(nie taki) Krótki przewodnik po tym, jak zostaje się GRACZEM

Wpis opublikowany 25 listopada, 2018

W sumie to powiem Ci, że nie mam pojęcia, czy przewodnik ten będzie krótki czy długi a nie mam z tego powodu, że w jakiś – wciąż mi bliżej nieznany acz karkołomny sposób – połączę w jednym wpisie starożytność (w postaci Seneki) z historią nowożytną (w postaci Talleyranda) z postacią nam całkowicie współczesną, czyli Floydem Mayweatherem. A wszystko to po to by zbliżyć się do prawdziwej i obowiązującej w realnym świecie strategii BYCIA GRACZEM.

Sceptyczny & makiawelliczny

Oto, i to już na wstępie, myśl przewodnia tego wpisu: nie ma znaczenia jaką GRĄ się w życiu zajmujesz – biznesem, polityką czy inną formą relacji ze sobą lub innymi. Jeśli chcesz być GRACZEM, jeśli naprawdę masz takie ambicje, to co robisz musi stać się dla Ciebie przede wszystkim GRĄ INTELEKTUALNĄ. SZARADĄ do rozgryzienia. ZAGADKĄ do rozwiązania. PUZZLAMI do ułożenia. A to realnie oznacza, że musisz postawić na intelekt, czyli chłodne, logiczne i racjonalne kalkulowanie a nie na afekt – czyli nie na emocje, odczucia czy hormony.

A to z kolej oznacza, że za pomocą TRENINGU DYSTANSU & DYSCYPLINY musisz iść pod prąd naturze ludzkiej. Co jest trudne, co jest bolesne oraz praco- i czasochłonne. I dokładnie z powodu tego, że jest to trudne i bolesne będziesz wygrywać. Będziesz wygrywać, bo większość ludzi pozostanie głupia i słaba, szarpana odczuciami i bez przerwy rzucana pomiędzy strachem a chciwością, zawiścią a próżnością.

Powtórzę to jeszcze raz bo jest to najważniejsza myśl tego wpisu. Jeśli naprawdę ją zrozumiesz, odmieni już na zawsze Twoje życie. GRACZE żyją na innej planecie. GRACZE myślą i kreują podczas gdy reszta jedynie czuje i reaguje. GRACZE to ludzie z planety JAK? a nie ludzie z emocjonalnej planety CZY? GRACZE są z planety logicznej a nie  dramatycznej, z planety kalkulującej a nie pulsującej, z planety skuteczności a nie dogmatyczności i emocjonalności.

Sukces jest procesem logicznym, którym zarządzają istoty emocjonalne – Steve CHANDLER

GRACZE rozumieją bowiem bardzo prostą i często przegapianą prawdę. W życiu wygrywają ci, którzy popełnią mniej głupich, kardynalnych błędów. Tak się bowiem dziwnie składa, że podstawą wygrywania jest nie-przegrywanie, tak jak podstawą zarabiania jest nie-tracenie pieniędzy. A głupie i kardynalne błędy to te, które eliminują Cię z gry i których można uniknąć. Co jest główną przyczyną i matką głupich i kardynalnych błędów? Emocjonalność, czyli odwrotnością chłodnego, strategiczne myślenia, sceptycyzmu i bycia przygotowanym na różne warianty.

A tym samym, każdy GRACZ, świadomie lub nie, przestrzega trzech przykazań króla dyplomatów, WIELKIEGO GRACZA de TALLEYRANDA. O przykazaniach tych za chwilę, ale najpierw w pary słowach o tym, kim był Talley. Był on francuskim arystokratą i dyplomatą, przez chwilę nawet biskupem i jak mówi nam Wikipedia: „Do historii przeszedł jako zręczny dyplomata, cyniczny i bezwzględny. Stanowił najdoskonalsze wcielenie typowego dla swej epoki pragmatyka, amoralnego polityka i męża stanu, choć inni widzą w nim żarliwego patriotę niezmiennie walczącego o francuską rację stanu (…).”

Niech o jego wyrachowaniu i strategiczności świadczy ta oto piękna i krótka historyjka. Kiedy kanclerz Austrii, Metternich, który osobiście znał Talleyranda, dowiedział się o jego śmierci, spytał: „Jestem ciekaw po co to zrobił…”

Tak więc Talleyrand wśród GRACZY nie jest legendą. On jest gracza IKONĄ i ucieleśnieniem – a oto jego trzy podstawowe zasady postępowania w życiu, polityce i biznesie:

WIELKI GRACZ Talleyrand – czyli DYSTANS & DYSCYPLINA

Nigdy nie jesteś równie daleko od celu jak wtedy, kiedy nie wiesz dokąd zmieszasz:

Musisz – absolutnie musisz – wiedzieć czego chcesz. Czyli musisz wiedzieć o co grasz. Nie możesz ułożyć strategii (czytaj – nie możesz być GRACZEM) jeśli nie wiesz co chcesz ugrać. Za każdym razem kiedy brakuje Ci jasności, w Twoim świecie następuje ciemność. Musisz wiedzieć czego chcesz! O tym czego chciał Talleyrand dowiesz się już wkrótce w dalszej części wpisu!

Wystrzegaj się swoich pierwszych odruchów (zazwyczaj bywają szlachetne):

Wszyscy jesteśmy wynikiem programowania – tak społecznego jak i pewnych wrodzonych tendencji, które nie zawsze pomagają nam osiągnąć to, czego chcemy. Praktycznie dla wszystkich bycie emocjonalnym jest znacznie łatwiejsze niż bycie racjonalnym. Struktura determinuje funkcję a taka jest struktura naszego mózgu. A to oznacza, że musisz nieco posparować ze swoją biologia, czyli z trybem domyślnym. Jak? Musisz stworzyć BUFOR pomiędzy bodźcem a Twoją na ten bodziec reakcją. W tej właśnie przestrzeni, w przestrzeni pomiędzy bodźcem a reakcją znajduje się CAŁA Twoja SIŁA, WOLNOŚĆ & WŁADZA.

Jak to zrobić? Musisz ZWOLNIĆ. Co zwolnić? Wszystko zwolnić. Masz się WEWNĘTRZNIE spowolnić. Masz zacząć się obserwować i masz zacząć analizować. Analizować w oparciu o to czy to co właśnie chcesz zrobić przybliża Cię do Twojego celu czy też nie. Navy SEALS mają rację:

WOLNO TO PŁYNNIE, PŁYNNIE TO SZYBKO

W wielkim skrócie i po naszemu, musisz przestać być pierdolonym psem Pawłowa i zacząć formować się samemu. O ile chcesz przenieść się do elitarnej kasty DUCHOWEJ ARYSTOKRACJI, oczywiście. Tak jak strażak, który wyucza się do tego by wchodzić w ogień kiedy wszystko co żywe od ognia ucieka, Ty musisz WYTRESOWAĆ SIEBIE by nie reagować automatycznie jak cała reszta ubranych i gadających małp zwanych górnolotnie i mocno na wyrost ludźmi… Musisz pozbyć się dogmatów i zjebanych nawyków czy założeń. A do tego potrzeba KRYTYCZNEJ POZBAWIONEJ EMOCJI OBSERWACJI SAMEGO SIEBIE.

Nigdy nie pozwól podniecać się swoją pracą:

Emocje są super a ekscytacja jest niezbędna i fantastyczna. Dla AMATORÓW. Jeśli chcesz być GRACZEM, to nie emocje i odczucia rządzą Tobą. To Ty zarządzasz emocjami i odczuciami. To Ty masz je kontrolować. To Ty ODWRACASZ GRĘ i stajesz się ich alfonsem i to Ty używasz ich do osiągania swoich celów – a nie one Ciebie. I żadnego pierdolenia o pozbywaniu się EGO. Niczego się nie pozbywasz. EGO zaprzęgasz do własnych celów. Ma być Ci sługą, nie Panem!

W jego rękach WSZYSTKO JEST ŚRODKIEM PROWADZĄCYM DO CELU, nawet dobre uczucia – Orieux

Odwieczne pytanie: kto tu rządzi?

DYSTANS & DYSCYPLINA! Zauważaj to co czujesz i akceptuj to co czujesz, wszak to część rzeczywistości. Ale nie oznacza to wypinania emocjom i odczuciom tyłka z podawaniem wazeliny. Zauważaj i akceptuj to, że jest jak jest. A potem Z PREMEDYTACJĄ rób co trzeba by było tak jak chcesz. Proste i …logiczne, prawda?

Talleyrand służy wyłącznie własnej ambicji i interesowi (…) On służy innym wyłącznie po to, by służyć sobie.  Zgina się jedynie po pieniądze i władzę… – Orieux

Tak więc, do zapamiętania z tej części lektury, proste zalecenie:

MNIEJ SPONTANICZNOŚCI, WIĘCEJ STRATEGICZNOŚCI
MNIEJ AFEKTACJI, WIĘCEJ PREMEDYTACJI

Głos zabierze Talleyrand:

„W polityce, podobnie jak gdzie indziej, nie trzeba angażować się całym sercem, nie trzeba kochać ZANADTO, powoduje to bowiem komplikacje; SZKODZI JASNOŚCI spojrzenia i nie zawsze wychodzi nam na zdrowie. Owo NADMIERNE przejmowanie się bliźnim, przywiązanie, które każe nam zapomnieć o sobie, szkodzi osobie kochanej często, a kochającej ZAWSZE; sprawia, że staje się ona mniej POWŚCIĄGLIWA, mniej ZRĘCZNA, a nawet mniej PRZEKONUJĄCA.”

Jeden z licznych domków Talleya…

Przeczytaj ten cytat uważnie: Talley nie mówi Ci, że masz nie czuć. On mówi, że nie możesz dopuścić do tego, by stracić kontrolę, dystans i dyscyplinę. Nie możesz dopuścić do tego, by samemu dać się pozamiatać. Mówiąc jeszcze prościej – nie możesz się wkręcać.

Dlaczego? Dlatego, że pod wpływem słabości zwanej emocjonalnością popełniać będziesz głupie, kardynalne błędy. Błędy, których można unikać, błędy, które spowolnią Cię lub wyeliminują. Mówiąc inaczej – przegrasz z własnej winy i na własne życzenie. Przegrasz przez własną słabość. I przy okazji zwróć również uwagę jakie trzy cechy podkreśla stary lis dyplomacji i służenia samemu sobie: powściągliwość, zręczność i umiejętność bycia przekonującym. Dziwisz się, że do dziś jest symbolem dyplomacji rozumianej jako prowadzenie wojny metodami pokojowymi?

Swoją drogą – wszyscy trzej, czyli wspomniany Talleyrand oraz Seneka oraz Floyd, których za chwilkę umówimy znani są ze swoich umiejętności komunikacyjnych. Tak się bowiem dziwnie składa, że to inni ludzie mają wszystko to czego pragniesz i to ci inni ludzie muszą chcieć Ci to coś dać. Dlatego skrajnie ważnym jest by rozumieć, że:

Perswazja NIE polega na namawianiu ludzi do robienia tego, czego robić NIE chcą. Perswazja polega na dawaniu im wymówki do robienia tego, czego pragną w taki sposób, by wierzyli, że robią to dla siebie…

To właśnie po mistrzowsku robili Seneka i Talleyrand i to po mistrzowsku, na naszych oczach, robi Mayweather.  Dziś bardziej, bardziej niż kiedykolwiek, by być skutecznym (długodystansowym) DRAPIEŻNIKIEM, trzeba nauczyć się być DYPLOMATĄ. I nawet „jaskiniowiec” TRUMP, potrafi (gdy chce i gdy mu się to opłaca) roztoczyć wokół siebie urok i charyzmę, którym – jak mówią ci, którzy poznali go takim osobiście – trudno się oprzeć.

Być przyjemnym i dowcipnym: oto był jego [Talleyranda] luksus – Orieux

Swoją drogą, jeśli nadal uważasz, że uda Ci się – długoterminowo – załatwiać sprawy metodami siłowymi i na jaskiniowca, pozostawiając po sobie zgliszcza i stosy zwłok, obejrzyj fenomenalny dokument o szympansach „Armia Małp” i przeanalizuj to co stało się z brutalnym samcem alfa Loftym i w jaki sposób, oraz przez kogo, został on z tronu zrzucony. Skrajnie pouczająca lekcja a dokument ten, mimo, że o małpach,  powie Ci o ludziach więcej niż większość podręczników psychologii i rozwoju osobistego razem wziętych.

A wracając do Talleyranda, czyli do sztuki bycia życiowym dyplomatą:

„Zachowywał się z pewną cechującą go od dzieciństwa POWŚCIĄGLIWOŚCIĄ i był raczej chłodny, choć MIŁY W OBEJŚCIU. NIGDY NIE TRAKTOWAŁ LUDZI SZORSTKO. Osobom ze swojego otoczenia pozwalał zachowywać się zgodnie z ich naturą. BRAŁ OD INNYCH TYLKO TO, CO MOGLI MU DAĆ. Właściwa mu ZAWSZE taktowna i swobodna UPRZEJMOŚĆ sprawiała, że towarzystwo jego było wprost CZARUJĄCE. (…) ale jego lodowate, przenikliwe spojrzenie kazało przypuszczać, że pod tą wykwitną powierzchownością drzemie drapieżne zwierzę.”

I dalej:

„(…) Lubi brać się za bary ze strachem, bowiem strach ten NIE osłabia go, lecz HARTUJE i POMAGA zdobyć owo PANOWANIE NAD SOBĄ, które jest jednym z jego atutów. GRA oznacza dla niego panowanie i niezależnie od tego, czy wygrywa czy przegrywa, wie, że panuje najpierw nad własnymi emocjami, a następnie nad partnerami: działa na nich jego kamienny wyraz twarzy. Nie mogą nic z niej wyczytać. Niezależnie od tego, czy wygrywa czy przegrywa, zawsze wywodzi ich w pole.”

I oto kolejna podstawowa strategia wszystkich GRACZY: celowe, czyli z PREMEDYTACJĄ emocjonalne hartowanie się, czyli traktowanie problemów, wyzwań czy przeszkód jako emocjonalnej siłowni pozwalającej lepiej panować nad sobą a co za tym idzie, być bardziej logicznym i racjonalnym. Jak? Poprzez GRANIE, czyli ekspozycję i poprzez zadawanie sobie tego jakże eleganckiego pytania: „W czym ten strach / dyskomfort mi właśnie pomaga???”

To jest właśnie godne GRACZA odwrócenie gry. Miast koncentrować się na tym jak niekomfortowo się czuje, GRACZ zastanawia się jak może zamienić to co i tak już jest we własny ZYSK, czyli lepsze PANOWANIE – wpierw nad sobą a potem nad światem.

Zatem:

W CZYM TOBIE POMAGA TWÓJ STRACH?
W CZYM TOBIE POMAGA TWA NIEPEWNOŚĆ?
W CZYM TOBIE POMAGA TWÓJ EMOCJONALNY BAGAŻ?

Bo jeśli uważasz, że w niczym – nie jesteś jeszcze GRACZEM.

Kolejnym elementem, który u GRACZY takich jak Talley, Seneka czy Floyd rzuca się w oczy jest to, że w przeciwieństwie do wiernych sług emocji i dogmatów, GRACZE nie mają potrzeby ani ze światem wojowania ani świata tego zbawiania. Co dobitnie pokazuje nam ten z pozoru niewinny fragmencik:

„Talleyrand nie ripostuje NIGDY ludziom, którzy mają poglądy inne aniżeli on sam. (…) dyskusja będąca przecież rodzajem starcia, wydaje mu się czymś niestosownym (…) Dyskusję uważa za rzecz niestosowną i wulgarną. Na koniec dodajmy, że jest mu najzupełniej obojętne, co myślą inni, Z WYJĄTKIEM ISTOT WYBRANYCH, z którymi buduje swój 'świat’. Nie pragnął nigdy, by go przekonano, podobnie jak sam nie miał ochoty kogokolwiek przekonać. Nie ma w nim nic z ideologa, nie wierzy w wartość absolutną czy też trwałą jakiejś idei czy poglądu. Najlepsze idee to te, które wiodą do sukcesu. Po co o nich rozprawiać? Trzeba je skrywać i wcielać w życie. O ich wartości sądzi się po faktach. „

I dalej:

„Owa SPOKOJNA ODWAGA, ów gatunek WZNIOSŁEJ OBOJĘTNOŚCI, z jaką wystawiał się na niebezpieczeństwa, zniewagi, ataki i niepowodzenia, nie był maską, lecz samą istotą jego osobowości (…) Zresztą to jedwabne i aksamitne życie było ujęte w karby ŻELAZNEJ DYSCYPLINY.”

Oraz:

„Talleyrand to POSTAWA INTELEKTUALNA, którą Nietzsche przypisuje 'nadczłowiekowi’: jest on całkowicie WYZWOLONY od wierzeń, którym podporządkowują się inni ludzie.”

A jakie dogmaty rządzą Tobą? Które z „prawd” i „świętości” czynią z Ciebie psa Pawłowa? Z iloma ludźmi Ty usilnie dyskutujesz? Ilu pragniesz przekonywać? Kogo zbawiać? Na opinii jakich WYBRANYCH istot Ci zależy? Wszystkich 7 miliardów? Czy to to 7 miliardów ludzi należy do Twoich istot wybranych? Podkreślam słowo WYBRANYCH…

Zatem, wiemy już, że dla GRACZY liczy się wyłącznie to, co osiągają a nie to, co odczuwają. Wiemy również, że podstawowym zadaniem jest zadbanie o siebie, bo tylko wtedy można zadbać o tych, na których Ci naprawdę zależy.

Nie bądź idiotą. Nie bądź pasożytem.

Ale żeby zadbać o siebie, musisz wiedzieć czego chcesz tak naprawdę chcesz i musisz stworzyć PLAN pokonania przeszkód stojących na drodze. Bowiem każdy idiota może stawiać sobie cele – i większość idiotów to robi. Natomiast plan, strategia to już zupełnie INNA rozmowa. To już nieco wyższa szkoła jazdy wymaga bowiem cięższej intelektualnej pracy. I właśnie dlatego pisałem o tym, że bycie GRACZEM jest SPORTEM INTELEKTUALNYM. Wymaga bowiem stworzenia strategii – często wielu – określających to, na jakie problemy możemy trafić po drodze i jak należy sobie z nimi poradzić.

Powtarzam – to przeszkody na drodze do Twojego celu są jedyną przeszkodą na drodze do Twojego celu. Tyson mylił się mówiąc, że każdy ma plan dopóki nie dostanie pięścią w ryj. Prawdziwy GRACZ ma plan na to co zrobić gdy dostanie pięścią w ryj i – przede wszystkim – na to co zrobić by NIE dostać pięścią w ryj. Dlatego Floyd po ryju nie dostaje (o czym za chwilę). Jednak taka precyzja wymaga INTROSPEKTYWNOŚCI, wejścia do środka i PRAWDZIWEGO MYŚLENIA – trzeźwego, świeżego, pozbawionego dogmatów i oczyszczonego z założeń, myślenia precyzyjnego i kreatywnego.

I znowu Talleyrand:

„Jego siłą była umiejętność abstrahowania od miłości własnej a nawet interesu, żeby zachować niczym nie zmąconą swobodę myślenia i oceniania (…)”

I właśnie ta introspekcja wymaga tego, czego większość ludzi ścierpieć nie może: bycia z samym sobą, w ciszy, w spokoju, sam na sam. Chwili introwersji, która tak bardzo przeraża ludzkie małpy.

„Najlepszym przyjacielem był dla siebie sam.”

I to właśnie widać na wielu zdjęciach, które wrzuca do netu Floyd. Floyd bowiem MYŚLI. Floyd myśli jak mieć więcej tego, czego chce. Floyd nie ogranicza się do pragnienia. Floyd nie ogranicza się do chcenia. Floyd KALKULUJE. Przestawia pionki na swojej myślowej szachownicy życia nim zrobi to w rzeczywistości. Prowadzi mentalną symulacją a nie emocjonalną masturbację. To właśnie dlatego bokser o mało widowiskowym stylu, w dodatku nie z kategorii ciężkiej, jest najlepiej zarabiającym bokserem w historii.

Prawie 300 mln tylko w 2017. Źródło: Forbes.com

Zatem dlaczego tak jest? Z prostego powodu – bo Floyd za wszelką cenę unika głupich, kardynalnych błędów. Tak samo jak Warren Buffett czy Charlie Munger – przyjaciele-miliarderzy – Floyd trzyma się kręgu swoich kompetencji i nie wychodzi poza ten krąg. Floyd wie, że INTENSYWNOŚĆ przebija ekstensywność, czyli, mówiąc inaczej – idzie na głębokość a nie na szerokość. Dlaczego od prawie 40 lat trenuje tylko i wyłącznie jeden sport – boks – i jest mu wierny. Dokonał wyboru i doi ten wybór.

Powiedz mi gdzie umrę, żebym nigdy tam nie poszedł – Charlie MUNGER

Floyd, obsesyjnie chroni się przed stratą, dlatego nie idzie tam, gdzie może przegrać. Dlatego NIGDY, ALE TO NIGDY nie zmierzy się z żadnych zawodnikiem na zasadach innych niż bokserskie w miejscu innym niż bokserski ring. Dlaczego? Powtarzam z uporem maniaka: bo wie, że trzeba unikać głupich, kardynalnych błędów. Floyd wie, że maksyma: IM WIĘKSZE RYZYKO, TYM WIĘKSZY ZYSK jest idiotyzmem dla amatorów i hazardzistów. IM WIĘKSZE RYZYKO TYM MNIEJSZA SZANSA ZYSKU – tak myśli GRACZ. I dlatego Floyd trzyma się boksu i dlatego Floyd trzyma się swojego mało efektownego – ale bardzo efektywnego – defensywnego stylu. To nie jest przypadkiem – powtarzam – to nie jest przypadkiem, że najbogatszym bokserem w historii jest człowiek, który w ringu i w biznesie chroni się przede wszystkim przed stratą. Tyson był jego przeciwieństwem. I sam się pozamiatał…

To właśnie – wcale nie paradoksalnie – defensywny styl zarobił Floydowi tyle pieniędzy. Po pierwsze, jest dla niego naturalny – tego nauczono go już za dziecka. Po drugie – dzięki niemu nie jest rozbity, nie ma poważnych kontuzji i trzyma formę nawet na sportowej emeryturze. Zatem – jest GRACZEM bo dba o siebie a na tym polega życie GRACZA – na szeroko rozumianym DBANIU O SIEBIE, SWOJE INTERESY oraz o SWOICH BLISKICH.

Floyd Mayweather na emeryturze. Foto: Instagram.com

I to właśnie dlatego, mając 42 lata wciąż może walczyć zamiast ślinić się w poczekalni państwowego oddziału neurologicznego. Bo Floyd nie próbuje być BOHATEREM – on chce po prostu być zdrowy, szczęśliwy i bogaty. A robi to dzięki chłodnej kalkulacji i strategicznemu pozycjonowaniu a nie poprzez emocjonalne zrywy czy chęć podlizania się gustom widowni.

I właśnie na niektórych z jego filmików czy zdjęć dobrze widać tę „introwertyczną” energię niezbędna do zaplanowania wielu ruchów na przód. Zaplanowania swojej GRY. Nie widać tam za to żadnego emocjonalnego pajacowania jak u matołów na motywacyjnych seminariach. Floyd, jako PROFESOR GRY bardzo dobrze wie, że SPORT INTELEKTUALNY NAJPIERW. Dopiero potem sport fizyczny.

Zobacz zresztą na te bokserskie cytaty z filmu „Million Dollar Baby” (’Za wszelką cenę’):

Zawsze ochraniaj siebie.
Czasami najlepszy sposób, aby zadać cios, to… cofnąć się.
Niektórzy mogliby powiedzieć, że najważniejszą rzeczą, którą może mieć bokser jest serce (do walki). Frankie powiedziałby: „Pokaż mi boksera, który ma tylko serce, a ja ci pokażę człowieka, który czeka na lanie.”

„Sukces to proces logiczny…”

Serce, entuzjazm i optymizm to nieco za mało. A bardzo często – o wiele za dużo… Jak mawiał Jim Rohn: „Jeśli weźmiesz idiotę i go zmotywujesz, będziesz miał zmotywowanego idiotę.” Co zatem stanie się z kimś, kto idąc w złą stronę zacznie entuzjastycznie biec sprintem? Przypierdoli w ścianę z większą siłą…

I to właśnie dlatego, by uniknąć tej ściany, przejdziemy do dwóch SUPER- MOCY, które możesz przełożyć na sukces dla samego siebie i dla Twoich bliskich.

A te dwie potężne MOCE to:

  • możliwość zadawania (sobie) PYTAŃ
  • możliwość wyboru INTERPRETACJI

Zacznijmy od tego drugiego, czyli od możliwości wyboru interpretacji tudzież możliwości nadawania własnych, korzystnych znaczeń. Otóż mózgi nasze uwielbiają łączyć kropki. Mówiąc inaczej – ciągle interpretują to co się stało, to co się dzieje i to co się może wydarzyć. Uwielbiają, wprost kochają tworzyć narrację. Więcej – zdaje się, że muszą ją tworzyć. Wszystko musi być taką czy inną historią, wszystko musi mieć jakąś znaną nam przyczynę. Każde, nawet najbardziej debilne wytłumaczenie, jest lepsze niż jego brak. A to daje Ci fantastyczną możliwość, ponieważ jako GRACZ, który żyje w przestrzeni pomiędzy BODŹCEM a REAKCJĄ masz odmieniającą Twoje życie okazję przejęcia kontroli nad tym niestrudzonym procesem.

W skrócie, musisz – Z PREMEDYTACJĄ – zostać autorem tego, co w Twojej głowie się pisze. Oczywiście nie da się zrobić tego z poziomu domyślnego, czyli rozemocjonowanej, napalonej lub przerażonej, próżno-zawistnej mały, które jedynie automatycznie reaguje. By tego dokonać, trzeba wznieść się ponad siebie, do postawy WŁAŚCICIELA i zacząć nadawać korzystne znaczenia – czego przykład dał nam również Talleyrand swoim emocjonalnym hartowaniem się, które to hartowanie pozwalało mu zyskiwać przewagę nad innymi, bo:

„Naprawdę zależało mu jedynie na tym, by żyć tak jak lubił i doprowadzić powoli swą polityką do zamierzonego celu (…). Nie kierował się ani miłością własną, ani próżnością, lecz zrobionym na chłodno rachunkiem i przekonaniem o swojej wyższości i o tym, że to on przetrwa.”

Nadawanie właściwych znaczeń w stylu Breaking Bad

Psychologia sportowa uczy nas, że masz dwa WYBORY: albo traktujesz coś JAKO ZAGROŻENIE (i wtedy zalewasz się hormonami stresu), albo traktujesz to samo jako WYZWANIE, czyli GRĘ właśnie (i wtedy zalewasz swój mózg DOPAMINĄ). Mówiąc inaczej – albo nadajesz znaczenia, które odbierają Ci percepcję kontroli i wpływu, albo nadajesz sobie znaczenia, które percepcję kontroli i wpływu pobudzają. WYBÓR jest Twój, a różnica jest spora, bo inne obszary mózgu zajmują się zagrożeniem a inne biorą na siebie kwestie wyzwań i gier.

To właśnie dlatego, kurwa jego mać, GRACZE NIE SĄ EMOCJONALNI. Nie są, bo to automatycznie przerzuca ich z planety SPORT INTELEKTUALNY na planetę SPORT EMOCJONALNO-ODCZUCIOWO-ODRUCHOWO-HORMONALNY, gdzie nie ma ani kontroli, ani dystansu ani dyscypliny. Czyli – trafiasz dokładnie tam, gdzie nie dość, że wpływu najmniej to jeszcze i konkurencja największa…

Nie jest przypadkiem, że wspominany przeze mnie we wcześniejszym poście miliarder polskiego pochodzenia, Sam ZELL używa metafory biznesu jako PUZZLI DO UŁOŻENIA. Czyli – innymi słowami, jest to dla niego GRA INTELEKTUALNA a nie bieganie z fiutem w ręku za sztabkami złota. I właśnie ten sam Sam ZELL spędza, regularnie – tak jak Warren Buffett, tak jak Charlie Munger, tak jak Bill Gates czy tak jak Michael Milken, czas na STRATEGICZNYM MYŚLENIU rozumianym jako wymyślanie nowych strategii oraz – uwaga uwaga – podważanie strategii i założeń obecnych. Tak się bowiem składa, że jednym z powodów, dla których wspomniani Panowie są miliarderami jest to, że poświęcają – regularnie – swój czas na głębokie i obiektywne analizowanie tego, czy aby przypadkiem nie stają się przeświadczonymi o swojej nieomylności, próżnymi i aroganckimi intelektualnie debilami. A grozi to każdemu, szczególnie tym na szczycie…

Co bezpośrednio i jakże płynnie doprowadziło nas MOCY zadawania sobie pytań. Mocy szczególnie cennej w świecie, gdzie każdy chce otrzymać jedną, prostą i łatwą a dodatkowo sprawdzającą się zawsze i wszędzie odpowiedź. Otóż, wybacz, ale odpowiedzi takiej nie ma. Nikt, dosłownie nikt, nie jest w stanie powiedzieć Ci jak akurat TY masz odnieść sukces.

Nie ma czegoś takiego jak klucz do sukcesu. Ale jest coś takiego jak właściwa kombinacja – Steve SIMS

I kombinację tę możesz poznać i TY – o ile zadasz sobie trud zastanawiania sobie pytań. Pytań uwzględniających specyfikę tej akurat sytuacji oraz Twoje mocne oraz słabe strony. Dowcip polega oczywiście na tym, żeby grać do swoich mocnych stron. Dlatego Talleyrand nie próbował zostać Napoleonem a Floyd Mayweather nie naśladował Mike’a Tysona. Owszem, ludzie sukcesu mogą stanowić dla Ciebie wzorzec, jednak wzorzec ten, jak dobry garnitur, musisz dopasować do własnej sylwetki. Tak, Conor McGregor całymi garściami czerpał z Floyda – jednak zrobił to biorąc pod uwagę specyfikę własnej sytuacji. Inaczej nie miało to prawa się udać.

Dlatego zadawanie sobie strategicznych pytań jest tak KUREWSKO ważne? Bo podnosi Twój poziom ŚWIADOMOŚCI. W jasnym pomieszczeniu widać lepiej niż w ciemnym. Im wyższy jest Twój poziom świadomości tym mniej potrzebujesz siły woli, motywacji czy determinacji. Bo im wyższy jest Twój poziom świadomości tym wszystko staje się bardziej JASNE, OCZYWISTE i ŁATWE. To dlatego po zrozumieniu pewnych koncepcji czy mechanizmu nie ma już odwrotu – nie da się cofnąć do poprzedniego miejsca ignorancji.

Ile NIEZNANYCH WIADOMYCH rządzi Twoim życiem?

Oto bardzo prosty przykład trzech bardzo prostych pytań, które pozwolą Ci unikać tego, czego unikać potrzeba najbardziej: durnych, katastrofalnych błędów. Za każdym razem kiedy masz zainwestować coś znaczącego – mogą być to pieniądze, czas, energia czy emocje – usiądź samotnie i spokojnie i szczerze odpowiedz sobie na te trzy pytania:

  • Co mogę zyskać?
  • Co mogę stracić?
  • Czy mogę sobie pozwolić na to, żeby to stracić?

Podstawą krytycznego acz konstruktywnego myślenia jest sceptycyzm graniczący z pesymizmem. Niemal każdy kryzys – od gospodarczego po kryzys w związku, pokazuje jak często ludzi rozpierdala ich hurra optymizm i zwykłe wyparcie. Jeśli więc Twój projekt wymaga zainwestowania CZEGOŚ – niezależnie od tego czym to COŚ jest – musisz z góry założyć, że możesz to stracić. Dla przykładu: jeśli ktoś proponuję Ci deal, w który masz włożyć 1 milion złotych (i nie będziesz musiał później więcej dokładać) najważniejsze pytanie brzmi – Czy mogę sobie pozwolić by milion ten stracić? Jeśli odpowiedź brzmi NIE – deal ten zostaw komuś innemu. Jeśli perspektywa zysków jest bardzo obiecująca a ból straty miliona jest akceptowalny – deal ten jest zdecydowanie dla Ciebie.

Przy okazji – nie twierdzę, że optymizm jest zły. Nic nie jest ani złe ani dobre – wszystko zależy od kontekstu. Jednak w sytuacji kiedy – dosłownie lub w przenośni – masz wejść na ring i stanąć na wprost kogoś, kto chce Ci urwać głowę, myślenie na zasadzie: „Wszystko będzie dobrze / Jakoś to będzie / Wierzę, że wszystko się ułoży / Mam dobre przeczucie!” może Cie realnie zabić.

Dan Pena ma zatem rację:

Chwal Pana ale ładuj amunicję!

Mówiąc inaczej: Twoje szanse na to, że wszystko będzie dobrze rosną wprost proporcjonalnie do Twojego przygotowania na to, że wszystko będzie źle…

Jednak, oczywiście, jesteśmy tylko ludźmi i błędy będą się zdarzały. Może nie kolosalne, może nie kardynalne, ale jednak błędy. I tu przychodzi nam z pomocą ostatni z trójki WIELKICH GRACZY – znany i lubiany filozof Seneka. Seneka był stoikiem a przy okazji kolesiem o nadzwyczajnych osiągnięciach w realnym życiu, co akurat dla stoików było dość typowe (Marek Aureliusz, inny czołowy stoi, był wszak cesarzem Rzymu). Seneka cesarzem nie był, ale był szarą eminencją na dworze cesarza – znanego powszechnie ze swojej porywczości i psychopatyczności Nerona, by być precyzyjnym. Seneka był jego nauczycielem, mentorem, strategiem, PR-owcem oraz spin-doktorem. Mówiąc inaczej – chłopak był wysoko…

Neron słucha, Seneka radzi.

Ale do rzeczy. Tak się bowiem radośnie składa, że Seneka był również jednym z najbogatszych ludzi z Starożytnym Rzymie, co – jak mawia mój przyjaciel Smaku – jest osiągnięciem nie w kij pierdział. Na nasze Seneka, według różnych obliczeń mógł, być na dzisiejsze nawet dolarowym miliarderem. Większość tego majątku nadana została przez Nerona właśnie. Całkiem nieźle jak na kogoś, kto żył z mówienia i pisania (mówiłem, że umiejętności komunikacyjne popłacają!) – a szczególnie z mówienia i pisania o umiarkowaniu, w tym umiarkowaniu w gromadzeniu dóbr i pieniędzy. Ot, taka mała, opłacalna hipokryzja – swoją drogą TAJNA BROŃ WSZYSTKICH LUDZI SUKCESU…

Garść hipokryzji warta jest więcej od kilograma ambicji – Michael KORDA

Temat hipokryzji zostawimy sobie na inną okazję, bo Seneka miał dwie zajebiste strategie, którymi teraz się tutaj zajmiemy. Są lekkie, łatwe i przyjemne, choć niekoniecznie trzeba się nimi na głos chwalić. Trącają one bowiem z lekka niespójnością tudzież zakłamaniem. Jednak my nie musimy być ofiarami obowiązujących dogmatów i sztywnych kanonów przyzwoitości zatem techniki te wyglądało oto tak:

Nasz hipokryta i GRACZ Seneka wiedział bardzo dobrze, że ideały sobie i życie sobie. A i owszem – miał on ideał stoickiego mędrca pozbawionego pragnień, rozsądnego, racjonalnego i cnotliwego (w sensie dobra, szlachetności i takich tam pierdół…) Jednak… no właśnie – słowem kluczowym było tu słowo IDEAŁ. Problem polegał bowiem na tym, że filozof nasz kochał władzę, kochał kasę, status i luksusy. W skrócie – bardzo się miarkował w kwestii bycia umiarkowanym. Aby nieco z dysonansem tym sobie poradzić, postawił Seneka na to co następuje:

  • korzystną NARRACJĘ
  • właściwe PYTANIA

Po pierwsze, patrząc w ogromną lukę pomiędzy tym co robi a tym co głosi, bardzo sprytnie i logicznie, całkowicie ZAAKCEPTOWAŁ WŁASNĄ NIEDOSKONAŁOŚĆ. W wielkim skrócie, rzekł sobie: „Wciąż jeszcze nie jestem ideałem, w końcu jestem tylko człowiekiem, no ale mam dobre intencje i to liczy się najbardziej.” Pod tym względem bardzo udanie wpisał się w modną dziś filozofię mówiącą o tym, że sama podróż ważniejsza jest od celu. On, po prostu, podróżował drogą wysłaną złotem i kością słoniowa.

Drugim pięknym patentem było to, że pokornie pogodził się z tym, że Fortuna mu sprzyja. Byłoby rażącą niewdzięcznością te dary odrzucać. Przecież gdyby to nie było dla niego, to nie byłoby jego, prawda? W skrócie, szczęśliwie i po wielu próbach pokornie pogodził się ze swoją hipokryzją oraz swoim bogactwem.

Te dwa patenty: pełna akceptacja własnej niedoskonałości („nie jestem ideałem, trudno…”) oraz bycie szczęśliwą ofiarą Fortuny („co ja poradzę, że mi sprzyja, przecież gdyby to nie było mi pisane, to by do mnie trafiło”) załatwiło większość roboty jeśli chodzi o kwestię wyrzutów sumienia i innych tego typu niewygodnych szczypawek.

Żeby usuwać ze swojego życia niepotrzebne błędy i żeby czuć się ze sobą lepiej, codziennie przed zaśnięciem robił to, co następuje:

„Kiedy zabrano już z komnaty światła (…) analizowałem cały miniony dzień, śledziłem moje słowa oraz moje czyny. Niczego przed sobą nie ukrywałem i niczego nie pomijałem. Bo niby dlaczegóż to miałby się obawiać własnych błędów, skoro mogę powiedzieć do siebie te oto słowa: 'Upewnij się, że więcej tego nie powtórzysz. Tym razem ci wybaczam. Podczas tej dyskusji byłeś za bardzo kłótliwy; w przyszłości nie spędzaj czasu z niewykształconymi ludźmi. Oni i tak nigdy niczego się nie nauczą, więc po co mieliby chcieć się uczyć? Zrugałeś tego człowieka bardziej niż potrzeba i przez to  zamiast go odmienić, jedynie go rozsierdziłeś. Następnym razem zwróć baczniejszą uwagę nie tylko na to, żeby mówić prawdę ale również na to, jak człowiek ten na prawdę reaguje. Człowiek dobry lubi być korygowany, a im osoba gorsza, tym zwracanie uwagi bardziej ją irytuje…”

Piękny fragmencik! Zobacz na jego wewnętrzny dialog: Seneka wprost przyznaje się do tego, że nie musi obawiać się błędów, bo je sobie i tak przed zaśnięciem wybaczy. W dodatku, „naprawianie” tych błędów sprowadza się do uznania (przynajmniej w opisanym przypadku) że tak naprawdę błędem nie było stracenie panowania, tylko zadawanie się z głupszymi i gorszymi od siebie i to właśnie tego należy na przyszłość unikać. Narcyzm w czystej postaci!

Amen…

Zwróć również uwagę na to, że to nie Seneka wybacza sam sobie – tylko wybacza mu jakaś Wyższa Instancja, ktoś kto stoi ponad nimi a tym samym to wybaczenie ma zupełni inny ciężar gatunkowy i jest bardziej „ważne”…

Jednak najważniejsze – i do wprowadzenia – jest wyrobienie NAWYKU – najlepiej codziennego – wybaczania sobie błędów. Robisz wszystko by głupich błędów nie popełniać, jednak gdy się zdarzą, wyciągasz wnioski i czyścisz kartę.

WYBACZAJ i UNIKAJ. Musisz myśleć – musisz nadawać właściwe znaczenia i musisz zadawać sobie odpowiednie pytania, bo:

To właściwe pytania są jedyną ODPOWIEDZIĄ

Bycie emocjonalnym osłabi Cię lub zabije, dlatego jako GRACZ musisz tego unikać, o czym przypomina nam znowu książka Orieux „Talleyrand”:

„Nie jest czarnoksiężnikiem ani jasnowidzem, umie natomiast lepiej od innych obserwować, aby MÓC LEPIEJ PRZEWIDYWAĆ: jego rozumowania nie zaćmiewa żadna namiętność, jest po prostu o wiele inteligentniejszy od większości gaduł i narwańców ze swego otoczenia.”

I już zupełnie na koniec, ostatni cytat z książki:

„Pan de Talleyrand należy do ludzi, którzy najbardziej wierzyli we wpływ i przemożne znaczenie oddziaływania duchowego na naturę fizyczną. Już owa SUPREMACJA INTELIGENCJI i WOLI nad zwierzęcością, która w nim cierpiała, wystarczyłaby dla uznania Talleyranda za niepospolitego człowieka. (…) Osiągnął najtrudniejsze ze zwycięstw – zwycięstwo nad sobą. Zapanował nad cierpieniem i upokorzeniami; pychę ujął w karby kurtuazji, swą władzę podporządkował człowieczeństwu, bogactwo poddał rygorom elegancji.”

Czego i sobie i Tobie życzę!

A jeśli interesuje Cię współpraca indywidualna możesz zgłosić się poniżej:

Błąd: Brak formularza kontaktowego.

  • Paweł

    25 listopada, 2018 o 21:53 Odpowiedz

    Bardzo dobry wpis . Zresztą każdy Twój wpis oparty jest doświadczeniem wyjątkowych postaci , ludzi sukcesu . Zdecydowanie lepiej uczyć się na błędach innych . Trening , dyscyplina jest bardzo skuteczna tylko czasochłonna . Nie ma drogi na skróty . Wolę uczyć się więcej a wiedzieć mniej . Wiara nawiązuje do tego, kto ma słuszność . Prawda-Co jest słuszne ?? Dobre pytania to klucz do bycia skutecznym . Patrząc z punktu, gdy byłem graczem i grałem w wyścigi, by dotrzeć na szczyt w polskich rankingach i jeździć w barwach najlepszego klubu zajęło mi to mnóstwo czasu i szukania odpowiednich ustawień samochodu . Głupie to było, bo starciem wiele czasu to była też ucieczka od rzeczywistości . W życiu jest już inaczej , nie mam 3 żyć , warto być uważnym słuchać mądrzejszych . Pozdrawiam

  • PAT

    26 listopada, 2018 o 21:22 Odpowiedz

    To Twój wpis nr 1. Tu jest największa dźwignia wg mnie. Kiedy przestałem być emocjonalną amebą (przez czytanie tego bloga i medytację), wtedy wszedłem na wyższy level. Wtedy pojawiło się: „chłodne, logiczne i racjonalne kalkulowanie” i dbanie o siebie. Patrzę na rzeczy takimi jakie są. W końcu. Zero kompulsji i nawykowych myśli. Teraz reakcja na bodziec wygląda jak neo zatrzymujący kule. I dokładnie to jest taka różnica, jak na innej planecie, inny stan świadomości. To co piszesz zrobiło ze mnie gracza, teraz tylko nie przestawać robić to co działa. Do wprowadzenia mam więcej myślenia strategicznego. Dzięki Rafał Czarodzieju TY i Sobie za wprowadzenie Twoich zasad od razu heh 😉 Odwdzięczę się.

    • Rafał Mazur

      26 listopada, 2018 o 22:02 Odpowiedz

      Dzięki PAT. Zgadzam się w 100%. To jest NOWY POZIOM. Analogia z NEO z Matrixa jest idealna. Dzięki za nią. I dzięki za to, że tu jesteś i wprowadzasz.

  • M.

    28 listopada, 2018 o 00:45 Odpowiedz

    kolejny swietny material – gratuluje i dziekuje! ciekawi mnie po lekturze kolejnego Twojego tekstu jedna kwestia „techniczna”, a mianowicie skad inspiracje do wynajdywania takich lektur? Seneka czy Nitzsche swoja droga, ale np. Orieux?

    • Rafał Mazur

      28 listopada, 2018 o 08:44 Odpowiedz

      Nie chodziło o samego Orieux, tylko o Talleya, o którym przeczytałem wszystko co wyszło po polsku (i nie tylko). Pozdrowienia i dzięki za komentarz!

  • Anonim

    1 grudnia, 2018 o 19:10 Odpowiedz

    Chwalmy Pana !……………Rafała 🙂

    Najmocniejszy tekst jak do tej pory, dopełniający kombinację pozostałych. Masz ewidentnie talent do wyciskania jak cytrynę te pierdyliony książek i ekstrakcji eliksiru tego co po prostu w życiu działa.
    Niektóre rzeczy które opisujesz są często tak ” debilnie ” proste że aż kurwa boli jak można tego nie zauważyć przez całe życie. To też jasno pokazuje jakiemu programowaniu jesteśmy poddani przez szkołę, kościół a nawet wypraną już z mózgu własną rodzinę i znajomych.
    Kościuszko, Kopernik, Chopin nie zmienili mojego życia, Rafał Mazur to zrobił ! 🙂
    Chwilowo jestem na etapie wychodzenia z gówna do poziomu zero ale już wiem gdzie potem pójdę a dzięki Tobie wiem jak.
    Przeczytałem wiele książek w których zawsze czegoś brakowało, tym brakiem było zwyczajne ” rusz dupę i to zrób ” !
    Czekam na Twoja książkę 🙂

    Pozdrawiam
    Radek

    • Rafał Mazur

      1 grudnia, 2018 o 23:33 Odpowiedz

      Dzięki Radek. Cieszę się, że znalazłeś to, czego Ci brakowało i że zdobywasz to, na co zasługujesz. Plus zgadzam się, że ten tekst jest już z wyższego poziomu! Pozdrowienia!

  • Iras

    3 grudnia, 2018 o 22:38 Odpowiedz

    Dystans i dyscyplina to tak naprawdę słowa klucz to tego wpisu. Dodatkowo uważam, że umiejętność zdystansowania się wzrasta proporcjonalnie wraz z inteligencją i doświadczeniami zdobytymi przez konkretną osobę. Dyscyplina, tu chyba nie trzeba nic dodawać … żadnego b. piz. żadnego op. się 😉

    • Rafał Mazur

      3 grudnia, 2018 o 22:59 Odpowiedz

      100% Iras.
      Plus trening, trening, trening, trening, trening.

  • Salvatore

    16 grudnia, 2018 o 14:55 Odpowiedz

    To jest jeden z najlepszych, dających najwięcej korzyści w realnym życiu artykuł, jaki przeczytałem. Szacunek dla autora

    • Rafał Mazur

      16 grudnia, 2018 o 15:19 Odpowiedz

      Dzięki Salvatore!

  • Monika

    20 stycznia, 2019 o 11:16 Odpowiedz

    Dziś wpadłam na Twojego bloga i zaczęłam przegląd od tego właśnie artykułu. Jest boski… tylko czemu większość z tych mądrości zdążyłam już przerobić na własnej d… przecież o ile łatwiej byłoby przeczytać 🙂
    A zaczęło się od jogi i medytacji.
    Cudowności życzę.

    • Rafał Mazur

      24 stycznia, 2019 o 10:57 Odpowiedz

      Dzięki Monika i WYGRYWANIA!

  • Stefan Telefan

    29 stycznia, 2019 o 14:54 Odpowiedz

    Niby fajny wpis ale nie do konca. Piszesz o wylaczeniu emocji i chlodnej kalkulacji a rzucasz miesem jak moja zona gdy stluke talerz. Moim zdaniem czeste przeklinanie to wlasnie oznaka wysokiej temperatury emocjonalnej. Kiedy ja wyciszam emocje i spycham je do naroznika to z mojego slownika znikaja wulgaryzmy. Wchodze w tryb przekazywania i przyjmowania informacji.

  • Radek

    30 maja, 2020 o 20:48 Odpowiedz

    Dzięki Rafał za świetny podcast. Cała seria o zostaniu graczem już zaliczona. 🙂
    Jedna uwaga. Film „Armia Małp” po polsku nie jest już dostępny na YT.
    Jest za to pełna wersja w oryginalne, choć z jutubowym nie oryginalnym tytułem: „Rise Warriors Ape” zamiast „Rise of the warrior apes”.
    https://www.youtube.com/watch?v=mvS3f8SE76I

Dodaj komentarz

Regulamin | Polityka Prywatności


Copyrights 2022 © Rafał Mazur; Powered by Azantic