Mit pasji, Czarodzieje i frajerzy

A więc to będzie tekst o micie pasji, o świecie magicznym i świecie mechanicznym, o frajerach i Czarodziejach. I – co logiczne, zacznę od cytatów dwóch wybitnych mężów stanu. Pierwszy z nich to The Notorious B.I.G. – zastrzelony w 1997 roku (co gorsza w samochodzie marki Chervrolet…)

Never get high on your own supply

Drugi cytat, od alfonsa nieco innego typu i pokroju, Charles-Maurice de Talleyrand – czyli francuskiego „króla dyplomacji” i – w zgodnej opinii wielu – najbardziej cynicznego i zepsutego polityka w historii (to wymaga sporego wysiłku i szacun za to Karolu-Maurycy!):

Wszystko było gwałtowne, a przez to nic nie mogło być trwałe

czyli

Nie pozwól podniecać się swoją pracą

Talleyrandowi udała się sztuka, która nie udała się B.I.G. – czyli przeżył wszystko co się dało, ukradł tyle ile się dało i osiągnął wszystko co można było. Chłopak robił dokładnie to co głosił – był opanowany, strategiczny, emocje, sympatie i antypatie uważał za obciążenie. Talley (jak nazywali go Brytyjczycy) był Czarodziejem.

The Notorious Talleyrand
The Notorious Talleyrand

Co prowadzi nas do prostej mapy świata. Dwóch światów w ramach jednego świata raczej. Bo widzisz mój przyjacielu – są Czarodzieje (ok. 5%) oraz są frajerzy. Kim są frajerzy? Otóż frajerzy to ludzie, którzy żyją w świecie, który nie istnieje, przestrzegając zasad, których nie ma. Mówiąc prościej – żyją w świecie iluzji.

Kim są Czarodzieje? Czarodzieje to ludzi, którzy tworzą i sprzedają tę iluzję. Żeby ułatwić Ci zrozumienie, skomplikuję jeszcze nieco ten model. Czyli mamy Czarodziejów i mamy frajerów, tak? OK. Mamy też świat magiczny i mamy świat mechaniczny.

Frajerzy, siłą rzeczy, zamieszkują świat magiczny. Świat magiczny jest… magicznie skomplikowany. Cuda, siły nadprzyrodzone i inne niepokalane poczęcia. W skrócie – nie za bardzo wiadomo o co chodzi, ale jest pewna symbolika i z symboliką tą trzeba się zgadzać. Pojęcia obowiązkowe w świecie magicznym to: talent, siła woli, szczęście (w sensie „farta”), los, przeznaczenie i temat naszej rozmowy, czyli pasja. W skrócie słowo-symbol, trudno powiedzieć co to, trudno na tym położyć palec – ale każdy wie o co chodzi. Chociaż oczywiście nie wie, ale to nic. W końcu to tylko frajerzy.

Świat mechaniczny jest prosty. Świat mechaniczny – w swoim podstawowym założeniu – oznacza ODRZUCENIE ILUZJI SKOMPLIKOWANIA. Nawet za cenę nadmiernego uproszczenia i spłaszczenia pewnych tematów. Świat mechaniczny zamieszkują Czarodzieje. Czarodzieje – z punktu widzenia frajerów – zajmują się tworzeniem magii, czyli tlenu, pokarmu, schronienia i światła dla frajerów.

Paradoks? Nie, żaden paradoks. W końcu żeby zajmować się „magią” trzeba znać jej strukturę. Jednak z pierwszych książek o NLP nazywała się „Struktura magii”. Bo widzisz – ta magiczna magia wcale nie jest magiczna. On ma strukturę. Poznając strukturę – i odpowiednio pracując – możesz z frajera (tylko 95% społeczeństwa) zamienić się w Czarodzieja (aż 5% społeczeństwa).

Pojęcia podstawowe dla świata mechanicznego to systemy, praca, zrozumienie, nawyki, umiejętności czy serie i powtórzenia.

Pozwól, że podam Ci proste przykłady. Dwa bardzo fajne pojęcia, których nie znasz, choć łapiesz się na ich mechanizm codziennie.

Reifikacja. Reifikacja polega na tym, że bierzesz coś, co jest pojęciem abstrakcyjnym i tworzysz z tego absolut. Mówiąc inaczej – jako Czarodziej – bierzesz tlen i „tworzysz” z tego beton. Przykłady podałem wyżej. Weźmy „talent”. Pojęcie abstrakcyjne. To nie bochenek chleba – zobaczyć tego nie można. Można zobaczyć najwyżej efekty tego talentu, ale samego talentu – nawet przy dzisiejszym sprzęcie medycznym – nie zobaczysz.

Dobra, czyli mamy coś abstrakcyjnego – talent. Przechodzimy do fazy 2 – tworzymy beton z powietrza.

Recepta jest prosta – ktoś kto ma „autorytet” (rodzic, nauczyciel, ksiądz – obojętne) mówi: „Nie masz talentu, niczego nie osiągniesz, zapomnij.” Dzięki temu, że figura ta ma jakiś autorytet, siła przekazu – czyli głębia sugestii hipnotycznej – jest większa. Może się przyjąć.

Pamiętaj, że jesteśmy gatunkiem, który posługuje się językiem. Słowa to nie tylko słowa. Słowa to symbole i metafory. Pociągają za sobą znaczenia, emocje i odczucia. To ważne. Szczególnie przy kolejnym dowcipie Czarodziejów, zwanym deifikacją.

To jest patent jeszcze bardziej zajebisty niż reifikacja. Bierzesz coś lub kogoś i czynisz z tego / niego obiekt czci, kultu czy ubóstwienia. Dla przykładu – bierzesz ssaka tego gatunku, czyli człowieka, a potem czynisz go świętym. Jeśli jesteś ateistą – polecam kult jednostki. Jak wspomniałem, to nie dotyczy jedynie ludzi. Rzeczy czy koncepcje też się nadają jako ołtarzyki.

Kim i groupies czyli deifikacja korean style
Kim i groupies czyli deifikacja korean style

I tak jest właśnie z pasją. I reifikacja (beton z powietrza) i deifikacja (jakiś dziwny kult „życia z pasją”). Swoją drogą – ludzie pytają mnie „jak odkryć pasję” (tak jakby ona już gdzieś była i czekała) ale nikt nie spytał mnie nigdy „jak wyrobić pasję?”

Powodem, dla którego wspominam o języku, symbolach, re/deifikacjach jest to, że w ramach bycia bardziej świadomym człowiekiem musisz zwracać uwagę na to jakie masz w stosunku do słów czy symboli automatyczne reakcje. I dlatego, idąc za słowami B.I.G. i Talleyranda nawołuję Cię:

BĄDŹ PUSTY
EMOCJE OSŁABIAJĄ

Zwróć uwagę, że nie napisałem, że masz być pustakiem. Napisałem, żeby mieć w sobie jak najmniej automatyzmów, jak najmniej dogmatów, ODRUCHÓW emocjonalnych czy założeń. BYĆ PUSTYM oznacza wyjść z transu, w którym jesteśmy. Bo pytanie nie brzmi „Czy ja mogę być zahipnotyzowany?” Pytanie brzmi: „Jak wyjść z transu, w którym już jestem?”

Jeśli nie wierzysz jak bardzo rządzą ludźmi słowa, koncepcje i symbole – włącz kanał informacyjny. Dla ułatwienia, ograniczmy świat tylko do kilku największych religii: chrześcijaństwo, islam, hinduizm, buddyzm, judaizm. Kurwa – tylko jedni mogą mieć rację. To oznacza, że w najlepszym wypadku 70% się myli. Gdyby rację mieli Żydzi – myli się 94%. A teraz idź do tych drugich i im to powiedz. Najlepiej z karykaturą Proroka w ręku.

BrakPasji
A Ty który trans wybierasz?

Problem jaki mam z pasją jest taki, że – jestem przekonany iż w większości wypadków – ludzie mylą przyczynę ze skutkiem. Frajer (95% ludności) czeka na cud objawienia – pojawienie się pasji, która go porwie. Analogicznie jak z motywacją. Zewnętrzna siła, która pozamiata co złe i uniesie go (razem z jego łóżkiem i laptopem) w lepsze strony.

Nad tym wszystkim górują Czarodzieje, którzy wiedzą CO sprzedawać i wiedzą JAK sprzedawać. Bo ludzie ZAWSZE KUPUJĄ ODCZUCIA. Wiedzą zatem, że bycie nieskromnym i wywyższanie się nie zawsze dobrze się sprzedaje. Za to, jako że 95% ludzi jest w stanie uśpienia, dobrze sprzedaje się zapodawanie snów. Dlatego w wywiadach, Twój guru czy idol nie powie: „Ja mam a Ty nie masz, bo jesteś leniwą, rozlazła pizdą, czekasz na cud, więc mam nad Tobą przewagę i kiedy Ty szukasz samorodków złota ja sprzedaję Ci łopaty, sita, ubrania i namioty. Więc śpij dalej pojebie, nie zapomnij tylko o kredycie.” To by się kiepsko sprzedawało.

Więc co mówią? „Jestem taki jak Ty! Mi się UDAŁO. Kwestia przypadku, taki los, może wygrana na genetycznej loterii. Owszem, ciężko pracuję, ale to moja pasja. Wierzę, że jeśli robisz to co kochasz, pieniądze przyjdą same i nie przepracujesz w życiu ani jednego dnia!” Brzmi znajomo?

Od teraz wszystko już będzie dobrze!
Od teraz wszystko już będzie dobrze!

Oczywiście, przy okazji, ja NIE twierdzę, że ludzie sukcesu nie są pasjonatami tego co robią – ale jestem przekonany, że w zdecydowanej większości wypadków pasja jest WYNIKIEM wyników a nie wyniki wynikiem pasji. Czyli pierwsze była praca, potem były wyniki (małe), następowało wzmocnienie pozytywne (pies Pawłowa) i oszukiwanie się w kierunku zmiany, przez co pasja się nasilała. I nawet ta nasilona pasja nie oznacza, że ludzie ci – szczególnie gdy są w biznesie – tracą kontakt z tym, na czym biznes polega. Czyli na zarabianiu pieniędzy.

Swoją drogą – taka mała zabawa. Masz kupę kasy i inwestujesz ją w nowe biznesy. Przychodzi do Ciebie 2 ludzi. Jeden mówi: „Ja chcę mieć biznes life-style’owy. 4-godzinny tydzień pracy. I robić to co kocham. I potrzebuję bankę.” Drugi mówi: „Chcę otworzyć pralnię w akademiku. Nic seksownego, wiem, mi też się nie podoba, ale jest rynek, jest potrzeba i będę ciężko pracował. Potrzebuję bańkę.” Komu pożyczysz?

Przykład dwa: jako że (co już wiemy) masz kupę kasy, z kochanką wyjechałeś na krótki wypadzik pościgać się łodziami. Poniosła Cię Twoja pasja i uszkodziłeś sobie głowę. Potrzebna jest operacja mózgu. Wciąż jeszcze kontaktujesz (ledwo, ledwo, czyli zupełnie jak teraz…) ale możesz zdecydować się na neurochirurga. Którego wybierzesz? Tego, który mówi Ci o tym jaką pasją będzie dla niego grzebanie w Twojej głowie czy zimnego, zdystansowanego skurwysyna, któremu ręka nie drgnie?

Pasja to emocje. Emocje osłabiają. Dlaczego? Dlatego, że żaden stan emocjonalny nie może być stały. Emocje muszą płynąć. Taka jest ich natura. Dlatego nie szukaj pasji jako napędu – szukaj pasji jako WSKAŹNIKA, jako kompasu.

Żeby było bardziej precyzyjnie: pasja ma szansę (jeśli jej pomożesz skuteczną pracą) pojawić się tam, gdzie czynność dodaje Ci energii i sprawia, że czujesz się lepiej. Więcej dumy, więcej poczucia wyższości (pamiętaj, Czarodzieje manipulują frajerami bo 1) mogą 2) czują się lepsi). Nawet jeśli pojawia się zmęczenie to jest to satysfakcjonujące zmęczenie. Tam pojawi się pasja. Tam gdzie poziomy energii będą jakością i ilością wskazywały, że może urodzić się coś pozytywnego.

Im więcej umiejętności, tym więcej wyników. Im więcej wyników, tym więcej wzmocnienia pozytywnego. Nic tak nie uzależnia jak wygrywanie. A wygrywać możesz – przez dłuższą metę – jedynie grając do swoich mocnych stron.

Czarodziej przepełniony pasją...
Czarodziej przepełniony pasją…

Bernie Ecclestone jest moim ulubionym europejskim biznesmenem. To gość, który mimo wieku (grubo po 80-tce) nadal trzyma za ryj całą Formułę 1. Zasada jest taka – Bernie, były kierowca F1 (pasja?), były szef zespołu, który zdobył tytuł mistrzowski (pasja?) – teraz, jako boss – w połowie każdego wyścigu opuszcza tor i o wyniku dowiaduje się z telewizji. Pamiętam jak kiedyś myślałem sobie: „WTF? Gdybym był Bernie’m to bym tam siedział do końca!” No to właśnie jeden z powodów, dla których nim nie jestem. Bernie jest PUSTY – Bernie robi to, co jest do zrobienia. Moment w którym wyścig trwa jest momentem, w którym przestaje być potrzebny. Czas zająć się następnym. I dlatego F1 stała się – dzięki niemu – „największym cyrkiem świata.” Bo zamienił sport przepełnionych pasją entuzjastów amatorów w biznes, który ma cel i strukturę.

Ci, którzy chcą się podniecać, płacą oglądając z boku. Więcej niż 95%. „Never get high on your own supply.”

 

Błąd: Brak formularza kontaktowego.

  • James Bond

    25 listopada, 2015 o 18:21 Odpowiedz

    Jak juz pisałem wielokrotnie – trafia do mnie to co piszesz. Natomiast dziś, we wpisie w ktorym nawiazujesz do Notoriousa BIG – mojego idola z konca lat 90′ przyszedłeś samego siebie! Pozdrawiam Cie. Ciesze się że ta strona istnieje. Motywacja bez motywacji również za****sta! 🙂

    • Rafał Mazur

      25 listopada, 2015 o 19:01 Odpowiedz

      Dzięki 🙂 Cieszę się, że Ci pomagam i że poświęcasz mi swój czas. Będzie więcej!

      R

  • Konrad

    25 listopada, 2015 o 18:24 Odpowiedz

    Hej Rafał!

    Fajnie, że w końcu pojawił sie nowy wpis!

    Zgodzę się, że dla 95% ludzi systemy, praca, zrozumienie, nawyki, umiejętności czy serie i powtórzenia, to pojęcia nawet nie tyle niezrozumiałe, co nieznane 😛 Przykład z językami – każdego dnia, od klilku już lat, napierdzielam jakiś język + dzięki przetestowaniu masy materiałów, sposóbów na naukę, „tricków”, wiem co działa a na co nie tracić czasu. Mimo tego wciąż słyszę, że albo mam fatra (wyjazd do miejsca gdzie mówią danym językiem), albo że jakiś talent chyba mam…..
    Swoją drogą to zabawne, jak bardzo ludzie bronią tej swojej wiary w „talent” czy ocenę „nadajesz się/nie nadajesz się”, bazując głównie na swoich sympatiach a nie na znajomości procesu nauki, zdobywania umiejętności.

    Jak mówisz – za bardzo komplikujemy, kombinujemy ze sprawami, które na ogól są proste. Pieniądze, umiejętności, zdrowie, to pierwsze z brzegu przykłady. Tam chodzi głównie o to, żeby powtarzać często to co działa. Robić!

    Myślę, że w kwestii czarodziej i frajerów, najważniejsze jest z roli konsumenta (bierność) przejść na stronę producenta . Zacząć coś robić, działać, podejmować akcje. Nabrać rozpędu, bo łatwiej coś zmienić będąc w ruchu niż zaczynać od początku.
    To dlatego, do tej pory, przyznaję się, nie przesłuchałem „The Denial of Death” – bo o ile teoria jest ciekawa i fajnie o niej pogadać, to nie widzę w niej (przynajmniej na ten moment) niczego praktycznego (zachowanie, ćwiczenie, praktyka) co mógłbym dodać do mojego życia.

    Talleyrand…. chcę poczytać trochę wiecej o tym gostku 😉

    Tak, btw. Ciekaw jestem, Rafał, Twojego zdania w kwesti umiejętności, które uważasz za kluczowe, ważne, ?

    • Rafał Mazur

      25 listopada, 2015 o 18:59 Odpowiedz

      Absolutnie zgadzam się z tym co napisałeś. W sumie podsumowałeś mój wpis w nieco bardziej zgrabny od mojego sposób. Dzięki.

      Talleyrand – przeczytaj Łysiaka „Talleyrand. Droga Mefistofelesa”. Łysiak jest specyficzny, ale chyba po PL lepszej książki nie ma.
      EDIT: Właśnie czytam Robina Harrisa – „Talleyrand: Zdrajca i zbawca Francji” – też bardzo dobre, szczególnie od momentu, gdy pojawia się Napoleon.

      Umiejętności. OK. Mam taką swoją teorię o 3 stanach skupienia. W życiu musisz skupiać się na:

      * stanie ciała
      * stanie ducha
      * stanie konta

      Najważniejsze umiejętności to te, które dają kontrolę i wpływ na to co wyżej. Podstawowe informacje z zakresu żywienia, ćwiczenia i regeneracji (stan ciała). Szerokie umiejętności i ciągle poszerzana wiedza z zakresu wywierania wpływu (i na siebie i na innych) czyli tego jak używać ciała i języka, żeby wpłynąć na siebie i innych i podstawowe informacje dotyczące pieniędzy (czym są, jak działają, jak się je traci i jak zarabia).

      Jeśli wiesz jak dbać o swoje ciało, jeśli wiesz jak dbać o swój stan psychiczny i emocjonalny i jeśli masz podstawowe umiejętności zarabiania pieniędzy (coś, co ma rynkową wartość) to jesteś do przodu. Dlatego metody Wim Hofa tak bardzo mi się podobają – on łączy stan ciała ze stanem ducha w całość. Nic tak nie koncentruje jak lodowata woda 🙂

      Jeszcze raz dzięki za komentarz i Twój czas.
      R

      • Konrad

        25 listopada, 2015 o 20:23 Odpowiedz

        Ja dziękuję za Twoja odpowiedź Rafał 😉 Kiedys na fb udostępniłes listę dotycząca odżywiania/chudnięcia. Myślisz, że mógłbyś zrobić coś takiego odnośnie tych trzech stanów , o których napisałeś? Dokładnie: Twoja praktyka, to co robisz (przynajmniej odnoścnie dwóch pierwszych ;p)?

  • James Bond

    25 listopada, 2015 o 18:33 Odpowiedz

    Hej, mógłbyś podzielić sie swoja metodą na nauke języka? Od około roku wałkuje po pracy niemiecki, ale znaczących efektów wciąż brak. Z gory dzięki 🙂

    • Konrad

      25 listopada, 2015 o 23:16 Odpowiedz

      James, w sumie to robię to o czym mówił Grzesiak tutaj
      https://www.youtube.com/watch?v=78FpZVVEpk8
      połaczone z goldlist method (ale nie trzymam się numeracji i dat w powtarzaniu – po prostu zapisuję wszystko w zeszycie A4)
      http://huliganov.tv/goldlist-eu/

      1. słuchac jak najwięcej audio w języku docelowym (najlepiej z transkrypcją, zwłaszcza na początku, bo pozwala „zobaczyć” to co mówią), im więcej tym lepiej. Słuchać kilkukrotnie tego samego audio, np podcastu (nie mówię, że pod rząd, ale warto to robić, bo za kazdym razem rozumie się więcej 😉 Wg mnie słuchanie to tez najlepszy sposób na złapanie akcentu.
      2. notowac wszystko co wpadnie w oko, ucho na papierze, w zeszycie, ODRĘCZNIE. Zapisywać CAŁE zdania,
      3. powtarzać to regularnie NA GŁOS! Czytanie na głos, ogólnie, to dobra sprawa
      4. czytać ksiązki i gazety od samego początku, sprawdzać każdy wyraz, którego nie rozumiesz, robić notatki
      4. mówienie – najlepiej jak najwcześniej przynajmniej strać sie coś mówić, produkować. Nawet jak się nie wie nic – bo to przynajmniej pokazuje gdzie ma sie luki – słownictwo, gramatyka, konstrukcje językowe. Jak nie wiem jak opowiedzieć o minionym weekendzie, to widać że trzeba popracować nad przeszłym czasem, etc.
      5. z materiałów: dobry, najlepiej darmowy:P tłumacz na smartfonie i to wszystko. Wróciłem teraz do norweskiego i widzę, że kupowanie podręczników, kursów ma sens,ale tylko jak brak np audio z transkrypcją, wymowa jest skomplikowana, alfabet. Wtedy jakas książka z audio ma sens.
      Inna sprawa to gramatyka, bo myślę, że dobrą książkę z dużą ilością przykładów warto kupić (żeby przepisywac zdania, konstrukcje ;p). Przy tej ilości rzeczy w necie za free, naprawdę nie trzeba dużo wydawać. Wystarczy poszukać, popytać.
      6. 1-4 to takie absolutne minimum. Warto tłumaczyć teksty, np wydrukowac sobie artykuł i przetłumaczyć na pl, czy ang. Wtedy widac różnice w konstrukcjach, zauważa się czasy, itp.

      Kilka lat z ang bawiłem się w Profesor Henry i fiszki.pl (drukowane i audio) ale po hiszpąńskim widzę, że to troche strata czasu. Dużo lepiej jest czytać, notować, powtarzac na głos i słuchać podcastów.

      Tak na zakończenie. Wg mnie, po blisko roku w Hiszpanii, myślę, że nie trzeba wyjeżdżać do danego kraju, żeby nauczyć sie dobrze mówić. Nie powiesz czegoś, czego nie znasz. Jak nie ma słownictwa i zrozumienia jak mówić (gramatyka, odmiana czaswników), to kontakty z tubylcami rodza tylko frustracje. Oczywiście to mega pokazuje braki, więc feedback jest natychmiastowy. Więc można też poszukac pracy gdzie trzeba porozumiewać sie w danym języku (np. kelner czy coś innego), albo/i native (korki, konwersacje, płatne, language exchange, opcji jest multum), ale musi pokazywac błędy, poprawiać.

      • james bond

        26 listopada, 2015 o 19:28 Odpowiedz

        dzięki! 🙂

Dodaj komentarz

Regulamin | Polityka Prywatności


Copyrights 2024 © Rafał Mazur; Powered by Azantic