O byciu agresywnym i zmotywowanym
Podcast: Play in new window | Download
Subscribe: RSS
Jerry Weintraub obudził się o 3-ciej w nocy po bardzo dziwnym acz przyjemnym śnie. Śniło mu się, że nad wejściem do Madison Square Garden widniał wielki napis: „JERRY WEINTRAUB PRZEDSTAWIA ELVISA”. W tamtych latach, czyli połowie lat 60-tych, było tylko dwóch graczy kategorii super-ciężkiej: Elvis Presley i Frank Sinatra. Problem polegał jednak na tym, że o ile wszyscy wiedzieli kim jest Presley, nikt nie wiedział kim jest Weintraub. Z Presley’em włącznie. Co gorsza – o tym kim jest Weintraub nie wiedział również płk. Tom Parker – wszechmocny i trzymający Elvisa za jaja menadżer odpowiadający za całość jego kariery.
Rano Weintraub zdobył telefon do pułkownika i dzwonił do niego – uwaga – przed 364 dni pod rząd, dzień w dzień o 8: 30 rano. Odpowiedź zawsze brzmiała „NIE” – nie tylko dlatego, że Parker o Weintraubie wcześniej nie słyszał, ale również dlatego, że Elvis w tym czasie w ogóle nie koncentrował. Dnia 365-go Parker się złamał: „Jeśli autentycznie chcesz zabrać mojego chłopaka w trasę, bądź za dwa dni w Vegas, z milionem dolarów w gotówce”. (więcej…)
Podcast: Play in new window | Download
Subscribe: RSS
Parę dni temu na fanpage’u ZenJaskiniowca napisałem takie słowa:
„Ostatecznie wszystko sprowadza się do chęci wyrażenia tego, kim jesteśmy. Każdy cel, każde marzenie: od bycia miliarderem, po sportowe samochody, inną dupę każdej nocy, po bycie rodzicem dzieci swoich czy przybranych a nawet papieżem.
To wszystko forma ekspresji. Ale, żeby się wyrazić, trzeba się narazić: bo ci, którzy siedzą pasywnie w loży szyderców zajmując się krytykowaniem i obserwowaniem życia innych ludzi też chcą „się wyrazić”.
Ale żeby dostać to czego od życia chcesz, musisz wyciągnąć po to ręce. A żeby móc wyciągnąć ręce – musisz opuścić gardę, musisz się odsłonić – bo nie da się wygrać rywalizacji jedynie się broniąc.
W skrócie – ODSŁOŃ SIĘ i NARAŹ SIĘ. Na szczęście krytyka, krzywe spojrzenia innych i pogardliwe uśmieszki nie zabijają.
Przestań ciągle grać w obronie. Są wolne miejsca na przodzie w ataku. To że zarobisz w cymbał – nie raz – to pewne. I co z tego? Na co się tak kurwa oszczędzasz? Na życie wieczne?”
Podcast: Play in new window | Download
Subscribe: RSS
Jakiś czas temu, w ramach notatki do siebie samego, napisałem na karteczce napomnienie następującej treści:
ZWYCIĘSTWO LEŻY TAM GDZIE STRACH I BÓL
Dziś będzie właśnie o tym – i to z hukiem….
… zatem, co robisz, gdy:
- masz nadwagę (ważysz 135 kg),
- astmę
- niedokrwistość sierpowatokomórkową (rodzaj anemii)
- i wrodzoną wadę serca, którego wydolność to realnie 25%?
Co robisz gdy:
- masz lęk wysokości
- boisz się wody
- i nie cierpisz aerobów?
Jak to co robisz? Zostajesz Navy SEALsem, czyli komandosem amerykańskiej marynarki wojennej, przechodzisz jednocześnie (jako jedyny człowiek w historii USA) selekcję do Rangersów (z wyróżnieniem) i jednostek specjalnych amerykańskiego lotnictwa.
No i – oczywiście – bez przygotowania i bez żadnego zespołu, zaczynasz biegać ultramaratony: po 160 km i więcej. Żeby nie było nudno i żeby nie poświęcać się jedynie treningowi wytrzymałościowemu, trafiasz w 2013 roku do księgi Rekordów Guinessa za 4025 podciągnięć wykonanych w ciągu 24h.
Jego pierwszy ultra-maraton? W celach charytatywnych. 160 km i 24 godziny. We wtorek się zapisuje, w sobotę już biegnie. Zero przygotowania (nie biegał od roku), nadwaga, żadnego zespołu. Tylko żona, składane krzesełko, butelka wody i paczka krakersów. Myślał, że jedzenie i picie zapewniają organizatorzy. Mylił się. Po kilkunastu kilometrach biegnie już z popękanymi kośćmi w stopach. Po 110 kilometrach siada i nie ma siły pójść do toalety. Więc sika po nogach. Krwią, bo wysiadają mu nerki. Zostało mu około 12 godzin i około 50 kilometrów. Zdobywa jakoś jedzenie. Zdobywa jakoś picie. Kończy wyścig. 21 godzin i 21 minut. (więcej…)