślenie zmieniło się razem z emocjami. Ot, taki prosty dowód rodem z eksperymentu.”
Nie ma chuja we wsi – przy obecnej ilości odbiorców moich materiałów, mamy liczną grupę ludzi, którzy korzystają (lub korzystali) z pomocy psychologów czy psychoterapeutów. Zatem, czy ktokolwiek z korzystających dostał od rzeczonego specjalisty pytanie pod tytułem: ’Proszę mi powiedzieć jaka jest Pani/Pana filozofia życiowa, jaka jest w tej filozofii rola ROZUMU a jaka emocji i jakie WARTOŚCI świadomie wybrał Pan/Pani jako dla siebie kluczowe?’ „Jaka jest wg. Pani natura rzeczywistości?” Jest kurwa dokładnie odwrotnie – jedna ofiara braku świadomej filozofii przychodzi do drugiej ofiary braku świadomej filozofii po pomoc. W innym wypadku psycholog wpierdala pacjenta w swoją ramę – czyli narzuca mu swoją filozofię. Jeśli jest to coś z nurtu CBT czy ACT, to pół biedy, bo te kurty akurat stawiają na trening i dominację rozumu. CBT swoją drogą wywodzi się w prostej linii właśnie od Arystotelesa.
Kto by pomyślał, że głównym sposobem usuwania wewnętrznego konfliktu u racjonalnej Ayn RAND będzie użycie ROZUMU i ŚWIADOMOŚCI zamiast noszenia amuletów czy modlenia się leżąc krzyżem w kościele…
Zostawmy jednak wewnętrzne konflikty i traumy i wróćmy do tego co u HEROSA, vel IDEAŁU, najważniejsze – wróćmy do produktywności:
„Na dobrą sprawę każda praca – poza jakąś kompletnie irracjonalną – jest produktywna. Bo właściwie każdy rodzaj pracy tworzy wartość. Zatem na ile produktywnym trzeba być? Tak bardzo produktywnym jak chcesz i tak bardzo produktywnym jak możesz. Jeśli twój potencjał intelektualny pozwala ci jedynie na stanie przy taśmie w fabryce – to jest to dokładnie poziom, na którym masz być. Jeśli jednak stać cię na więcej, ty podnosisz odpowiedzialność za pięcie się, za rozwijanie swojej inteligencji i dobieranie bardziej wymagających zadań – dopóki nie dotrzesz do poziomu, który w pełni wyczerpuje twoje możliwości. (…) Tak więc, znalezienie pracy czy zajęcia, które W PEŁNI wykorzystuje twój potencjał jest twoim moralnym obowiązkiem.”
Mała ciekawostka: Ayn RAND pracowała (w sensie pisania) 6 godzin dziennie 6 dni w tygodniu. Od 12:30 do 18:29. Żadnych telefonów, żadnego rozpraszania. O 18:30 jadła kolację i albo wracała do pracy, albo do niej nie wracała.

– Zatem, jaki jest sens życia? – zapytał RAND Raymond NEWMAN w 1980 roku
– To nie jest właściwe pytanie. Właściwe pytanie brzmi: 'Jaki jest sens MOJEGO życia?’, bo pytając o to jaki jest sens życia ogólnie można odnieść wrażenie, że jakaś nadnaturalna siła określiła go a my teraz musimy tę odpowiedź znaleźć i zaakceptować [patrz – „Życie nie polega na tym, żeby się odnaleźć tylko na tym, żeby się stworzyć” – kiedy określisz, samemu, co jest sensem TWOJEGO życia, zaczynasz TWORZYĆ SWOJE życie – R.M.]. Nie ma czegoś takiego jak 'sens życia’ bo życie jest celem samo w sobie. Życie jest celem życia. I natura dała nam bardzo dobry sposób sprawdzania tego, czy spędzamy je w sposób wartościowy czy też nie – chodzi mi to o poczucie szczęścia lub jego brak.
Twoim MORALNYM OBOWIĄZKIEM jest dążenie do najwyższej formy własnego szczęścia. Nie oznacza to, że możesz wymordować cały kontynent, czy nawet jedna osobę i powiedzieć: 'Zrobiłem to bo uczyniło mnie to szczęśliwym.’ Nie masz do tego moralnego prawa. Jednak jeśli twoje wartości są racjonalne, to twoje życie okaże się szczęśliwe. Szczęście bowiem to emocjonalny stan którego zaznajesz dzięki osiągnięciu tego co dla ciebie wartościowe i to ty wybierasz czym szczęście jest dla ciebie. A wachlarz wyborów – racjonalnych wyborów – jest przeogromny. Niezbędne jest jednak określenie racjonalnego celu – nie za pomocą zjawisk nadprzyrodzonych czy presji społecznej – tylko dzięki twojemu rozumowi a następnie logiczne udowodnienie sobie wartościowość tego wyboru.”
Wtedy – i tylko wtedy – nie będzie żadnych zgrzytów pomiędzy twoim bytem a twoją radością z życia. Po prostu mówisz: „Oto czego chcę i nawet jeśli będzie trudno, zrobię co trzeba i dopnę swego – bo tego chcę.” I formuła ta jest całkowicie moralna i prowadzi do DOBREGO ŻYCIA. Nadaje TWOJEMU życiu sens. A każda osoba, która próbuje choćby określić – nawet nie mówię że narzucić – choćby określić z góry sens życia jest potworem bez moralnej legitymacji.”
Dodam w tym miejscu, że RAND postanowiła zostać pisarką w wieku 9 lat i osiągnęła wszystko co zaplanowała – z nawiązką.
„Człowiek by żyć, musi działać; by działać musi dokonywać wyborów. by dokonywać wyborów musi znać swoje wartości [„Gdy wartości są jasne, wybory są proste – PENA – R.M.] a by określisz wartości musi wiedzieć KIM JEST i GDZIE JEST – to znaczy musisz znać naturę własną oraz świata, w którym przyszło mu działać. W skrócie – potrzebuje FILOZOFII. I od tej potrzeby nie da się uciec; jedyną alternatywą jest to czy filozofia ta wybrana zostanie świadomie czy nie.
ZMYSŁ ŻYCIA:
W filozofii RAND 'a sens of life’ to podświadomy, podprogowy 'klimat emocjonalny’ który odczuwasz na myśl o sobie, innych ludziach, świecie i Twojej w nim roli. Angielskie słowo 'sense’ oznacza sens ale też zmysł. I dla przykładu, w oparciu o to co twierdzi RAND, zmysł życia w Rosji początku XX wieku był pesymistyczny, pełen mistycyzmu, poczucia beznadziei, wrogości i posłuszeństwa jednocześnie. Z kolej amerykański 'zmysł życia’ z tego samego okresu był optymistyczny, konstruktywny, zorientowany na osiąganie i – przede wszystkim – indywidualistyczny. Zatem – kiedy mowa o 'zmyśle życia’ mowa o klimacie emocjonalnym, który panuje w Twojej głowie i bezpośrednio przekłada się na to kim jesteś i nie jesteś i na to co robisz lub czego nie robisz. Zmysł życia zawsze jest głęboko osobisty, odnosi się do prawdziwych wartości oraz odbierany jest jako forma tożsamości – naszej, gatunku, świata itd. Zwróć np. uwagę na to, że ludzie prości mają zazwyczaj więcej energii niż skomplikowani – patrz „Grek ZORBA”. W skrócie ZMYSŁ ŻYCIA to osobista, emocjonalna reakcja na istnienie, podświadome postrzeganie świata i roli ludzi.

Jeśli umysł człowieka nie zapewni mu odpowiedniej perspektywy zapewni mu ją jego podświadomy 'zmysł życia’ – i te lęki i niepokoje, rok po roku będą się kumulować aż okaże się, że przepełnia go niepojęte poczucie mroku i oczekiwanie rychłego sądu ostatecznego. Człowiek ten nie zdaje sobie sprawy, że każdy jego dzień już jest dniem sądu ostatecznego – codziennie bowiem płaci za swój tryb domyślny, za kłamstwa, za sprzeczności i wypieranie rzeczywistości.
Jednak 'zmysł życia’ nie jest modelem zamkniętym. Można go zmienić i można go poprawić (…) Jako, że jest sumą emocjonalną, nie można jednak zrobić tego czystą silą woli. Zmieni się jednak automatycznie po dość długotrwałym procesie treningu psychologicznego [witaj ARYSTOTELESIE! – R.M.], WTEDY i TYLKO WTEDY kiedy zmienimy nasze ŚWIADOME FILOZOFICZNE ZAŁOŻENIA.
Zmysł życia człowieka jest bardzo trudny do precyzyjnego określenia, bardzo trudny do wyizolowania [znacznie lepiej widać go w postawie i działaniu – R.M.] pomimo tego, że wpływa na wszystko to co dana osoba myśli, we wszystkie emocje, reakcje, wybory i wartości, na sposób bycia, poruszania się, mówienia, uśmiechania – jest całościowy. To on składa się na twoją osobowość.”
Żeby zobrazować Ci ZMYSŁ ŻYCIA – ukochanym symbolem Ayn RAND był Nowy JORK z jego wieżowcami – czyli, na tamte czasy, szczytem osiągnięcia ludzkiej inżynierii (rozumu), optymistycznego działania, produktywności, technologii, pokonywania trudności itd. Przenosząc temat w nasze czasy – to co czyni Elona MUSKA wyjątkowym jest nie tylko jego intelekt, ale to, że posiada on zupełni inny zmysł życia – czyli wewnętrzny emocjonalny klimat umożliwia mu robienie tych wszystkich zajebistych rzeczy. A jeśli choć trochę interesowałeś się jego postacią to wiesz, że nie jest to człowiek, który bierze rzeczy na wiarę. Jest też dość analityczno-introspektywny – jak na inżyniera przystało. Swoją drogą to prawdopodobnie on, z dzisiejszego świata biznesu, byłby dla RAND najbliżej HEROSA, czyli człowieka IDEALNEGO – indywidualista, który odmienił branże czyniąc świat lepszym dzięki nowym technologiom. Nie wiem czy wybaczyłaby mu romans z rządowymi dotacjami, ale…

„Mało kto kwestionuje własny zmysł życia, bo potrzeba ta prawie nigdy się nie pojawia. Jednak by został zrozumiany, musi być zidentyfikowany, przeanalizowany i zweryfikowany. Kiedy to się już jednak stanie, kiedy to nienamacalne emocjonalne odczucie zostanie wzmocnione świadomą weryfikacją, wynikiem będzie najbardziej radosne doświadczenie ze wszystkich: prawdziwa iteracja umysłu i wartości.”
Chcesz przykład introspektywnej auto-terapii ze świata high-performance młody padawanie? Proszę bardzo. Oto wspomniany przed chwilą Elon MUSK i jego metoda:
„Kiedy byłem małym dzieciakiem, przeraźliwie bałem się ciemności. Ale potem dotarło do mnie, że ciemność to tylko brak fotonów w zakresie widzialnych dla nas cząsteczek, czyli 400 do 700 nanometrów. No więc pomyślałem sobie, że to serio głupie, żeby bać się braku fotonów. No i przestałem bać się ciemności.”
Brawo Elon. Ayn RAND zaczęła się dotykać… Tym jednym patentem, tym zastosowaniem rozumu Elon zmienił swój zmysł życia – przeszedł z mistycyzmu do racjonalności.
Logika i rozsądek potrafią być kurewsko potężną bronią w procesie budowania siebie.
Zobaczmy zatem, już na sam koniec, nieco więcej o INTROSPEKCJI:
„Skąd zatem bierze się u ludzi tyle życiowej pasywności? Z ZAAKCEPTOWANIA NIEZASŁUŻONEGO POCZUCIA WINY. To jest element główny i decydujący. Emocje, jako takie, nie mówią ci niczego o rzeczywistości – poza tym, że coś właśnie odczuwasz. Dlatego bez zdyscyplinowanej i bezwzględnej INTROSPEKCJI – świadomego identyfikowania swoich wewnętrznych stanów – nie odkryjesz tego co naprawdę czujesz, dlaczego to czujesz i czy odczucia te mają jakiekolwiek odniesienia do rzeczywistości. Ludzie który boją się lub brzydzą introspekcji uznają to co czują za pewnik, jako coś pierwotnego, a nie wtórnego, zatem pozwalają żeby ta emocjonalność kierowała ich życiem. A to oznacza, że działają nie znając ani kontekstu (rzeczywistość), ani przyczyny (motywy) ani konsekwencji (celu) swojego działania.”
„W introspekcji mamy dwa kluczowe pytania: 'CO CZUJĘ?’ i 'DLACZEGO TO CZUJĘ?’. Większość udziela sobie na to jedynie żenująco płytkich odpowiedzi – spędzają się życie na ciągłych wewnętrznych zapasach, na zmianę emocje wypierając lub się w nich pogrążając, żałują, tracą kontrolę, buntują się z powodu niebywałej tajemnicy ich wewnętrznego chaosu, chcą go rozwiązać, poddają się a następnie zaczynają wypierać – a poczucie strachu, winy, zwątpienia narasta i narasta, coraz bardziej utrudniając znalezienie odpowiedzi.
I tak rodzi się obrzydliwy psychologiczny fenomen racjonalizowania – rodzi się kiedy uznajemy emocje za coś pierwotnego, za źródło a nie za to czym są naprawdę, czyli sumę składową,coś wtórnego [UWAGA UWAGA – Ayn mówi Ci, że Twoje emocje / odczucia są pochodną, wynikiem Twojego zmysłu życia, wartości, filozofii i treningu – a nie ich źródłem – kurewsko ważny psychologicznie moment – R.M.] Racjonalizacja jest procesem przykrywania emocjonalności fałszywą tożsamością, nadawania oszukanych znaczeń i usprawiedliwień – w celu ukrycia własnych motywów – i to ukrywania ich przede wszystkim przed sobą. Ceną racjonalizowania są autosabotaż, wypaczenie i destrukcja rozumu. Jest ona bowiem próbą dopasowania rzeczywistości do własnych emocji.”

„Obiektywny proces introspekcji wymaga porzucenia chwytliwego sloganu posiadania 'otwartego umysłu’. Obiektywizm nie wymaga umysłu otwartego tylko UMYSŁU AKTYWNEGO – to jest umysłu, który chce i potrafi sprawdzać idee i założenia w sposób krytyczny.
„Twoje życie, twoje osiągnięcia, twoje szczęście i ogólnie twoja osoba ma ważność najwyższą. Żyj zatem tak, by dosięgnąć swojej największej wizji siebie, niezależnie od okoliczności. Majestatyczne poczucie własnej wartości jest najbardziej imponującą ludzką cechą charakteru. Podobnie jak odniesienie sukcesu poprzez racjonalne działania. I ludzie będą cię atakować – za to że wykorzystujesz swój potencjał, za to że ciężko pracujesz, za konsekwencję i za ambicję. I będą chcieli żebyś miał z tego powodu poczucie winy. Bo oni atakują każdego, kto odnosi sukces, bo tylko słabi w ich oczach są wartościowi.
Wiesz co było moja osobistą życiową krucjatą? Nie chodziło jedynie o walkę z kolektywizmem czy altruizmem. Bo to tylko skutki, nie przyczyny. A mi chodzi o tę główną przyczynę, prawdziwe źródło zła na ziemi – IRRACJONALIZM. I jeśli uwierzymy w to, że z natury jesteśmy źli, że nie jesteśmy godni i wartościowi – stajemy się łatwym łupem każdego demagoga czy dyktatora.”
ŚMIERĆ JEST NIEWAŻNA i NIEISTOTNA.
WAŻNA JEST JEDYNIE WIECZNOŚĆ.
A WIECZNOŚĆ JEST TERAZ.
TO NIE JA UMRĘ.
TO ŚWIAT SIĘ SKOŃCZY.