O IMPERIALNYM STANIE UMYSŁU

Wpis opublikowany 30 grudnia, 2021

 

Dopiero niedawno „ciężka praca” stała się powodem do dumy, a nie wstydu z powodu braku talentu, finezji i, przede wszystkim, sprezzatury – Nassim TALEB

Uwielbiam ten cytat. Jest genialny. I bardzo głęboko wnika we współczesną psychologię – czyli potrzebę ekspozycji, pokazania swojego cierpienia (jakie to do głębi chrześcijańskie) oraz szukania poklasku i akceptacji grupy – no i , co dziś najważniejsze, emocjonalnego ekshibicjonizmu w czasach, kiedy środki do celu (np. „przepracowywanie” swoich traum z psychoterapeutą czy bycie na diecie – tu wpisz sobie czy keto czy wege) stały się, same w sobie, celem.

 

 

Oczywiście myk polega na tym, że kluczem do sprezzatury jest ciężka praca – ale ciężka praca którą ukrywasz a nie którą się chwalisz. Ale my dziś, rzekomo, żyjemy w czasach transparencji. Jeśli nie wiesz co oznacza transparencja – spiszę z wyjaśnieniem. Transparencja oznacza brak klasy, pretensjonalność, narcyzm i potrzebę przypodobania się. W skrócie – jest przeciwieństwem autonomii, tudzież osobistej władzy.

A to właśnie autonomia, czyli budowanie i utrzymywanie władzy osobistej, jest tematem tegoż jakże wyczekiwanego wpisu.

Wybitny amerykański kompozytor, dyrygent i pianista Leonard BERNSTEIN nauczał, że prawdziwy artystyczny performance składa się z TRZECH elementów:

DECORO: czyli z ciężkiej pracy, treningów, wysiłku, często w pocie czoła oraz samotności. Idąc za FRISELLĄ i GROVEREM z poprzedniego wpisu – to jest faza przygotowywania do wygrywania.

SPREZZATURA: to faza druga, czyli sztuka lekkości, nonszalancji, zainspirowanego działania, przepływu w skrócie. Jest ona, oczywiście, niemożliwa bez fazy DECORO. Czyli mamy tu paradoks, który paradoksem nie jest: ciężka, świadoma praca, tresura (nieładnie to ujmując), prowadzi do spontaniczności – o ile jej i sobie na to pozwolimy.

Potem, jak uczył BERNSTEIN, następuje jeszcze faza trzecia i ostatnia, czyli:

GRAZIA: czyli gracja, czyli światło wielkości i geniuszu, które to unosi się nad artystą, który przez fazę DECORO przeszedł do fazy SPREZZATURY.

Mówiąc inaczej, metaforą: jeśli SUKCES jest górą, DECORO to 9/10 góry, z jej podstawą włącznie, SPREZZATURA to wierzchołek, czyli jej szczyt a GRAZIA to słońce, które nad tym wierzchołkiem się unosi.

Czyli: DECORO prowadzi do SPREZZATURY a SPREZZATURA rodzi GRAZIE.

DECORO bez SPREZZATURY to wyrywanie sobie zębów. SPREZZATURA bez DECORO to pewna klęska. DECORO plus SPREZZATURA równa się GRACJA – bo ostatnia rzecz której chcesz, jeśli mieszkać w krainie martyrologii i samoudręczenia.

Mistrz ciężkiego uderzenia w lekkim stylu, Pan Charlie WATTS, the ROLLING STONES (foto: NYTimes.com)

Pamiętam jeszcze czasy, to było ze 20-25 lat temu, kiedy nasza wybitna wtedy reprezentacja piłki nożnej biła kolejne rekordy w minutach bez strzelonego gola. Któryś z dziennikarzy miesięcznika CKM napisał wtedy dowcipnie, że trudno w sumie ich za to winić, bo nie każdy dobrze czuje się z piłką, czyli okrągłym przedmiotem którego nie da się ani położyć ani postawić. Jednak nawet wtedy nie brakowało chłopakom bojowości w znajdowaniu kolejnych wymówek ich chujowej gry oraz – co bardzo ważne kiedy jesteś przegrywem – bezwzględnego i bezwarunkowego poczucia wyższości moralnej – niezależnie od okoliczności.

Tak się bowiem dziwnie na tym świecie dzieje, że (o czym wspominałem we wcześniejszych materiałach) naszym życiem rządzi słowo na S – i nie chodzi tutaj o SEKS, tylko o STATUS. Wszyscy bowiem jesteśmy w biznesie zwiększania tudzież przynajmniej utrzymywania naszego statusu. Nic nie poradzisz – stadne z nas zwierzęta.

Znawcy tematu STATUSU, w tym autor Will STORR wyróżniają w temacie STATUSU trzy rodzaje gier:

  1. Gry DOMINACJI
  2. Gry NIESKAZITELNOŚCI i
  3. Gry SUKCESU

W grach DOMINACJI twój status opiera się głownie na budzeniu STRACHU czy RESPEKTU. Przykładem jest tu np. kariera w mafii [w „majfii” jak mawiał jeden z bohaterów książki „Chłopcy z ferajny”] czy jednostkach specjalnych.

W grach NIESKAZITELNOŚCI demonstrujesz swoją cnotliwość i wyższość moralną. Tutaj króluje wszelkiego rodzaju duchowość czy rozwój osobisty. Nie wspomnę o kościołach i organizacjach religijnych, bo nie chcę zabić cię śmiechem… Ale tu mamy również, do czego wrócimy, dwory królewskie.

W grach SUKCESU status budujesz poprzez osiąganie czegoś namacalnego lub mierzalnego – kejpijaje, ale również wszelkiego rodzaju WYGRYWANIE, które opiera się o umiejętności, talent czy wiedzę. Przykłady? Biznes, korpo, sport.

Oczywiście, to nieco sztuczny podział, bo gry te nawzajem się przenikają, szczególnie gry DOMINACJI z grami SUKCESU, wszak twoje osiągnięcia oparte o ciężką pracę, talent czy wiedzą możesz zgrabnie, czyli z gracją, łączyć z zastraszaniem innych [patrz Tiger WOODS, JORDAN czy KOBE].

Will STORR

Oczywiście najbardziej przewrotne są gry NIESKAZITELNOŚCI vel cnoty, bowiem gracze o wysokim statusie robią wiele – a czasem wszystko – by swoim moralizowaniem i nierealnymi wymaganiami zastraszyć cię, onieśmielić i unieszkodliwić. Ty próbujesz grać w NIESKAZITELNOŚĆ (tu wpisz sobie te cechy, które absolutnie i koniecznie musisz posiadać by być akceptowanym) a oni grają z tobą, de facto, w DOMINACJĘ i SUKCES.

Problemik polega jednak na tym, że kiedy ty, naiwnie, przeżarty poczuciem winy i wstydu błąkasz się miedzy krainami o nazwach DOBRO i ZŁO oni, z niemałą gracją i sprezzaturą, rozumieją, że władzy, sukcesu i autonomii NIE buduje się poprzez postrzeganie świata w kategoriach dobra i zła, tylko w kategoriach walki jednych grup interesów z innymi grupami interesów.

No ale nic to, zawsze wszak możesz, jak wspomniani przed chwilą piłkarze, budować swój STATUS dzięki poczuciu moralnej wyższości i ciężkiej pracy nad swoją cnotliwością. Piękno gier o STATUS polega bowiem na tym, że zawsze w nie grasz – i wtedy kiedy walczysz o SUKCES czy DOMINACJĘ jak i wtedy kiedy postanowisz to wszystko pierdolnąć w diabły i wyjechać w Bieszczady.

Nie ma bowiem ucieczki od gier o STATUS. Nie ma bowiem ucieczki od naszej BIOLOGII.

Na całe nasze szczęście:

Ważne zadanie przesuwania świata na przód nie będzie oczekiwało na pojawienie się jednostek perfekcyjnych – jak powiedział George ELIOT

W 2012 roku w USA, jakimś cudem, wydana została cyniczna książeczka dwóch politologów, opowiadająca o tym, jak naprawdę robi się politykę. Autorami są Bruce Bueno de Mesquita oraz Alastair Smith a jej tytuł to „The Dictator’s Handbook”. Tytuł fajny, podtytuł jeszcze lepszy: „O politycznych zaletach niegodziwości.”

W niej to, zacni autorzy konstatują co następuje:

  • Całość polityki sprowadza się do zdobycia i utrzymania władzy – a nie do służenia swojemu suwerenowi czy też zapewniania mu dobrobytu
  • Analizując politykę i polityków, olej drobiazgi takie jak ideologia, „dobro narodowe”, „interes stanu”, „wspólne dobro” czy „dobrobyt dla wszystkich” i skup się na tym co służy interesowi liderów politycznych i ich koalicji, jako że politykę uprawiają jednostki a jednostki działają najpierw w interesie własnym
  • Pamiętaj, że w polityce chodzi o to, żeby rządzić a nie o to żeby rządzić dobrze, tym bardziej, że zabiegi niezbędne do tego by utrzymać władzę są inne niż te, by zapewniać dobrobyt…
  • … tym bardziej, że długofalowe konsekwencje politycznych działań nie są problemem obecnie rządzących, tylko tych, którzy ich kiedyś zastąpią (bo korzyści masz teraz a przejebane będzie później)

Oraz dwa najbardziej nas interesujące elementy:

  • Bycie przyzwoitym człowiekiem nie przekłada się na bycie skutecznym politykiem, a zatem…
  • Jeśli brzydzisz się ubrudzeniem sobie rąk, trzymaj się z daleka od ról przywódczych

Oczywiście wszystko co to opisałem jest czysto teoretyczne i dotyczy tylko innych krajów. U nas, w Polsce, jest i będzie całkowicie odwrotnie. Ale, jeśli jesteś wiernym fanem serialu „SUKCESJA”, którego 3-ci sezon właśnie się zakończył i przeanalizujesz sobie powyższe założenia a następnie przełożysz je na biznesowa metodologię Logana ROYA, może okazać się, że coś jest na rzeczy…

A coś jest na rzeczy bo LOGAN gra głownie w gry DOMINACJI i gry SUKCESU a oglądanie „SUKCESJI” jako serialu wyłącznie biznesowego jest błędem, bowiem Loganowi chodzi głownie o UTRZYMYWANIE WŁADZY.

Co prowadzi nas do naszego dzisiejszego bohatera, tym razem ze świata prawdziwego biznesu i w tym celu będziemy musieli się przenieść do dżungli Ameryki Południowej a następnie, już przy okazji kolejnych lekcji zwiększania własnej WŁADZY i AUTONOMII odwiedzimy również angielską królową…

BANANOWY SAM

Przejdźmy zatem od ogółu do szczegóły. BANANOWY SAM, a dokładniej Samuel ZEMMURAY był jedną z najbardziej potężnych postaci amerykańskiego biznesu o jakich nigdy nie słyszałeś. Jego barwne życie, w jeszcze barwniejszy sposób, opisał w swojej książce Rich COHEN. Tytuł książki to „The Fish That Ale The Whale”.

BANANOWY SAM, nim stał się BANNANOWYM SAMEM, urodził się w Kiszyniowie, w biednej i nic nie znaczącej żydowskiej rodzinie w roku 1877. W wieku 14 lat, po śmierci swojego ojca, wyemigrował do Ameryki, gdzie, oczywiściem codziennie zastanawiał się czy jest wystarczająco zmotywowany oraz czytał wszystkie książki z zakresu rozwoju osobistego oraz moralnego postępowania… Nie – żartuję. On akurat nie miał takiego luksusu i zapierdalał gdzie się dało za ile się dało żeby ani on, ani jego rodzina, nie umarli z głodu. Tak się bowiem dziwnie składało, że w czasach kiedy Ameryka stawał się z potęgi lokalnej potęgą światową nikt nikomu darmowych posiłków nie rozdawał a w życiu i w biznesie panował darwinizm.

BANANOWY SAM, jak się nie trudno domyśleć…

Mając lat 16 trafia – pierwszy raz w życiu – na egzotyczny, luksusowy owoc zwany bananem i to odmienia jego życie. Postanawia zacząć nimi handlować, tym bardziej, że rynek na nie rośnie. Co jest lekcją przy okazji lekcji – z prawem popytu jeszcze nikt nie wygrał, więc jeśli chcesz (w miarę szybko) zrobić w biznesie fortunę, idź tam gdzie jest popyt.

Żadnych dojść, żadnych forów, żadnych wujków w administracji. Czysta siła woli, czysta siła logiki i czyste skupienie na zysku. Efekt? W wieku 21 lat ma w banku 100 000 dolarów, odpowiednik paru milionów dzisiaj. Potem fortuna ta rośnie a jego firma przejęta zostaje przez największego gracza na rynku – firmę UNITED FRUIT. Aha – zapomniałbym dodać – przy okazji BANANOWY SAM staje się jednym z najpotężniejszych ludzi w Ameryce Łacińskiej, z osobistym dojściem do Prezydenta Hondurasu (który został prezydentem po tym jak SAM przeprowadził w tym kraju zamach stanu… Tak, zorganizował zamach stanu bo ówcześnie panujący prezydent, kontrolowany przez rząd USA postanowił mu zaszkodzić. Jako że Sam nie dał rady dogadać się z amerykańskim sekretarzem stanu, powiedział że to pierdoli, opłacił najemników i obalił rząd Hondurasu, i osądzając swojego prezydenta, który, oczywiście, dał mu niezbędne koncesje i zwolnienia podatkowe. I wszyscy byli happy. No może poza obalonym prezydentem. I administracja USA. I narodem Hondurasu. Ale poza tym – wszyscy byli happy!) a potem, niezadowolony z tego jak postępuje firma, która go wykupiła, czyli UNITED FRUIT Company, przejmuje kontrolę również i nad nią, stając się tym samym najpotężniejszym człowiekiem w Ameryce Łacińskiej i, przy okazji, jednym z najpotężniejszych w Ameryce.

W skrócie, jak widzisz, BANANOWY SAM jest chłopakiem z pewnymi osiągnięciami. A teraz głos zabierze Rich COHEN:

„Samuel ZEMURRAY, który przewodził UNITED FRUIT Company przez niemal 25 lat – od wczesnych lat 30-tych do późnych 50-tych XX wieku, był człowiekiem-symbolem WIEKU AMERYKI, czyli okresu, kiedyś USA z potęgi lokalnej stało się potęgą światową. (…) Jako prezes UNITED FRUIT był najważniejszą osobą w Ameryce Centralnej: jednym telefonem mógł zmienić losy kraju, co stanowiło jednocześnie symbole tego co najlepsze i najgorsze w amerykańskim imperializmie. Dowód na to, że Ameryka faktycznie jest krajem otwartych możliwości ale i przykładem Wstrętnego Amerykanina, korpo-pirata, który traktuje obce narody jako narzędzie własnego awanturnictwa. Kiedy w Ameryce Południowej lud skandował: „Jankesi do domu!” na myśli mieli Samuela ZAMMURAY.

Rich COHEN jest również autorem jednej z najlepszych książek o STONES’ach

Ale ty, oczywiście, nie popełniłbyś błędów ZEMMURAYA. Ty przecież nikomu byś nie zaszkodził, niczego nie zakłócał, nikogo nie korumpował, nigdy nie odpowiadał pięknym za nadobne, nigdy nie poszedłbyś na kompromisy i zawsze trzymał się najwyższych standardów.  Ty wszystkiego dokonałbyś w ten nowy, bezgrzeszny sposób, zawsze win-win (…) Bo w przeciwieństwie do Europejczyków, my, Amerykanie, nadał naiwnie wierzymy, że można być jednocześnie potężnym i prawym. Więc za każdym razem wpadamy w te same sidła, przeświadczeni dogłębnie, że tym razem uda nam się uniknąć błędów poprzedzających nas pokoleń.

Ale to właśnie tego typu PRZEŚWIADCZENIE daje ludziom PEWNOŚĆ, która pozwala im kierować losami świata: gdy pewność ta zniknie, imperium upadnie [Cohen mówi tu, o przekonaniu, że postępujesz słusznie i w słusznej sprawie, mówiąc inaczej, masz rację, nie masz wyboru i robisz co trzeba – R.M.].

Gdy ZAMMURAY był młody, zdawał się wierzyć w to, że jest inny. Że jemu uda się zbić fortunę w sposób uczciwy oraz taki, który poprawi byt ludzi Południa. Jego tragedią okazało się nie to, że był gorszy niż inni biznesmeni, tylko to, że pomimo swojego geniuszu i dobrych intencji, nie był od nich lepszy.”

„Jednak mnie – i nadal to słowa Richa COHENA – w historii BANANOWEGO SAMA najbardziej poruszyły nie złe uczynki czy nadużycia UNITED FRUIT, ale OPTYMIZM, który charakteryzował jego życie, to przeświadczenie, że to akurat on da radę być jednocześnie zwycięski i kochany. To właśnie to niezachwiane przekonanie uczyniło z niego amerykański symbol.”

„Kiedy zmarł jego ojciec, jego rodzina nie miała żadnych perspektyw. Sam wyruszył do Ameryki, urządził się tam i posłał po swoją matkę i rodzeństwo. Imigranci w tamtych czasach nie mogli pozwolić sobie na dzieciństwo. Każda minuta każdego dnia była walką. W wieku 16 lat był zaprawionym w bojach cwaniakiem bez przerwy na chłodno kalkulującym: „Co się właśnie dzieje?” i „Co mogę z tego mieć?” Cechował go czarny humor i całkowity brak usprawiedliwiania się.”

„Był skomplikowanym a jednocześnie bardzo prostym i przyziemnym człowiekiem. (…) Stał się ryzykantem z konieczności. (…) Sędzie Sądu Najwyższego, Felix FRAKNFURTER powiedział o nim: 'Jeden z niewielu mężów stanu wśród biznesmenów. Ma w sobie cechy typowe dla wielkich ludzi: PROSTOTĘ i SKALĘ.”

Dodajmy sobie jeszcze jeden ważny psychologicznie element: bycie żydem, wtedy, było naprawdę przejebane. Żydzi nie zdominowali wtedy, jeszcze, pewnych sektorów, więc bycie żydem, dla amerykańskiej elity oznaczało właściwie bycie trędowatym. To będzie nam potrzebne w dalszej części wpisu, o czym za chwilę, ale teraz ważne jest to, że BANANOWY SAM nie szukał akceptacji tam, gdzie nie chciano mu jej dać. I znowu Rich COHEN:

„Jestem przekonany, że ZEMURRAY bardziej udawał to, że mu na tej akceptacji nie zależy niż autentycznie to czuł. Bo przecież był istotą ludzką. Oczywiście, że pragnął i statusu i akceptacji, to są przecież nasze podstawowe ludzkie potrzeby. Jednak skoro nie mógł otrzymać akceptacji, sięgnął PO STATUS, a gdy nie mógł otrzymać STATUSU, sięgnął po WŁADZĘ [tu masz odpowiedź na pytanie co robić, jeśli ty nie czujesz się akceptowany – RM]. Był SKRYTYM, CICHYM człowiekiem, NIGDY NIE NARZEKAŁ, NIE DAWAŁ NICZEGO PO SOBIE POZNAĆ, co oczywiście NIE oznacza, że nie czuł wściekłości. ALE CHCIAŁ i CHCIAŁ WIĘCEJ, dlatego WALCZYŁ TAK BARDZO i TAK DŁUGO i dlatego tak dogłębnie prześwietlał swoich przeciwników zimnym, analitycznym okiem.”

Nawet w logotypie United Fruit Comp. nie pierdolił się w tańcu
I dalej:
„Kto wie skąd pochodziła siła jego ambicji? Może z uwięzionej energii całych pokoleń uciśnionych żydów? Może była wynikiem traumy z dzieciństwa? [Zawsze rozśmieszało mnie to pojęcie 'przepracowania traumy’ – jakby chodzenie do psychoterapeuty było naprawdę kurwa pracą… – RM] Może było to poczucie jakiegoś rodzaju pustki, kompensowania przez rywalizowanie [’Kompensowanie’ to jedno z ulubionych wyjaśnień współczesnej psychologii, wyjaśnienie z jednej strony całkowicie prawdziwe a z drugiej strony z dupy, bo niemal wszystko w naszym zachowaniu jest kompensacją – twój terapeuta zajmujący się twoją terapią też zapewne coś sobie kompensuje plus, co już omówiliśmy wcześniej, buduje w ten sposób swój status – patrz gry w NIESKAZITELNOŚĆ. Jasne że kompensujemy – czujesz się mały i chcesz być większy. Czujesz się skrzywdzony, więc chcesz zadośćuczynienia. Jedynym grzechem, w tym wypadku, jest nieskuteczność – RM]
Wszak to ci pragnący najbardziej są tymi, którzy dochodzą najdalej (…) – Rich COHEN
Patrz teraz na to:
„Sam wierzył w oczyszczającą siłę pracy fizycznej – w to, że człowiek może wyzwolić swoją duszę WYŁĄCZNIE przez wycieńczenie swojego ciała [i takie 'przepracowanie traumy’ to ja rozumiem – RM]. A praca w biurze, przy biurku, to zajęcia dla słabych i nieudolnych, którzy obcinają się w ten sposób od rzeczywistych wydarzeń [chodzi tu o to, że BANANOWY SAM był najpierw przedsiębiorcą a potem menadżerem, który lubił być w okopach i mieć bezpośredni kontakt z ludźmi w terenie – RM]. (…) Pogardzał tymi, którzy będąc w bananowym biznesie, swój czas spędzali na północy, z dala od plantacji. 'Co te patałachy wiedzą? Przecież oni są tam a my jesteśmy tu!'”

Jesteśmy myśliwymi — naprawdę żyjemy tylko w tych chwilach, kiedy improwizujemy — żadnego harmonogramu, tylko małe niespodzianki i bodźce z otoczenia – Nassim TALEB

Nassim TALEB, kiedyś i kiedyś

„Jednak dla tych, którzy znali go osobiście, jego motywacja była oczywista. CHCIAŁ WYGRYWAĆ. I gotowy był zrobić wszystko co trzeba. Był człowiekiem, który doszedł do wszystkiego sam i przepełniała go najbardziej niebezpieczna ze wszystkich rodzajów pewność siebie: raz już mu się udało, więc wierzył, że uda mu się kolejny. Stąd otaczający go nimb szalonej nieustraszoności. Podejście w stylu: Jeśli chcesz ze mną walczyć to lepiej mnie zabij. (…) Nie mówi dużo, bo small talk uważa za oznakę słabości. Wojen nie wygrywa się gadaniem. Ten gatunek był nigdyś w Ameryce powszechny – dziś jest na wymarciu. (…) Nie podnosił głosu nawet kiedy groził. Chociaż lubił sporo przeklinać. Do ludzi mówi szeptem, tak, że muszą się nachylać i skupiać na każdym słowie. A kiedy mówi ci, że coś się wydarzy, to wiesz, że się wydarzy (…)”.

„Wyobraź sobie, że nim jesteś. Masz 32 lata. Jesteś w Ameryce od niecałych dwudziestu. Wcześniej żyłeś w Rosji, w rolniczej dziurze przeżartej wścieklizną. Ale teraz jesteś tutaj, przedsiębiorca o znacznych zasobach. A mimo tego, gdzieś tam z tyłu głowy, nadał czujesz się małym żydem, który prześlizgnął się tylnym wejściem. Jesteś mężem i ojcem, masz młodą córkę, drugie dziecko w drodze. Wezwali cię do Waszyngtonu a Sekretarz Stanu daje ci ostrzeżenie. Co robisz? Spuszczasz głowę i zamykasz dziub? Siadasz w kąciku i dziękujesz losowi za szczęśliwą passę? Może ty byś tak zrobił, ale nie Sam ZEMMURAY.  On wraca do Nowego Orleanu klnąc bez przerwy pod nosem. 'Mam się nie angażować? To co powiecie na to jak obalę cały ten pierdolony rząd [Hondurasu – RM]. Taka forma nieangażowania się będzie dla was odpowiednia? Dobiliście targu z prezydentem Davilą? To co powiecie na to, że przestanie nim być?’ CZUJESZ TEN RODZAJ BRAWURY? (…) Sprzeciwiając się Sekretarzowi Stanu – i stojącemu za nim J. P. MORGANOWI – Sam ZEMMURAY przeciwstawił się dwóm najpotężniejszym ludziom Ameryki. (…) Gdy powiedzieli mu, żeby się nie wcinał, powołał do życia własną armię (…)”

Swoją drogą, jestem ciekaw jak zachowałaby się, w obecnej sytuacji, amerykańska grupa DISCOVERY, gdyby na jej czele stał BANANOWY SAM…

Pokaż mi szczęśliwego człowieka a ja pokaże ci kogoś, kto na tym bożym świecie niczego nie osiągnie – Rich COHEN

„Wielkość ZEMURRAYA polegała na tym, że NIGDY nie utracił wiary w to, że będzie umiał wyjść cało z opresji. Nieszczęścia zdarzały mu się tak samo jak wszystkim innym, on jednak nigdy nie został przez porażki złamany. Ani przez moment nie czuł się bezbronny czy pokonany. Był bowiem, jak już wspomniałem, prawdziwym OPTYMISTĄ [Zaraz zajmiemy się tym fragmentem w moim rozumieniu – RM]. Kiedy Sekretarz Stanu, razem z J. P. MORGANEM i rządem Hondurasu zagrozili jego interesom, po prostu zmienił rząd Hondurasu. Kiedy UNITED FRUIT Company zabronił mu przekroczyć rzekę Utila, przeszedł na drugi jej brzeg. Kiedy zabroniono mu budowy mostu, zbudował most ale nazwał go w inny sposób. Na każdy ich ruch on miał swoją kontrę. Na każdą klęskę, kolejne wskrzeszenie. KIEDY SZCZĘŚCIE WYDAWAŁO SIĘ OD NIEGO ODWRACAĆ on podwajał swoje działania.”

Smacznie & zdrowo, oczywiście!

Co do OPTYMIZMU – oto moja interpretacja. To co COHEN nazywa optymizmem, mi bardziej przypomina PARADOKS STOCKDALE’A. We wrześniu 1965 roku, podczas konfliktu w Wietnamie, do niewoli dostał się James STOCKDALE. Był najwyższym rangą amerykańskim oficerem, jakiego Wietnamczycy uwięzili. W „nagrodę” trafił do tak zwanego HILTONU z HANOI, czyli do obozu jenieckiego owianego najgorszą sławą. Gdzie był – przez SIEDEM I PÓŁ roku – nie tylko więziony, ale i torturowany.

Nie tylko udało mu się to przeżyć, nie tylko udało mu się to przetrwać, ale, dodatkowo, po powrocie do domu (uwolniono go w lutym 1973 roku) dosłużył się stopnia wiceadmirała a nawet był kandydatem na wice-prezydenta USA. Co ciekawe, wykładał również filozofię na Uniwersytecie STANFORDA.

Jakim cudem to przetrwał i funkcjonował potem – na ile się dało – nie tylko normalnie ale i skutecznie? Poprzez równoważenie. Równoważenie czego? REALIZMU z OPTYMIZMEM.

Głos zabierze admirał STOCKDALE:

„Nigdy nie możesz pomylić WIARY w to, że w OSTATECZNYM ROZRACHUNKU wyjdziesz z tego zwycięsko – bo na luksus utraty tego przekonania nie możesz sobie pozwolić – z DYSCYPLINĄ mierzenia się z nawet najbardziej brutalnymi faktami otaczającej cię rzeczywistości.”

Admirał James STOCKDALE

Mówiąc inaczej – musisz połączyć trzeźwy ogląd obecnej sytuacji z nie-do-końca trzeźwa wiarą (bo często na wyrost), że finalnie wszystko skończy się dla ciebie dobrze. Czyli REALIZM (jest jak jest) łączysz z OPTYMIZMEM (ale będzie dobrze).

Regularnie stosuję PARADOKS STOCKDALE’A w pracy ze sportowcami. Podam jeden anonimowy przykład: pracowałem ze sportowcem, który zmagał się z poważnymi problemami zdrowotnymi i lekarze – jakże to w ich stylu – powiedzieli jej (bo była to dziewczyna), że już nigdy nie wróci do sportu. Nie trzeba jakość szczególnie wyjaśniać co oznacza to dla sportowca na światowym poziomie dobijającego się po najwyższe tytuły. Oznacza DEPRESJĘ.

Zatem, kiedy rozmawialiśmy po pierwsze upewniłem się, że korzysta z pomocy najlepszych fachowców (korzystała) a potem powiedziałem jej to: „Słuchaj. Ja niestety nie mogę Ci powiedzieć, że NAPEWNO wrócisz do uprawiania sportu, chociaż głęboko w to wierzę. Mogę Cię jednak zapewnić, że zrobimy wszystko by tak się stało.” A po tym jak opowiedziałem historię admirała, dodałem do następuje: „Dlatego ułożyłem dla Ciebie wierzy, który masz powtarzać sobie codziennie:

BĘDZIE CIĘŻKO 
ALE WYJDĘ ZWYCIĘSKO

Co się zresztą wydarzyło. Wróciła do sportu i to w sukcesami. Były medale i w Polsce i zagranicą. I nadal bedą.

Pytanie brzmi – dlaczego nie poszedłem od razu w ślepy optymizm. Dlaczego nie zapewniałem jej, że ta choroba to błahostka i wróci do sportu raz dwa?

Już wyjaśniam – a raczej wyjaśni ci to rozmowa Jim COLLINSA z admirałem STOCKDALE’em:

– A komu się nie udało?
– A to akurat proste pytanie. Optymistom.
– Optymistom? Nie rozumiem…
– Tak, optymistom. Bo oni powtarzali: „Chłopaki, do świąt nas wypuszczą!” A potem przychodziły święta a my nadal tam byliśmy. Więc mówili: „Spokojnie, do Wielkanocy wyjdziemy!” A potem przychodziła Wielkanoc i nadal tam byliśmy. A potem święto dziękczynienia a potem kolejne Boże Narodzenie. I umierali – serce im pękało…”

Tak więc, OPTYMIZM jest super w kontrolowanych warunkach – jednak w sytuacji, kiedy wpadasz w prawdziwe kłopoty, PARADOKS STOCKDALE’A sprawdza się dużo lepiej.

I dlatego zakładam, że ZEMMURAY wiedział, że będzie przejebane, wierzył jednak święcie, że to on wygra wojnę.

No ale udaliśmy się w nieco zbyt mroczne klimaty, a po tym króciutkim wstępie chciałbym w końcu przejść do tego, co jest prawdziwą esencją tego wpisu 🙂

Znowu pałeczkę przejmuje Rich COHEN:

„Jednak niezależnie od tego jak było i co się działo, ZEMURRAY NIGDY NIE NARZEKAŁ I NIGDY SIĘ NIE USPRAWIEDLIWIAŁ. Należał do pokolenia, które żyło według maksymy:

NEVER COMPLAIN
NEVER EXPLAIN

Co jest dalszym etapem tego wpisu.

W rzeczy samej!

NEVER COMPLAIN przetłumaczyć znacznie łatwiej niż wprowadzić na stałe w życie – oznacza to po prostu NIGDY NIE NARZEKAJ. Natomiast NEVER EXPLAIN możemy przetłumaczyć i jako NIGDY SIĘ NIE TŁUMACZ jak i NIGDY SIĘ NIE USPRAWIEDLIWIAJ.

A teraz, aby wyjaśnić sobie filozofię NCNE – bo Never Complain Never Explain jest filozofią, z dżungli Hondurasu przenosimy się do Wielkiej Brytanii, jako, że O.G. który pierwotnie tę zasadę głosił był Premier Wielkiej Brytanii Benjamin DISRAELI. Zasada ta stała się się dosłownie mantrą i filozofią w oparciu o którą swoje kariery budowali wysokiej rangi politycy i wojskowi Imperium Brytyjskiego. Oraz Królowa Wielkiej Brytanii we własnej osobie – o czym za chwilę.

Pierwszą osobą, która wprowadziła tę mantrę na brytyjskim dworze królewskim była Królowa Matka, czyli Elżbieta Bowes-Lyon. Jej mistrzynią świata jest Królowa Elżbieta II. 2 lutego 2022 roku minie 70 lat odkąd Elżbieta II zasiada na brytyjskim tronie. Jest najdłużej panującą, żyjącą głową państwa na świecie – i jedną z najdłużej w historii świata. Zatem możemy bezpiecznie założyć, że coś tak rozumie i parę rzeczy robi dobrze – a zasada NEVER COMPLAIN NEVER EXPLAIN – której hołduje – przynosi oczekiwane rezultaty.

Nassim TALEB w „Prokrustowym łożu” napisał:

„Wielkość zaczyna się od zastąpienia nienawiści uprzejmą pogardą”.

Jeśli kojarzysz moje poprzednie wpisy i jednego z moich ulubieńców wszech czasów, króla dyplomacji, Talleyranda, uprzejma pogarda o której wspomina TALEB przy okazji wielkości była, autentycznie, kluczem i głównym narzędziem działania tego męża stanu. Oto parę przykładów:

„Zachowywał się z pewną cechującą go od dzieciństwa POWŚCIĄGLIWOŚCIĄ i był raczej chłodny, choć MIŁY W OBEJŚCIU. NIGDY NIE TRAKTOWAŁ LUDZI SZORSTKO. Osobom ze swojego otoczenia pozwalał zachowywać się zgodnie z ich naturą. BRAŁ OD INNYCH TYLKO TO, CO MOGLI MU DAĆ. Właściwa mu ZAWSZE taktowna i swobodna UPRZEJMOŚĆ sprawiała, że towarzystwo jego było wprost CZARUJĄCE. (…) ale jego lodowate, przenikliwe spojrzenie kazało przypuszczać, że pod tą wykwitną powierzchownością drzemie drapieżne zwierzę.”

„Talleyrand nie ripostuje NIGDY ludziom, którzy mają poglądy inne aniżeli on sam. (…) dyskusja będąca przecież rodzajem starcia, wydaje mu się czymś niestosownym (…) Dyskusję uważa za rzecz niestosowną i wulgarną. Na koniec dodajmy, że jest mu najzupełniej obojętne, co myślą inni, Z WYJĄTKIEM ISTOT WYBRANYCH, z którymi buduje swój 'świat’. Nie pragnął nigdy, by go przekonano, podobnie jak sam nie miał ochoty kogokolwiek przekonać. Nie ma w nim nic z ideologa, nie wierzy w wartość absolutną czy też trwałą jakiejś idei czy poglądu. Najlepsze idee to te, które wiodą do sukcesu. Po co o nich rozprawiać? Trzeba je skrywać i wcielać w życie. O ich wartości sądzi się po faktach.”

„Owa SPOKOJNA ODWAGA, ów gatunek WZNIOSŁEJ OBOJĘTNOŚCI, z jaką wystawiał się na niebezpieczeństwa, zniewagi, ataki i niepowodzenia, nie był maską, lecz samą istotą jego osobowości (…) Zresztą to jedwabne i aksamitne życie było ujęte w karby ŻELAZNEJ DYSCYPLINY.”

Książę (i biskup) Talleyrand – dziwnym trafem zdjęcia się nie zachowały…

Oraz:

„Talleyrand to POSTAWA INTELEKTUALNA, którą Nietzsche przypisuje 'nadczłowiekowi’: jest on całkowicie WYZWOLONY od wierzeń, którym podporządkowują się inni ludzie.”

To co opisuje Orieux w postawie TALLEYRAND to właśnie NEVER COMPLAIN, NEVER EXPLAIN, mantra, w której chodzi głowni o zachowanie autonomii – czyli maksymalnej niezależności – przez to że trzymamy się maksymalnie blisko neutralności. O komunikowanie się za pomocą milczenia, uprzejmej obojętności i – również uprzejmej – wyższości, która to wynika:

  1. ze znajomości tej królewskiej zasady
  2. z samo-dyscypliny niezbędnej do jej stosowania

I nawet nie chodzi o to co mantra NCNE zapewnia w świecie zewnętrznym. Chodzi głównie o to, czego dokonuje w naszym trybie domyślnym w świecie wewnętrznym.

Zatem, większość z nas, przez większość czasu, świadomie czy też nie, szuka akceptacji oraz wsparcia u innych. Co się jednak dzieje, jeśli z uporem maniaka poszukujesz akceptacji i wsparcia u innych? Razem z ich zgodą lub jej brakiem zaczynasz czerpać od nich również ich system wartości oraz przyswajać ich tożsamość. A tym samym, co logiczne, tracisz własną unikalność, własną siłę oraz własną niezależność.

To dlatego maksyma Never Complain Never Explain to esencja brytyjskiego stoicyzmy epoki wiktoriańskiej. Stała się ona mantrą przewodnią potężnych i wypływowych, pewnych siebie i nastawionych na wygrywanie ludzi którzy ponad wszystko cenili sobie własną niezależność oraz odpowiedzialność przed sobą samym.

Wyjaśnianie. Usprawiedliwianie się. Tłumaczenie się. To nic innego jako oddawanie swojej władzy innym. I jeśli są to ludzie których znasz, szanujesz, z których zdaniem autentycznie się cenisz – pół biedy. Ale w pozostałych wypadkach – w zazwyczaj to są pozostały wypadki – usprawiedliwianie się i szukanie akceptacji (czy wybaczenia) przed osobami które nie są tego godne jest po prostu żałosne i – jakże by inaczej – dewastujące dla Twojego statusu tak wewnętrznego jak i zewnętrznego.

Usprawiedliwiając się czy tłumacząc się podnosisz status swojego rozmówcy i chociażby przez to, że poświęcasz na to swój czas i swoją energię. Przechodzisz również do trybu obronnego – demonstrują jednocześnie brak pewności siebie, oraz brak zaufania i wiary w swoje wybory oraz – uwaga uwaga, dla wielu nowość – brak zaufania i wiary WE WŁASNY KOD POSTĘPOWANIA.

„NIGDY SIĘ NIE TŁUMACZ – twoi przyjaciele tego nie potrzebują a twoi wrogowie i tak ci nie uwierzą” – Elbert HUBBARD

„Niezależnie od tego jak dobra będzie twoja argumentacja, sam fakt usprawiedliwiania się przed nimi będzie odebrany jako słabość.” – Winston CHURCHILL

„Bardzo uważaj z tym wyjaśnianiem bo bardzo szybko kończy się przepraszaniem.” – Lord ACTON

Zatem, jeśli rozpakujemy sobie mantrę NEVER COMPLAIN, NEVER EXPLAIN, dwie główne elementy stojące za nią to:

  • autonomia
  • odpowiedzialność przed samym sobą

Oznacza ona BYCIE PONAD, dyscyplinę, wysokie poczucie godności (wewnętrznego i zewnętrznego statusu) oraz – to bardzo ważne – posiadanie WŁASNYCH ZASAD, własnej FILOZOFII, własnego KODU POSTĘPOWANIA.

A kto posiada własne zasady, własną filozofię i własny kod postępowania? Ludzie o najwyższym statusie (nawet jeśli ze świata przestępczego).

(lekko podkoloryzowana) Królowa Elżbieta II

Ale wróćmy do obecnej królowej, Elżbiety II. Prawie 70 lat na tronie. Dziś jest głową Wielkiej Brytanii, Irlandii Północnej i 14 innych państw. Kiedyś państw tych było 33. A oto słowa jednego z analityków brytyjskiej sceny politycznej:

„Prawie 70 lat na tronie. Co oznacza prawie 70 lat ciężkiej pracy. Pracy, nad którą przyświeca święta mantra 'Never Complain, Never Explain’. Wyobraź to sobie: prawie 70 lat bycia pod ciągłą obserwacją. Prawie 70 lat bycia twarzą kraju dla całego świata. Jej dosłownie całe życie jest albo na kliszy albo na filmie. Jej każdy ruch jest śledzony, rejestrowany i analizowany. I w świetle całej tej uwagi, ani razu nie powiedziała zbędnego słowa, ani razu nikogo nie obraziła. W rzeczy samej, czasami odnoszę wrażenie, że tak naprawdę nigdy niczego nie powiedziała o kimkolwiek… (…) Przez prawie 70 lat, poza oficjalnymi wystąpieniami, nie odzywała się w ogóle. A spotykała się, oko w oko, z większą ilością przywódców niż ktokolwiek. A i tak nie mamy pojęcia co o nich sądzi. Czy jest w tym jakaś lekcja? Sądzę że jest: Jeśli piastujesz jakieś przywódcze stanowisko, może warto żebyś mówił mniej niż robisz. Nie musisz tłumaczyć każdej swojej decyzji. I nie musisz każdemu imponować.”

Never Complain, Never Explain mamy też w Polsce. Jarosław KACZYŃSKI jest tu fenomenalnym przykładem. Tak, owszem, nieraz zdarzyło mu się emocjonalnie przeciekać, ale generalnie nie jest to osoba, która szukałaby akceptacji wdzięcząc się do kamer.

O ile Elżbieta-Matka NCNE na tron wprowadziła z Elżbieta-Córka udoskonaliła, samym autorem maksymy – oraz paru innych raz dla osób które mają światowe ambicje, jest Benjamin JOWETT. W jego listach z lat 1873-1876 znajdziemy takie perełki adresowane do głów państw:

  1. NIGDY się nie wykłócaj
  2. NIGDY się nie obawiaj
  3. NIGDY się nie tłumacz
  4. NIGDY się nie przepracowuj
  5. NIGDY nie-nienawidź
  6. NIGDY nie bądź nadgorliwy
  7. NIGDY się nie zamartwiaj
  8. NIGDY nie rozpowiadaj
  9. NIGDY nie rozczarowuj
  10. NIGDY nie umniejszaj
  11. NIGDY nie przegrywaj
  12. ??? [nie zachowało się]

Mówiłem wcześniej o własnym kodzie postępowania – powyższe 11 punktów jest bardzo niegłupim szkicem. Zwróć również uwagę, że tak Never Complain, Never Explain jak i powyższe 11 punktów mówią o tym czego NIE robić – JOWETT najwyraźniej rozumiał, że to czego NIE robimy jest znacznie ważniejsze niż to co robimy – zatem stosował znaną nam już z wcześniejszych postów, INWERSJĘ.

Dobra – to jeszcze jedna mała ciekawostka. W latach 60-tych i 70-tych XX wieku (oraz zapewne dużo wcześniej) motto brytyjskich służb specjalnych brzmiało:

  1. Never Complain
  2. Never Explain
  3. Never Apologise

Samce alfą w tamtym czasie (dziś jest podobnie, ale przekonania te są bardziej ukryte), wierzyły, że SUKCES żywi się SUKCESEM a SIŁA rodzi SIŁĘ – dlatego, za wszelką cenę, UNIKANO jak ognia mówienia o porażkach, sugerowania defetystycznej postawy i wszystkiego, co kojarzyło się ze słabością – jak przepraszanie czy narzekanie chociażby. Ludzie byli twardsi i mieli silniejszy wewnętrzny punkt odniesienia. A szczególnie ludzie związani ze służbami mundurowymi.

Zresztą, jeśli spojrzysz sobie na wczesne Bondy, a przypomnę, że ich autor, Ian FLEMING był oficerem wywiadu brytyjskiej marynarki wojennej, zatem jeśli spojrzysz na wczesne Bondy, żadnego narzekania, żadnego usprawiedliwiania i żadnego przepraszania jest widoczne jak na dłoni. W ten sposób bowiem, zachowywać się mieli ludzi o wysokim statusie – zatem i o wysokim poziomie samo-kontroli. Wszak idzie to ze sobą w parze – a przynajmniej powinno.

Ian FLEMMING ze swoim dzieckiem, BONDEM, Jamesem BONDEM…

Zresztą, wróćmy na chwilę do podstaw. Ja nie jestem brytyjską królową, mam powody podejrzewać, że Ty też nie. Przynajmniej nie w najbliższej przyszłości. Ale zasada NCNE odnosi się nie tylko do tego co robisz na zewnątrz – przy ludziach i do ludzi. Odnosi się PRZEDE WSZYSTKIM do tego co robisz w środku. Odnosi się – jeszcze raz powtórzę – PRZEDE WSZYSTKIM do tego jak ZE SOBĄ rozmawiasz. A może raczej, jak ze sobą NIE rozmawiasz, rzecz powinienem.

Jeszcze raz: NIGDY NIE NARZEKASZ i NIGDY SIĘ NIE TŁUMACZYSZ – przede wszystkim przed samym sobą. Dbasz, za wszelką cenę i każdego dnia o WYSOKI STATUS WEWNĘTRZNY. Kiedy łapiesz się na tym że narzekasz – lub że na siebie szczekasz – zamykasz wewnętrzny ryj jak Królowa Brytyjska podczas publicznych wystąpień. Jeśli widzisz, słyszysz i czujesz, że szukasz WYMÓWEK, tudzież usprawiedliwień dla tego co zrobiłeś, tego czego nie zrobiłeś lub tego co zrobić zamierzasz – przypomnij sobie o INTENCJI, przypomnij sobie swój KOD POSTĘPOWANIA, przypomnij sobie, że to co dziś nazywamy pewnością siebie, poczuciem wartości, samooceną itd. itp. jest po prostu Twoim WEWNĘTRZNYM STATUSEM, Twoją WEWNĘTRZNĄ REPUTACJĄ – zatem, NIGDY nie tłumacz się przed samym sobą. Im mniej WEWNĘTRZNEJ NARRACJI tym WIECEJ SIŁY, WŁADZY, STATUSU i GODNOŚCI.

Przypominam: „Wielkość zaczyna się od zastąpienia nienawiści uprzejmą pogardą”.  Ja, bardziej od uprzejmej pogardy proponuję Ci uprzejmą neutralność.

Oto co ma do powiedzenia w tym konkretnie temacie Baltasar GRACIAN:

[50] NIGDY NIE TRAĆ SZACUNKU DLA SAMEGO SIEBIE… czy też nie stawaj się zbyt bezceremonialny w stosunku do samego siebie (…) Powinieneś bardziej słuchać własnego surowego osądu niż wszystkich zewnętrznych nakazów. Unikaj tego, co jest niestosowne, nie dlatego, że inni mogą osądzić Cię zbyt ostro, lecz ponieważ czujesz respekt przed własnym rozsądkiem. Naucz się obawiać własnego osądu, a nie będziesz czuł potrzeby obecności świadka wymyślonego przez Senekę [czyli własnego sumienia].”

Zobaczmy teraz, już w klasycznym „zewnętrznym” wydaniu, co na temat zasady NEVER COMPLAIN, NEVER EXPLAIN mają inni ludzie sukcesu, którzy byli jej wierni:

„Przestajesz być dzieckiem z chwilą, gdy zdasz sobie sprawę, że rozpowiadanie o swoich kłopotach nie ułatwia radzenia sobie z nimi.” – Cesare PAVESE

„Plotka jest dziś głównym narzędziem dyskursów, dlatego zamknij się i przestań na swój temat paplać. Nigdy się nie zwierzaj, nigdy się nie tłumacz, nigdy nie przepraszaj i nigdy nie narzekaj.” – Dave HICKEY

„Bardzo szybko zorientujesz się, że w polityce będą przypisywane ci fałszywe motywy. Dlatego: nigdy nie narzekaj i nigdy się nie tłumacz.” – Stanley BALDWIN

Premier BALDWIN & premier CHURCHILL

„Nigdy nie narzekaj, nigdy się nie tłumacz, zrób co trzeba i niech ujadają.” – Nellie McCLUNG

[129] NIGDY NIE NARZEKAJ: skargi zawsze będą Cię dyskredytować. Bardziej niż współczucie i pocieszenie wywołują emocje i bezczelność i skłaniają ludzi, którzy słyszą nasze skargi, do tego, by zachowywali się tak jak ci, na których się skarżymy. (…) Rozsądna osoba nigdy nie powinna rozpowiadać o hańbie lub lekceważeniu, a tylko o szacunku, jaki inni jej okazali. Dzięki temu zdobędzie przyjaciół i pozbędzie się wielu wrogów.” Baltasar GRACIAN

[246] NIE WYJAŚNIAJ CZEGOŚ TYM, KTÓRZY NIE PROSILI O WYJAŚNIENIA. A nawet jeśli o nie prosili, głupotą jest spieszyć z wyjaśnieniem. Wyjaśnianie czegoś, zanim to będzie niezbędne, to wzięcie na siebie winy (…) Usprawiedliwianie się za wczasu budzi podejrzenia, które wcześniej były uśpione. Rozsądny człowiek powinien nie dostrzegać podejrzeń innych: to byłoby wystawieniem się na atak. Powinien starać ukryć się za zasłoną starych, dobrych obyczajów.” – Baltasar GRACIAN

[289] NAJGORSZA KOMPROMITACJA CZŁOWIEKA: POKAZAĆ, ŻE JEST SIĘ TYLKO CZŁOWIEKIEM. Inni przestaną postrzegać go jako boską istotę, gdy zobaczą jak bardzo jest ludzki. (…) Człowieka powściągliwego uznaje się za kogoś większego niż jest, a lekkoducha postrzega jako tego, który znaczy mniej (…)” – Baltasar GRACIAN

Artysta doczesnej mądrości, Baltasar GRACIAN

„Największa wolność przejawia się w tym, że nie musisz wyjaśniać, dlaczego coś zrobiłeś.” – Nassim TALEB

„Cechą charakterystyczną osoby przegranej jest ogólne lamentowanie nad wadami, inklinacjami, sprzecznościami i irracjonalnością ludzkości – zamiast wykorzystywać je dla przyjemności i zysku.” – Nassim TALEB

„Najbardziej twojej reputacji szkodzi to, co mówisz w jej obronie.” – Nassim TALEB

„Nie narzekaj zbyt głośno na wyrządzone ci krzywdy – możesz podsunąć pomysły swoim mniej kreatywnym wrogom.” Nassim TALEB

Nawet wybitna ekspertka od skandali, była super modelka Kate MOSS ujawniła w 2012 roku w wywiadzie dla Vanity Fair:

„Miałam szczęście, że byłam z Johnnym [Deepem]. Wiele nauczył mnie o sławie. To on mi powiedział, żebym nigdy nie narzekała i nigdy nie wyjaśniała. To dlatego nie mam konta na Twitterze i takich tam. Bo nie chcę żeby ludzie wiedzieli co jest autentycznie prawdziwe, plus łatwiej wtedy o tajemniczość.”

Wróćmy na chwilę do brytyjskich służb specjalnych i ich zasady: Never Complain, Never Explain, Never Apologise. Przeżytek, prawda? Dziś by się już nie sprawdziło? Czasy się zmieniły, tak? No to patrz na to:

„Nigdy nie przepraszaj i nigdy się nie tłumacz okazuje się być prawdą! Nowe badanie przeprowadzone na Uniwersytecie COLUMBIA pokazało, że przepraszające osoby publiczne są częściej postrzegane jako te, którym należy się kara. Dowody sugerują, że przeprosiny ze strony osoby publicznej za jej kontrowaryane poglądy u badanych spotykały się albo z obojętnością albo wywoływały chęć jej ukarania.”

Następnie przeczytać możemy:

„Jednym z powodów sukcesu Trupa była jego odmowa przeprosin (…) Jak powiedział mój przyjaciel, Trump jest jak odporny na wszelkie próby zawstydzenia go. (…) I nawet jeśli sam Trump jest koszmarnym człowiekiem, ta odporność na zawstydzanie sprawia, że wydaje się być silniejszy, a tym samym bardziej odpowiedni, niż polityk który ugina się pod żądaniem publicznych przeprosin. Wiemy już bowiem nie od dziś, że domagając się przeprosin, ludziom nie chodzi o wybaczenie tylko o upokorzenie i publiczne okazanie uległości (…) Publika wychodzi bowiem z prostego założenia, że jeśli ktoś za coś przeprasza, oznacza to, że jest winny, zatem powinien zostać ukarany.”

Obraz stworzony na cześć Prezydenta TRUMPA

(…) Jako, że nie mamy dowodów, że przepraszanie pomogło uniknąć kary, a część dowodów wskazuje, że raczej zaszkodziło, racjonalnie myśląca jednostka powinna być bardzo ostrożna z przeprosinami (…) szczególnie w przypadkach, w których chodzi o to, co dana osoba myśli lub w co wierzy. (…) Trzymanie się kontrowersyjnych stwierdzeń może być dla osoby publicznej po prostu bardziej korzystne (…) daje również mocniejszy sygnał do ocenienia tego człowieka jako silnego (…)

(…) Przez analogię, organizacje, takie jak partie polityczne, korporacje czy uniwersytety, stając przed naciskami dotyczącymi przeprosin, powinny mieć na uwagę powyższe wyniki badania, bo to co było standardową procedurą zarządzania kryzysowego, okazuje się szkodzić bardziej niż pomagać.”

OK, czyli mamy zasadę Never Complain, Never Explain (i czasami Never Apologise), która potwierdzona jest nie tylko dworską praktyką ale i naukowymi badaniami. Co zatem, na naszych oczach, robią dwa największe współczesne zjeby rodem z Pałacu Buckingham?

Piers MORGAN:

„Książę Harry zamienił motto królowej: Nigdy nie narzekaj i nigdy się nie tłumacz” na „Zawsze narzekaj, zawsze się tłumacz i nigdy nie przestawaj marudzić. Królowa-Matka trzymała się prostej maksymy: Never Complain, Never Explain i bardzo rzadko pojawiała się by przemawiać publicznie. Co okazać się być skuteczną strategią, gdyż umierając w wieku 101 lat była uwielbiana nie tylko w Wielkiej Brytanii ale i na całym świecie.

Jej córka, Królowa Elżbieta maksymę tę przejęła, co również służyło jej bardzo dobrze, jako że jest powszechnie szanowaną i najdłużej zasiadającą na tronie monarchą – a nie udzieliła nawet jednego wywiadu.

Piers MORGAN, Harry & Meghan

Jednak jej wnuk, książę Harry, przegapił motto mówiące o dyskrecji. A może, powinienem raczej powiedzieć: porzucił je dla strategii pod tytułem: „Zawsze narzekaj, wszystko wyjaśniaj, nigdy nie przestawaj ględzić, marudzić i moralizować i koniecznie zmieszaj w błotem własną rodzinę.”

Harry zjebał tak bardzo, że głos, co dość nietypowe, zabrał Książę Albert II, czyli głowa rodziny królewskiej z Monako, dając nam tym samym dowód, że Never Complain Never Explain jest również zasadą stosowaną tam: „Tego typu publiczne okazywanie niezadowolenia, tego typu rozmowy powinny mieć miejsce w zamkniętym kręgu najbliższej rodziny. Tego typu zachowanie lekko mnie trapi (…).”

Kolejnym geniuszem był książę Andrew, po tym jak znalazł się w centrum skandalu pedofilskiego z Jeffreyem EPSTEINEM na czele. Uległ presji i zgodził się na wywiad, gdzie próbował wyjaśnić swoją niewinność. I, dokładnie jak ostrzegał TALEB, starając się bronić własnej reputacji, jedynie ją osłabił. Przy okazji rzucając cień na cały dwór.

Książę Andrew & książę skandali pedofilskich, Jeffrey EPSTEIN

„Lubisz myśleć, że kontrolujesz swój los, że w pełni świadomie planujesz swoje życie. Jednak mocno nie doceniasz tego, jak bardzo zdominowany jesteś przez emocje. To one sprawiają, że przysuwasz się w stronę tego co schlebia twojemu ego. To one sprawiają, że szukasz potwierdzeń tego w co już wierzysz. To one sprawiają, że widzisz tylko to co chcesz – w zależności od swoich nastrojów – a to z kolej odseparowuje cię od rzeczywistości. Czego konsekwencją są złe decyzje i szkodliwe wzorce zachowań, utrzymujące się przez całe życie. Racjonalność jest umiejętnością przeciwdziałania tym emocjonalnym wpływom, pomyślenia zamiast zareagowania, otworzenia umysłu na to co dzieje się naprawdę a nie na to co właśnie czujesz. Jednak umiejętność ta nie przychodzi nam w sposób naturalny; moc ta musi zostać wyrobiona bo tylko dzięki niej możesz zrealizować swój największy potencjał.” – pisze w „The Laws of Human Nature” Robert GREENE.

David WHYTE powiedział:

WŁAŚCIWA PRACA
WYKONANA WŁAŚCIWIE
Z WŁAŚCIWYCH POWODÓW

Jeśli będziesz postępować zgodnie z tymi słowami, po pierwsze nie masz powodów do narzekania, bo zamiast narzekać skupiasz się na tym co jest do zrobienia, a po drugie, nie masz powodów ani do wyjaśniania ani do przepraszania – nie masz ich, bo jeśli robisz właściwe rzeczy, we właściwy sposób i z właściwych powodów, nie ma żadnej potrzeby tłumaczenia się z tego innym.

W „Poleganiu na sobie” Ralph Waldo EMERSON napisał:

„Tylko wtedy, gdy człowiek odrzuci wszelkie zewnętrzne wsparcie i zostanie sam, zobaczy, że jest silny i zwycięży (…) Ten, kto wie, że siła jest wrodzona, że jest słaby, bo dobra szukał gdzieś poza sobą, zdaje się bez wahania na własną myśl i uświadamiając to sobie odzyskuje równowagę, stoi z podniesioną głową, panuje nad swymi członkami, dokonuje cudów; podobnie jak człowiek stojący na nogach silniejszy jest od człowieka co stoi na głowie.

(…) Wszędzie społeczeństwo jest w zmowie przeciwko dojrzałości każdego ze swych członków. Jest ono towarzystwem akcyjnym, którego udziałowcy zgadzają się – dla lepszego zabezpieczenia chleba każdemu akcjonariuszowi – zrezygnować z wolności i kultury zjadacza. Najbardziej poszukiwaną cnotą jest przystosowanie się. Poleganie na sobie jest jest przeciwieństwem. Przystosowanie się nie kocha realnych faktów i twórców, lecz nazwy i obyczaje. Kto chciałby być człowiekiem, musi być nonkonformistą.

(…) Nic poza Tobą nie przyniesie ci ukojenia. Nic poza triumfem zasad nie może przynieść ci spokoju (…) Wierzyć swej własnej myśli; wierzyć, że to, co w głębi Twego serca prawdziwe jest dla ciebie, jest prawdziwe dla wszystkich ludzi – to jest geniusz (…)

Książę polegania na sobie, Ralph Waldo EMERSON

(…) Niech więc człowiek zna swoją wartość i rzeczy nagnie do siebie. Niechaj nie zerka ukradkiem i nie skrada się wszędzie chyłkiem jak chłopak z przytułku, bękart czy intruz w świecie, który przecież istnieje dla niego. (…) Mam nadzieję, że teraz nadszedł kres konformizmu i ugodowości. (…) Nigdy się nie kłaniajmy i więcej się nie usprawiedliwiajmy. (…) Napiętnujmy gładką przeciętność i brudne zadowolenie naszych czasów i stawmy im czoła.”

Zadanie jest proste: przez tydzień nie narzekaj ani na głos, ani do siebie. I przez ten sam tydzień przestań się tłumaczyć i usprawiedliwiać. Chodzi zarówno o wymówki przed sobą samym, jak i o usprawiedliwianie się, z takiego czy innego powodu, przed innymi. Oraz, również przez ten sam tydzień, przestań przepraszać za to że żyjesz, za to kim jesteś i za to czego chcesz. Złap się na tych trzech automatyzmach i zatrzymaj je. Zamiast narzekania, usprawiedliwiania się i przepraszania że żyjesz, zajmij się tworzeniem pozytywnego projektu: a w tym celu rób właściwe rzeczy, we właściwy sposób, z właściwych pobudek.

To odmieni Twoje życie.

Zapewne nie pamiętasz już cytatu, od którego zaczęliśmy ten wpis, a mianowicie:

Dopiero niedawno „ciężka praca” stała się powodem do dumy, a nie wstydu z powodu braku talentu, finezji i, przede wszystkim, sprezzatury – TALEBA

To właśnie fakt, że kulturowo tak bardzo cenimy „ciężką pracę” – a może raczej udawanie zajętości – oraz wszelkiego rodzaju cierpienie i dzielenie się emocjami z innymi – to właśnie dlatego narzekanie jest dziś tak bardzo powszechne. Na dobrą sprawę już dawno przeszliśmy z narzekania do bycia ofiarami – wszak posiadanie takiego czy innego schorzenia czy pseudo-schorzenia albo bycie w takiej czy innej grupie MeToo jest nowym porządkiem świata.

Podam Ci parę przykładów: wszyscy wiedzą dziś o Gogginsie i o gogginsowaniu – również za moim udziałem. Ale mało kto wie o Courtney DAUWALTER, która gdy chodzi o ultramaratony wciąga Gogginsa nosem – i robi to z taką sprezzaturą i nonszalancją, że przez chwilę można uwierzyć, że my też byśmy tak mogli – no problemo!

Pożeraczka Gogginsów – Courtney DAUWALTER

Nie widziałem też, żeby Robert KARAŚ obnosił się z tym że / jak ciężko trenuje ani z cierpieniem, które – a wiem to z pierwszej ręki – odczuwa podczas coraz-to-bardziej-pojebanych projektów [ -> patrz NEVER EXPLAIN].

Nie widziałem również, żeby np. Tom CRUISE, publicznie obnosił się z tym jak ciężko pracuje, by w wieku 60 lat wyglądać jakby miał 35 i być w formie jakby miał 25.  Nie widzę jakoś filmów z jego codziennych treningów, nie widzę mówienia o tym co je, jak je i ile je – oraz jak suplementuje [-> patrz NEVER EXPLAIN].

Pod koniec 2021 roku zakończyła się kolejna trasa koncertowa najlepszego i największego zespołu rockowego na świecie – The ROLLING STONES. Mick JAGGER ma już 78 lat i 500 milionów dolarów na koncie a nadal biega po scenie przez 2 godziny jednocześnie śpiewając. Kiedy dwa czy trzy lata temu miał zabieg kardiologiczny, lekarze którzy go wtedy operowali stwierdzili, że pierwszy raz w życiu operują 75-letniego wyczynowego sportowca. W takiej jest JAGGER formie. Ale jakoś nie widzę, żeby OBNOSIŁ się z tym co robi i jak robi. Informacje, po głębszym poszukiwaniu, pochodzą od ludzi, którzy z nim współpracowali [-> patrz NEVER EXPLAIN].

Mick JAGGER mając lat 78…

Dlaczego zatem NAJLEPSI z NAJLEPSZYCH się NIE OBNOSZĄ? A dlatego, że – i tu TALEB znowu miał rację – oni UKRYWAJĄ i WYSIŁEK i CIERPIENIE i ENEGIĘ, którą wkładają w to, żeby wywołać WOW. Bo kiedyś się nie OBNOSISZ, tylko po cichu robisz swoje – a dla przykładu JAGGER nadal trenuje 2-3h dziennie przez 6 dni w tygodniu, a szukając się do tras trenuje przygotowania do maratonów – a więc kiedy się nie OBNOSISZ i UKRYWASZ WYSIŁEK WOW staje się jeszcze bardziej potężne.

Ale do tego trzeba zmienić mentalność, chcieć imponować WYNIKIEM a nie PROCESEM. Trzeba porzucić stado jagniąt i stać się jednym z drapieżnych ptaków, jak w tym oto cytacie z NIETZSCHE:

” (…) Że jagnięta czują urazę do wielkich ptaków drapieżnych, to nie dziwota: lecz to jeszcze nie powód, by brać za złe wielkim ptakom drapieżnym, że porywają małe jagnięta. A jeśli jagnięta mówią między sobą: »te ptaki drapieżne są złe; a kto jest jak najmniej ptakiem drapieżnym, owszem jego przeciwieństwem, jagnięciem – nie miałżeby być dobry?«, to nie można takiemu postawieniu ideału nic zarzucić, jakkolwiekby ptaki drapieżne nieco szyderczo na to spoglądały i może mówiły sobie: »my nie gniewamy się na nie, na te dobre jagnięta, kochamy je nawet: niema nic smaczniejszego nad delikatne jagnię«.”

Najlepsi z najlepszych się nie obnoszą. Najlepsi z najlepszych skrywają. Dlaczego? Dlatego, że kiedy o sobie nie gadasz, stajesz się nieobecnym. I znowu GRACIAN:

[282] WYKORZYSTAJ NIEOBECNOŚĆ by zyskać szacunek i poważanie. Obecność umniejsza sławę, nieobecność powiększa ją. (…) Wyobraźnia podróżuje szybciej niż spojrzenie(…) Nawet Feniks wykorzystuje nieobecność do tego, aby zachować szacunek i zamienić pragnienie w poszanowanie.”

„Nikomu nie pokazuj. Będą błagać cię i schlebiać ci, aby poznać sekret, ale jak tylko im go przekażesz, będziesz dla nich nikim. Rozumiesz? Nikim. Sekret nie robi na nikim wrażenia. Ale trik, w którym go używasz jest wszystkim.” – Alfred BORDEN w filmie „PRESTIŻ”

JEŚLI CHCESZ BYĆ CZARODZIEJEM – NIKOMU NIE (P)OKAZUJ…

  • Tomasz Olejek

    1 stycznia, 2022 o 14:30 Odpowiedz

    Cześć, bardzo dobry wpis, jak zwykle. Moim zdaniem bardzo dobrze łączy się z Trumpnozą, którą właśnie kupiłem i wysłuchałem. Never complain, never explain, never apologise (wypisz wymaluj część dekalogu Trumpa) i wszystko jasne!

    • Arek

      23 stycznia, 2022 o 14:41 Odpowiedz

      Rafał,

      Dzięki za ten materiał. Będę do niego wracał!

      Never complain, never explain, never apologise – tym kierował się nawet Jezus Chrystus i nie rozumiem dlaczego chrześcijanom tak ciężko zrozumieć, że w ten sposób powinni go naśladować.

      Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku!

  • Aneta

    3 stycznia, 2022 o 00:16 Odpowiedz

    Część,
    Bardzo lubię czytać wpisy na tym blogu. Dla mnie są bardzo pomocne bo zawsze miałam ogromny problem z działaniem. A ty dajesz konkretne rozwiązania, które nie odpowiadają większości bo przecież fajnie jest czytać o rozwoju, pobudzać swoje emocje i wyobraźnię ale żeby tak ruszyć tyłek do działania po prostu wstać i zacząć robić to, to i to ! Nie pasuje nam to. To jest za trudne. Muszę jeszcze przeczytać milion książek na temat rozwoju osobistego i znaleźć w nich jakąś odpowiedź, jakiś magiczny trik na osiąganie sukcesów. Wszystkie wymówki tylko żeby ciężko nie pracować.

    Jednak odnośnie psychoterapii mam trochę inne zdanie. Uważam, że może być pomocna dla wielu osób po to aby wiedzieć za czym właściwie goni, co chce osiągnąć i dlaczego. Może jako kobieta inaczej to też odbieram. Nie jest dobre dla mojego zdrowia abym była jedynie napędzana na osiągnie i działanie. Potrzebuję medytacji, równowagi i sensu 😊 dla własnego zdrowia psychicznego jakkolwiek to dla Ciebie głupio nie zabrzmi.
    Pozdrawiam

    • Adrian

      8 kwietnia, 2022 o 12:38 Odpowiedz

      Tak patrzę i nie rozumiem, dlaczego Pani się tutaj tłumaczy. Proponuję jeszcze 2 razy przeczytać artykuł Pana Rafała.

  • Poszukiwacz Sensu

    3 stycznia, 2022 o 12:54 Odpowiedz

    Bardzo brakowało mi Twoich postów Rafał! Bardzo miło Cię słyszeć w świetnej formie. Inaczej że się tego słucha niż Twoich dawnych wpisów. Może sam masz więcej 'gracji’? 🙂 Ciekawy wpis – ciekawe przemyślenia jak zwykle! Mnóstwo inspiracji oraz interesujące książki do przeczytania. Trzymam kciuki za częstsze wpisy w tym roku!

  • mentalny masturbator

    4 stycznia, 2022 o 14:33 Odpowiedz

    Pół roku czekałem na ten wpis. Zajebiście się zmotywowałem. Od jutra zapisuję się na siłownię. A potem zobaczymy..

  • Pkstr

    4 stycznia, 2022 o 21:02 Odpowiedz

    „Dzięki za twoją uwagę”
    Nie! Dzięki za twój wpis!

  • Krzysztof

    12 stycznia, 2022 o 16:55 Odpowiedz

    Makiaweliczny wujek Rafi jak zwykle w formie. Chłonę jak spękana słońcem pustynia wyczekiwany deszcz.

Dodaj komentarz

Regulamin | Polityka Prywatności


Copyrights 2022 © Rafał Mazur; Powered by Azantic