O byciu agresywnym i zmotywowanym

Jerry Weintraub obudził się o 3-ciej w nocy po bardzo dziwnym acz przyjemnym śnie. Śniło mu się, że nad wejściem do Madison Square Garden widniał wielki napis: „JERRY WEINTRAUB PRZEDSTAWIA ELVISA”. W tamtych latach, czyli połowie lat 60-tych, było tylko dwóch graczy kategorii super-ciężkiej: Elvis Presley i Frank Sinatra. Problem polegał jednak na tym, że o ile wszyscy wiedzieli kim jest Presley, nikt nie wiedział kim jest Weintraub. Z Presley’em włącznie. Co gorsza – o tym kim jest Weintraub nie wiedział również płk. Tom Parker – wszechmocny i trzymający Elvisa za jaja menadżer odpowiadający za całość jego kariery.

Rano Weintraub zdobył telefon do pułkownika i dzwonił do niego – uwaga – przed 364 dni pod rząd, dzień w dzień o 8: 30 rano. Odpowiedź zawsze brzmiała „NIE” – nie tylko dlatego, że Parker o Weintraubie wcześniej nie słyszał, ale również dlatego, że Elvis w tym czasie w ogóle nie koncentrował. Dnia 365-go Parker się złamał: „Jeśli autentycznie chcesz zabrać mojego chłopaka w trasę, bądź za dwa dni w Vegas, z milionem dolarów w gotówce”.

Nieustępliwy Jerry Weintraub w jednym ze swoich domów

Problem polegał na tym, że Jerry nie miał miliona. A dokładnej rzecz ujmując, miał 65 tysięcy długu. Spędził dobę na poszukiwaniu pieniędzy. Nieskutecznie. Mimo tego wsiadł do samolotu i już na miejscu, w Vegas, na parę godzin przed spotkaniem, ktoś wskazał mu prawnika, który miał bogatego klienta, który z kolej miał pierdolca na punkcie Elvisa. W zamian za ustną obietnicę 50% zysków, Jerry dostał milion dolarów i stał się promotorem Elvisa.

Parę dni później był samodzielnym milionerem, parę lat później organizował również koncerty dla Franka Sinatry, Boba Dylana, Beach Boys czy Led Zeppelin. Zarabiał tyle pieniędzy, że kupił sobie dom w Hollywood a potem o nim zapomniał. Przypomniał mu o nim księgowy, zdziwiony po co Jerry mieszka po hotelach, skoro ma własną rezydencję. Dziś kojarzyć możesz go jako producenta takich filmów jak oryginalny Karate Kid oraz cała seria Ocean’s Eleven, Twelve i Thirteen.

Jerry w pracy… foto: news-entertainment.net

Bob Macauley pracował z Matką Teresą dość regularnie a tego dnia lecieli razem do jednego z domów opieki w RPA. Wraz z nimi około 100 innych pasażerów. W pewnym momencie obsługa zaczęła wydawać posiłki. Kiedy stewardessa podeszła do Matki Teresy, ta zapytała ją ile taki posiłek kosztuje. „Około 5-ciu dolarów” – odpowiedziała. „A jeśli go nie zjem, czy dacie mi te 5$ na jedzenie dla głodujących?” Zapanowała pewna konsternacja i po kontakcie z zarządem firmy linie lotnicze wyraziły zgodę. Matka Teresa oddała z uśmiechem swój posiłek, a za nią podążyli siedzący obok Bob i – uwaga – cała reszta pasażerów samolotu.

Samolot wylądował po czym niezwykle dumny ze swojego poświęcenia Bob usłyszał komendę:

– Idź po nie
– Po co?
– Idź po te posiłki.
– Przecież już nam zapłacili za to, że ich nie zjedliśmy.
– I tak nie mogą ich więcej wykorzystać. Idź, żeby się nie zmarnowały.

I znowu linie lotnicze wyraziły zgodę na to by posiłki wydano. Bob czuł się zbawcą świata. Przez chwilę…

– Idź po vana Bob.
– Jakiego znowu vana?
– Przecież musimy przetransportować to jedzenie dla potrzebujących. Idź dowiedzieć się, czy linie lotnicze użyczą nam furgonetki.

Matka Teresa na szczytach władzy foto: https://guardian.ng

Co łączy historyjkę Matki Teresy i Jerry’ego Weintrauba? To że byli AGRESYWNI. Nie w znaczeniu kryminalnym – nie popełniali przestępstw i nie stanowili zagrożenia dla innych ludzi. Byli AGRESYWNI w sensie swojej mentalnej postawy. Wiedzieli czego chcą i nie obawiali się tego żądać. Nie reagowali na rzeczywistość tylko ją kształtowali.

Jerry po prostu, w sposób czysto mechaniczny, codziennie rano podnosił słuchawkę i wykręcał numer. To było jego zadanie. Nie miało znaczenia to, że Elvis nie koncertuje. Nie miało znaczenia, że Parker ma kolejkę innych promotorów, których już zna i którym już ufa. Nie miało znaczenia, że nie ma ani środków ani doświadczenia. Znaczenie miało tylko to, czego chciał. Znaczenie miał tylko jego cel – zabranie Elvisa w trasę. Żadnych sztuczek, żadnych wodotrysków i żadnych wymówek – po prostu podstawowe, najprostsze ruchy powtarzane codziennie, codziennie, codziennie.

Zwróć uwagę na to, że Matka Teresa również nie bawiła się w finezję. Zjadła linie lotnicze kawałek po kawałku. Zwróć również uwagę jak dobrze czuła się ze swoją władzą – najpierw wymusiła na obsłudze kontakt z zarządem linii a potem, wydając rozkazy, rękami Boba, załatwiła resztę tematu, odgryzając coraz więcej. Nie modliła się i nie czekała na bożą łaskę, tylko WYMUSIŁA zmianę rzeczywistości – zmianę zgodną ze swoją intencją.

Parę dni temu na IG i FB umieściłem posty mówiące o potrzebie agresywnej postawy. Bohaterem pierwszego z nich jest legenda zapasów, złoty medalista olimpijski z Monachium, Dan Gable.

A do tego ten klip:

Parę dni później pojawił się kolejny krótki wpis, który wywołał prawdziwą gówno-burzę z zarzutami o to, że gloryfikuję agresję w i tak już mało przyjaznym świecie. Tym razem w rolach głównych pojawili się Bobby „Axe” Axelrod i Grigor Andolov z kultowego serialu 'Billions’:


A oto klip:

Najciekawsze było to, że kiedy później omawiałem temat agresji, im wyższy był poziom dochodów rozmówcy, tym bardziej koncepcja nadrabiania słabości agresją była oczywista. Jeden z moich stałych klientów, nazwijmy go Panem X (lubi być anonimowy), 24-latek, który w ciągu roku zarabia więcej niż większość ludzi w ciągu całego swojego życia, robiąc zresztą rzeczy nieco podobne do tego co w serialu robi Axe, przyznał otwarcie, że to AGRESJA była jedynym elementem, który pozwolił mu ruszyć w wieku 15 lat i nie dać się pogrzebać żywcem póki nie zdobył odpowiedniej ilości doświadczenia i umiejętności.

Dlaczego AGRESJA – czyli ofensywne pokonywanie oporu jest tak bardzo ważne?

Will i Ariel Durant za opisywanie 5 tysięcy lat naszej cywilizacji dostali nagrodę Pulitzera. Możemy więc z dużą dozą bezpieczeństwa założyć, że ludzi ci kumali jak działa nasza rzeczywistość. Dlatego bez przerwy otrzymywali to samo pytanie: skoro historia lubi się powtarzać i skoro wiecie o niej tak wiele, jaka jest najważniejsza lekcja z historii? I udzielili na to pytanie odpowiedzi – i to w jednym zdaniu. A zdanie to brzmi:

To, że życie jest rywalizacją.

5 tysięcy lat mądrości na 128 stronach

Zgodnie z definicją rywalizacja oznacza: ubieganie się o pierwszeństwo albo o zdobycie czegoś lub kogoś. Synonimami słowa rywalizacja są: współzawodnictwo, wyścig, walka, batalia, bój, zmagania, pojedynek, rozgrywka. Pytanie zatem brzmi: czy podczas wyścigu, walki, boju, pojedynku czy batalii wolisz być AGRESYWNY czy pasywny? Jak myślisz – co przyniesie Ci większą szansę na zwycięstwo? Jeśli wciąż masz wątpliwości, pozwól, że przytoczę słowa generała Pattona:

Wojen nie wygrywa się obronną taktyką

I, oczywiście, najważniejsza wojna czy też rywalizacja, to ta samą ze sobą, nikt bowiem nie okradnie Cię tak skutecznie z godności i możliwości jak Ty sam(a). Jesteśmy absolutnymi mistrzami świata w robieniu samych siebie w chuja – i w skutecznym zacieraniu po tym śladów. Ten właśnie ten autosabotaż, tę siłę, która kusi nas do słabości i nieskuteczności Steven Pressfield nazywa Oporem. Oporem – jak widać – pisanym przez dużo 'O’ bo jest to siła potężna i wszechobecna a jej działanie odczuwamy wszyscy.

Przyjrzyjmy się jej pokrótce.

Pressfield napisał 3 natchnione działa – z czego tylko jedno ukazało się po polsku. Po polsku wyszło „Do roboty” – natomiast nie przetłumaczono jeszcze „Turning Pro” oraz najważniejszej z tych trzech książek – „The War of Art” (swoją drogą Marcin Osman, może coś z tym zrobisz? Chętnie napiszę do niej wstęp, bo książka ta, dosłownie, uratowała mi życie).

Czym jest więc ten Opór?

Większość z nas ma dwa życia. To które żyjemy, oraz to wewnętrzne, jeszcze nie przeżyte. Pomiędzy jednym a drugim stoi Opór. – Pressfield

Pisarz wybitny, Steven Pressfield

Opór przejawia się jako:

  • strach / lęk
  • autosabotaż
  • odwlekanie
  • obawy i wątpliwości

Cechy Oporu:

  • Niewidoczny: nie możesz go zobaczyć, usłyszeć, dotknąć czy powąchać. Za to możesz go POCZUĆ
  • Uniwersalny: odczuwa go każdy
  • Zdradziecki: okłamie Cię, sfabrykuje, sfałszuje, uwiedzie, styranizuje, wyperswaduje. Potrafi przybierać różne formy, nie ma sumienia, zawsze kłamie i zawsze wciska Ci kit
  • Bezosobowy: nie wie kim jesteś i ma to gdzieś. Jest siłą natury i działa obiektywnie – tak jak deszcz. Dla niego to nic osobistego…
  • Nigdy nie śpi i zawsze zmartwychwstaje: każdego ranka podejmujesz walkę od początku
  • Śmiertelnie poważny: jego celem Oporu jest Cię zabić – i celuje w samo epicentrum Twojego istnienia: w geniusz, w duszę, w dar, który posiadasz. To wojna na śmierć i życie.

Jednak – na nasze szczęście, Opór ma również ogromną zaletę: wskazuje Ci właściwy kierunek, więc możesz użyć go jako kompasu. Zasada jest prosta: im ważniejsze jest dla ewolucji Twojej duszy to co chcesz zrobić , tym większy Opór będziesz odczuwać.

Opór…

Opór jest podstępnym i nieustępliwym skurwysynem, który, niczym T-1000 z Terminatora 2 (swoją drogą najbardziej zajebiaszczy Terminator z całej serii) potrafi przybrać właściwy dla swoich celów kształt i konsystencję. Mówiąc prościej – zrobi wszystko by Cię osłabić i pozbawić sił sprawczych. To siła, która była tutaj zanim się pojawiliśmy i która będzie tu po tym jak nas tu nie będzie. Zupełnie jak grawitacja.

(codzienna) WALKA Z OPOREM JEST GŁÓWNYM SENSEM TWOJEGO ŻYCIA

Dlaczego?

Na polu Ja stoi rycerz i smok. Ty jesteś rycerzem. Smok jest oporem – Pressfield

(dla ewentualnych przytulaczy drzew, jako że popularność bloga znacznie rośnie, małe przypomnienie – celem rycerza nie jest smoka zagłaskanie. Jego celem jest upierdolenie mu łba. U nasady.)

Twoje życie, jego jakość i zapewne długość, zależy od tego jak AGRESYWNIE sobie z tym Oporem poczynasz. Czyli od tego jaką mentalną postawę przyjmiesz: postawę KREOWANIA, czyli robienia założonych wyników czy też postawę REAGOWANIA tudzież robienia wymówek, czyli podstawę zdominowaną przez Opór.

Jaką szansę w pojedynku z bezwzględnym i przebiegłym wrogiem na pasywny rycerz? Jaką szansę na wygraną ma rycerz, którego celem jest unikanie konfliktu i konfrontacji? Jaką ma szansę ten, który próbuje negocjować z przeciwnikiem, który rozumie jedynie argument siły i fortelu?

Postawa zdecydowanie AGRESYWNA

No dobrze, wszystko fajnie powiesz. Siła nieustępliwości Jerry’ego i Tereski jest imponująca, ale skąd mam brać ją ja? Skąd mam brać ten napęd niezbędny do tego, by codziennie podcinać gardło Oporowi i by toczyć boje o moje lepsze jutro? I to jest właśnie ten moment, kiedy przechodzimy do fazy #2 tego wpisu, czyli do tego co nazwać możemy MOTYWACJĄ.

Otóż za każdym razem kiedy jedna część Ciebie postanowi coś zrobić, część druga zadaje Ci dwa pytania:

  1. Jak bardzo tego pragniesz?
  2. Jak bardzo jest to dla Ciebie ważne?

Im większe piekło przed Tobą, tym bardziej agresywna i emocjonalna musi być Twoja odpowiedź: BARDZO TEGO PRAGNĘ i JEST TO DLA MNIE SKRAJNIE WAŻNE. A kiedy coś jest dla nas skrajnie ważne i kiedy bardzo, ale to bardzo zależy nam na wyniku? Kiedy jesteśmy gotowi przechodzić przez ogień, przebijać się przez lód i przeskakiwać nad przepaścią? A wtedy, mój przyjacielu i moja przyjaciółko, kiedy to coś jest dla nasz KUREWSKO & BOLEŚNIE OSOBISTE.

BUM! Oto cała tajemnica prawdziwej motywacji – ma być OSOBISTA. Kurewsko i boleśnie. Tylko wtedy pozbywasz się tego neurotyczno-pizdowatego nawyku skanowania siebie w poszukiwaniu jakiegokolwiek dyskomfortu czy innej wymówki do tego by swoje działania porzucić.

Mała podpowiedź: kiedy dziewczyna namawia jakiegoś gówniarza do zrobienia czegoś głupiego i niebezpiecznego to nie mówi do niego: „Zostań bohaterem” tylko mówi: „Ale z Ciebie cipa…” Chęć nie-bycia-cipą jest silniejsza niż chęć udowadniania swojego bohaterstwa. Bo ból motywuje bardziej niż przyjemność, więc wbrew temu co modne NIE szukaj swojego 'DLACZEGO?’ tylko ZNAJDŹ SWÓJ OSOBISTY BÓL.

The Rock codziennie łączy się z bólem…

Jedynym powodem i jedynym MOTOREM dla Davida Gogginsa – powodem i motorem, który pozwalał mu biec z połamanymi stopami – jest to, że dla niego to nie był zwykły bieg. Dla niego to była metafora walki o życie. Jeśli przeanalizujesz to co pisałem (i mówiłem) w obu postach o nim to zobaczysz, że ta wewnętrzna przysięga, wewnętrzne postanowienie o tym, by z najsłabszego człowieka na ziemi stać się człowiekiem najtwardszym – to uczyniło bieganie kurewsko i boleśnie osobistym. Ból poddania się był większy niż ból zdychania. A że wybieramy mniejszy ból – jeśli ból wynikający z NIEREALIZOWANIA swojego postanowienia jest dla Ciebie większy niż ból REALIZOWANIA – Twoje cele zostaną zrealizowane.

Tak więc, o czym mówiłem już wielokrotnie, motywacja jest INTYMNA – w tym sensie, że musi być ona dla Ciebie PERSONALNA. I dlatego, jeśli chcesz być osobą nieustępliwą, musisz znaleźć swoje własne, osobiste, palące i bolesne powody do tego, by Twa rywalizacja z Oporem i światem zewnętrznym miała ten emocjonalny sens.

Wspomniałem o tym, że Goggins złożył sobie obietnicę zmiany. Co prowadzi nas do ostatniego elementu a mianowicie do tego, jak naszą intencję połączyć z naszym zachowaniem, czyli jak stworzyć prosty model, który będzie – na ile się da – niezależny od naszego chwiejnego „chcę” czy „nie chcę”.

Wspominałem już o nim przy okazji wcześniejszego postu ale czas najwyższy materiał powtórzyć. Model jest prosty i opiera się o 4 elementy, które następują po sobie i nakręcając cały system. A model ten wygląda tak:

Jeśli masz problem, jest gdzieś tutaj…

Wszystko zaczyna się od Twojej świadomej DECYZJI. Decyzja, jak mówią znawcy łaciny, oznaczała ODCIĘCIE SIĘ – w tym wypadku odcięcie się od innych możliwości. Mówiąc prościej i po naszemu, podejmując decyzję mówisz do siebie: „To i to się stanie, żeby się srało i paliło.” Prawdziwa decyzja oznacza, że usuwasz wszelkie inne możliwości i przystawiasz sobie do głowy naładowany rewolwer. Paradoks – o ile takowe w ogóle istnieją – jest taki, że do ODCIĘCIE sobie dróg ucieczki otwiera przed Tobą ogromne możliwości, o czym w tym genialnym kawałku mówił sam Goethe:

Jednak żeby dowiedzieć się nieco więcej o #1, czyli o DECYZJI, przejdziemy teraz do #2, czyli do JASNOŚCI. A zrobimy to z tego prostego powodu, że wiele osób sądzi, iż najpierw musisz mieć jasność co do tego CO i JAK robić by móc podjąć decyzję. BŁĄD! Pierwsze jest decyzja a dopiero potem pracujesz nad jasnością. Czego, swoją drogą, uczy nas chociażby historyjka Weintrauba. Jerry POSTANOWIŁ zabrać Elvisa w trasę – nie mając pojęcia jak to zrobić a następnie poleciał do Vegas nie mając pojęcia jak w parę godzin milion baksów wykombinować. Pierwsze była DECYZJA a dopiero potem zaczęło się KLAROWAĆ co i jak można w temacie zrobić. To klarowanie się było wynikiem opukiwania rzeczywistości, testowania, próbowania i sprawdzania. Tak być musiało, bo nie masz możliwości porwać się na coś WIELKIEGO, AMBITNEGO i NIEZNANEGO mając pełną jasność wszystkich kroków.

Jeśli masz absolutną JASNOŚĆ co do tego CO i JAK robić, oznacza to, że mierzysz za nisko i pozostajesz w wiadomym – czyli w strefie komfortu. Tak więc wymówka 'nie wiem co’ i 'nie wiem jak’ nie ma znaczenia, bo za pomocą narzędzia zwanego DECYZJĄ, odcinasz sobie drogę ucieczki i przystawiasz lufę do swojej spoconej skroni. Teraz temat jest prosty i jest oczywisty – ATAK, ATAK, ATAK, czyli szarża do przodu. Nie mówię że szarża bezmyślna czy lekkomyślna – mówię tylko, że po podjęciu decyzji zaczyna się faza rozpoznania bojem, zwana również zdobywaniem KNOW HOW. Czyli faza ROZJAŚNIANIA.

ATAKOWANIE JEST JEDYNYM SEKRETEM – William Makepeace Thackeray

Zatem skoro DECYZJA już zapadła, skoro JASNOŚĆ polega tak naprawdę na stopniowym rozjaśnianiu poprzez rozpoznanie bojem element #3 jest oczywisty i czysto behawioralny. W skrócie – teraz masz się zachowywać spójnie z Twoją INTENCJĄ, tudzież decyzją. Załóżmy że podejmujesz decyzję: „Schudnę 25 kg”. Nie oznacza to koniecznie, że masz jasność jak tego dokonać. Ja przynajmniej takiej jasności absolutnie NIE miałem. Szukasz więc jakiegoś systemu, czyli jakiegoś modelu, który ma dla Ciebie sens i potwierdzenie w faktach. Załóżmy, że decydujesz się na jakiś low-carb. Keto teraz w modzie, więc niech będzie keto. W tej chwili masz już i DECYZJĘ i JASNOŚĆ: minus 25 kg na keto. SPÓJNOŚĆ w tym wypadku oznacza, że trzymasz się modelu i nie wpierdalasz codziennie pizzy, piwa, tortu. Trzymasz się modelu i żywisz zgodnie z nim.

1) Zacznij i 2) Nie przestawaj

W SPÓJNOŚCI nie ma żadnego sekretu – oznacza ona po prostu dopasowanie swoich zachowań do swoich postanowień. Niezależnie od tego czy Ci się chce czy nie. A jeśli zrzucenie tych 25 kg jest dla Ciebie kurewsko i boleśnie osobiste zrobisz co trzeba by nie czuć się jak słaby frajer i szmata. W czym pomoże Ci dodatkowo element #4 układanki – a mianowicie ŻĄDANIE – czyli domaganie się – od siebie przede wszystkim – wyników prowadzących do celu.

To właśnie ŻĄDANIE jest tym elementem, gdzie tygrysie mój, możesz błyszczeć AGRESJĄ. To właśnie to ŻĄDANIE sprawia, że siekasz swoim rycerskim ostrzem Opór wewnętrzny i zewnętrzne ograniczenia. To właśnie w tym ŻĄDANIU jest wspomniana wcześniej NIETOLERANCJA (dla braku wyników), NIECIERPLIWOŚĆ (nie oznacza, że wszystko będzie od razu, ale chcesz żeby było najszybciej jak się da) oraz NIEUSTĘPLIWOŚĆ (czyli podstawowe ruchy powtarzane codziennie, codziennie, codziennie).

Matka Teresa ŻĄDAŁA od świata, by dał jej to, na czym jej zależy. Część zrobiła w formie prośby, część zrobiła w formie rozkazu. Nie zmienia faktu, że rzuciła świat do swoich albańskich stóp. Ona DOMAGAŁA SIĘ, głośno i bez skrępowania, tego by było tak według niej być powinno. To było dla niej OSOBISTE i pomimo, że jest świętą, idę o zakład, że kurewsko osobiste… Na jakimś etapie życia bowiem podjęła decyzję co do tego KIM się stanie, CO będzie robiła, znalazła swój „system” a potem zachowywała się zgodnie z założeniem usuwając – po swojemu – przeszkody, które stały na drodze. W tym sensie, Matka Teresa była przykładem pozytywnej AGRESJI w działaniu. Sięgała po coraz więcej i coraz głębiej w imię sprawy w którą – jak się wydaje – wierzyła.

DECYZJA. JASNOŚĆ. SPÓJNOŚĆ. ŻĄDANIE.

Jeśli nie masz od życia tego, czego rzekomo chcesz, fuck-up leży w jednym lub w paru z tych elementów. Albo spierdoliłeś coś na poziomie INTENCJI, albo spierdoliłeś coś na poziomie ZACHOWANIA.

Nadrabiaj agresją

Dziś, w branży rozwoju osobistego, szczególnie popularne jest pytanie o to, jak wygląda poranek kogoś, kto odniósł sukces. A wygląda różnie – ale elementem wspólnym jest to, że w ten czy inny sposób ludzie sukcesu USTAWIAJĄ swoją POSTAWĘ tak, by być w trybie KREOWANIA a nie REAGOWANIA. Wiedzą – świadomie czy też nie – że to ich POSTAWA determinuje wyniki danego dnia. Nie ma znaczenia czy jest to dla Ciebie medytacja, modlitwa, trening, zimny prysznic czy słuchanie czegoś lub kogoś. Znaczenie ma jedynie to, by nie być reaktywnym jak pierdolony elektron tylko by być spójnym ze swoją intencją i by iść maksymalnie po linii prostej a nie zygzakiem czy po spirali.

POSTAWA. CEL. PAL.

Żaden strzelec wyborowy nie strzela na Olimpiadzie z biodra. Przyjmuje postawę – pomimo tego, że jest strzelcem wyborowym – i dopiero później celuje i strzela. Jeśli spojrzysz sobie na dowolnego boksera czy zawodnika MMA w akcji, zobaczysz, że zawodnik ten również zaczyna wszystko od POSTAWY. Garda w boksie jest inna niż np. garda w BJJ – nie zmienia faktu, że POSTAWA to POSTAWA i dopiero z tej WŁAŚCIWEJ POSTAWY wyprowadzany jest ATAK. Postawa jest TWIERDZĄ, która Cię chroni i postawa jest miejscem, z którego wyprowadzasz ATAK. Pierwsze POSTAWA a dopiero potem reszta. Co zresztą dokładnie omawiam w moim wywiadzie z Adrianem Gorzyckim, którego kanał szczerze i z całego serca polecam.

Właściwa, czyli agresywna, mentalna postawa oznacza, że skupiasz się na tym co MASZ OSIĄGNĄĆ a nie na tym CZEGO CHCESZ UNIKNĄĆ. Różnica jest taka jak pomiędzy GRANIEM ŻEBY WYGRAĆ a graniem, żeby nie przegrać. Różnica jest taka, jak pomiędzy byciem MASTEREM a byciem masturbatorem…

I już zupełnie na koniec, jedna z moich ulubionych historyjek, podpatrzona czy to na Discovery Channel czy na History Channel. A może NG, nie pamiętam. Zrobili serię dokumentalną o gangach oraz o sposobach, w jaki gangi te zostały przez policję rozbite. W jednym z odcinków mówili o jakimś tam gangu motocyklowym. W wielkim skrócie, został on rozmontowany od środka przez policjanta pod przykrywką. Dziennikarz, lata później, pyta go: „Musiał się Pan bać, przecież gdyby się dowiedzieli, że jest Pan gliną, zabiliby Pana na miejscu…”

A facet na to:

„Kiedy byłem w podstawówce, starszy, większy i silniejszy chłopak wyzwał mnie na solówkę. Miała się odbyć następnego dnia. Wróciłem do domu i byłem przerażony. Ojciec zobaczył, że jestem nie swój więc zaczął mnie pytać: 'Synu, co się stało?’ więc mówiłem mu, że nic się nie stało ale nalegał. W końcu powiedziałem mu wszystko, że się boję, bo on jest i większy i silniejszy. A ojciec spojrzał wtedy na mnie i powiedział mi: ’SYNU, NIE MYŚL O TYM CO ON MOŻE ZROBIĆ TOBIE TYLKO O TYM CO TY MOŻESZ ZROBIĆ JEMU’. No i wygrałem tę solówkę…”

Tym jednym zdaniem ojciec zmienił postawę – a więc i życie – swojego syna. I do pewnego stopnia moje przy okazji. Tym postem i namawiając Cię do agresywnej mentalnej postawy przekazuję tę zmianę dalej. Tak się bowiem składa, że ATAKUJĄCY MA PRZEWAGĘ a jak mawiał wspomniany na początku tego wpisu wszechmocny i ultra-agresywny impresario Elvisa, płk. Tom Parker:

Jeśli nie masz od samego początku przewagi, to po co w ogóle zaczynać?

A jeśli interesuje Cię współpraca indywidualna możesz zgłosić się poniżej:

Błąd: Brak formularza kontaktowego.

  • Marcin

    24 sierpnia, 2018 o 19:11 Odpowiedz

    Kolejny świetny program. Przeczytałem a teraz dodatkowo sobie pobrałem jako mp3 i odsłucham podczas siekaniny w Battelfield 1:)

    • Rafał Mazur

      24 sierpnia, 2018 o 21:54 Odpowiedz

      Dzięki Marcin 🙂

Dodaj komentarz

Regulamin | Polityka Prywatności


Copyrights 2024 © Rafał Mazur; Powered by Azantic