Jak zostaje się graczem #2 – swoboda i wdzięk we wszystkim

Wpis opublikowany 12 stycznia, 2019

O ile Machiavelli w „Księciu” opisuje jak utrzymać władzę, którą się już ma, jezuita (co ważne!) Baltasar Gracian w „Sztuce doczesnej mądrości” (wydanej również jako „Sztuka roztropności”) podaje sposoby na to, jak władzę i status zdobyć. Przy czym zdobyć ją nie na polu walki, tylko w warunkach dworskiej etykiety a więc w sposób, który nam, współczesnym, jest najbardziej bliski. W czasach ogólnej nadwrażliwości, narcyzmu i politycznej poprawności to właśnie metody natury dworsko-dyplomatycznej sprawdzają się najlepiej. A tym samym, jeśli marzysz o tym by zwiększyć zakres swojego posiadania i panowania i wciąż wspinasz się po drabinie społecznej, znacznie bardziej przydadzą Ci się porady Graciana niż Makiawela.

Wielki Czarodziej, Kusiciel & Uwodziciel. Foto: JustWatch.com

A szczególnie ten, gdzie w punkcie 127 (a jest ich w książce 300) Gracian doradza:

„Swoboda i wdzięk we wszystkim. (…) To pogłębia wiarę w siebie i pomnaża doskonałość. (…) Przewyższa zalety, roztropność, rozwagę i sam majestat. To najkrótsza droga do osiągnięcia zamiarów i elegancki sposób na ominięcie kłopotów.”

Ten fragmencik może wydawać się banalny i behawiorystyczny, czyli odnoszący się jedynie do zachowania – jednak banalny nie jest. Zresztą post o tym jak zachowywać się w sposób swobodny i o tym jak unikać napięcia już od dawna jest. Ta swoboda i lekkość, o której będziemy rozmawiali tutaj, jest swobodą innego, bardziej subtelnego rodzaju. Chodzi bowiem o aspekt bardzo swobodnego i bardzo lekkiego podchodzenia do tego, co jest PRAWDĄ i co za PRAWDĘ uchodzi.

Bez tego rodzaju kreatywnej giętkości stanie się GRACZEM będzie zapewne niemożliwe…

PRAWDA: zasada uważana powszechnie za niepodważalną oraz przedstawienie czegoś zgodne z realiami – SJP

W kinach leci najnowszy film Paolo Sorrentino ’ONI’ będący luźną formą biografii jednego z największych GRACZY sceny biznesowo-politycznej, czyli Silvio Berlusconiego. I są w tym filmie trzy fantastyczne sceny, które dokładnie pokazują to o czym wspomniałem, czyli to o czym będzie dzisiejszy post.

W pierwszej z nich, Silvio rozmawia ze swoim wnukiem, pouczając go – w sposób pełen swobody, lekkości, wdzięku i gracji – że prawdą nie jest prawda obiektywna. Prawdą jest to, w co Ty uwierzysz. Wnuczek twierdzi, że dziadek wdepnął właśnie w kupę a dziadek stwierdza, że to nie gówno tylko grudka ziemi. Jeśli – tym samym – Silvio przekona wnuczka, że to nie placek tylko grudka, placek stanie się grudką o co od początku chodziło. Rzeczywistość jest plastyczna i dosyć łatwo w rękach Czarodziejów daje się formować i przekazywać dalej.

Mówiąc inaczej, idąc za Szekspirem, dla Berlusconiego (i nie tylko dla niego jak się zaraz przekonamy), życie to scena, on sam jest aktorem a jego zadaniem jest przekonać innych do swojej wizji. Co jest niemożliwe bez lekkiego, swobodnego, nonszalanckiego i uwodzicielskiego traktowania prawdy, dogmatów i innych świętości. A to z kolej przywraca nam  na myśl najbardziej agresywnego i krzykliwego burzyciela służalczości prawdom odgórnie narzuconych, a mianowicie Maxa Stirnera, któremu poświęciłem jakiś czas temu oddzielny post:

„W hierarchii żyjemy po dziś dzień, uciskani przez tych, którzy podpierają się pojęciami – pojęcia stanowią świętość. (…) O wszystkim mają decydować pojęcia; pojęcia kierują życiem, pojęcia rządzą. Wszystko robi się pod dyktando oklepanych pojęć, a rzeczywistego człowieka, tzn. MNIE zmusza się do tego bym żył według tych prawideł.”

„Neron jest 'złym’ człowiekiem jedynie w oczach 'dobrych’ ludzi. (…) Neron nie był gorszy od swoich czasów, w których mogło się być tylko albo dobrym albo złym.”

Powstań!

oraz

„Nie mogę okazać słabości i dopuścić do tego by zrodził się jakiś „Absolut”, który pozbawi mnie mej władzy i decydowania. Byłbym przez to skazany na zasadę stałości, tę właściwą zasadę życiową religii, która dba o to, by tworzyć „nienaruszalne świątynie”, „wieczne prawdy”, słowem „świętość” pozbawiając Ciebie tego co TWOJE.”

„Dla kogo Prawda jest bożkiem, świętością, ten musi się przed nią ukorzyć; nie wolno mu oprzeć się jej żądaniom, nie może się jej odważnie sprzeciwiać, słowem: musi się wyrzec bohaterskiej odwagi by kłamać. Kłamstwo bowiem wymaga nie mniejszego męstwa niż prawda; męstwa którego najczęściej brakuje młodym, gotowym raczej wyznać prawdę i pójść za to na szafot niż zniszczyć potęgę wroga zuchwałym kłamstwem. Dla nich Prawda jest „święta”, świętość zaś zawsze żąda ślepego oddania, uwielbienia i ofiary. Jeśli nie jesteście zuchwali, jeśli nie szydzicie ze świętości to potulnie jej służycie. Rzuca się WAM do pułapki małe ziarenko prawdy, a WY ochoczo się na nie rzucacie i już głupiec w potrzasku. Nie chcecie kłamać? Więc padajcie ofiarami prawdy i stawajcie się męczennikami! Męczennikami dla jakiej sprawy? Dla WASZEJ? Dla SWOJOŚCI? Nie, dla waszej bogini, dla Prawdy. Znacie tylko dwojaką służbę, dwa rodzaje sługi: sługi prawdy i sługi kłamstwa. Służcie zatem Prawdzie w imię boże.”

Następnie:

„Dopóki wierzysz w Prawdę dopóty nie wierzysz w SIEBIE i nie przestaniesz być sługą i religijnym człowiekiem. Ty jeden jesteś prawdą czy raczej – jesteś czymś więcej niż sama Prawda, która jest niczym wobec CIEBIE. Wszelako TY też szukasz prawdy, też „krytykujesz” lecz nie szukasz „prawdy wyższej”, wyższej od Ciebie, nie stosujesz kryterium takiej Prawdy. Zajmujesz się myślami i wyobrażeniami, podobnie jak światem rzeczy jedynie w tym celu by SOBIE dogodzić, by móc się nimi rozkoszować i je SOBIE przywłaszczyć. Chcesz je tylko ujarzmić, stać się ich właścicielem, chcesz się w nich rozeznawać, być mistrzem. Twa bezsilność stanowi ich siłę, twoja pokora – ich wywyższenie.”

I na koniec ta perełka:

„Przypomnijcie sobie biblijny passus: „Bądźcie jak dzieci”. Dzieci jednak nie interesują się świętością i nie wiedzą co to „słuszna sprawa”. Tym lepiej wiedzą czego chcą i rozważają, na miarę swoich sił, jak to osiągnąć.”

Czyż to „Bądźcie jak dzieci” nie łączy się zgrabnie z zaleceniami jezuity Graciana by zachować swobodę i wdzięk we wszystkim? A co do wdzięku i bycia jak dziecko – jeśli zastanawiasz się jak daleko może zabrać człowieka urok osobisty, idź na film 'ONI’. Berlusconi = urok. To jego główna broń. To jego najważniejsza metoda działania, obezwładniania oraz zdobywania życiowej przewagi.

Wielki Uwodziciel w akcji… Foto: Google Images

I podobnie jak Silvio w scenie z gównem, Gracian w swojej książce poucza nas:

„Działaj, ale też sprawiaj odpowiednie wrażenie. Rzeczy nie są uznawane za to, czym są, ale za to, czym się wydają. Być wspaniałym i wiedzieć jak to pokazać, to być wspaniałym podwójnie. (…) Ofiary oszustwa przewyższają liczebnie rozsądnych. Oszustwo panuje na świecie, a rzeczy ocenianie są po pozorach i rzadko są tym, czym się wydają (…)”

„Nie miej wyłącznie gołębiej natury. Przebiegłość węża powinna występować na przemian z niewinnością gołębicy. Nikogo nie jest łatwiej oszukać niż dobrego człowieka (…). Nie bądź aż tak dobry by dawać innym okazję do bycia złymi ludźmi; w połowie wąż, w połowie gołębica; nie monstrum, ale cud.”

W temacie tym miał też nieco do dodania sam Nietzsche, który, swoją drogą, „Sztukę doczesnej mądrości” Graciana uznał za najświetniejsze dzieło w zakresie subtelności i zawiłości moralnych:

Bądź wielowymiarowy i niejednoznaczny

Wszyscy, którzy czytali którąś z biografii Talleyranda wiedzą, jak bardzo był on elastyczny jeśli chodzi o posługiwanie się „prawdą”. „U natur złożonych przyczyną stałości jest giętkość” – pisze przy okazji Talleya Łysiak. A Balzac dodaje:

„Człowiek, który chwali się, że nigdy nie zmienił poglądów, to człowiek, który podejmuje się iść zawsze linią prostą, głupiec wierzący w nieomylność. Nie ma zasad, są tylko wypadki; nie ma praw, tylko okoliczności: człowiek wyższy chwyta w ręce wypadki i okoliczności, aby nimi kierować. Gdyby istniały stałe zasady i prawa, ludy nie zmieniałyby ich tak, jak zmienia się koszulę. Jednostka nie ma obowiązku być cnotliwsza niż cały naród.”

Człowiek wyższy chwyta w ręce wypadki i okoliczności, aby nimi kierować… To dotyczy również tego co jest prawdą, dogmatem i świętością…

Podstawową przeszkodą stojącą na drodze do bycia swobodnym i uroczym jest bowiem DOGMATYZM, czyli (zgodnie z definicją Słownika Języka Polskiego PWN): bezkrytyczny stosunek do pewnych tez i poglądów, odrzucający możliwość poddania ich weryfikacji. Ten bezkrytyczny stosunek do dogmatów oznacza bycie skrajnie krytycznym wobec wszystkiego co od dogmatu odbiega – czyli bycie skrajnie krytycznym wobec niemal wszystkiego i wszystkich.

Swoboda & wdzięk we wszystkim…

Trudno jest zatem zachować lekkość i swobodę gdy jest się sztywnym i spiętym. I to dlatego, jak już za chwilę zobaczysz, GRACZE klasy najwyższej nie są sługami dogmatów. Nie da się zachować niezbędnej sprężystości gdy jest się skostniałym. Czego uczy nas Hyatt:

„Na tym świecie kluczem są elastyczność i dopasowanie, dopasowanie się do danej chwili, nic nie może być wyryte w kamieniu. Bo kiedy chwila mija, mija i dopasowanie. To właśnie dlatego moralny idealista zawsze przegra z osobą, która potrafi się dopasować. Bo osoba ta jest elastyczna. Reaguje na otaczającą ją rzeczywistość a nie na kulturowe mity i fikcję. Myśli za siebie i dochodzi do własnych wniosków. Pytanie, które osoba ta zadaje sobie najczęściej brzmi: 'Jak TO pomoże mi w osiągnięciu tego, czego chcę od życia?'”

I to również Hyatt napominał:

Nie jesteś środkiem do czyjegoś celu. Jesteś swoim własnym celem!”

W książce Johna Williamsa, 'AUGUST’ (Państwowy Instytut Wydawniczy 2007), o cesarzu Oktawianie Auguście, prawdopodobnie największym graczu w historii światowej polityki, znalazłem taki oto piękny fragmencik:

„Sądzę bowiem, (…) że wyczuwam zapach moralisty. A wydaje mi się, iż moralista to najbardziej nieużyteczne i godne pogardy stworzenie. Jego nieużyteczność polega na tym, że zużywa energię na dokonywanie osądu, a nie na zdobywanie wiedzy, ponieważ osąd bywa łatwy, a poznanie trudne. Jest godny pogardy, ponieważ jego oceny odzwierciedlają jego własną wizję, którą w swojej ignorancji i pysze chciałby narzucić światu. Błagam Cię, nie zostawaj moralistą; zniszczysz swoją sztukę i umysł. (…) Jak już powiedziałem, skłamaliśmy; jeśli podaję powody tego kłamstwa, nie robię tego po to, aby go bronić. Robię to po to, by poszerzyć Twoje zrozumienie i widzę o świecie.”

Oczywiście bycie wspomnianym moralistą oznacza życie pod dyktat tego, co powszechnie uchodzi w danej chwili za kanon moralności. Bycie dogmatykiem i moralistą – wewnętrznie – oznacza również przejebany i ciągle szczekający dialog wewnętrzny, czyli wewnętrznego Wielkiego Inkwizytora, który gwarantuje Ci brak wdzięku i usta wygięte na kształt podkowy w starszym wieku. Widok znany i powszechnie spotykany na polskich ulicach.

Nie, to nie Juliusz Cezar. To Oktawian August. Foto: Wikipedia

Jest też w książce Williamsa moment, w którym nieżyjący od ponad 2000 lat imperator (w 2014 roku minęło dwa tysiące lat od jego śmierci) łączy się z Berlusconim nie tylko geograficznie, ale światopoglądowo. Pod koniec filmu bowiem, w scenie rozmowy Silvio z żoną, która w geście poczucia moralnej wyższości postanawia odejść, zarzucając mu, że jest żałosnym jedynie showmanem, który nigdy nie zdejmuje maski – nawet przed nią. Silvio przyznaje jej rację jednocześnie celnie wskazując, że ona również od lat z kolej nie maski moralistki a tym samym zarzuca mu swój własny grzech. Ze sceny tej, jasno i dobitnie wynika, że Berlusconi doskonale zdaje sobie sprawę z gry masek, wie, że maskę nosi, robi to celowo i opanował do mistrzostwa noszenie jej, postrzega bowiem życie jako scenę a politykę i biznes jako spektakl. Swoją drogą – kiedy pierwszy raz widzimy go w filmie, ma na sobie maskę (tak jakby…), kostium i odgrywa kogoś kim nie jest próbują zaskarbić sobie aprobatę pewnej osoby.

Tak więc w temacie noszenia masek, Williams ustami Oktawiana Augusta pisze:

„Młody człowiek, nieznający przyszłości, postrzega życie jako rodzaj epickiej przygody, odysei po dziwnych morzach i nieznanych wyspach, gdzie wypróbuje i dowiedzie swoich sił i w ten sposób odkryje swoją nieśmiertelność. Człowiek w wieku średnim, który ma za sobą przyszłość, o której kiedyś marzył, uważa życie za tragedię. Dowiedział się, że jego choćby największa potęga nie zwycięży sił przypadku i natury, którym nadaje imiona bogów, i zrozumiał, że jest śmiertelny. Ale człowiek stary, jeśli właściwie odgrywa przypisaną mu rolę, musi widzieć życie jako komedię. Jego triumfy i klęski zlewają się bowiem w jedno i nie są powodem do dumy albo wstydu bardziej niż drugie. Nie jest też bohaterem, który mierzy się z tymi siłami ani przeciwnikiem przez nie niszczonym. Jak każdy biedny, żałosny aktor dochodzi do wniosku, że odgrywał tak wiele ról, iż przestał być sobą.”

Swoją droga, wiesz jak brzmiały ostatnie przed śmiercią słowa Oktawiana Augusta, najpotężniejszego człowieka starożytności, który rządził Rzymem przez 45 lat:

Czy sądzicie, że dobrze odegrałem swoją rolę w tej życiowej farsie?

Inna, alternatywna wersja jego ostatnich słów brzmi:

Sztuka skończona…

Statysta? Drugi plan? Pierwszy plan? Oscar?

Tymi słowami pożegnał się z życiem ten, który w walce o tron, mając lat zaledwie 19, musiał pokonać większych i silniejszych graczy tamtych czasów, tuzów takich jak Cyceron czy Marek Antoniusz. A Oktawian nie miał niczego, co z Rzymie ceniono – ani siły fizycznej, ani odwagi, ani dobrego urodzenia ani majątku. A mimo to wygrał, bo był strategiczny i:

” (…) stopniowo, dzięki połączeniu szczęścia, przebiegłości, bezwzględności i inteligencji udaje mu się objąć rządy prawa większości ówczesnego cywilizowanego świata”

„Oni działali z entuzjazmem, z próżności i przekonania. My szybko zorientowaliśmy się, że nie stać nas na takie luksusy. Robiliśmy ruch, jeśli musieliśmy, kierując się taktyką, wyrachowaniem lub koniecznością.”

Oraz:

„Zrozumieliśmy, że musimy zrobić to, co zrobiliśmy, i nie powstrzymywały nas zwodzące świat konwenanse.”

Pożegnał się pytając, czy właściwie nosił swoją maskę. Co swoją drogą, w tamtych czasach w Rzymie nikogo nie szokowało, o czym świadczy ten oto kawałek ustami Strabona:

„Zaczynam rozumieć rzymską pogardę dla filozofii. Ich świat jest bezpośredni – to świat przyczyny i skutku, plotki i faktu, korzyści i straty. Nawet ja, który poświęciłem życie dążeniu do wiedzy i prawdy, mogę wykazać nieco zrozumienia dla stanu świata, który tę pogardę wywołał. Oni traktują naukę, jakby była środkiem do jakiegoś celu, a prawdę tylko jako coś, co można wykorzystać. Nawet ich bogowie służą państwu, a nie na odwrót.”

Cesarz Oktawian August i gustowne wdzianko. Foto: Google Images

Kiedy przeczytałem te słowa moja podświadomość od razu wyrzuciła mi ten fragment Maxa Stirnera:

„Mężczyzna różni się od młodzieńca tym, że bierze świat takim jaki jest, zamiast wszędzie dopatrywać się w nim zła i chcieć go ulepszać, tj. kształtować wedle swojego ideału. Utwierdza się w nim przekonanie, że w życiu należy się kierować własnym interesem, nie zaś ideałami.”

I poprawię to jeszcze Hyattem:

„Każde przekonanie, każde przeświadczenie, ideologia czy punkt widzenia jest jedynie konceptualnym transem. Zatem sprawdź swoje własne przekonania i przetestuj je. Jeśli nie przeszły tej próby (lub jeśli nie da się ich przetestować) – zniszcz je. Przekonania są jak zupa – dużo płynu, mało treści. Żeby zrozumieć świat nie można etykietować. Im więcej założeń tym bardziej zniekształcone spojrzenie. Im więcej ideologii, tym łatwiejszym pokarmem się stajesz. Szary człowiek żyję fikcją. Dla elit masy są użyteczne jedynie jako środek transportu dla ich pomysłów. Musisz zebrać do kupy te wszystkie cudowne idee i fantazje i spalić je. Wyrzuć je z siebie jednocześnie ucząc się współżyć z ludzkimi małpami oraz robiąc po cichu swoje. I czerp z tego radość.”

Co w sposób bezpośredni prowadzi nas do drugiego, obok Silvio Berlusconiego, bohatera tego wpisu, najbogatszego człowieka w Kalifornii, założyciela i szefa firmy Oracle, Larry Ellisona oraz fragmentów z tego jak myśli i jak postępuje zebranych przeze mnie przez lata obserwacji. A postać Ellisona – dziś wartego prawie 60 miliardów dolarów – wzmacnia właściwie wszystko to o czym tutaj od początku wspominam…

Larry Ellison: Mówca życzeniowy czaruje… Foto: VOX.com

Przy okazji – cytaty o Ellisonie pochodzą głównie z dwóch książek, czyli ’Softwar: An Intimate Portrait of Larry Ellison and Oracle’ oraz ’The Difference Between God and Larry Ellison’. Polecam zwrócić uwagę na omówione wcześniej kwestie – swobodne podejście do faktów i prawdy oraz strategiczne użycie uroku (czyli wdzięku) w celu zwiększenia swojej siły rażenia. Polecam również zobaczyć jak fenomenalni są gracze w odwracaniu gry – nie w służeniu faktom i prawdzie, tylko w używaniu i budowaniu SWOICH faktów i praw. Co ładnie nazywa się budowaniem wizerunku i reputacji…

„Ellison wyrobił sobie reputację gościa, który obiecuję ci księżyc a dostarcza krąg żółtego sera. Na dobra sprawę motto firmy powinno brzmieć: 'Oracle: nie do końca to czego oczekiwałeś.’ Tworzenie produktu i jego sprzedawanie – tylko to się liczyło.”

„Showman Ellison – nigdy zbyt nieśmiały, nigdy zbyt skromny i nigdy zbyt szczery by sprzedawać swoje produkty (które dopiero następnie zamierzał budować).”

„Larry Ellison miał tendencję do postrzegania świata takim jakim chciał go widzieć a nie jakim on był. Stąd też jego zwyczaj mówienia tego, co najchętniej widziałby jako prawdę zamiast prawdy faktycznej, stał się kluczowym elementem jego biznesowego życia. Mówił życzeniowo. I w żadnym, ale to w żadnym wypadku nie był niewolnikiem obiektywnej prawdy. Na dobrą sprawę zarabiał na wyolbrzymianiu.”

„Z postaci historycznych XX wieku najbardziej podziwiał Winstona Churchilla. Obaj byli dowcipni, przepełnieni ciekawością oraz czarujący wtedy, gdy służyło to ich interesowi. Obaj byli również mistrzami manipulacji opinią publiczną, mistrzami motywowanymi głównie interesem własnym. 'Nie tyle dbam o zasady, które głoszę, co o wrażenie które moje słowa czynią i reputację, której mi przysparzają’ – pisał w liście do matki Winston Churchill. 'Wiem, że brzmi to straszliwie, ale musisz pamiętać, że czasy Wielkich Spraw już dawno się skończyły.’ Jednak dla Ellisona, Wielką Sprawą był sam Larry Ellison…”

 

Winston Churchill. Sporo nadwagi i jeszcze więcej swobody & wdzięku. Foto: www.agoraimages.com

„Ellison żył w przyszłości. Kiedy wyolbrzymiał ilość swoich pracowników, tak naprawdę nie kłamał; on po prostu wyprzedzał samego siebie. 'Miał lekki problem z teraźniejszością’ – wspomina jeden z bliskich współpracowników. W końcu to głównie tupet uczynił go prezesem tej firmy. Nie żył w tu i teraz bo tu i teraz są problemy a rozwiązania leżą w jutro. Wyolbrzymianie było częścią dynamicznego i mocnego prowadzenia firmy, czymś co uważał za niezbędną niezbędność. Bo gdyby tego nie robił, ryzykowałby porażkę. A nie było opcji by Larry Ellison przegrał. 'Nie mogę prowadzić biznesu i mówić klientom prawdy. To niemożliwe!’ Tak więc całymi miesiącami sprzedawał system, który jeszcze nie istniał. I ta manipulacja rzeczywistością przychodziła mu łatwo i z dużym spokojem. Larry Ellison – budowniczy właściwego obrazu.”

„Ellison, na dobrą sprawę, jechał na czystej charyzmie i rynkowym pozycjonowaniu. Sprzedawali ideę, sprzedawali przyszłość. Tak więc mówił ludziom dokładnie to co chcieli usłyszeć i w co wierzył – że kiedyś – będzie prawdą. Jednak była to prawda według Ellisona. I mówił im ją prosto w oczy – na przykład że będą największą firmą softwarową na świecie.”

„Wszystko było marketingiem, wszystko było budowaniem obrazu. Po prostu ogłaszałeś produkt a potem kombinowałeś jak go stworzyć. Ellison był w tym mistrzem: wyobrażał sobie jak to coś powinno wyglądać a potem przystępował do naginania rzeczywistości do swojej wizji. Ale, co najważniejsze, zawsze wierzył w to co mówił. 'Skoro ja tak powiedziałem, to znaczy, że tak jest!’ Wprowadzał to w życie czystą siłą woli. Wyprzedzał samego siebie a potem doganiał. Dobrą historyjkę zamieniał w jeszcze lepszą.”

„Jedną z kluczowych cech jego osobowości było to, że absolutnie i totalnie nie dało się go zawstydzić. Po prostu zrzucał winę na innych. Klasyczny mistrz narracji, nie mający sobie równych twórca iluzji.”

„Bill Clinton i Larry Ellison mieli wiele wspólnego. Obaj skrajnie błyskotliwi i przepełnieni ciekawością, oczarowywali innych swoim urokiem jednak zawsze skupiali się na własnych potrzebach. Obaj ambitni w obsesyjnym wręcz stopniu i dzięki temu obaj z ogromnymi sukcesami na koncie. Obaj bardzo łatwi do polubienia i obaj moralnie i intelektualnie giętcy, zdolni z łatwością do mówienia i robienia tego co dla nich najbardziej korzystne. I obaj napędzani przez ego, kompleksy oraz wrodzony talent do czynienia rzeczy wielkich.”

Bill Clinton. Czy te oczy mogą kłamać? Foto: www.highexistence.com

„Ellison był bezkompromisowym, wyrachowanym i egoistycznym człowiekiem, który odniósł sukces w biznesie w dużym stopniu dzięki taktyce zastraszania, wyolbrzymiania oraz makiawelicznemu skupieniu na własnych potrzebach. Był również absolutnie gotowy do określania rzeczywistości po swojemu. W jego umyśle teraźniejszość i bliska przyszłość zlewały się zgrabnie i wygodnie w hermetyczną całość.”

„Był uzależniony od wyolbrzymiania i arogancji. Sprzedaż oprogramowania była, na dobrą sprawę, na miejscu drugim. Na pierwszym miejscu było pozyskiwanie wyznawców.”

„Nie było nikogo lepszego w sprawianiu, żeby klienci uwierzyli, że jego produkt absolutnie odmieni ich życie. Przy czym Larry był swoim największym i najbardziej oddanym wyznawcą. Działał zgodnie z zasadą: 'Mogę się mylić ale nie mogę wątpić!’

Mówiąc prościej – zarówno Oktawian August, jak i Napoleon, Churchill, Ellison czy Berlusconi rozumieją prostą acz idącą pod prąd moralności prawdę (nomen omen):

LUDZI NIE PROWADZI SIĘ PRAWDĄ. LUDZI PROWADZI SIĘ STANEM.

Gdyby ludzie chcieli prawdy a nie stanu, żyliby odważnie  i bez wyparcia, zamiast uciekać w świat fantazji, kina, teatru, alkoholu, narkotyków, hazardu czy autosabotażu.

Świat chce być zwodzony. Niechże więc będzie. Grafika: www.domalley.files.wordpress.com/

Jeśli chcesz MIEĆ WIĘCEJ swobody, lekkości, wdzięku i uroku musisz – podobnie jak zrobił to Oktawian August – DOCENIĆ ABSURDALNOŚĆ OTACZAJĄCEJ NAS RZECZYWISTOŚCI, absurdalność natury ludzkiej – w tym przede wszystkim Twojej własnej – oraz absurdalność naszego losu, czyli tego, że jesteśmy tu na chwilę i za chwilę nas już nie będzie. Jeśli, tym samym, potraktujemy życie jako scenę, pytanie które możesz zadać sobie sam brzmi:

  • Jaką rolę CHCĘ odegrać?

oraz, skoro życie jest sceną (sztuką / komedią / farsą)

  • Jak mogę stać się lepszym aktorem?

Głos, ponownie, zabierze Hyatt:

„Zdaj sobie sprawę, że jesteś kolejnym wariatem w domu obłąkanych. Nie próbuj doszukać się w tym sensu i nie szukaj porządku w chaosie. Wiedząc, że jesteś otoczony czubkami, trzymaj się własnych przykazań, a nie tych narzuconych przez stado. Wybierz wolność. Ale nie obnoś się z tym, wiedząc, że masy od razu zniszczą wszystko to, co inne. Nad własnym sukcesem pracuj po cichu, z dala od zawistnych oczu. Pamiętaj, że rzeczywistość jest ostatnią rzeczą jakiej chcą ludzie. Żyj, kiedy inny egzystują. Nie czekaj by inni stworzyli Twoje szczęście. Twórz je sobie sam. Pozostań częścią społeczeństwa, jednak utrzymuj uwagę niezbędną do wnikliwej obserwacji oraz odłączenie potrzebne do skutecznego działania.”

Ludzie gardzą rzeczywistością, ale uwielbiają pozory wiarygodności – Rafał Mazur

Równie pesymistyczny był w tym temacie Freud:

„Masy nie łakną prawdy. Żyją w iluzji i nie potrafią się bez niej obejść. Stale dają nierealnemu pierwszeństwo przed realnym. Fałsz wpływa na nich równi silnie jak prawda i często nie odróżniają jednego od drugiego.”

Profesor Raymond Geuss, jeden z najwybitniejszych żyjących speców od filozofii Nietzsche mówi, że dwoma filarami na których opiera się nasza judeo-chrześcijańska kultura są INTROSPEKCJA (czyli analiza własna) oraz PRAWDOMÓWNOŚĆ. Oba elementy są dość mało widoczne w samej instytucji kościoła, ale instytucja ta – jak i zresztą inne tego typu instytucje – nie jest w biznesie poszukiwania prawdy czy nawiązywania przyjaźni tylko w biznesie podporządkowywania, kontrolowania i zdobywania wiernych. Czyli w biznesie władzy, mówiąc inaczej. Stąd filary introspekcji i prawdomówności są wewnętrznie zawieszone acz zewnętrznie mocno głoszone i podkreślane.

„W starożytnej Grecji kłamstwo było umiejętnością: więc można było być w nim mistrzem lub patałachem. Wszystko było wtedy czysto kontekstowe: czasem dobre – bo użyteczne, a czasami nie – bo nieużyteczne.” – mówi Geuss. I dalej: „Ta chrześcijańska 'wola głoszenia prawdy’ jest mniej więcej tak samo naturalna i przyrodzona jak 'wola jedzenia pizzy’. Czyli, paradoksalnie, 'wola prawdy’ wywodzi się z kłamstwa, bo nie istnieje. Rasa Panów miała bardzo pragmatyczny stosunek do prawdy. Zupełnie jak Odyseusz – prawdę mówiło się równym sobie, niekoniecznie plebsowi.”

Odyseusz co to się prawdzie nie kłaniał. Foto: Wikipedia

Oczywiście najbardziej ograniczającą nas „prawdą” jest to co myślimy sami o sobie. To tutaj – zazwyczaj – najbardziej brakuje nam swobody, lekkości, uroku i polotu. To tutaj jesteśmy najbardziej dogmatyczni i moralistyczni, zapominając, że owszem – możemy być celem dla samych siebie – ale jednocześnie jesteśmy też swoim własnym najważniejszym narzędziem. I byłoby fajnie, gdyby narzędzie to było skuteczne i wielozadaniowe.

„Jesteśmy tak bardzo przyzwyczajeni grać komedię wobec drugich, iż w końcu gramy komedię wobec samych siebie” – pisał w aforyzmie La Rochefoucauld i zapomniał dodać, że namiętnie udajemy i przed sobą i przed nimi, że ją odgrywamy. Na tym polega nasz największy dramat – traktujemy siebie tak kurewsko poważnie, że umyka nam fakt bycia nie tylko aktorem społecznym ale i aktorem przed sobą samym.

Zamiast podejść lżej i bardziej swobodnie do siebie samych, zamiast rozszczepić się na bycie bardziej elastycznym i skutecznym w większej ilości kontekstów, trzymamy się zębami pazurami swojej „unikalnej tożsamości”, za którą jesteśmy w stanie dać się pokroić tępym, zardzewiałym nożem. Niemal wszyscy robią niemal wszystko by stać się KIMŚ, natomiast prawie nikt nie robi prawie niczego by być KIM TRZEBA – w danej chwili i w danym kontekście.

Niech oni będą kimś. Ty bądź kameleonem – Chris Hyatt

Zamiast myśleć o sobie jak o wodzie albo parze, robimy wszystko by stać się rzeźbą z lodu – o kształcie stałym i niezmiennym. Zamiast dojrzeć, że wszyscy nosimy maski – zazwyczaj nam urągające – zamiast dojrzeć, że maski te, jako aktorzy, możemy zmieniać – udajemy, że jesteśmy autentyczni a nasza nieskuteczność, frustracja i cierpienie mają jakiś wyższy cel, służymy bowiem prawdzie – prawdzie o tym kim jesteśmy, a to z kolej daje nam poczucie moralnej wyższości – znak rozpoznawczy większości frajerów.

Tak – Nietzsche miał rację: przekonania są większymi wrogami prawdy niż kłamstwa. Jeśli dodamy do tego fakt, że w życiu najbardziej rozpieprza nas to czego nie dostrzegamy lub co wypieramy, powstaje pytanie – może warto, od czasu do czasu, podważyć swoje własne założenia? Szczególnie te absolutnie niepodważalne dogmaty, których w odniesieniu do siebie jesteśmy najbardziej pewni.

W kulturach wschodu elastyczność, podstęp i przebiegłość są oznaką siły oraz życiowej mądrości. U nas traktowane są one jako tchórzostwo, niegodziwość i powód do wstydu. Bardzo zabawna hipokryzja, jeśli spojrzeć na to co elity robią a nie na to co głoszą. Swoją drogą – wiesz jakie było jeszcze nie tak dawno temu motto jednej z najpotężniejszych organizacji wywiadowych na świecie, izraelskiego Mossadu? „Drogą podstępu.” Ostatnio, podobno, motto zmieniono na nieco dłuższe: „Bez stosowania podstępu naród upada.”

„Dla większości ludzi prawdziwy indywidualizm jest formą patologii i choroby psychicznej. Jedynymi ludźmi, którzy naprawdę rozumieją mechanizmy rządzące światem są ci na samym dole (przestępcy) i na samej górze (elity).” – twierdził Hyatt. „Stanie się prawdziwą jednostką stanowi zagrożenie dla wspólnoty. Dlatego indywidualiści 'dbają’ o innych ludzi by nie wzbudzać w nich poczucia zagrożenia i by sprawić wrażenie wspólnego interesu. Dla elit masy są użyteczne jedynie jako środek transportu dla ich pomysłów.”

W książce Williamsa Oktawian August mówi:

„Raczej jednak instynkt niż wiedza pozwolił mi zrozumieć, że ktoś, kogo przeznaczeniem jest zmienić świat, musi najpierw zmienić siebie. Jeżeli ma być posłuszny przeznaczeniu, musi odnaleźć albo obudzić w sobie tę twardą i tajemną część, obojętną wobec niego samego, innych, a nawet reszty świata, który ma przeobrazić nie według własnego życzenia, lecz zgodnie z naturą odkrytą w procesie przeobrażania.”

I następnie:

„Człowiek nie oszukuje się, jeśli chodzi o konsekwencje własnych czynów; oszukuje się co do łatwości, z jaką będzie z tymi konsekwencjami żyć (…)”

Święte słowa. Wszyscy, ale to wszyscy WIELCY GRACZE płaca wielką cenę – głównie emocjonalna – za to kim są (albo raczej za to kogo grają) i za to co mają. To właśnie o tej potrzebie złożenia z SIEBIE OFIARY mówi ten potężny fragment:

„Może rzeczywiście masz rację, drogi Mikołaju; może istnieje tylko jeden bóg. Jeśli to jednak prawda, źle go nazwałeś. To Przypadek. Jego kapłanem jest człowiek, a jedyną ofiarą tego kapłana musi być na koniec on sam, jego biedne, podzielone ja.”

A więc stara dobra instytucja składania ofiary – nie ofiary z innych (to będziesz robić dopiero kiedy władzę już zdobędziesz) ale ofiary części Twojego JA – ofiary z siebie samego. Jak już wielokrotnie wspominałem, sukces znacznie bardziej polega na usuwaniu niż na dodawaniu.

…przy czym zacznij od ofiary z części siebie

Jako, że miało być swobodnie i z wdziękiem a zrobiło się nieco ciężko i egzystencjalnie, oto THE BEST OF tego, co w „Sztuce doczesnej mądrości” poleca jezuita Gracian. Po szczegóły odsyłam do książki:

  • Zawsze zapisuj swoje zamiary szyfrem. Skrytość ma posmak boski.
  • Najbardziej praktyczny rodzaj wiedzy to umiejętność udawania.
  • (…) głupcem nie jest ktoś, kto postępuje głupio, tylko ten, kto nie umie tego ukryć.
  • Bądź przyjacielem niewielu, ale rozmawiaj z wieloma.
  • Postępuj w kontaktach z innymi we wzniosły sposób – nie bądź wrogo nastawiony!
  • Nie budź antypatii.
  • Bądź znany ze swojej kurtuazji i opanowania w słowach i czynach.
  • Bądź swobodny i miej wdzięk we wszystkim.
  • Działaj, ale dbaj też o odpowiednie wrażenie.
  • Zabieraj się za łatwe jakby było trudne, a za trudne jakby było łatwe.
  • We wszystkich sprawach miej coś w rezerwie – rezerwa to pieczęć talentu.
  • Nie kłam, ale i nie mów całej prawdy…
  • Wykorzystuj to, że komuś zawsze czegoś brakuje.
  • Zawsze bądź realistą jeśli chodzi o Ciebie i Twoje sprawy.
  • Jeśli nie możesz nosić skóry lwa, noś skórę lisa.
  • Nigdy nie bądź zły przez to, że będziesz zbyt dobry…

A jeśli interesuje Cię współpraca indywidualna możesz zgłosić się poniżej:

Błąd: Brak formularza kontaktowego.

  • PP

    14 stycznia, 2019 o 00:08 Odpowiedz

    Dzięki za kolejny świetny wpis Rafał 😉

    • Rafał Mazur

      14 stycznia, 2019 o 00:16 Odpowiedz

      Dzięki 🙂

  • Gość

    16 listopada, 2019 o 10:14 Odpowiedz

    Niestety, bardzo mądre.

  • Piotr

    8 grudnia, 2019 o 07:22 Odpowiedz

    Świetny tekst

Dodaj komentarz

Regulamin | Polityka Prywatności


Copyrights 2022 © Rafał Mazur; Powered by Azantic