O tęsknocie do osiągnięć i pragnieniu zmiany świata

Wpis opublikowany 6 marca, 2017

A więc jest 5 lipiec 1991 roku a my przenosimy się do Hood Canal, w USA. Tak, wiem, że nie wiesz gdzie jest Hood Canal, też nie wiedziałem, ale sobie sprawdziłem i teraz już razem wiemy, że to w stanie Washington, niedaleko Seattle. To tam swój letniskowy dom mieli rodzice Billa Gates’a a mama Billa – wtedy jeszcze nie najbogatszego człowieka na świecie (ale już na liście najbogatszych) postanowiła zaprosić na obiad Warrena Buffetta. Rzecz całkowicie normalna – czyja mama nie zaprasza na obiad miliardera, prawda?

Obaj panowie stanowili swoje przeciwieństwo – Buffett, który nie miał nawet komputera udawał, że bardzo chce przyjść a Gates, szef Microsoftu udawał, że jest zbyt zajęty aby się pojawić. Nie zmienia faktu, że do spotkania doszło. Mary Maxwell Gates, bo tak nazywała się mama, jak na panią domu przystało, zabawiała towarzystwo rozmową. W pewnym momencie zadała synowi Billowi i Panu gościu Warrenu, pytanie: Czemu zawdzięczacie swój ogromny sukces biznesowy, chopacy?

Obaj panowie, unisono (czyli jednym głosem) w tej samej chwili powiedzieli: KONCENTRACJA!

Gates i Buffett udają, że są zwykli i normalni [foto Zuma Press]

Teraz: problem z koncentracją jest taki, że zawsze się na czymś koncentrujesz. Zazwyczaj nie na tym co trzeba i zazwyczaj głębia Twojego skupienia jest na poziomie muchy owocówki – ale jednak. Mózg – a będziemy odróżniali tutaj mózg od umysłu – musi ciągle na czymś się skupiać. To AD w ADD czy ADHD – czyli Attention Deficit (deficyt uwagi) to oksymoron. Ale oczywiście wiadomo o co chodziło – i Warrenu i Billu chodziło o to, co nauki wschodu nazywają „jednopuktowością” a co guru zarządzania, Peter Drucker nazywał „monomaniakalnością.”

W wielkim skrócie, chodziło  to, że chłopaki mieli swój cel, czyli swoją intencję i na tej intencji się skupiali. Ponieważ – generalnie – otrzymujesz to na czym się koncentrujesz, jako że skupiali się na zarabianiu pieniędzy (ewentualnie na zwiększaniu udziałów w rynku) dostawali to co chcieli.

Dusan Djukich, pół żartem – pół serio ale całkowicie genialnie stwierdził, że my dziś nie mamy problemu z Attention Deficit Disorder (czyli ADD) tylko z INTENTION Deficit Disorder – deficytem nie atencji a intencji, z brakiem wizji, brakiem motywu przewodniego dla naszego życia. Z brakiem misji, której się – świadomie – oddajesz. I, niestety, mam przykrą możliwość obserwowania teraz, wśród ludzi mi bliskich, czym takie gówno się kończy. Bo gdy tracisz z oczu SWOJĄ prawdziwą wizję, swoją intencję (lub gdy jej po prostu nie masz) zaczynasz zajmować się celami zastępczymi – rozpraszaniem, rozpieprzaniem i autosabotowaniem.

Ale, teraz, przenosimy do starożytnej Grecji, gdzie poznajemy trzech braci: Erosa, Himerosa oraz Potosa (nie, nie pAtosa, tylko pOtosa, tam jest O a nie A!). Erosa zna każden jeden: bóg miłości i seksualnej namiętności. Himeros, ciut mniej znany, był od miłości i pożądania niespełnionego. Natomiast nam – dla naszych potrzeb – potrzebna jest uwaga na Potosa: bo on, owszem, jest i od miłości i od namiętności – ale pod kątem tęsknoty, pragnienia, dążenia i marzenia.

Potos, kaleki, ale wciąż z jajami!

Dziś, Potos, pisany czasami jako Pothos, kojarzony jest z Aleksandrem Wielkim – jednym z największych przywódców i zdobywców w historii świata. Jim Morrison z The Doors wzorował na Aleksandrze Wielkim swój look – patrz włosy i lekko przechylona na bok głowa. Ale dlaczego Potos kojarzony jest Iskanderem (bo tak Aleksandra Wielkiego wciąż nazywają Arabi…)?

„BYĆ ACHILLESEM SWOICH CZASÓW

Aleksander pragnie być Achillesem swoich czasów. Pełna symbolicznych gestów wyprawa na Persję ma być powtórzeniem wyprawy trojańskiej, a zarazem – poprzez nawiązanie do najazdu Kserksesa na Grecję – wznowieniem wojny Europy z Azją (…) W rezultacie armia Aleksandra przemierzy 22 tysiące kilometrów na trzech kontynentach i powstanie państwo o niespotykanym dotąd zasięgu w dziejach świata.

Dlaczego jednak Aleksander wyrusza na podbój Persji, a potem innych krain?

Starożytni biografowie, tacy jak Flawiusz Arrian, nie mieli wątpliwości, jaki był motyw podjęcia wyprawy na krańce świata. Był nim odczuwany przez Aleksandra przemożny pothos – słowo trudne do przetłumaczenia, oznaczające nieukojoną tęsknotę, pożądanie, pragnienie ujrzenia tego, co niedostępne, co skrywa się za horyzontem. Słowo to często pojawia się również w poezji miłosnej, może opisywać pragnienie ujrzenia ukochanej osoby, której obraz niepokoi sny zakochanego. Nic dziwnego, że postać Aleksandra doczekała się interpretacji psychoanalitycznych.” (Krzysztof Łapiński o książce Krzysztofa Nawotki, „Aleksander Wielki”, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2004)

Aleksander i Jim: dobre chłopaki byli i bardzo dużo pili. Oba dwa!

Pothos (lub Potos) symbolizuje WIELKIE CELE, coś, co może być (o ile w ogóle może być…) osiągnięte dopiero w innym, lepszym życiu czy świecie. To tęsknota za podbojem, za zdobyczami, przygodą, pełnią. Co ciekawe, Potos, kojarzony jest również ze śmiercią. Wielcy zdobywcy, jak wiadomo, rzadko umierają ze starości w łóżkach. Aleksander Wielki (który NIE był Grekiem tylko Macedończykiem) dotarł z Macedonii aż do Indii, zdobywając po drodze wszystko – i był uprzejmy umrzeć już w wieku 32 lat.

Wszyscy ludzie, którzy się do mnie zgłaszają na indywidualną współpracę robią to tylko z jednego powodu – odczuwają gniotących ich Potos. Odczuwają tęsknotę, pożądanie i pragnienie. Co ciekawe, jeszcze nigdy – przez te wszystkie lata nigdy – nie zgłosiła się do mnie osoba, która po prostu chciała przeciętności, zwykłości i „normalności”.

Ponad 2 lata temu, w styczniu 2015, mówiłem podczas jednego z nagranych indywidualnych szkoleń o tym co nazwałem „Teorią Wojownika”. Teoria Wojownika, którą przedstawiłem wtedy roboczo i mało zgrabnie, to konflikt na linii Pothos – Strefa Komfortu, czyli mówiąc inaczej, konflikt, zgrzyt na linii Pothos – Trening. Grzeczne, ciepłe, poprawne i bezpieczne życie rozleniwiło nasz mózg, a co za tym idzie ciało, ale umysł wciąż ma swoje marzenia o wielkości. „Bestia” (metaforycznie oczywiście) wciąż wyrywa się tęsknie na łowy – ale napotyka opór przyzwyczajenia.

Aby osiągnąć swój POTOS musisz stworzyć przyzwyczajenia pokonywania przeszkadzających Ci przyzwyczajeń…

[Oglądaj od 6 min. 58 sek.]

Wspominany już na tym blogu hipnotyzer Lindsay Brady przedstawił bardzo prosty model, którym lubię się posługiwać. Nadszedł czas, który lubię, czyli czas kiedy cytuję samego siebie:

„Poniższy model stworzył Lindsay A. Brady – mamy mózg i mamy umysł. Mózg to organ. Jeśli chirurg otworzy Twoją czaszkę, może operować mózg. Nie może operować umysłu. Umysł jest nienamacalny. Mózg ma postać fizyczną.

Twój umysł to Twoja świadomość. Twój mózg to podświadomość. Twój mózg odpowiada za Twoje emocje i zachowania. Twój umysł odpowiada za percepcję, czyli za postrzeganie, interpretowanie i organizowanie informacji ze zmysłów.

Podsumowując – umysł odpowiada za świadomość, kreatywność, inspirację i intuicję. Mózg odpowiada za to jak czujesz się fizycznie, emocjonalnie oraz generuje Twoje zachowanie.

I teraz wracamy do prezentacji z wahadełkiem. Jakim cudem to działa, skoro nie opiera się na cudzie? Działa to tak:

Tworzysz w umyśle wizję tego, co ma się teraz dziać. Tworzysz percepcję. Twój mózg porozumiewa się z Twoim umysłem właśnie za pomocą obrazów, czyli percepcji. Nie za pomocą słów! (dlatego proszenie wahadełka i rozkazywanie mu nic nie dało). Tak więc stworzona przez umysł percepcja jest katalizatorem dalszej reakcji. Mózg otrzymuje tę percepcję i traktuje jako komendę, zadanie do wykonania. Na poziomie podświadomym uruchamia odpowiednie mięśnie a one (mimo, że się nawet nie starasz) nadają wahadełku odpowiedni ruch.

Jeszcze raz – bo to skrajnie ważne. Sekwencja działa tak:

  1. Umysł tworzy percepcję
  2. Percepcja jest informacją
  3. Mózg produkuje odpowiednie zachowanie (automatycznie)

Czyli: umysł > percepcja > mózg > zachowanie”

PODświadomy bo ma PODlegać świadomości!

Twoja Strefa Komfortu, czyli nawyki i przyzwyczajenia – to Twój mózg. Tęsknoty, pragnienia, pożądanie (to co w tym kontekście nazwaliśmy Pothosem) to umysł. Problem polega na tym, że w większości przypadków, ludźmi rządzi mózg – czyli biologia, a nie umysł, czyli wybór i świadomość. Co przywraca nam koncepcję Djukicha – Intention Deficit Disorder – czyli epidemię niedoboru intencji. Braku wizji. Braku motywu przewodniego.

Jaki jest problem z tym, że rządzi nie umysł a mózg? Tylko taki, że stajesz się kukiełką miotaną przez siły biologii, których nie rozumiesz. Tylko taki, że nie masz wyboru. Tylko taki, że rozpieprzasz życie swoje i innych. Oraz – przypadkowość, bo jesteś – dosłownie – ofiarą przypadkowych skojarzeń tego, co jest dla Ciebie przyjemne a tego, co jest dla Ciebie bólem.

Pomyśl – światła: zielone i czerwone. Zielone to przyjemność, czerwone to ból. I podobnie jak pantofelek czy inna ameba, uciekasz od tego co nieprzyjemne i szukasz tego co przyjemne. Tak działamy, po prostu. Freud nazywał to Zasadą Przyjemności. Dziś wiemy czym jest dopamina. No to zobaczmy jak dopamina nami rządzi.

Pilot czy autopilot? [Copyright 1986, Paramount Pictures]

Scott Adams nazywa to „dopaminową kukiełką” – mózg (czyli Twój biologiczny organ) szuka biochemicznego haju, hormonalnej nagrody. Dopamina to daje. Zdaniem Adamsa, potrzebujesz minimalnej ilości przyjemności tak samo jak potrzebujesz tlenu czy pokarmu. Za wszelką cenę. Jeśli nie potrafisz przyjemności tej zapewnić sobie w „zdrowy” sposób (korzystny bodziec połączony z korzystną reakcją), zapewnisz ją sobie w niezdrowy.

Możesz skojarzyć przyjemność z kontrolą i wpływem, albo utratą kontroli i byciem pod wpływem. Możesz dopalać się dopaminą tworząc swoje życie lepszym (np. poprzez zdrową i wzbogacającą Cię rywalizację) albo dopalać się dopaminą poprzez autosabotaż i zniszczenie. Chciałbym powiedzieć, że wybór jest Twój – ale wybór jest Twój tylko wtedy, gdy złapiesz mózg za ryj za pomocą umysłu. Czyli, gdy zostaniesz człowiekiem z istoty a nie jedynie z nazwy.

Teoria „dopaminowego ćpuna”, w skrócie, mówi: potrzebujesz dopaminy i znajdziesz ją. Nawet jeśli ma to oznaczać zniszczenie, łamanie prawa czy szaleństwo. Mózg, biologicznie, zrobi WSZYSTKO CO TRZEBA, żeby mieć to, czego potrzebuje. Warto więc mechanizm ten wykorzystać w celu wzmocnienia niż zostać przez niego wykorzystanym.

DOPAMINA: albo Ty ją, albo ona Ciebie

Dopamina, dupamina i kokaina [The Wolf of Wall Street, © Paramount Pictures]

W „TRUMPNOZIE!” omawiam narcystycznych przywódców, gdzie zarówno słowo NARCYZM jak i AGRESJA rozpatrywane są z punktu widzenia Freuda – a nie powszechnie rozumianego zaburzenia osobowości albo bicia ludzi po ryjach.

Narcyzm – w narcystycznym typie osobowości omawiany przez Freuda (który, zresztą słusznie, uznał samego siebie za narcystycznego) – to POTOS właśnie: tęsknota, potrzeba do odciśnięcia piętna, zmiany świata w ogóle, lub zmiany świat chociażby swojego. To uznanie, że to TY JESTEŚ osobą, która urodziła się po to, by coś się zmieniło. To o takiej KONCENTRACJI, o takiej INTENCJI mówili Buffett i Gates. To z taką tęsknotą przychodzą do mnie ludzie.

I istnieje bardzo, bardzo duża szansa, że skoro tu jesteś i wciąż to czytasz, Potos gniecie również i Ciebie. Hyatt mówił nam, że działają na nas dwie siły: jedna to WOLA POKONYWANIA a druga to STRACH PRZED STRATĄ. Podoba mi się ta „wola pokonywania” bo z góry zakłada – słusznie! – że będzie trzeba walczyć, rozpychać się i pokonywać Opór.

Strach przed stratą to biologia. Czysta funkcja mózgu – zakodowana jest ewolucyjnie – z czasów gdzie mały błąd mógł kosztować wszystko, czyli życie. Twoja WOLA POKONYWANIA, Aleksandrze (jeszcze nie) Wielki, musi być w pierwszej kolejności nakierowana na usunięcie strachu przed stratą. Dwie nogi tego strachu: strach przez błędami / niepowodzeniami / „porażkami” oraz noga druga, strach przed tym co powiedzą / pomyślą (o nas) inni. Pokonaj to – i jesteś wolny.

Mówisz, że nie wiesz jak? „JAK” mój przyjacielu – to nie problem. „JAK” nigdy nie jest problemem. To Twoja WOLA bywa problemem. Najważniejsze jest to, że MOŻNA – a skoro mogli inni, MOŻESZ I TY.

WOLA czy STRACH?

Wciąż nie wierzysz, że umysł może zapanować nad mózgiem/ciałem?

Często patrzę na to zdjęcie, bo wybija mi z ręki wymówki. To Thích Quảng Đức – 11 czerwca 1963 roku, w Sajgonie. Oblał się benzyną i podpalił – na znak protestu. Jak wielu przed nim i wielu po nim. On jednak, jako mnich, miał kulturystycznie rozwinięty mięsień umysłu – dlatego płonął nie ruszając się i nie wydając z siebie dźwięków. Skoro człowiek można dojść do tego – co masz mi i sobie do powiedzenia? Jakieś racjonalizacje?

Masz wątpliwości? Masz obawy? Lęki? Strach? Nie wierzysz, nie ufasz, nie widzisz możliwości? DOBRZE! DOSKONALE! A co, jeśli to wszystko jest właśnie specjalnie dla Ciebie? Co jeśli to drogowskaz, wezwanie do walki? Co jeśli to policzek, żebyś się ocknął?

Myślisz, że Aleksander „był gotowy”? Co to za szalona koncepcja! Jak można być gotowym na życie i na to co może przynieść? On nie był gotowy, nikt nie jest gotowy i nigdy nie będzie. On, po prostu, umiał zapanować umysłem nad mózgiem. On miał intencję, płonącą, gniotącą żądzę – a potem zrobił jedyną właściwą rzecz – czyli wszystko co trzeba.

Już się koncentrujesz. Już się skupisz. Na czym, zatem? Bo nie da się na dwóch rzeczach jednocześnie. Skupiasz się na tym czego chcesz, czy na tym czego nie chcesz? Na INTENCJI czy na tym, dlaczego nie da się celu osiągnąć? Skupisz się na swoim samopoczuciu, czy na osiągnięciach? Skupiasz się na „byciu gotowym” czy na wyniku? Skupisz się na tym, żeby było Ci wygodnie czy na tym, żeby mieć to czego naprawdę pragniesz? Wolisz być na ringu (metaforycznie!) czy oglądać transmisje bekając przy piwie w pubie?

Grasz żeby WYGRAĆ czy grasz, żeby nie przegrać?
I w jaki sposób mierzysz zwycięstwo?

Bo owszem, już masz w sobie AGRESJĘ. Już masz napęd do działania – nie masz tylko właściwego podłoża, w postaci treningu. Jesteś jak samochód, którego koła buksują na lodzie lub w błocie. Im bardziej dociskasz, tym bardziej syf leci na boki. Spokojnie. Dobra wiadomość brzmi: miliony przed Tobą, miliony po Tobie. Zapewnij sobie podłoże. Wystarczy niewiele. Wyjmij spod nóg gumowy dywanik i podłóż pod napędowe koła. A potem powoli, małe zwycięstwa, we właściwą stronę, małe dopaminowe haje, we właściwą stronę.

Spróbujesz?

UMYSŁ – JAJA – NAGRODY: tak brzmi ta sekwencja

Pomyśl co chcesz w swoim życiu STWORZYĆ. Jakiego siebie? Jaki świat? Ta WIZJA to Twój umysł w akcji. Po to tu jesteś – żeby tworzyć. Na obraz i na podobieństwo Pana, pamiętasz? Że nie wiesz jak wizję osiągnąć? DOSKONALE! Gdybyś od razu wiedział – wizja byłaby za mała!

Teraz JAJA, czyli do roboty. Nie będziesz gotowy. Boisz się? Stresujesz! O TO CHODZI! Jeśli nie czujesz obaw, RYZYKO nie jest CIEBIE warte! Zresztą, umiejętność (umiejętność oznacza, że się naumiałeś, ok?) podejmowania ryzyka to jedyny sposób na WOLNOŚĆ. Wolność od srającego ze strachu mózgu, wolność od strefy komfortu, która – może i wygodna – ale jest Ci więzieniem.

JAJA polegają na tym, że ROBISZ CO TRZEBA: niezależnie od okoliczności, niezależnie od „wiem / nie wiem / umiem / nie umiem / czuje / nie czuję”. Niezależnie od tego co mówią i myślą.

Pamiętaj – esencją władzy jest INICJATYWA. INICJATYWA oznacza, że jesteś w umyśle. Bo bycie w mózgu oznacza jedynie reagowanie. Ofiara reaguje. Właściciel kreuje.

POTHOS zapewni Ci właściwą agresję, czyli napęd i motywację. Wiedz, że możesz – bo mogli inni, a „tajemnica” polega na tym, że aż tak bardzo się od siebie nie różnimy. Zresztą, jak prześmiewczo mówił Hyatt: „TYLKO IDIOTA UWAŻA, ŻE MA COŚ DO STRACENIA.”

Zupełnie na koniec, Ayn Rand, pisząca do samej siebie. Cóż więcej dodać?

„KONCENTRACJA! Naucz się znajdować przyjemność w działaniu, w wysiłku. Zapamiętaj, że praca którą masz do wykonania jest specyficznym rodzajem pracy, więc Twój stan umysłu też powinien być specyficzny, inny niż stan, gdy nie robisz nic.

ŻYJESZ DLA DZIAŁANIA CZY DLA ODPOCZYNKU?
PRZESTAŃ SIĘ PODZIWIAĆ – WCIĄŻ JESTEŚ NIKIM.

Musisz wiedzieć jak panować nad swoimi nastrojami i własnym umysłem. Bądź panem absolutnym samego siebie i własnego umysłu. Jak możesz zarządzać kimś lub czymś skoro nie potrafisz zarządzać własnym umysłem?

Sekret życia: MUSISZ BYĆ CZYSTĄ WOLĄ. Wiedz czego chcesz i rób to. Wiedz co robisz i dlaczego to robisz, w każdej minucie, każdego dnia. Czysta wola i czysta kontrola. Całą resztę poślij w diabły!

BĄDŹ TYRANEM – żadnych kompromisów ze sobą. Rób wszystko CAŁKOWICIE. I naucz się spokoju do jasnej cholery!

Od tej chwili żadnej myśli o sobie – myślisz tylko o swojej pracy. Jesteś jedynie silnikiem. I nie zatrzymuj się dopóki autentycznie i szczerze wiesz, że więcej już nie możesz.”

JESTEM SPRAYEM czy LASEREM?
– to od tej chwili Twoje wewnętrzne pytanie kontrolne

Błąd: Brak formularza kontaktowego.

Dodaj komentarz

Regulamin | Polityka Prywatności


Copyrights 2022 © Rafał Mazur; Powered by Azantic